Mały Brzydki Miś... - DarkNarren
Proza » Humoreska » Mały Brzydki Miś...
A A A
Od autora: Opowiadanie z szuflady pisane w momencie walk o krzyż na krakowskim przedmieściu (Ktoś to jeszcze pamięta ?) zniesmaczony całym bałaganem dodałem parę moich aktualnych odczuć choć ogólnie opowiadanie jest o miłości... no prawie...
Oj czuje że oberwę od płci przeciwnej... :)
Klasyfikacja wiekowa: +18

Mały Brzydki Miś...

 

To był wyjątkowo obrzydliwy miś... Musiał być taki nawet gdy był nowy ,a teraz w dodatku śmierdzący ,zasypany piaskiem z ziemniaków, zachlapany farbą i ciężko powiedzieć czy bardziej posklejany czy przetarty. Leżąc wśród gnijących kartofli wielokrotnie nasiąkał ich zgniłym sosem po czym wysychał do następnego razu . Nawet pleśń uznała go za zbyt odrażającego by go pokryć ,a stęchły smród przylgnął do niego jak fałszywy uśmiech do akwizytora.

A ja ...A ja odruchowo schowałem go do kieszeni i zająłem się dalej sprzątaniem stosu worków po ziemniakach pod którymi go znalazłem.

Nie pytajcie co to był za atawistyczny impuls który mnie do tego przekonał (głupota się ten impuls nazywa jakbyście mieli wątpliwości) , a może zabawka wydawała mi się stara i teoretycznie cenna - Mało to postrzelonych kolekcjonerów.

W każdym razie zamiast dać my kopa ,lub na kiju wynieść do kosza - ulokowałem go w ciepłej kieszonce i po pięciu minutach całkiem o nim zapomniałem.

 

Kropla potu spłynęła mi po czole - wytarłem ją wierzchem dłoni pozostawiając na nim ciemną rozmazaną smugę . Piwnica była nieprawdopodobnie zapuszczona.

Odziedziczyłem ją po cioci która nie schodziła tu od ładnych paru lat. Od dwóch dni wynosiłem na śmietnik stosy worków po ziemniakach (wiem, wiem - zawsze mogą się przydać ale niektóre miały na sobie logo generalnej guberni i swastyki - skąd u niej hitlerowskie ziemniaki nawet nie będę zgadywać...)

Niczym berserker atakowałem barykady połamanych mebli ,abażurów do dawno nieistniejących lampek, słoików pustych i napełnionych czymś galaretowato czarnym (boje się że gdyby toto wydostało się ze środka trzeba by było odkażać okolice ,ewentualnie zaczęło by polować na przechodniów - wolałem nie otwierać).

Wszystkie te rupcie ciocia z niezrozumiałych dla mnie względów acz ze sporym samozaparciem gromadziła w piwnicy i w mieszkaniu – (przecież kiedyś się mogą przydać) Lub w myśl zasady - jeszcze dobre – zostawić, popsute-zostawić później się naprawi (czytaj spadkobiercy się ucieszą) .No i czerpie dziką radość od kilku dni kursując na trasie mieszkanie-śmietnik ,piwnica-kontener - ubaw po pachy!.

Prócz piwnicy odziedziczyłem po cioci zapuszczoną kawalerkę do kompletu ale jest to fakt kompletnie bez znaczenia dla dalszych wydarzeń tak mi się przynajmniej wydaje...

Komórka przy pasku zagrała Kanikuły a ja dogrzebałem się do niej brudnymi łapami i wcisnąłem zieloną słuchawkę. Dzwonił Andrzej kolega z instytutu. Z dość chaotycznego przekazu zdołałem wyłowić sedno Sylwia miała wypadek i z jej kręgosłupem nie jest dobrze...

Może dla porządku przedstawię osoby Najpierw oczywiście Ja - 36 lat żonaty (Dwukrotnie) drugi rozwód w planach ale raczej dalszych – już pierwszy był wystarczająco dołującym przeżyciem ,a żona póki nie próbuje wyrzucić mi kolekcji płyt przez okno (Jak pierwsza) jest lepsza niż samotność i nowe poszukiwania - nawet jeśli stara miłość kompletnie się wypaliła (No dobrze lenistwo odgrywa tu też pewną role)

Sylwia - w moim prywatnym rankingu - najładniejsza dziewczyna w instytucie. Od dawna skrycie mnie kręciła niestety odwieczna zasada iż pracy i bzykanie wzajemnie się wykluczają – a kłopoty jakie można w ten sposób wywołać nie rekompensują przyjemności nie była niestety czczym wymysłem.

Więc prócz rozmów o kinie i tym co nas aktualnie kłuje w życiu - byliśmy na półeczce kumple z pracy i nic nie zapowiadało zmiany w najbliższym stuleciu.

O postaciach drugoplanowych i takim jednym dupku na „M” usłyszycie później.

Zza szyb taksówki pluły na mnie odrapane mury starej Pragi. Taksiarz o wyglądzie chronicznie niedoprasowanym włączył radio – „Lecę bo chce –lecę bo życie jest złe” zawyły kwadrofoniczne głośniki. Przynajmniej nie chciał rozmawiać ,co mnie obchodzą opisy co ciekawszych pasażerów z ostatniej dekady – temat ten stanowił żelazny repertuar większości kierowców którzy wozili mi tyłek przez ostatnie lata – pewnie gdybym wyskoczył z ciuchów i sam sobie zaczął robić laskę awansowałbym do pierwszej pięćdziesiątki , może setki w jego prywatnym rankingu - świrów nigdy nie brakowało.

Namacałem jakiś przedmiot wypychający mi kieszeń i wyciągnąłem koszmarnie śmierdzący produkt zabawko podobny – no tak spodnie do prania ! Nawet taksówkarz jakby się skrzywił gdy poczuł misiowe wonie stanowiące konglomerat kartofli ,stęchlizny i kociego moczu z subtelną nutą padliny. Mordka futrzaka z której wysypały się trociny obwisła i przypominała buldoga, tylko nos trzymał się zaskakująco mocno – Solidna robota kiedyś ludzie nie odwalali fuszerki „made In China” - byle więcej, byle taniej a gwarancja i tak kończyła się zawsze w przeddzień zepsucia się towaru zbyt taniego by go naprawiać a zbyt potrzebnego by nie kupić drugiej sztuki. Swoją drogą ciekawe ile lat temu powstała ta zakała wszystkich zabawek ?

W głowie zaczął mi kiełkować pewien pomysł - miś wyglądał na magicznego a ponoć siła perswazji i skuteczność placebo były faktami naukowo dowiedzionymi. Może więc futrzak mógłby się do czegoś Sylwii przydać ...

Sylwia zawsze miała pecha tak jakby los zawsze stawiał jej na drodze niewidzialną ścianę którą musiała forsować. Są osoby którym wszystko przychodzi bez trudu wejdą do urzędu ,załatwią wszystko od ręki i jeszcze dowiedzą się że mogą przy okazji załatwić coś innego, jeśli czegoś potrzebują akurat znajomy się tego chce pozbyć i oddaje im za bezcen lub natkną się na to na wyprzedaży ,zaś ostatni autobus zawsze czeka by mogli do niego wsiąść po czym natychmiast odjeżdża. Inni przedzierając się przez dżungle życia tnąc maczetą splątane gałęzie ,zapadając się równocześnie w grząskim bagnie ,uważając na ataki z czterech stron i lękliwie zerkając w górę by niebo nie spadło im na głowy.

Rok temu ostatni autobus wlókł Sylwie dobre 50 metrów przytrzaskując jej rękę która jak na złość zaplątała się w uszy ciężkiej reklamówki – skończyło się na skręconej kostce a ona i tak cieszyła się że fortuna potraktowała ja tak łagodnie.

Tym razem los pokazał cały komplet pazurów – Barierka o którą Sylwia oparła się plecami - Mimo że solidna, metalowa i niedawno wymieniana - miała jedną drobną wadę... Komuś przydały się śruby mocujące ją do niemniej solidnych betonowych pachołków.

Pechowa dziewczyna która z właściwą sobie intuicją akurat ją wybrała by się na chwile oprzeć i odpocząć poleciała 5 m w dół na wyschnięte dno koryta strumyczka. Przy czym oczywiście na dnie były kamienie które nieomylnie usadowiły się w miejscach gdzie plecy i głowa dziewczyny najchętniej przytuliły by się do miękkiego sypkiego piasku ,albo nawet i błota które zamortyzowało by nieco upadek. Niestety jak już mówiłem szczęście nie było artykułem, który Sylwia posiadała w nadmiarze.

Klinika weterynaryjna ! zawołał wesoło pan „1,60 za kilometr” ,czym brutalnie wyłowił mnie z sadzawki moich wspomnień. Wręczyłem taksiarzowi banknot 20to złotowy i powstrzymałem gestem mało przekonującą próbę szukania reszty (Obydwaj wiedzieliśmy że owych drobniaków i tak nie znajdzie a nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie tracił czasu ganiając po sklepach w bezskutecznych próbach rozmiany – przynajmniej nikt kogo jeszcze stać na taksówkę)

Ot kolejny miejski rytuał niezrozumiały dla innych gatunków zwierząt i przyjezdnych (co faktycznie na jedno wychodziło w dżungli Warszawy).

Chciałem napisać że budynek był szary i odrapany dla bardziej dramatycznego efektu ale naprawdę szpital Bielański był całkiem niedawno odmalowany i wyglądał schludnie i niemal optymistycznie , a klomby pyszniły się soczyście czerwonymi kwiatkami - które pewnie każda kobieta potrafiła by nazwać ,ale dla mnie zielsko to zielsko bez względu jaki kolor przybiera na czubku. A propos zieleniny trzeba by przytaszczyć jakiś badyl dla chorej. Po pierwsze z pustymi rękami nie wypada ,po drugie Sylwia należała do osóbek które na widok kolorowej flory wpadają w zachwyt i szczebiocząc: O jakie cudne ! A jak pachną ! zaczynają szukać wazonu by wyeksponować prezent w honorowym miejscu. Do dziś zastanawiam się czy dziewczyny udają by wyjść na bardziej romantyczne czy po prostu mają jakieś synapsy w mózgu odpowiadające za wpadanie w zachwyt na widok niemowlaków ,kwiatków ,małych kotków ,piesków i reszty rzeczy które męski mózg pomija jako niejadalne...

Powlokłem się więc do kwiaciarni która ustawiona w strategicznym miejscu koło szpitala oferowała takie właśnie zielonkawe obiekty zachwytu za niespecjalnie zachwycającą cenę. Obiekty te w liczbie sztuk kilku nabyłem (No i na taxi z powrotem już nie starczy trzeba będzie autobusować...)

W czterołóżkowej sali unosił się zapach rezygnacji i środków dezynfekujących - charakterystyczny dla większości szpitali .

Sylwia leżała pod oknem z głową unieruchomioną przez kołnierz ortopedyczny. Z przetłuszczonymi włosami i bez makijażu wyglądała z 10 lat starzej niż zwykle , ale gdy uśmiechnęła się na mój widok playboyowa miss lipca niech spada obierać ziemniaki!

Sylwia miała to wewnętrzne piękno które odkrywa się po dokładniejszym poznaniu i co z tego że nie znając jej nie odwrócił byś się nawet gdyby przechodziła obok ulicą.

Cześć Sylwia rzuciłem wesoło (Bo niby jak miałem zacząć - optymizm, optymizm i jeszcze raz pieprzony optymizm) Świetnie wyglądasz ! Wyskakuj z wyra i przestań się opieprzać - kto za ciebie zrobi bilans i podleje kwiatki ? Z tęsknoty wyschły na wiór podobnie jak połowa kumpli - bo druga połowa już przypomina mumie egipskie i mniej więcej tyle z nich pożytku...

Aha trzymaj wiecheć przyplątał mi się po drodze – Tu wcisnąłem róże w kubek z herbatą stojący na szafce. Łzy zaszkliły zwykle wesołe oczy Sylwii – Weź przestań chyba się naprawdę zepsułam - jadę za pół godziny na tomografie ale lekarz wielkiej nadziei mi nie daje rentgen kręgosłupa był podobno niejednoznaczny... Ale oglądali go z raczej ponurymi minami...

Cholera i co tu powiedzieć w takiej chwili ? Będziesz żartował – wyjdziesz na głupka

Będziesz poważny – Zdołujesz ją jeszcze bardziej. Najlepiej zmienić temat tylko na jaki ? Ręka przypadkiem otarła się o wypchaną kieszeń. Miś !

Chrząknąłem i zacząłem poważnie. Mam coś dla ciebie. Oczywiście jeśli to zechcesz ,bo to skomplikowana historia ,tu wyciągnąłem poprzecierane szkaradzieństwo z kieszeni.W jej wzroku nie zauważyłem erupcji entuzjazmu na widok tego co trzymałem w łapie i dobrze że okno było otwarte przynajmniej zapach został nieco zredukowany

Mimo to ciągnąłem niezrażony. Wiem że wygląda niepozornie ale to baaaardzo stara zabawka - trafiła przypadkiem do mojej babci od pewnej zielarki (chciałem powiedzieć cyganki ale ugryzłem się w język to by był dopiero banał ...) A już wtedy miś był stary!

Ma on przedziwną cechę - potrafi wyleczyć lub bardzo złagodzić niemal każdą chorobę ,ale ten co dał misia musi zażądać od wyleczonego tego czego od niego pragnie najbardziej – I to bez ściemniania inaczej choroba powróci i trafi w dającego - podobnie w razie niespełnienia żądania obdarowany zachoruje ponownie ! Na koniec wyleczony ma to przekazać kolejnej osobie i też czegoś od niej zażądać. Kiedyś zadrapałem nogę zardzewiałym drutem i wdało się zakażenie tak że lekarze chcieli mi ją amputować gdy dostałem misia od babci za dwa dni kończyna wróciła do normy i jak widzisz mogę teraz nawet zatańczyć! Tu wykonałem popisowy numer z tanecznym obrotem i stepowaniem ale oczywiście potknąłem się o pozostawioną na ziemi siatkę i wyłożyłem się jak długi (Nie wiem czy po wybuchu śmiechu Sylwia nie zwątpi w profesjonalizm misiowych technik uzdrawiania).

Więc jak wchodzisz w to zakończyłem ochrypłym i jak mi się wydawało tajemniczym tonem (Głownie dlatego że zaschło mi w gardle od wygadywania głupot ale wyszło nieźle). Przyjmuje powiedziała Sylwia poważnym tonem który naprawdę mnie zaskoczył i wyrwała mi misia z ręki z siłą o jaką jej nie podejrzewałem. Kurde sam siebie nie podejrzewałem o taki talent literacki ! Andersen to przy mnie Pikuś. Mam nadzieje że efekt placebo chociaż trochę poprawi jej samopoczucie... Chociaż ten kręgosłup... Ciężka sprawa...

Łóżko z Sylwią oddalało się w głąb korytarza a ja wciąż miałem przed oczami jej pobielałą z wysiłku rękę - coraz mocniej zaciskającą się na trzymanym w niej przedmiocie.

Smutny doktor o twarzy jamnika wszedł do Sali z taką miną że informowanie rodziny o śmierci pacjenta staje się doprawdy czystą formalnością. Jamnik zerknął w kartę i pokręcił głową. Pani Sylwio naprawdę nie rozumiem jak to się stało rezonans wyklucza złamanie kręgosłupa. Rentgen musiał coś przekłamać wie pani to 20 letnie aparaty a nasz kontrakt z NFZ... Tu widocznie dotarło do niego do kogo mówi bo uśmiechnął się z widocznym wysiłkiem

Pani Sylwio miała pani dużo szczęścia to tylko ogólne potłuczenia za tydzień wypuścimy panią do domu..

Twarz Sylwii nie wyrażała absolutnie żadnych emocji - Dopóki nie spojrzałem w jej oczy...

W instytucie brak jednego czy nawet 10 pracowników jest praktycznie niezauważalny – Nie takie cuda działy się w sezonie urlopowym ,a w papierach wszystko było Haraszo. Czasem zastanawiam się czy wszystkie te analizy ,raporty i inne papierzyska które tu produkujemy nie trafiają od razu do skupu makulatury a pieniądze za sprzedaż na nasze konta w postaci pensji – skoro rolnikowi można płacić za nieuprawianie pól to czemu nie urzędasom aby się nie szwendali po ulicach z głowami pełnymi głupich pomysłów typu rewolucja ,obalenie rządu czy wprowadzenie obowiązkowych orgii integracyjnych (To akurat mój autorski projekt )

Sylwia wróciła do pracy po miesiącu. Odwiedziłem ją jeszcze raz w szpitalu ale akurat była tam rodzina więc rozmowa była uprzejma ,zdawkowa i martwa od samego początku.

Pierwszego dnia w pracy była wręcz rozrywana towarzysko przez rządnych wiedzy co u niej , a tak naprawdę chcących wygadać się współpracowników. Co nowego w robocie ,co ciekawego u nich ,o nich ,przez nich... W ogóle idealna rozmowa w oczach większości ludzi to opowiadanie o sobie odmienianym przez wszystkie przypadki. Wysłuchanie rozmówcy to tylko pretekst by przejść na ulubione temat JA!. Znalezienie kogoś kto słucha ciebie ,a nie zastanawia się jak przejść do swego tematu - jest rzadsze niż krowa na drodze mlecznej.

Czytałem ongiś książkę „Momo” o dziewczynce która potrafiła słuchać i zawsze miała czas – genialna rzecz - szkoda że mało kto ją zna ,a jeszcze mniej rozumie..

O misiu się jakoś nie zgadało za to Sylwia nawijała w kółko o swoim narzeczonym Michale.

Michałek to ,Michaś tamto kompletnie się facetowi odechciewa i z miejsca nie lubi typa choć go na oczy nie widział.

Poznali się ponoć tydzień przed wypadkiem i był to pewnie ten goguś który minął mnie gdy wychodziłem z pierwszej wizyty w szpitalu. Bukiet kwiatów miał ze trzy razy taki jak mój – pozer cholerny. Ale dobra niech tam będą razem szczęśliwi ,coś się w końcu Sylwii od życia należy ,a nie tylko same ciosy , kopniaki i alergie. Choć mnie się osobiście ten cały Michałek nie podoba i już - moje zbójeckie prawo !

Jadąc następnego dnia do roboty krakowskim przedmieściem zauważyłem przed pałacem prezydenckim grupę świrów ,z których jeden przykuł się do krzyża który ktoś tu musiał przytargać po jakiejś kolejnej mało ważnej katastrofie (tyle ich było kto by je wszystkie spamiętał). Kobieta z szaleństwem w oku wciskała ludziom odbite na xero kartki ,jakiś dziadek wymachiwał laską na stojących opodal strażników miejskich (ja bym postawił sanitariuszy z kaftanami ,ale pewnie się nie znam...). Wszędzie gdzie pojawiają się dziennikarze wietrzący swymi kokocimi nochalami wydarzenie medialne - od razu pojawiają się watahy popaprańców z niepowstrzymanym parciem na szkło. Obie grupy żerują na sobie na zasadzie idealnej symbiozy - której to produkty w postaci NEWSÓW konsumuje pozostałe 99%. I tu właśnie obie grupy znalazły idealną nisze ekologiczną.

Swoją drogą naprawdę fanatykom kibicuje. Na forach internetowych aż roi się od wpisów ludzi którzy zaczynają się deklarować jako ateiści nie chcąc mieć do czynienia z takimi popaprańcami ,a dla takiego elementu laickiego jak ja to woda na mój młynek. Liczy się efekt ,a nie same wydarzenie – Uber-mochery odwalają naprawdę dobrą robotę - Tak trzymać !

Swoją drogą religia opanowała idealnie socjotechnikę i manipulacje ludźmi. Już sama grubość biblii odrzuca 90% naszego światłego społeczeństwa - które ostatnią książkę czytało w podstawówce sterroryzowane przez nauczyciela („lektura” się ten opasły tom nazywał czy jakoś tak ,a autorem był „Wieszcz” pamiętam jak dziś bodaj Adam Wieszcz czy jakoś tak...)     A tu nie dość że Biblijne tomiszcze - cholernie grube ,drobnym druczkiem ,trudnym językiem to jeszcze trzeba myśleć - O matko ! Mądry ksiądz czytał to wytłumaczy - a wierzyć w coś trzeba . Dlaczego ? Bo tak!

Chrzciny ,komunie ,śluby - jakie lepsze okazje do wypitki znaleźć ! Moj tata wierzył i lał mnie pasem jak nie chodziłem na msze to pewnie wiedział co robi !

Co prawda lał i mamusie która na msze chodziła ,ale baby trzeba trzymać krótko coś o tym nawet w biblii ponoć było... A i ja zleje swego gówniarza który ma jakieś wątpliwości – ma chodzić i już! Jestem w końcu dobrym ,odpowiedzialnym i kochającym rodzicem (cokolwiek by to znaczyło). Jeszcze sprytniej są skonstruowane przykazania. Wiadomo że jak ktoś zacznie na początku gadać z sensem to potem tracimy czujność i łykamy kolejne prawdy” - nawet jeśli to kompletny badziew . Myślenie i analizowanie jest bolesne i zabiera bezcenny czas - kiedy tego nie musimy robić nie robimy ,a jak musimy to nader niechętnie.

Zaczyna się ten cały dekalog tym co mamy zaprogramowane w genach: Nie zabijaj , nie kradnij ,kochaj rodziców. Czyli to samo co by nie wyginąć czyni 3/4 gatunków zwierząt - mających raczej nikłe pojęcie do czego służy zadrukowany papier (No może oprócz korników ale to chyba nie-najlepszy przykład...). Potem w miarę logiczne choć notorycznie pomijane: Nie obmawiaj ,nie bzykaj na boku , nie zazdrość innym ich rzeczy - w tym żony która również jest rzeczą wchodzącą w skład majątku bliźniego (majątek i żona siedziały kiedyś w jednym przykazaniu jak to dobra trwałe).Gdyby kobiety miały wg biblii jakiekolwiek prawa dodano by nie pożądaj męża bliźniego swego ale jaki z kobiety bliźni rzecz nie może czegokolwiek pożądać. A potem idzie czysta ideologia

Nie wołaj boga jak nie masz uzasadnionej sprawy (O Jezu !) , wypoczywaj i módl się w niedziele i w końcu niech ci do głowy nie przychodzą głupoty że są jacyś inni bogowie mnie to wygląda na nieuczciwą walkę z konkurencją bo gdyby owa konkurencja nie istniała to po kiego grzyba by zabraniał ich czcić ?

A co najważniejsze nikt z wierzących nie przestrzega więcej niż 3-4 przykazań a i kościół rozgrzeszy z zabijania - gdyby to byli wrogowie kościoła ,państwa ,czy ośmielający się myśleć czy żyć inaczej. Tym można skonfiskować majątki (bo przecież nie ukraść a fuj!) ,pożądać ich żon czy córek (w wielu różnych pozycjach ) ,bezkarnie oczernić (przecież to co mówi nam kościół automatycznie staje się prawdziwym świadectwem ). A czy gdzieś w przykazaniach jest o torturach ? Do dzieła bezgrzeszne dusze !

Orwelowskie klimaty jak żywe – Komunizm / Katolizm - What’s the different ?

Z głową pełną takich wywrotowych idei wysiadłem z autobusu przed instytutem. Piątek zapowiadał się pracowicie z powodu upałów ludzie myśleli tylko o weekendzie (prawdę mówiąc zaczęli już od poniedziałku). Więc zrobiło się trochę zaległości – ledwie zdążyłem rozłożyć najpilniejsze papiery gdy wpadła Sylwia.

JAREK MA SIĘ LEPIEJ !!!!

Jarek ? Jedyny Jarek jakiego znam to nasz dyrektor ale on zawsze ma się dobrze a wszyscy łącznie z Sylwią życzą mu nagłej i bolesnej śmierci więc pewnikiem nie o niego chodzi.

Kakoj Jarek ? zapytałem ostrożnie. Ze szpitala – Nie mówiłam ci o nim ?

Cholera wie może mówiła (w ogóle za dużo mówiła by to wszystko spamiętać). Postanowiłem pojechać w szczerość – Ni Chuja ?

Sylwii nigdy nie trzeba było zachęcać by powtórzyła drugi raz to samo.

Streszczając jej wypowiedz : Matka Jarka leżała w szpitalu razem z nią na Sali obok ze złamaną nogą i opowiadała o swoim synu który miał białaczkę (i nazywał się Jarek) i że jeździła po całym kraju, i że ona jest strasznie biedna z tym Jarkiem, i że on ma 15 lat i na zdjęciu wygląda tak smutno (i jest strasznie biedny oczywiście ) i że im dała dla niego misia. (Streszczam tak jak opowiadała - więc się nie czepiać stylistyki a w oryginale było duuużo dłużej)

Reasumując pozbyła się śmierdzącej zabawki i wrobiła kolejną naiwną która dla kawałka fałszywej nadziei złapała by się każdej możliwości - szkoda kobiety ,ale to już nie mój problem (Choć coś za uchem ugryzło mnie boleśnie – sumienie to jednak podły i zajadły pasożyt )

A co ci dała za tego misia ? Zapytałem złośliwie przypominając sobie fabułę mojej historyjki..

No nic. Po czym uśmiech spełzł jej z twarzy udając się w bliżej nieokreślone rejony korytarza – Sylwia podążyła za nim - cicho zamykając drzwi.

Ślub Sylwii z jej „Chałkiem” (pierwsza sylaba już mi przez gardło nie przechodzi - ileż można chałkować !) miał się odbyć za tydzień więc przyszła panna młoda pojawiała się w pracy sporadycznie za to zawsze z komórką przyrośniętą do ucha. Załatwiała dziesiątki spraw których istnienie nawet by mi nie przyszło do głowy.

Miałem 2 śluby ale oba cywilne ,a przyjęcia organizowali rodzice (Raz żony raz moi) ja tylko trzepałem z naftaliny garnitur po tacie i podpisywałem parę cyrografów w których żegnałem się z wolnością osobistą ,zrzekałem się osobowości i niezależnego myślenia w zamian za ciepłe posiłki i regularny seks (i nawet te nieliczne bonusy były zazwyczaj mocno ograniczane i olewane przez osobniczkę w bieli która podpisywała się zaraz po mnie )

Jak widzicie komplikowanie sobie życia nie należy do moich ulubionych zajęć – co z tego jak nawet bez mojego udziału życie supła węzły podkłada nogę i zasypuje cię gradem rzeczy które są do zrobienia na wczoraj - choć jeszcze z rana nie miałeś pojęcia o ich istnieniu.

Telefon rozdzwonił się koło 23:00 co było by sporą bezczelnością w przypadku każdego innego dzwoniącego...prócz Sylwii...

Ma się gorzej ! Rzuciła bez wstępów. Dziewczyna jest nadzwyczaj konkretna nie uważacie ?

Skumałem o co jej biega ,można się było domyślić że kuracja aromatycznym misiem jest raczej niespecjalnie efektywna w wypadku białaczki. Westchnąłem głęboko – A jak ty się czujesz ? Tu zorientowałem się że moje pytanie może być odebrane co najmniej dwuznacznie...

Aha... Powiedziała Sylwia i rozłączyła się...

Dziewczyny są świetnymi psycholożkami i gdy zechcą w lot potrafią rozszyfrować na czym komu najbardziej zależy. Tak że Sylwia która pojawiła się wieczorem 2 dni później na progu mojego mieszkania nie zaproponowała mi pieniędzy , rzadkiej orchidei którą hodowała czy ulubionego kota Filemona (i tak by pewnie do niej wrócił skubaniec ) .Tylko spytała z miejsca Żony nie ma ? (Oczywiście że nie było wyjechała na tydzień – ową radosną nowiną podzieliłem się z połową kolegów bo w biurze tematy do rozmów kończą się szybciej niż pensja i trzeba mocno wytężać pamięć co się komu opowiadało żeby nie wyjść na nudziarza i sklerotycznego alzheimera).

Pokręciłem głową – Nie ma.

To może spłacę dług ?

Ręce ślizgały się po spoconych piersiach Sylwii a ja zlizywałem go z jej płaskiego brzucha schodząc coraz niżej aż do wydepilowanego wzgórka -Ciekawe czy zawsze tak miała czy przygotowała się specjalnie na spotkanie ze mną (oczywiście wolałem myśleć że to drugie...)

Zaraz po jej wejściu łyknąłem ukradkiem tabletkę Viagry trzymaną tam od dawna na specjalną okazje ( która to okazja nie następowała i konsekwentnie nienastępowana od baaardzo dawna) Ale w końcu mała niebieska tabletka ze sklepu internetowego będzie miała okazje zabłysnąć !

Sylwia Napijesz się herbaty ?

Penis coraz głębiej penetrował pupę Sylwii , jęknęła - zatrzymałem się na moment po czym naparłem mocniej – To był trzeci naturalny otwór który dzisiaj zaliczyłem.

W końcu to była moja noc i miałem robić wszystko co mi wpadnie do głowy (no może do łepka... ) wysunąłem się bez strzału i patrząc na wypiętą dziewczynę uruchomiłem pilotem DVD - które grzało się na stopklatce . Powoli kończyły mi się pomysły ,ale to co zobaczyłem z powrotem pobudziło mi prace mózgu ,że o reszcie nie wspomnę (stary dobry Rocco Siffredi zawsze coś wymyśli). Tego Jeszce nie przerabialiśmy...Sylwia połóż mi nogę na ramie ,a drugą na udzie ,teraz się przekręć i jedziemy..

No i pojechaliśmy...

Na stół wjechał tort pan młody wzniósł kolejny toast ,a Sylwia w białej sukience wyglądała jak uosobienie niewinności – co mogło być nieco mylące po tym co wyczynialiśmy 2 dni temu... Nie mówię ,że nie powtórzyłbym tej nocy ale cóż obawiam się że Sylwia może mieć do mnie pretensje gdy nowy właściciel misia i białaczki znów poczuje się gorzej...

Sylwia pozowała tymczasem do zdjęć przed lśniącą toyotą (może nie z najwyższej półki ale całkiem porządną gwałcicielką dróg) dostała to jako prezent ślubny od anonimowej krewnej. Taa anonimowej... Wiem że od lat chorowała na 4 kółka na które nigdy nie było jej stać. Znając jej pecha w ciągu tygodnia z autka zostanie kupa skręconej lakierowanej blachy ,ale wolałbym być złym prorokiem... (znaczy złym, złym prorokiem oczywiście).

Impreza rozkręciła się wysokoprocentowo ,goście kierowani przez faceta z orkiestry ścigali się na krzesłach, łapali wianek i było im dokładnie wszystko jedno co grają i czy „kaczuszki” nie są delikatnie obciachowe.

Postanowiłem zaszyć się w jakieś spokojniejsze miejsce i przedrzemać okres polowań na druhny i uczuciowych wyznań facetów – Wiesz ja cie szanuje...

Minołem parę bzykającą się na kupie płaszczy - jak ta mała ma 15 lat to ja jestem kolejnym kandydatem na papieża ,ale młodzież teraz wcześnie dojrzewa i hamowanie ich naturalnych popędów to absolutnie nie moja sprawa - szczególnie że od wkurwionej i pijanej nastolatki można oberwać szybciej niż od jej partnera- czasy się zmieniają panowie...

Właśnie wypatrzyłem wygodny fotel na którym zamierzałem przeczekać do rana ,gdy drogę zagrodziła mi znajoma sylwetka...

Do moich uszu doszedł zwyczajowy stek wyzwisk ,po czym łokieć Michałka trzasnął mnie w żuchwę ,padając walnąłem plecami o kant stołu – leżałem rozciągnięty na podłodze a jego but kilkukrotnie spotykał się z moim brzuchem. Prawdę mówiąc nie przeszkadzało mi to za mocno ,bo od uderzenia plecami w dechę i wewnętrznym dźwięku przypominającym pękającą butelkę zapomniałem pewnej ważnej rzeczy i cały czas próbowałem sobie przypomnieć jak się oddycha – Toteż fakt że ciut mniej pijany od pana młodego gość ,odciągnął go ode mnie przyjąłem z całkowitą obojętnością , ucieszył mnie dopiero pierwszy haust powietrza który zdołałem złapać - (to w ten sposób trzeba zaczerpnąć powietrza ? Nigdy bym nie pomyślał - gdybym przy tym kiedykolwiek myślał...) .Po chwili do mego mózgu doszły dwie informacje jak zwykle dobra i zła ;

1-za nic nie mogłem wstać

2-właściwie to nic mnie nie bolało... Dziwne ?

Po chwili nasunęła mi się trzecia myśl - która z tych informacji do cholery jest właściwie dobra ?

Lekarz stał nade mną z wynikami badań – Paradoksalnie to miał pan szczęście - gdyby nie uszkodzenie kręgosłupa to pańska białaczka nie została by wykryta jeszcze przez długi czas , a tak możemy rozpocząć polichemioterapie na czas , co do kręgosłupa myślę że po roku intensywnej rehabilitacji będzie pan w stanie samodzielnie usiąść ,a może i przejść kilka kroków...kto wie...

Jego definicja szczęścia nieco różniła się od mojej - była ciut zbyt minimalistyczna - że tak się wyrażę. Doktor zamknął kartę i udał się do kolejnego połamańca ,a ja poczułem jak mój brzuch a potem cała reszta robi się coraz bardziej pusta i biała i zlewa się z wykrochmalonym prześcieradłem. Ostatnie ślady nadziei niknęły zalewane przez słone fale które pojawiły się niewiadomo skąd i cienkim strumykiem zaczęły się skraplać, spływając po policzku i schnąc w delcie szyi.

Jak się dowiedziałem później mocna głowa nigdy nie należała do atutów Sylwii. Więc koło północy pojechała w szczerość i wyznała panu młodemu szczegóły naszej umowy ,nocy i całej reszty na co pan młody ruszył by mnie znaleźć a resztę już znacie. Zastanawiam się czy pech który Sylwii towarzyszy nie jest częściowo generowany przez nią samą - przyszła do szpitala przeprosić mnie za „Michasia który był pijany” ale jakoś tak chyba bez szczególnych wyrzutów sumienia. Cześć , cześć i znikła z mego życia - ponoć nawet prace zmienia – bo Michaś jej lepszą załatwił ! A ja zostałem sam jak wór kartofli. Żona która się też o wszystkim dowiedziała wpadła raz. Powiedziała że jak wydobrzeje pogadamy o rozwodzie - zostawiła pomarańcze ,zapach perfum które na pewno nie ja jej kupowałem i dobre wrażenie u sąsiada z łóżka obok który przez całą rozmowę zerkał jej za dekolt.

Sala w której leżałem wpatrując się w swe palce stóp (fascynujące zajęcie nie uważacie ) do złudzenia przypominała tę w której odwiedzałem Sylwie ,a ja gapiłem się tępo na wiadomości w TV.

10 październik - kobieta z trzema promilami we krwi - rzuciła płaczącym niemowlakiem o bruk - telewizja filmuje oburzonych sąsiadów mających na oko półtora promila - pani psycholog wypowiada się o znieczulicy i nieprzystosowaniu społecznym.

Następny materiał: Złapano faceta który zajmował się HANDLEM DZIEĆMI oburzone wypowiedzi przechodniów najwyraźniej tylko tych pasujących do ustalonej przez dziennikarza tezy ,bo nikt tego nie nazwie nielegalną adopcją - handel żywym towarem brzmi bardziej dramatycznie i medialnie.

Kolejny news: Przedstawiciel kościoła wypowiada się o elemencie laickim który neguje kompromis aborcyjny brukając pamięć naszego kochanego papieża którego kolejna rocznica śmierci może zostać zakłócona tak nieodpowiedzialnymi i bezbożnymi wypowiedziami.

Kolejny dziennik w którym materiały nie łączą się w żaden sposób...

Ktoś zapukał do drzwi i na progu stanęła chuda ciemnowłosa dziewczyna w białym kitlu.

Dzień dobry jestem praktykantką z liceum medycznego - mam panu pobrać krew do analizy... Czarne chmury mojego nastroju starły się ze sobą w burzowy front –Teraz będzie mnie kuła niedouczona praktykantka i po jakiego grzyba (na pewno nie prawdziwka ) co miesiąc wysysają mi pieniądze na ubezpieczenie? Żebym teraz robił za manekin do wbijania szpilek dla uczniów?.

Spierdalaj! rozdarłem się na całą sale ! Poćwicz na trupach bo ja się nakłuwać nie dam i zabieraj stąd swoją chudą dupę w podskokach !

Pionowa zmarszczka przecięła czoło młodej – Mam dość takiego traktowania! Wole już jeździć śmieciarką albo iść do ochrony , niż użerać się całe życie z takimi dupowatymi facetami ! A idź potrenuj turlanie koszy - musieli by ocipieć by ci dać do pilnowania parking że o banku nie wspomnę ! – Ale tego ostatniego chyba nie usłyszała bo znikła za drzwiami. Poczułem się trochę lepiej - musiałem kogoś opieprzyć ,a że się akurat nawinęła...

Godzinę później pożałowałem swego wybuchu. Pielęgniarka która przyszła mi wyssać krew przypominała z wyglądu i postury Pudziana - tylko była jeszcze brzydsza i złośliwie trafiła w żyłę dopiero za trzecim razem ,a igłę którą użyła musieli zrobić z jakiejś cieńszej rury kanalizacyjnej (nieprzesadnie cieńszej) .

Ciekawe czy przedtem rozmawiała z chudą czy to wredota wrodzona?

Po wyjściu rzeźnika w kitlu do Sali zajrzała salowa. Ktoś chce pana odwiedzić –Wpuścić? Nie czekając na moją odpowiedz wparowała za nią za nią starsza kobieta - która rozejrzała się nerwowo po pokoju i podeszła do łóżka na którym leżałem jak bela materiału.

Pochwalony! Jestem znajomą Sylwii ,rozmawiałyśmy wczoraj i mówiła mi o panu. Tak sobie pomyślałam... bo wie pan mam syna który też chorował i teraz jest już zdrowy. Lekarze stwierdzili całkowitą remisje – Teraz będzie się uczył w waszym mieście tylko wie pan – Nie ma tu gdzie mieszkać ,a samodzielne mieszkanie dla dorastającego chłopca to podstawa .A pan jak słyszałam odziedziczył jakieś mieszkanie ,w związku z tym mam pewną propozycje... Uśmiechnęła się ,otworzyła torebkę i wyciągnęła z niej zabawkę , która uruchomiła mi ośrodek skojarzeniowy w mózgu a i jej odór przywoływał bliskie wspomnienia...

Bo wie pan to nie jest zwykły miś ... jej słowa zlewały się w jeden strumień , nie słuchałem jej za dokładnie ale wiedziałem o co jej chodziło.

No może ubarwiła w kilku miejscach elementami typu - że zabawkę nadepnęła matka boska, i że kawałkiem płótna z którego go uszyto Maria Magdalena wycierała pot z czoła Jezusa i takie tam.

To jak weźmie pan misia ? zakończyła i wyciągnęła do mnie rękę ze skundlonym futrzakiem.

Łapczywie złapałem i przycisnąłem wytarty łachman do piersi – i chyba w tym momencie ktoś musiał by mi wyrwać rękę by mi go odebrać !

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
DarkNarren · dnia 20.02.2015 13:04 · Czytań: 1847 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Komentarze
Miladora dnia 22.02.2015 17:43
Cytat:
Oj czuje że oberwę od płci przeciwnej... :)

Ode mnie oberwiesz jedynie za nieznajomość interpunkcji i zasad pisania dialogów, Dark. :)
Wiec bądź tak miły i pousuwaj chociażby spacje przed przecinkami i pytajnikami, bo nie chce mi się czytać niechlujnie podanego tekstu.
Nie mówiąc o uzupełnieniu przecinków, których brak sprawia, że wszystko zlewa się ze sobą.

Miłej zabawy :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:43
Najnowszy:pica-pioa