Otworzył oczy, ale dookoła nadal widział tylko ciemność. Po chwili wzrok zaczął przyzwyczajać się do mroku i ujrzał bladą tarczę budzika, oświetloną przez wątłe pasmo światła wpadające z ulicy. Była trzecia dwadzieścia nad ranem. Nie pamiętał, o czym śnił, ale miał wrażenie, że to właśnie jakaś nocna mara wyrwała go z odpoczynku. Czuł się w pełni wypoczęty i bez zastanowienia włożył ubranie. Musiał się przewietrzyć, rozprostować nogi. Spacer o tej porze był może nieco ekscentrycznym pomysłem, ale nie myślał o tym. Po prostu chciał wyjść na ulicę. Zarzucił na siebie lekką kurtkę i zatrzymał na chwilę w korytarzu, nasłuchując pochrapywania ojca. Nie obudził rodziców swoją krzątaniną. To dobrze, uniknie pytań, dokąd zmierza o tak dziwnej porze.
Na ulicy było zupełnie pusto, zdawało się, że nawet koty podwórkowe gdzieś się pochowały. Dochodziła czwarta, najbardziej martwa godzina doby. Było już za późno na pijanych maruderów powracających z imprez, a jeszcze za wcześnie na pierwsze osoby zmierzające do pracy. Cudowny czas ciszy i spokoju. W takiej atmosferze można spokojnie przyjrzeć się miastu, dostrzec jego drugą twarz. Czym innym bowiem jest oglądać ulice wypełnione zaganianymi przechodniami, ludźmi bez twarzy i osobowości, słyszeć wieczny szum silników i pisk klaksonów przepełnionych złością; czym innym, przemierzać puste ulice schowane w mroku, przełamywanym czasem kołami żółtego światła latarni. Nic nie zakłócało spokoju, nikt nie biegał i nie krzyczał. O tej porze nie trzeba było się też martwić o potencjalne niebezpieczeństwo – nawet złodzieje i mordercy przykładali teraz głowę do poduszki. Wydawało się, że cały świat przestał istnieć, ludzkość wyginęła, a Adam jest jedynym żyjącym na ziemi człowiekiem. Nie ma nawet swojej Ewy. Sam, samotny, spokojny.
Nie zwracał uwagi na to, dokąd zmierza, ale zdał sobie sprawę, że znalazł się w pobliżu rzeki. Pomyślał, iż może uda mu się doczekać świtu i zobaczyć wschodzące nad wodą słońce. Nigdy dotąd nie oglądał brzasku, a wyobrażał sobie, że tutaj będzie znacznie bardziej spektakularny, niż pośród szarych blokowisk.
Kątem oka dostrzegł jakiś ruch, niewyraźny cień majaczący w bocznej uliczce. Czyżby się pomylił? Może rabusie wcale nie sypiali, nawet o tej porze... Poczuł wyraźną ulgę, kiedy dostrzegł, że w kręgu światła pojawiła się młoda dziewczyna. Na nocną koszulę miała zarzucony płaszcz, a włosy wciąż sterczące w nieładzie. Nie zauważyła go, schowanego w cieniu budynków, i powolnym krokiem skierowała się ku mostowi. Zaintrygowany, ruszył w tym samym kierunku. Starał się zachować większą odległość, aby jej nie przestraszyć i nie spłoszyć. Chciał zapytać, czemu wyszła z domu o tej porze, do tego w takim stroju. Czy zawsze przemierzała ulice przed wschodem słońca? A może dzisiaj wyjątkowo coś wyciągnęło ją z łóżka?
Przystanęła, jakby zastanawiając się, czy zrobić jeszcze jeden krok, czy zawrócić. Adam także stanął. Nie wiedział, czy już powienien podejść i, teraz to sobie uświadomił, jak właściwie miałby zacząć rozmowę.
Z rozmyślań wyrwał go odgłos kroków za plecami. Odwrócił się i ujrzał starszego mężczyznę przechodzącego obok bez słowa, który minął także dziewczynę i, jakby w transie, wkroczył na most. Obejrzała się na nieznajomego i wtedy dostrzegła Adama. Pomyślał, że nie będzie już lepszej okazji na nawiązanie kontaktu. Kiedy podszedł bliżej, zrozumiał, czemu się przyglądała. Przed nimi stało około dwudziestu osób, jedni ubrani, inni ciągle w nocnych strojach. Wszyscy zdawali się na coś czekać.
– Co oni tu robią? – zapytał zaskoczony, zapominając o wszelkich wstępach.
– Chyba to samo, co my – odpowiedziała, spoglądając na niego.
– A co my tu robimy?
– Wydaje mi się, że niedługo się dowiemy. – Pomijając jakiekolwiek wyjaśnienia, weszła na most i stanęła przy barierce, pośród innych. Bez wahania uczynił to samo. Czuł narastające napięcie, oczekiwanie przyczajone w skupionych oczach sąsiadów. Miała rację, znalazł się tu z jakiegoś powodu i wiedział, że niedługo odkryje z jakiego.
To nie była zwykła noc, zwykły most, zwykli ludzie. To nie była zwykła godzina.
Czwarta, czas ludzi potępionych.
Marzł o tym od dawna, skrycie, zatajając znaczenie myśli nawet przed samym sobą. Pragnienie wypełniało go całego - umysł, serce i mięśnie gotowe do działania. Znalazł w sobie odwagę dopiero tutaj. Potrzebował godziny czwartej, czasu na czyny takie jak ten. Nieskrępowane, szczere, wyzwalające. Nareszcie będzie sobą, wolny...
Zauważył poruszające się obok sylwetki, ciche westchnienia, pojedynczy krzyk.
– Dobranoc mamo, dobranoc tato – wyszeptał, po czym przerzucił nogi przez barierkę. Spojrzał na stojącą obok dziewczynę w nocnej koszuli. Uśmiechała się.
Razem pochylili się do przodu i poszybowali w kierunku ciemnej tafli wody.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt