Pewnej nocy na Golden Gate - Heisenberg
Proza » Inne » Pewnej nocy na Golden Gate
A A A
Od autora: O bezsenności, tabletkach, seksie i paru innych rzeczach.

Publikacja jest samodzielnym utworem, aczkolwiek znajdują się w nim pojedyncze odniesienia do tekstu "Uciążliwości".
Klasyfikacja wiekowa: +18

Zero, jeden, cztery, osiem. Zero snu, jedna… Słyszeliście to już kiedyś, nie?

Znowu ta sama pora, co do minuty. Moja trzecia zero siedem. Przeciągając się, podnoszę rękę, jakbym zgłaszał obecność. Wiem, to też było, ale dobra powtórka nie jest zła. Idzie zyskać na niej sporą popularność, nawet jeśli pisze się bez sensu. Chyba że pisze się ambitnie – wtedy może być słabiej.1

Bezsenność mocno; horror zaczyna się od nowa. „Annabelle”.

Podobnież na sen nieźle działa gorące mleko. Dla mnie „gorące” i „mleko” to niezbyt udane połączenie, jak placek węgierski posypany kawą Tchibo. W skrócie placebo.

Inną rzeczą, która niby pomaga, jest świeże powietrze. Nie zauważyłem, aczkolwiek spacer to dobry sposób, by jakoś umilić sobie czas. Często tak robię. Dzisiaj również. Zrywam się z łóżka, wskakuję w ciuchy i ruszam na obchód drzemiących ulic.

Chłodno. Termometry pewnie wskazują koło zera, może nawet mniej. A może więcej, tylko mój organizm obniżył temperaturę, kiedy próbowałem zasnąć, i teraz jest mi zimniej niż normalnie. Mniejsza.

Maszeruję jednym chodnikiem. Później drugim chodnikiem. Później poboczem, bo chodnik się urwał. Mijające mnie samochody parskają spalinami. (Ludzie, nie macie co robić o drugiej w nocy? Śpijcie, póki możecie). Z wysokiego komina zakładu, zajmującego się dwudziestoczterogodzinną produkcją cholera wie czego, wypływa szorstki dym. Studzienka kanalizacyjna jedzie gównami. Świeże powietrze.

Skręcam w dróżkę obok zagajnika. Kiepsko tu z oświetleniem, ale dziś jasna noc, a ja znam okolicę prawie tak dobrze, jak mapę Khorinis. No więc wędruję sobie raźno, ze wzrokiem wlepionym w okrągły księżyc.

Nagle coś nie tak. Lewa noga zostaje z tyłu. Żeż w mordę, zasieki jakieś! W ostatniej chwili wydobywam stopę, ale przede mną obniżenie terenu. Wredna ta grawitacja. Stawiam kilka szybkich kroków i wymachuję rękami, chcąc się czegoś złapać. Nie ma opcji. Ląduję na ziemi. Zbocze ściąga mnie w dół; turlam się, nawet koziołkuję. Co to, kurczę, ma być, teleportacja do Poznania?

– Jezus Maria! – słyszę czyjś krzyk.

Zatrzymuję się, uderzając ramieniem o barierkę. Ała. Gwiazdy tańczą nad drzewami, błędnik napiernicza salta.

– Nic ci się nie stało?

Przechylam głowę. Obok stoi młoda kobieta. Właściwie dziewczyna. No dobrze, kobieta, chociaż to określenie pasuje do niej tak, jak do mnie „mężczyzna”. Już prędzej „facet”, a ona, nie wiem, powiedzmy: „panna”. O, i teraz jest bardziej naturalnie.

– Co? Nie. – Podnoszę obolałe cielsko, strzepuję z kurtki piach i liście. – Po prostu… zahaczyłem nogą o gałąź albo jakiś korzeń i nie mogłem… Kurwa no, wyjebałem się po prostu.

Kiwa głową.

– Ale się wystraszyłam. Mało brakowało, a wpadłbyś do rzeki.

Zerkam na prawo. Strumień przebiega pod ścieżką, głaszcząc muliste dno tudzież butelki po piwie i inne śmieci.

– Fakt, mało brakowało. A ty, zdaje się, chcesz tam wskoczyć specjalnie.

Stoi za barierką, ale trzyma się jej kurczowo.

– Eee… Ja… – Ucieka ode mnie wzrokiem. Zaraz jednak wraca i patrzy w oczy. – Uhm.

– Uhm – podchwytuję. – Czyli… chcesz popełnić samobójstwo, tak?

Zastanawia się, ale tylko przez chwilę. Energicznie przytakuje główką chowającą się w naprawdę dużej, wełnianej czapce. Dziewczyna nosi też puchatą kurtkę i rękawice, tak grube, że dłonie właścicielki wydają się większe od moich. Widać nie tylko mnie jest zimno.

– Ej, to jak w jakimś kiczowatym filmie. Koleś przypadkowo spotyka kobietę, która stoi na moście i zamierza popełnić samobójstwo.

Uśmiecha się.

– Tylko ten most trochę mały – dodaję. – I rzeka też… Strumyk właściwie.

Uśmiecha się jeszcze szerzej. Zaraz potem radosny wyraz twarzy przeradza się w chichot. Ja też zaczynam chichotać. Dziewczyna śmieje się głośniej. Robię to samo, podkręcam natężenie, jakbym chciał zagłuszyć jej alt.

– Taki pastisz, co?

– Raczej parodia – odpowiadam. – Lubię parodie filmów, a ty? Na przykład „Liga najgłupszych dżentelmenów”.

– Nooo! Zajebista jest! Szczególnie te surrealistyczne obrażenia bohaterów. Albo „Naga broń”.

– Wiadomo. A naszą jak nazwiemy?

– „Pewnej nocy na Golden Gate”.

Rechoczemy tak, że słychać nas już pewnie z ulicy. Czuję napięcie w mięśniach brzucha, łzy napływają do oczu.

Dziewczyna zatacza się jak pijana. Niebezpiecznie mocno wychyla tułów. Łapię ją za przedramię.

– Uważaj – mówię. Atak głupawki zaczyna przechodzić. – Może jednak nie skacz, co? Wiesz, tu nie jest zbyt wysoko. Wątpię, czy od razu umrzesz. Możesz sobie tylko coś połamać.

Oboje patrzymy w dół, a później na siebie. Znów trochę podśmiechujemy.

– Chyba masz rację. Tylko jak inaczej mogłabym się zabić?

Teraz ma poważniejszą buzię i delikatnie uniesione brwi. Nawet ładna mina. Nie aż tak, żebym obawiał się o wytrzymałość szwów mojej bielizny, ale ładna.

– Nie martw się, na pewno coś wykombinujemy.

– Myślisz?

– Jasne. Czekaj… – Drapię się po brodzie. Tak naprawdę nie muszę kombinować. Wiem, co powiedzieć, ale niech wygląda, że wpadłem na ten pomysł dopiero teraz. – Słuchaj, mam u siebie tabletki nasenne. Bardziej skuteczny sposób niż ten mostek, no i podobno wcale nie boli.

– Serio? To znaczy, dałbyś mi je?

– Pewnie, żaden problem.

Dziewczyna przekłada jedną nogę nad barierką, ale nagle się wstrzymuje. Setny raz spogląda mi w oczy i unosi kąciki ust.

– Daleko mieszkasz? – pyta.

– Pół kilometra.

– A, to spoko.

Dopiero teraz przekłada drugą nogę.

– Nie boisz się?

– Niby czego?

– Na przykład, że jestem jakimś psychopatycznym mordercą.

– Ale przecież ja chcę umrzeć.

No tak. Cholera, jeśli za każdą głupią rzecz, którą w życiu powiedziałem, miałbym zapłacić pięćdziesiąt groszy, to do tej pory musiałbym chyba sprzedać nerkę, a teraz poważnie zastanawiałbym się nad którymś z płuc.

– Więc jak, idziemy? – pytam.

– Uhm.

„Uhm”. No to „uhm”.

 

***

 

Gdzie te tabletki? W szafce nie ma, na półce nie ma…

– Tu coś leży – mówi mój gość.

Rzeczywiście. Pod stołem.

– Czekaj, ja podniosę – uprzedzam jej rękę i łapię pudełko. Pamiętacie – tektura, wypustki dla niewidomych. Medium. I patrzę na Małą. Zazwyczaj nie oddałbym tabletek potrzebnych przecież do wojny z bezsennością. Zazwyczaj mógłbym nawet popełnić zabójstwo za to medium. Ale dziś wojny nie będzie; status quo ante bellum.

(Kto chce pocztówkę z Bieszczad?)

Otwieram pudełko.

– Kurde.

– Coś nie tak?

– Mało trochę…

– Za mało, żebym umarła?

– Raczej wystarczy, jeśli weźmiesz wszystkie. Tylko… dzisiaj jest piątek. A właściwie sobota, bo północ już minęła, ale nieważne. Chodzi o to, że gdzie ja w weekend dostanę receptę na te lekarstwa? Musiałbym radzić sobie bez nich przez trzy noce z rzędu. A ze mną, to jak na Ukrainie – dłuższy rozejm niemożliwy.

– Jaki rozejm?

– Co? A nie, ja tak tylko… – Pocieram zmarznięty nos. – Zresztą ktoś mógł cię dziś ze mną zobaczyć. Jeśli po twojej śmierci powie o tym policji, a oni sprawdzą, co wypisywał mi ostatnio lekarz, będę miał kłopoty.

– Czyli nie dostanę tych tabletek?

Zaprzeczam. Mała spuszcza wzrok i przygryza wargę. Jejku…

– Ale mogę u ciebie trochę zostać, co nie? Zimno na dworze.

– Pewnie. Rozbieraj się.

Rozbieraj. Nieźle.

Zdejmuje tę swoją wielką czapkę, a ja przyglądam się jej włosom, jasnym jak słońce, którego promienie w upalny dzień łaskoczą genitalia nudystów opalających się nago, bezwstydnie, w zgodzie z naturą. (No co? Trenuję przed napisaniem felietonu do „Wyborczej”. „Śniadanie na Tarnicy” czy coś).2

Ogólnie wygląda tak słodko, że nawet cukrzykom typu pierwszego podskoczyłaby insulina.

Siada na krześle. Myślicie, że powinienem zaproponować jej herbatę? Też tak sądzę, ale, kurczę, nie mam herbaty. Kawę? Po pierwsze, jest środek nocy; po drugie, kawa wyszła wczoraj rano.

– Napijesz się czegoś?

– Uhm. Wody.

„Wody”. Ideał, nie uważacie?

Podaję jej szklankę i siadam na łóżku.

– Tak właściwie, to czemu chcesz popełnić samobójstwo?

– Przez byłego chłopaka.

– Aha. Rzucił cię, a ty nie możesz bez niego żyć?

– Nie. Sama go rzuciłam. Wkurwił się i postanowił mnie upokorzyć. Rozesłał wszystkim film, jak posuwa mnie wspólnie z dwoma kolegami. – Wzruszenie ramion. – Miał różne zachcianki. A ja go kochałam.

Mała pije wodę i biega oczami na różne strony. Jak wcześniej, na moście – wtedy też nie wiedziała, czy uciekać wzrokiem, czy wręcz przeciwnie.

– Hmm… Więc powinnaś zabić jego, a nie siebie.

Błysk w oczach.

– Tak myślisz?

– Absolutnie. Chcesz, to ci pomogę.

– Jak to? Nie będziesz miał później wyrzutów sumienia?

– Jestem nihilistą.

Nie jestem, ale lubię tak mówić. Tylko nie kojarzcie mnie później z jakimś „wanna be Palahniuk”.

– Tych dwóch kolegów też możemy zabić – dodaję. – Przynajmniej będzie jakieś zajęcie. Spać nie mogę, a noc długa.

– Ej! – Uśmiech. – Też jesteś trochę dziwny?

– Trochę.

Milczy, oblizując usta. Odstawia szklankę.

– Ja mam zaburzenia osobowości.

– F sześćdziesiąt przecinek trzy.

– Tak! Skąd wiedziałeś?!

– Myślisz, że ciężko zauważyć rozchwianie emocjonalne?

– Ano racja. – Westchnięcie. – Poza tym mam trudności w ogarnianiu życia. Od zawsze sobie nie radzę i za cholerę nie wiem, jak to zmienić. A może wiem, tylko brakuje mi chęci. – Westchnięcie numer dwa. – Porąbane, co?

– Gdyby wszystko było normalne, zdechlibyśmy z nudów.

– Właśnie! Czemu ludzie nie mogą tego zrozumieć? Bez przerwy słyszę, że powinnam robić to i tamto, w taki i siaki sposób, bo jeśli nie, to nie zacznę być wreszcie szczęśliwa, bo przecież moje szczęście jest najistotniejszą sprawą tej żałosnej planety.

– Też się wkurzam, kiedy każdy chce za mnie wygrywać życie. Wolę być jednym z tych lucky loserów.

– O, słuchasz Queby! Ja też. Wiele nas łączy, co nie?

Trudno zaprzeczyć.

– To jak? – pytam. – Idziemy zabić kogoś złego? Bo nudy…

– Wiesz co? Średnio mam ochotę na morderstwa. Ale możemy znaleźć sobie jakieś inne, równie ciekawe zajęcie.

– Na przykład?

– Zastanówmy się – wstaje. – Jest wiele opcji miłego spędzenia nocy.

Siada na łóżku, tuż obok mnie. A właściwie „przy”, nie „obok”. „Przy” jest bardziej dobitne.

Szorstkość jej swetra, owocowość jej perfum. Tak, kurna, „owocowość”. Mózgu, nie psuj się!

– Nie za bardzo… Eee… Myślę, że chyba…

No, dzięki, mózg. Zajebisty jesteś.

– Chyba możemy już skończyć tą szopkę – dokańcza za mnie. I znowu uśmiech. – Przecież rozumiem, po co mnie tu przyciągnąłeś.

Pochylam się delikatnie do przodu. Mała wie, w jakim celu, i kieruje dłoń właśnie w tamte rejony. A ja już przestaję udawać, że nie patrzę tam, gdzie patrzę.

– Dziwka.

Jakby cień przeszedł po jej oczach.

– Słucham? – Ma niepokojąco spokojny ton.

Odsuwam się na kilka centymetrów. Kręcę głową.

– Przepraszam. Jakoś tak odruchowo…

– Jeśli chcesz mnie zbyć, wystarczy powiedzieć, że ci się nie podobam.

– Podobasz mi się, ale… Przecież nawet się nie znamy.

– I co?

– Każdemu tak łatwo wskakujesz do łóżka?

– Będziemy teraz dyskutować o mojej moralności?

Tym razem ja sobie pomilczę.

– Nie jestem dziwką.

– Jasne, że nie. Tylko czasami lubisz we czwórkę, przed kamerką.

Dostaję z pięści w udo. Nie wiem, czy to nadal zaloty, czy już zdenerwowanie.

– Chłopie, o co ci chodzi?

– O to, że jesteś inna, niż myślałem.

Sięga po wodę. Patrzy, jak malutkie fale rozchodzą się po tafli. Potem szybkie przechylenie. Wypija do dna.

– A ty jesteś strasznym chamem – mówi. Zaczyna gładzić palcami kosmyk włosów. – Naprawdę uważasz mnie za…? No wiesz.

– Co ty. Po prostu próbuję się w tobie nie zakochać.

Trzeba będzie popracować nad niemówieniem wszystkiego, co przychodzi do głowy.

– Aha. To dobrze, miłość jest przereklamowana. – Mała opiera się o mój bok, trzymając w obu dłoniach pustą szklankę. – Słuchaj, tak naprawdę nie było żadnego filmu. Nawet nie chciałam się zabić.

Lubię zwroty akcji, a wy?

– Więc co robiłaś na moście?

– Czekałam na ciebie.

Czekała. Na dworze, w zimę, o drugiej w nocy. Cóż, przynajmniej wyjaśniło się, skąd ubiór jak na Syberię.

– Widziałam cię często, gdy spacerowałeś ścieżką – kontynuuje. – Pomyślałam sobie, że jesteś całkiem, całkiem, i fajnie byłoby się z tobą przespać. A że nie wiedziałam, jak zagadać, wymyśliłam sobie pretekst.

Znowu cisza. Często milczymy, prawie jak sycylijska mafia.

– Cóż – odzywam się w końcu. – To tylko czyni tę noc jeszcze bardziej surrealistyczną.

Eksplodujemy śmiechem.

 

***

 

Idę po chodniku. Sklepowa torba próbuje mi wyrwać rękę z zawiasów. To znaczy z barku – taka metafora. Podbija znajomy. (Jest już dzień, jakbyście się nie domyślili. Popołudnie).

– Siema, stary – mówi. – Słyszałeś, co się stało?

– Słyszałem. Sukinsyny.

– Kto?

– No, rolnicy. Drogi blokują. Co im ci warszawiacy zawinili?

– Rolnicy?! Mordo, zacznij myśleć trochę bardziej lokalnie! Kojarzysz most, ten koło zagajnika?

– A co?

– Nad ranem jakaś dupa z niego skoczyła. Próbowała się zabić, czaisz?

Czaję, aż za dobrze czaję.

– Przeżyła?

– Tak, ale coś jej się stało w kręgosłup. Nie wiadomo, czy będzie chodzić. Ej, co ty?!

Jakoś tak intuicyjnie chwyciłem go za ramiona. Torba prawdopodobnie wypadła mi z ręki, aczkolwiek pewności nie mam. Teraz jest tylko niedogolona twarz znajomka. Nic więcej.

– Widziałeś ją? Tą dziewczynę?

– No tak, widziałem, kiedy karetka…

– Blondynka?

– Weź te ręce, człowieku!

– Skup się! Blondynka? Taka wysoka, ale drobna, z wielką czapką?

– Raczej niska. I brunetka.

Hmm… Widać trafiam nie na te kobiety, co trzeba.

 

______________________________________________________________________________

1 https://www.youtube.com/watch?v=cyLE48i4XY0

https://www.youtube.com/watch?v=s5Z_L3p74Us

W pierwszych zdaniach tekstu znajduje się również odniesienie do filmu „Obecność” (3.07) oraz związanego z nim „Annabelle”. Filmy zostały nakręcone w sposób wtórny, wykorzystują sprawdzone motywy z wielu poprzednich horrorów; „powtarzają” to, co już było.

Nawiązanie do „Obecności” oraz godzina 1.48 powtarzają się, występowały w tekście „Uciążliwości”.

 

2http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,16942610,Sniadanie_na_Oranienstrasse__czyli_czemu_Pola_wybiera.html

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Heisenberg · dnia 15.02.2015 20:35 · Czytań: 1074 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 9
Komentarze
Dobra Cobra dnia 15.02.2015 23:26 Ocena: Świetne!
Bardzo dobrze napisany kawałek. Brawo!


Heisenbergu,

Dobry pomysł a wykonanie jeszcze lepsze. Się podobało.


Pozdrawiam,


DoCo
Heisenberg dnia 16.02.2015 15:20
DoCo - dzięki za wizytę, kłaniam się :)
Figiel dnia 16.02.2015 18:48 Ocena: Świetne!
Taa... Bezsenne noce są czasem danym w zamian za niewykorzystany czas dzienny, ten ogólny i powszechnie dostępny. Noc ma tę przewagę, że w mroku mniej widać i bardziej można być sobą. Zdecydowanie łatwiej też przekraczać mosty nocą, zmysły wtedy bardziej wyostrzone, błahostki inaczej smakują, a sprawy poważne mogą nawet zahaczać o żart. To zdecydowanie dobra pora, byle tylko zmęczyć za bardzo mózgu, bo zaczyna szwankować, ale w ogóle, to spoko :)
Heisenbergu, to doskonale czytające się opowiadanie z moją ulubioną nutą sarkazmu i przewrotne w puencie. Świetne!
Pozdrawiam:)
Heisenberg dnia 16.02.2015 23:01
Figiel - dzięki, cieszy mnie niezmiernie, że się podobało :)
Miladora dnia 18.02.2015 16:28
No, no, ileż to rzeczy może się dziać w bezsenne noce, Heisenberg. :)

Cytat:
Idzie zy­skać na niej sporą po­pu­lar­ność,

Potrzebny ten kolokwializm? Bo brzmi marnie.
Cytat:
Co to(,) kur­czę(,) ma być, te­le­por­ta­cja do Po­zna­nia?

Cytat:
– Jezus, Maria! – sły­szę czyjś krzyk.

Nie dałabym przecinka, bo to taki zwrot.
Cytat:
Po pro­stu… (z)a­ha­czy­łem nogą o gałąź albo jakiś ko­rzeń i nie mo­głem… Kurwa(,) no, wy­je­ba­łem się po pro­stu.

Dałabym ciągłość z "zahaczyłem".
Cytat:
– Uhm – pod­chwy­tu­ję. – Czyli… (c)hcesz po­peł­nić sa­mo­bój­stwo, tak?

Tu też bym dała ciągłość.
Cytat:
przy­ta­ku­je głów­ką, cho­wa­ją­cą się

Bez przecinka.
Cytat:
Zaraz potem ra­do­sny wyraz twa­rzy prze­ra­sta w chi­chot.

- przeradza się -
Cytat:
Znów tro­chę (się) pod­śmie­chu­je­my.

A "podśmiewanie" nie byłoby lepszym słowem?
Cytat:
ale nagle się wstrzy­mu­je. Setny raz spo­glą­da mi w oczy i unosi ką­ci­ki ust.
– Da­le­ko miesz­kasz? – za­py­tu­je.

Jeżeli dasz "pyta" czy tp., to nie będzie rymu.
Cytat:
nie od­dał­bym ta­ble­tek, po­trzeb­nych prze­cież

Bez przecinka.
Cytat:
Za­zwy­czaj, to nawet mógł­bym po­peł­nić za­bój­stwo za te me­dium.

- to medium - te media -
Ale - żeby nie powtarzało się "to", dałabym:
- Zazwyczaj nawet mógłbym popełnić zabójstwo za to medium.
Cytat:
Tylko… (d)zi­siaj jest pią­tek.

Też zachowałabym ciągłość.
Cytat:
Zresz­tą ktoś mógł cię mógł dziś ze mną

- zbędne -
Cytat:
Zdej­mu­je swoją wiel­ką czap­kę

- tę -
Cytat:
ła­sko­czą ge­ni­ta­lia nu­dy­stów, opa­la­ją­cych się

Bez przecinka.
Cytat:
Na­pi­szesz się cze­goś?

- napijesz -
Cytat:
No(,) dzię­ki, mózg. Za­je­bi­sty je­steś.

Cytat:
– Chyba mo­że­my już skoń­czyć szop­kę – do­kań­cza za mnie.

