Przez dolinę o północy
przemykało wilcze stado.
Każdy spuścił nos ku ziemi
czuć już z dala było zdradą.
Kto dziś lepszy kąsek złapie
towarzysza krwią zachłyśnie.
Niby plan jest zawsze gotów
nikt nie złamie go umyślnie.
Biegną, kłócąc się na wzajem.
Ale co to? Wnet stanęły.
Uszy w pionie postawiły
Płacz dzieciątka posłyszały.
Basior zgrzytnął aż zębami.
nie spodziewał się człowieka.
Wszystkie patrzą na wilczycę
ta ociąga się i zwleka.
Dziecię głodne, głośno kwili.
Instynkt matki ją wstrzymuje.
Ciałem swoim je osłania
Sama jeszcze nie pojmuje.
Co się stało gdzieś tam w głowie
Coś nie daje ruszyć chłopca
Ta reakcja na maleństwo
do tej pory jest jej obca.
Własną piersią karmi dziecię.
Z każdą chwilą płacz zanika.
Teraz ona - matka mleczna
patrzy w oczy przewodnika.
Ten zostawia ją i znajdę.
Stado dalej rusza w drogę.
Jeszcze słychać ujadanie
echo niesie ich przestrogę.
Mija wiosna jedna druga.
wieść się niesie w okolicy.
Ktoś tam widział małe dziecię
jak pędziło na wilczycy.
Znowu kilka wiosen mija.
Ludzie bajdy powiadają.
Jakiś nagus z ślepym wilkiem
owce z stada podkradają.
Takie niestworzone rzeczy
echem niosą się po wioskach.
Dziwi wszystkich tyko jedno
chłopiec i ta wielka troska.
Wilk jest ślepy i kulawy
Korzeń jakiś zamiast smyczy.
Nagus chrząka pisk wydaje.
na ten odgłos ten skowyczy.
Głos wydając, liże dziecko
On go tuląc, uszy stawia.
Co się może jeszcze zdarzyć?
Ten i ów się zastanawia,
Przyszła jesień, liście spadły.
Chłopi jadą więc po drewno.
Drogę chłopiec im blokuje
i śmierdzące wilka ścierwo.
Chcieli złapać go naprędce
Razem w pogoń się rzucili.
Ten się schylił na czworaka
i wnet z oczu go stracili.
Po przyjeździe już do domu
wszyscy ze wsi się zebrali
Gęby swoje otworzywszy
w ciszy bajdy tej słuchali.
A na wiosnę, nie wiem po co?
Zjawił z miasta się myśliwy.
Zaczął pytać dając grosze.
Kto z nich widział leśne dziwy?
Gdzie dolina? Czy daleko?
W zeszyciku coś notował.
Jak wygląda? Kolor włosów?
Gdzie ostatnio się im schował?
Tu w tej kiedyś okolicy
Lat temu gdzieś jedenaście.
Zginął jego pierworodny.
Stąd wizyta ta jest właśnie.
Szukał wszędzie z mapką w ręku
Aż odnalazł swego chłopca
Tak to miłość zwyciężyła
obu im nie będąc obca.
Radości nie było końca
syn się znalazł, cały zdrowy.
Na początku ojciec zaczął
uczyć synka ludzkiej mowy.
Później chodzić prosto w pionie
jeść widelcem oraz łyżką.
Nóż obawiał się mu wręczyć
wciąż nie ufał mimo wszystko.
Syn był jakiś rozdrażniony.
Tęsknił r11; marzył o wolności.
Móc pobiegać na czworaka
popróbować swych zdolności.
Nie chciał tak zawodu sprawić.
W myślach wciąż był pośród stada.
Któregoś dnia wyszedł na dwór
i zobaczył psa sąsiada.
Łańcuch krótki miał przy budzie,
brudny garnek z wielką kością.
W psim języku się go spytał
czy nie tęsknisz za wolnością?
Zaskomlała psina cicho
tak by pan go nie usłyszał.
Co to wolność się zapytał ?
Łeb zwracając do przybysza.
Co to wolność pytasz piesku?
Widok tak go ten zasmucił.
Zerwał łańcuch przy psiej budzie
wziął go w ręce i wyrzucił.
Chodź - zdejmuje swe ubranie
trochę to go onieśmiela.
Na czworaka się pochylił
jął prowadzić przyjaciela.
Poprzez pola, leśne ścieżki
W samo serce gdzieś w głąb lasu.
Zatrzymał się jednak w końcu.
Wiesz - wracamy szkoda czasu.
Przypomniał się stary ojciec,
łzy ze szczęścia, zapach jego.
I z powrotem leśnym duktem.
przybyli do domu swego.
Pies zdyszany tak powiedział
chcąc tym chłopca udobruchać.
Pan mój co noc mi ją daje
kiedy spuszcza mnie z łańcucha.
Chłopiec swe ubranie włożył.
Psa pogłaskał za uszami.
Ta wyprawa mój Ty piesku
niech zostanie między nami.
Źle się czujesz mój syneczku?
Żeś tak długo był na dworze.
Nie tatusiu wszystko dobrze
dziś się czuję nie najgorzej.
Dalej ojciec więc go uczy.
pisać Ala, As i Ela.
Chłopcu nie jest już tak smutno,
ma pierwszego przyjaciela...
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Okon · dnia 20.10.2008 23:12 · Czytań: 759 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: