Wulgarne opowiadanie o bokserze w rozsypce (początek) - Zaper
Proza » Długie Opowiadania » Wulgarne opowiadanie o bokserze w rozsypce (początek)
A A A
Od autora: Witam mam 17 lat i postanowiłem stworzyć opowiadanie. Jest to dopiero jego wstęp, przepraszam za ewentualne błędy w pisowni czy składni oraz, jeśli poczujecie się zgorszeni językiem. Ze względu na klimat utworu nie mogłem ubrać tego w słowa inaczej. Dodam, że to moja pierwsza praca.

Stałem w rogu sali i patrzyłem jak trener kłóci się z James'em. Widziałem to, bo drzwi do jego gabinetu były uchylone. James Fianesco był odpowiedzialny
za organizowanie moich walk, ustalanie warunków finansowych oraz spotkań z prasą. Wypłacał mi także pieniądze za walki. Jego tata był Włochem, a konkretnie Sycylijczykiem
a mama Amerykanką. Właśnie skończyłem skakać na skakance i miałem się przygotować do sparingu z Dużym Lou. Lou sam nigdy nie stał na zawodowym ringu, natomiast świetnie radził sobie
na sali. Ważył 110 kg i miał 185 cm wzrostu. Pochodził z ubogiej dzielnicy w Zachodniej części miasta. Mój trener, Bill Correy, to mały, wąsaty mężczyzna lekko
po sześćdziesiątce. Mistrz świata wagi piórkowej w 1958 r. weteran II wojny światowej. Słyszałem jak darł się:- Skurwysynu ! Chcesz obedrzeć mojego chłopaka ze skóry !
Pierdolony makaroniarski skurwielu ! To się nie może stać ! On za maksymalnie pół roku ma stanąć do walki o Mistrzostwo Świata a Ty chcesz go wpakować w jakieś
gówno ! Nie pozwole !

Ehh...stary Bill, już dawno miałem pójść na jego grób z kwiatami. A zamiast tego siedzę na tej pieprzonej ławce z butelką taniej łychy i skrętem. Ja pierdole...

Czas ! Krzyknął Bill.
Duży Lou był bardzo silny i wytrzymały na ciosy. Miał jednak problem z pracą nóg i łatwo go było kontrować i oszukiwać. On ważył 110 kg, ja między walkami jakieś
93-95 kg. Wyprowadził Lewy Prawy, zszedłem pod niego i przycelowałem prawym sierpem pod łokieć, odepchnął mnie. Ruszyłem Lewym hakiem na wątrobe, wyczuł mnie więc opuścił ręce
a ja w tym momencie BAM ! potężny prawy prosty w brode z obniżonej pozycji. Cofnął się i złożył podwójną gardę. Zamarkował lewy i uderzył prawy podbródek, który doszedł.
Zszedłem na lewo i zadałem lewy sierp, który zahaczył o jego wielki nochal. Poprawiłem prawym prostym na splot, potem jeszcze lewy sierp z góry na szczęke.
KURWA LUŹNO TO TYLKO ROZGRZEWKA MATOŁY !! Wydzierał się Bill.
Przepunktowaliśmy luźniutko pierwszą runde by nie drażnić trenera, puszczaliśmy sobie oko i uśmiechaliśmy się pod nosem. W drugiej rundzie Bill kazał trochę podkręcić,
skończyło się na tym, że wynieśli Dużego Lou z ringu i musiał leżeć z workiem lodu na głowie przez godzine w pokoiku Billa.
- Wiesz, że masz forme i te sparingi to prowizorka. Po chuj żeś tak go załatwił ?! W następnym tygodniu przyjedzie ten mańkut meksykaniec co raz tu był
ten Julio czy Srulio. Tak samo ten twardy Panamczyk, Rico. Kazałem też przyjechać temu wielkoludowi z Północy, Georgowi. Dostają po 700 dolców za tydzień
i opłacamy im podróż więc nie będą odpierdalać fuszerki. Ten Rico z Panamy zdobył srebro na Olimpiadzie rok temu, jest naprawde dobry. Zresztą
walczyłeś z nim na Eliminacjach z 5 lat temu pamiętasz jaki to był skurczybyk ? Boksował dopiero 2 lata, ty wtedy już prawie 6 a wytrzymał z Tobą
do końca !

Rzeczywiście ten Rico był dobry. Wielu dziwiło mu się, że nigdy nie przeszedł na zawodostwo. Mówili, że gdyby przeniósł się do Stanów i trenowałby pod okiem profesjonalistów,
mógłby być naprawde jednym z najlepszych pięściarzy jakich nosiła ta planeta. Ale on boksował w swoim kraju i wszystkie pieniądze ze stypendiów i za medale
w amatorstwie, dawał swojej wielkiej rodzinie. Miał chyba z 4 braci i 5 sióstr. Pamiętam, bo wszyscy byli obecni na naszej walce za czasów amatorskich.
To naprawde wspaniały człowiek...wziąłem macha i zatopiłem się w dalszych rozmyśleniach.

-Słuchaj mnie Jeff, to twoja szansa. Ten Sycylijczyk to będzie przetarczka, zwykła farsa. Po prostu to rodzina mojej kobiety na mnie naciska rozumiesz?
On trenuje tam, w Europie i nokautuje jednego wieśniaka po drugim. Oczywiście nie kuma, że do poziomu zawodowca brakuje mu pieprzonych lat świetlnych,
ale Ci ludzie mają inną mentalność. Zgódź się, rodzina Livretto zapłaci Ci 40 000 $ rozumiesz ? Za walkę z jakimś pierdolonym złamasem !
James namawiał mnie na walkę w wadze ciężkiej z jakimś bratankiem męża siotry jego kobiety. Tam we WŁoszech rodzina jest najważniejsza i bla,
bla, ble kurwa gadał mi o tym non stop, kiedy tylko Billa nie było w pobliżu. On w ogóle nie brał tego pod uwagę, byłem 3 w rankingu WBO wagi
junior ciężkiej, to była moja prawdziwa szansa. Trenowałem do walki z twardym białasem Shanem Berdmanem. To miał być eliminator do walki o
mistrzostwo. Berdman posłał 8 swoich rywali do szpitala ze wstrząsem mózgu przed upływem 4 rund. Ja zapieprzałem jak głupi. Śniadanie potem
bieg i sparingi. Obiad, trening, bieg. Później kolacja i szkolenie techniki i taktyki. Bill naprawdę się na tym znał. Potrafił rozłożyć
na czynniki pierwsze styl dosłownie każdego boksera. Wiedział w którym momencie kto jak się zachowa. Dosłownie ich wszystkich wyprzedzał myślą,
robili to o czym pomyślał 3 sekundy wcześniej. Nie raz oglądałem z nim jakąś walkę i mówił: "zaraz zamarkuje uderzenie na dół i wyprowadzi prosty"
i rzeczywiście tak było. Ten facet mnie zadziwiał. W głowie wciąż kołatały mi słowa James'a na temat tych 40 patoli. Wyobrażałem sobie, że
ktoś płaci mi 40 000 dolców za sparing z Dużym Lou. Ten scenariusz najbardziej zachęcał mnie do tej walki. Chodziło o to, że to tak jakby
ktoś dał mi w sumie za nic do kieszeni 40 tysięcy. Nie było u mnie wtedy kolorowo. Większość pieniędzy trafiało do mojej byłej żony oraz
na leczenie mojej chorej córeczki, Loris. Każdy grosz się liczył, bo cierpiała na naprawdę poważną chorobę układu krwionośnego. Lekarze z początku
nie dawali jej szans, jednak po operacji, którą przeszła jej stan się polepszył. Mówiono o cudzie i takie tam, oraz o tym, że potrzeba
bardzo dużo pieniędzy na leczenie. Moja była żona, Stefanie to tak naprawde kawał jebanej kurwy. Poznałem ją w barze i ożeniłem się z nią po miesiącu.
Bill mówił mi:"Ty popierzony kretynie, to tylko kłopoty ! To, że ma fajną dupe i kawał cyca zawróciło Ci w głowie jak dzieciakowi z liceum,
jesteś popierdolony!". Cholera, dziadunio miał racje, lecz ja byłem zagubiony i potrzebowałem takiej dziewczyny. Moi rodzice nie żyli
od wielu lat, zginęli z rąk jakiegoś psychopaty na ulicy. Po prostu podszedł i do nich wypalił z odległości jednego metra, jak w historii o pieprzonym
Batmanie. Miałem 8 lat i tułałem się po ośrodkach wychowawczych i poprawczakach, z których zawsze uciekałem. Znajdowały mnie psy na melinach
gdzie spali ludzie odurzeni od prochów i wódy. Albo na ulicy, gdzie spałem zarzygany lub naćpany. Tak wiem, to brzmi jak klasyczna historia
z filmów, ale uwierzcie przechodziłem przez pieprzony syf. Gdy na przykład leżałem napruty na chodniku w łachmanach, gdzieś w bogatej dzielnicy,
gdzie byłem żeby coś ukraść, podchodziła do mnie kobieta i mówiła: "biedaczysko chodź, zabiore Cię do domu dam Ci gorący obiad i nowe ubrania" ja odpowiadałem
"wypierdalaj ruro, sram na twoją miłość i dobroć, chcesz mi pomóc to dawaj tysiąc dolarów i stąd spieprzaj albo wyjme nóż i wpakuje Ci go w kichy" !
Byłem zniewieściały i ostro pojebany. Jak każdy młody czarny chłopak z problemami i z tendencją do używek, mniejsza o to. Raz miałem na prawde spory fart.
Był rok 1978 a ja zostałem poczęstowany kreską kokainy przez mojego kumpla Jareda. Wyszliśmy na miasto kogoś oskubać z forsy i złota. Szliśmy przez park
i zobaczyliśmy niskiego, chudego kolesia, decyzja prosta, robimy go. Podeszliśmy i Jared zaczął swoją gadką, (był w tym niezły): dziadzio dawaj zegarek i
portfel albo jutro przeczytają w Daily News o trupie pociętym na kawałki w Lincoln Boulevard. Facet popatrzył na nas, zdjął zegarek i dał go mnie (jak się
potem okazało jedynie po to bym go potrzymał) i tą ręką, na której go miał jebnął Jareda tak, że dosłownie usłyszałem dźwięk pękającej szczęki.
Nogi mi zdrętwiały. Mały chudy dziadek jednym ciosem uśpił mojego koleżke, który był od niego z dwie głowy wyższy i ważył prawie sto kilo !
Popatrzył na mnie i powiedział:" Ty kurwa gnoju masz może z 10 lat a już jesteś naćpany jakimś gównem ! Dam Ci jedną jedyną rade i potraktuj to
jako drugą szanse od Boga. Jutro godzina 12:00 5 Aleja, DownTown Boxing Gym. Tyle mi wystarczyło. Miałem 12 lat jak spotkałem Billa, następnego dnia
już stał się moim idolem. Nie wiem dlaczego, chyba zaimponował mi tamten cios. Ćpanie tak naprawde mnie nie rajcowało, nie byłem w to mocno wciągnięty.
Robiłem to bo mi się nudziło i nie miałem zajęcia ani perspektyw. Moi koledzy nawciskali mi gówien w stylu:"jesteś sam, musisz sie pojednać z ulicą"
co w wolnym tłumaczeniu znaczyło mniej więcej: zajeb kreske koki i idź zerwij jakiejś babie złoty łańcuszek, potem przynieś go tu i dostaniesz z tego
może 15 % zysków na obiad. Byłem dzieciakiem, więc robiłem co mi mówili. Nie miałem wzorca ani mentora, traktowali mnie jak służacego, tyle, że
zamiast przynoszenia jedzenia i sprzątania, kradłem. Tamtego dnia Billy dał mi taki wycisk, że po treningu rzygałem chyba z 10 minut. Mało tego,
że okropnie się zmęczyłem, wystawił mnie na sparing z jakimś Irolem, który sprał mnie jak nikt inny w życiu. To mnie jednak nie zniechęciło.
Zapieprzałem i zapieprzałem w nieskończoność. Billy oczywiście kazał mi mieszkać w ośrodku wychowawczym 3 przecznice od klubu. Załatwił wszystkie papiery.
Nie było tam w sumie najgorzej, najważniejsze było dla mnie to, że miałem blisko do klubu. Pierwszą walkę w limicie do 57 kg. stoczyłem w zadymionym
Pubie, który należał do Stevena Donnely'ego, irlandzkiego gangstera i szmuglera brandy. Organizował walki co piątek, był też trenerem mojego przeciwnika.
Wygrałem z jego chłoptasiem na punkty, cholernie się musiałem nabiegać......

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Zaper · dnia 15.02.2015 15:56 · Czytań: 2309 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
G.G dnia 18.02.2015 09:21
Co do aspektów technicznych nie będę się wymądrzał, ponieważ sam mam z tym problem.
Na tym polu niech wypowiedzą się fachowcy.
Na pewno jednak sporo jest do zrobienia. Za każdym razem, liczby zapisuj słownie, między wyrazem a znakami wyrażającymi emocje (!; ?), nie wciskaj spacji. To takie uwagi na szybko.
Sama fabuła podoba mi się, choć opis przebiegu sparingu, może być mało przejrzysty dla kogoś, kto się na sztukach walki nie zna. Ja wiem o co w tym chodzi, dlatego po prostu wszystko to widzę.
Użyłeś bardzo dobrego języka, prawdziwego. Albo komuś podobają się takie klimaty, albo nie.
Jak najwięcej czytaj i pisz. Krytykę przyjmuj z pokorą, a sam zauważysz przychodzące z czasem postępy.
Pozdrawiam.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:48
Najnowszy:wrodinam