- tę -
Cytat:
– O to, że je­steś inna(,) niż my­śla­łem.

http://www.prosteprzecinki.pl/przecinek-przed-niz
Cytat:
Pod­bi­ja zna­jo­my.

Nie łapię. Podbiega? Podchodzi?
Cytat:
Co im ci War­sza­wia­cy za­wi­ni­li?

- warszawiacy -
Cytat:
– Wi­dzia­łeś ją? dziew­czy­nę?

- tę -
Cytat:
– No tak, wie­dzia­łem, kiedy ka­ret­ka…

Chyba - widziałem -
Cytat:
Hmm… Widać tra­fiam na nie te ko­bie­ty, co trze­ba.

A - nie na te kobiety, co trzeba?

Udało Ci się stworzyć interesujący klimat.
Bo w gruncie rzeczy nie wiadomo, co było grane.
Trochę mi to przypomniało dialog Marka z Jowitą w Disneylandzie Dygata - takie balansowanie na krawędzi znaczeń.
W sumie bardzo dobra historia.

Miłego :)
Alicja225 dnia 18.02.2015 20:23
Super tekst! Po naniesieniu poprawek sugerowanych przez Miradorę, będzie moim zdaniem mistrzowski. Podoba mi się Twój styl - oryginalność porównań i wartka akcja.
Sama historia ciekawa. Muszę zobaczyć te filmy, do których tekst nawiązuje :)
Pozdrawiam.
Heisenberg dnia 18.02.2015 20:32
Miladora napisała:
takie balansowanie na krawędzi znaczeń.

O, idealnie określiłaś to, co chciałem osiągnąć w tekście :)
Dzieki za wizytę i uwagi, oczywiście poprawię, co wypunktowałaś z wyjątkiem:

Miladora napisała:
Znów tro­chę (się) pod­śmie­chu­je­my.

Bo to jednak zapis myśli narratora, płynących swobodnie i bez większego namysłu (narratora, nie autora ;) ). Narrator myśli językiem dwudziestolatka, toteż nie stroni od popularnych dla jego pokolenia spaczeń mowy rodem z internetowych opowiastek typu "bądź mną", dlatego zostawiam w wersji "śmiejemy" zamiast "śmiejemy się".

Miladora napisała:
Pod­bi­ja zna­jo­my.

http://www.miejski.pl/slowo-Podbi%C4%87

Miladora napisała:
Wi­dzia­łeś ją? Tą dziew­czy­nę?

Wypowiedź dialogowa, zostawiam


Co do tego:
Miladora napisała:
O to, że je­steś inna(,) niż my­śla­łem.

Masz rację, zasadę znam, ze stosowaniem się gorzej.
Miladora napisała:
- to medium - te media -

No masz! A taki fajny rym się złożył...





Alicja - również dziękuję za wizytę :) Co do tych filmów, "Obecność" oglądałem w LO, na... religii. Namówiliśmy katechetkę, że skoro o opętaniu, to dotyczy religii i warto poświęcić kilka godzin na zapoznanie się z filmem. Potem wszyscy pytali, skąd te piski i jęki strachu w sali lekcyjnej, wiec chyba jako "straszydło" się sprawdza ;)

Pozdrawiam
euterpe dnia 19.02.2015 12:50 Ocena: Świetne!
Bezsenność, podobno, jest przejawem zbyt dużej ilości myśli na sekundę, jeśli braknie czasu w dzień na ich przetworzenie, nasz umysł budzi się też nocą.
Świetne opowiadanie, soczyste słownictwo, lekko odrealnione - takie jak lubię, a zakończenie wręcz powala, bo ma się wrażenie, że to jednak coś nie tak, ale jednak jest happy end, choć nie dla wszystkich:) Gratulacje!
Pozdrawiam serdecznie,
Ewa
Heisenberg dnia 19.02.2015 16:55
euterpe napisała:
lekko odrealnione - takie jak lubię,

Mamy podobny gust, co nie? :)
Dziękuję i również pozdrowienia przesyłam
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty