Witaj
Pozostawiam, jak to mam w zwyczaju, na pamiątkę ze strony głównej:
Zastanawiałam się, co powiedzieć o wierszu, bo to, że mocny i bolący to takie zbyt oczywiste się wydaje. Że piękny w swoim bólu i żalu, też takie trochę banalne. I nawet to, że ogromna przestrzeń dla czytelnika się w nim roztacza, zaraz przywodzi na myśl, że co chwilę ktoś takie słowa o jakimś tekście mówi. Niemniej wszystkie to pasuje do wiersza, współgra z nim nawet. Nie przeszkadza pewna hermetyczność, bo ślady i tropy zaprowadzą Cię tam, gdzie być może się nie spodziewasz. Wystarczy usiąść i uważnie słuchać.
Mnie ten wiersz zaprowadził w kilka miejsc. Najpierw w zimne rejony Ziemi, ale to takie oczywiste mi się wydało, że aż nazbyt. Jakby pod tą warstwą ukryła się kolejna. Później zawędrowałam gdzieś w inne rejony galaktyki, choć nie wiem z jakiego powodu, bo z pewnością nie dzięki szafirowym gwiazdom. Coś jednak mnie tam pognało, być może jakiś podprogowy przekaz
Gwoździe z kolei przywiodły na myśl opowieści biblijne, które za dziecka uwielbiałam. Miały w sobie wiele bólu i męki, ale też i sporo ziarenek dających nadzieję.
Później pomyślałam o efekcie cieplarnianym i o tym, jak bardzo człowiek dewastuje to, co niby kocha i czym się zachwyca. W międzyczasie jeszcze myślałam o bluszczeniu i o tym, jakim ukojeniem jest zieleń, zwłaszcza ta majowa.
I tak jedna myśl pociąga kolejną i kolejną. To niesamowite i bardzo wciągające, gdy czujesz się tak, jakbyś rozmawiał z wierszem, albo wiersz z Tobą. Co w nim ukryłeś, nie wiem i nie chcę wiedzieć. Bardzo odpowiada mi to, co on z sobą niesie i jakie skojarzenia przywodzi na myśl, bo jeszcze można by pomyśleć o międzyludzkich oziębłościach, wygasaniu uczuć, zadawaniu sobie bólu nawzajem itd. itp.
Piękny, zwłaszcza druga strofa bardzo
misie
Pozdrowienia