Patrzę z dobrotliwą miną, jak lokator wcina z apetytem obiad, i utwierdzam się w przekonaniu, że był to jednak dobry pomysł na pozbycie się nadwyżek. Wiem, że siostra myśli podobnie, bo od czasu do czasu, nakładając mu następne porcje smakołyków, zerka na mnie porozumiewawczo.
– Taka chudzina z pana, Hans – użala się, a ja niemal parskam śmiechem na to porównanie.
– Dla pań mogę być nawet Hansem – mówi szarmancko lokator i przysuwa sobie półmisek z klopsikami. – Wspaniałe!
– Eee… – pąsowieje siostra – to tylko zwykła domowa kuchnia.
– Ale za to jaka! – rozpływa się gość, a ja, gratulując nam w duchu, myślę o korzyściach, które będziemy z tego miały. No bo życie to przecież nie tylko sentymenty.
Minął zaledwie tydzień, a już widać rezultaty, co z przyjemnością komentujemy podczas wczesnego śniadania, gdy nie grozi nam ani obudzenie się lokatora, ani wizyta Argusa.
– No, no… – rzucam z podziwem. – Jak tak dalej pójdzie, to wszystkie nasze zapasy odłoży na sobie.
– To tylko trochę inny sposób przetwarzania na brzęczącą monetę – stwierdza szelmowsko siostra, a ja nie mogę wyjść ze zdumienia, słysząc ten zaskakujący bon mot.
– Coś ty nagle taka bystra? – pytam podejrzliwie, ale ona, zamiast jak zwykle westchnąć wymownie, po prostu się uśmiecha.
Z przyzwyczajenia przeglądamy gazetę, bo przecież nic nie trwa wiecznie i trzeba się jakoś zabezpieczyć na przyszłość.
– Miałaś rację – mówi po raz kolejny. – To był dobry pomysł, bo w dodatku sąsiad przestał nas molestować, odkąd natknął się na Hansa z siekierką. – I obie chichoczemy, przypominając sobie minę Argusa.
– Pst! – Stukam palcem w drewniany blat stołu. – Nie wywołuj wilka z lasu.
Jest wczesne popołudnie. Czekamy właśnie na powrót lokatora, gdy niespodziewanie do naszych uszu dochodzi znajomy odgłos kroków.
– A jednak wywołała – mruczę pod nosem, przygotowując się na nieunikniony widok czerwonej wścibskiej gęby.
Sąsiad oczywiście nie posiada się ze szczęścia, że jesteśmy same.
– Wyjechał? – pyta z nadzieją.
– Och, nie! – informuję go radośnie, udając, że nie widzę błysku rozczarowania w jego świńskich oczkach. – Jakżeby mógł nas tak zostawić?
– Szkoda… – mamrocze Argus i uzupełnia szybko: – Szkoda tylko, że pewnie nie pomaga paniom za bardzo. Na silnego to on nie wygląda…
– No, nie wygląda – przytakuje siostra i ciągnie z niewinną miną: – Nie zdołał wczoraj przekopać grządek, ale przecież – i tu wymownie spogląda na sąsiada – zawsze jeszcze możemy liczyć na kogoś innego…
Oczywiście sąsiad udaje, że nie słyszy.
– Pewnie, że możemy liczyć! – podejmuję z entuzjazmem, ale po Argusie nie ma już ani śladu.
Siostra rzuca się do piecyka. – Jeszcze chwila, a obiad diabli by wzięli – klnie pod nosem i podnosi pokrywę brytfanki. – Uff… w samą porę.
Jak zwykle Hans rozpływa się nad smakiem potraw.
– A, właśnie – mówi. – Jadę zaraz do miasta, więc mógłbym paniom coś przywieźć.
Odwracam głowę w stronę siostry, a ona spogląda wymownie na sztućce.
– Hmm… – dumam. – Nóż do filetowania się złamał, bo siostra nim weki otwierała… – Wyczuwam jej bezgłośne oburzenie i dodaję: – A może to ja?...
Hans notuje dane na karteczce i wyrusza, a my zabieramy się do sprzątania.
Odkurzamy systematycznie wszystkie drobiazgi, wietrzymy pomieszczenia, a w pokoju Hansa zmieniamy kwiaty w wazoniku.
Siostra zatrzymuje wzrok na łóżku. – Czyja dziś kolej? – pyta z nadzieją.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt