Dzisiejsza lekcja historii była naprawdę super. Rzadko mówię, że coś jest super, a więc oznacza to tylko jedno - lekcja zrobiła na mnie duże wrażenie.
Ogólnie całe życie jest dla mnie dość przeciętne – o co zawsze martwi się moja mama. Mówi, że dzieci w moim wieku nie powinny tak uważać i jedziemy wtedy do pana P., który dużo ze mną rozmawia i pyta jak się czuję. Muszę mu wszystko dokładnie mówić, na przykład co jadłem albo o czym rozmawiam z moimi chłopakami z klasy. Jest miły i za każdym razem daje mi coś słodkiego. Ostatnio były to czekoladki z nadzieniem pistacjowym. Nie przepadam za nimi tak za bardzo. Ale mama zawsze mówi, że należy być kulturalnym i szanować podarki od drugiego człowieka. Tym sposobem muszę jeść zupę warzywną mojej babci – za którą nie przepadam, wcale, a wcale.
Dlatego kiedy przyszedłem dziś ze szkoły i powiedziałem słowa "podobała się" i "super", mama w moment odłożyła na bok całą pracę którą właśnie była zajęta.
Najczęściej siedzi przy swoim drewnianym biurku i ciągle patrzy w stosy kartek. W sumie nigdy jej nie pytałem po co to robi. Moja mama chyba też uważa życie za przeciętne, bo nigdy nie usłyszałem z jej ust słów takich jak "super" czy "podoba mi się to". Może to geny? Może to odziedziczyłem? Dziwne, bo jakoś nigdy nie widziałem, żeby mama rozmawiała z panem P. To czemu ja mam rozmawiać? Może robiła to, gdy była w moim wieku? Może jak się jest dorosłym to nie rozmawia się już z panem P.? Tak czy inaczej wyraz twarzy mamy po moich słowach był dziwny. Grymas przypomniał jakby uśmiech.
- Chcesz mi o tym opowiedzieć? - spytała. Chwilę zastanawiałem się nad tym pytaniem, po czym odpowiedziałem:
- A nie będę Ci przeszkadzać? - wyraz matczynej twarzy zmienił się w grymas zdziwienia i zakłopotania. Mimo to, bił od niej pewien rodzaj ciepła. Nic nie powiedziała, więc by przerwać ciszę zabrałem się do opowiadania. Zacząłem mówić, że dziś lekcja historii była niezwykle ciekawa i inspirująca. Lubię używać takich słów, czuję się wtedy trochę doroślejszy. Powiedziałem, że pani czytała nam o pewnym plemieniu, bardzo, bardzo starym, którego przodkowie są większą rzadkością niż deszcz na pustyni. Po tych słowach, znów dojrzałem mały uśmiech na twarzy mamy.
Plemię to miało wiele tradycji i wierzeń, których mocno się trzymało. Było ich wiele, na przykład - tylko kozie mleko dawało siłę i zdrowie, wódz mógł mieć więcej niż jedną żonę albo że trzeba było łowić ryby tylko o świcie, ponieważ później do wody wpływały duchy przodków. Zgaduję, że pływali tam, by coś zjeść, więc niegrzecznie byłoby ze strony rybaków zabierać im sprzed nosa posiłek. Lecz zwyczajem, który najbardziej mnie zaciekawił było wyrywanie serca z przytomnego człowieka, gdy ten popełnił jakąś złą rzecz. Była to chyba najgorsza tradycja, więc spytałem nauczycielkę, co musiał zrobić taki człowiek, żeby sobie na to zasłużyć. Pani odpowiedziała, że źródła w tej sprawie nie są wiarygodne i że przypuszcza, że musiało być to jednak coś bardzo niedobrego. Domyśliłem się, że może chodzi o jakieś duże przestępstwa, jak to bywa w dzisiejszych czasach. Może to byli złodzieje? Albo zabójcy? Nie brałem pod uwagę takich rzeczy jak bycie niegrzecznym albo pyskowanie rodzicom. Przyznaję, że sam czasem tak się zachowuję i mama nigdy nie robi mi czegoś złego. Trochę krzyczy. Niekiedy płacze przy swoim drewnianym biurku i wtedy staram się być dla niej miły.
Mama wciąż nic nie mówiła, miała trochę wielkie oczy, ale doceniłem to, że nie chce mi przerywać. Już wiem, czemu mówi mi, że trzeba być kulturalnym. Zdenerwowałbym się, gdyby ktoś mi teraz przerwał. Więc mówiłem dalej, o tym, że musiało być to niesamowite rozciąć klatkę piersiową człowieka i trzymać w zakrwawionej ręce bijące serce. Ten złodziej lub zabójca raczej nie mógłby na to patrzeć, bo z tego co wiem, człowiek bez serca nie może zbyt długo żyć. Szkoda, bo ja na przykład byłbym ciekaw, co jest w środku mojego ciała. Czasem w telewizji lecą takie programy, gdzie jest mnóstwo chirurgów i sala operacyjna. I zawsze wjeżdża tam człowiek z jakimiś rurkami w ciele i jest ich bardzo dużo. Jak mi się uda, to oglądam. Ale często jest tak, że wchodzi mama i mówi, że to nie jest odpowiednie dla dzieci i że mogą śnić mi się koszmary. I choć nie przypomina mi się żaden sen z chirurgiem, to teraz trochę boję się szpitali, bo moja mama jak coś mówi, to ma rację.
Chciałem dalej mówić, bo była to jedna z tych lepszych rzeczy, które przytrafiły mi się w tym przeciętnym życiu. I bardzo chciałem opowiedzieć więcej mojej mamie, żeby była dumna, żeby cieszyła się razem ze mną. Zamiast tego zobaczyłem jak energicznie wstaje z krzesełka przy drewnianym biurku i chwyta za swój płaszcz. Już wiedziałem, co za chwilę powie.
- Ubierz się, przejedziemy się, dobrze? – zawsze to mówi i ja zawsze wiem co jest potem. Dlatego, kiedy zobaczyłem ten wielki biały dom, pod który podjechaliśmy, posłusznie wysiadłem z auta i po prostu byłem grzeczny. Wiedziałem co się będzie zaraz działo.
Mama była jakaś nerwowa, chyba bardziej niż zawsze i trochę mnie to smuciło, bo w końcu nie powiedziałem niczego złego. Przecież miała być ze mnie dumna i miała się ucieszyć.
Pan P. jak zwykle przywitał mnie z wielkim uśmiechem na twarzy i podał koszyk z cukierkami. Chciałem odezwać się trochę niegrzecznie, tak jak mówią to w filmach z pistoletami: „Przejdź wreszcie do rzeczy”, bo trochę mnie w sumie denerwowało to wszystko. Nic złego nie zrobiłem.
- Jak minął dzień? – zapytał pan P. wciąż z uśmiechem na ustach.
- Dobrze. – odpowiedziałem krótko. Dostrzegłem kątem oka, że mama siedzi tam gdzie zwykle, czyli na tej małej skórzanej kanapie po mojej lewej stronie. Ale wciąż była bardzo nerwowa, bałem się, że zniszczy sobie te piękne i drogie rękawiczki, które teraz mocno trzymała w dłoniach.
- Stało się dziś coś, co było warte Twojej uwagi? Co uważasz za niesamowite? Albo co Cię zdenerwowało? Coś Ci przeszkadzało? – kontynuował pan P. Miałem znów ochotę zachować się niegrzecznie i wprost powiedzieć, że i tak wie, co się stało. Odkryłem jakiś czas temu, że mama mu wszystko mówi, chwilę przed naszym wejściem do Jego bardzo czystego gabinetu.
- Nie. – odpowiedziałem, tak po prostu. Stwierdziłem, że nawet nie chciało mi się opowiadać tego znowu. Zależało mi, żeby wiedziała to mama. No i żeby była ze mnie dumna.
- Nic, a nic? Niemożliwe. Zawsze dzieje się coś wartego naszej uwagi. Ja na przykład przed wyjściem do pracy, pomogłem mojej starszej sąsiadce. Miała problem w swoim ogródku. Było to bardzo przyjemne. Pomoc jest przyjemna. Nie sądzisz? – Nie odpowiedziałem, ale pan P. mimo to kontynuował. – A potem jak już wsiadłem do auta, to widziałem na niebie klucz ptaków zmierzających na południe. Niesamowite, że trzymają takie równe odstępy od siebie. I że wiedzą, gdzie lecą i że muszą lecieć razem. To było bardzo piękne. – tym razem nie zadał mi pytania, czy również tak uważam, ale chciałem mu coś powiedzieć.
- Dla mnie to nic dziwnego. Podejrzewam, że ptaki mają swój język, tak jak my – ludzie i domyślam się, że są rodziną. Bo gdyby mama mi powiedziała, że musimy jechać na drugi koniec świata, to bez wahania spakowałbym się w moją ulubioną walizkę i wyruszył z nią w drogę. – i wtedy usłyszałem cichy płacz mamy, a pan P. znów się uśmiechnął. Powiedział do Niej, że jestem bardzo mądry i rzadko spotyka się takie mądre dzieci. Mimo to, ona nie przestała płakać. Nigdy nie podchodziłem do mamy, kiedy płakała, więc i teraz siedziałem bez ruchu i w sumie trochę się za nią wstydziłem. W domu to co innego, kiedy jestem tylko ja. Pan P. usiadł obok niej. Szeptał jej jakieś rzeczy do ucha, po czym mama wstała i wyszła z gabinetu. Pierwszy raz odkąd pamiętam byłem sam na sam z panem P. Nagle nie wiadomo dlaczego, postanowiłem się odezwać.
- Często płacze i nie wiem czemu. Jest smutna, codziennie. Chyba zaczyna przyznawać mi rację, że życie to nic ciekawego, ale boi się tego powiedzieć. Nigdy jej nie przeszkadzam. Staram się nie pyskować i nie wdawać się w bójki w szkole. Wiem, że pan o wszystkim wie. Dzisiaj przyszedłem ze szkoły i wreszcie coś mi się tam spodobało. Lekcja historii była naprawdę ekstra. Bardzo chciałem opowiedzieć to wszystko mamie. Chciałem, żeby w końcu się uśmiechnęła. Żeby chociaż raz zobaczyć ją zadowoloną. W telewizji mówili kiedyś, że jeśli dziecko jest szczęśliwe, to i rodzic jest. Ja naprawdę chciałem dobrze. Chciałem, żeby zapomniała o zakurzonym i brzydkim biurku, chciałem… - wstyd się przyznać, ale rozpłakałem się. Pierwszy raz od nie wiem kiedy. To było bardzo dziwne doświadczenie. Nawet jeśli się skaleczyłem, albo upadłem, nigdy nie płakałem. I nagle tu, poczułem taki dziwny, nieznany ścisk w gardle. Był bardzo uciążliwy, więc chciałem się Go pozbyć. Westchnąłem i łzy same poleciały. Nie mogłem tego zatrzymać.
- Rozumiem. Rozumiem. – pokiwał głową pan P. – To czyni Cię bardziej dorosłym niż myślałem. Chciałeś dobrze dla swojej mamy. Chciałeś ją uszczęśliwić, jestem z Ciebie bardzo dumny. Zachowałeś się jak prawdziwy mężczyzna. – podniosłem głowę i szybko wytarłem twarz. Prawdziwi mężczyźni nie płaczą. Widziałem w telewizji.
- Cieszę się, że się spotkaliśmy i że mi to powiedziałeś. Jestem bardzo wdzięczy za to. Chcesz czekoladkę na drogę? – spytał pan P.
- A są z nadzieniem pistacjowym?
- Niestety, akurat dzisiaj mam z karmelowym. Lubisz pistacje?
- Właściwie to ich nie cierpię. Karmel jest super. – odpowiedziałem i ujrzałem szeroki uśmiech na twarzy pana P. Kiedy odprowadził mnie na korytarz, poprosił na chwilę moją mamę, samą, beze mnie. To było dziwne, bo zawsze wchodziliśmy i wychodziliśmy razem. Może, jeśli ja siedziałem chwilę sam, to teraz mama musi?
Nie było jej przez może jakieś 10 minut, a kiedy wyszła, chowała do torebki receptę. Nie wiedziałem nawet, że pan P. jest lekarzem. No bo tylko lekarze mogą coś przepisać. Jej twarz nie była już w łzach, wyglądała, tak jak zwykle. Tak jak zawsze, kiedy siedzi przy swoim drewnianym biurku i patrzy w stosy kartek. Złapałem ją za rękę, chociaż rzadko to robię. Dzisiaj był właśnie taki „rzadki” dzień. Wszystko co się dziś stało, było w moim życiu rzadkie. Takie inne, zupełnie inne niż zawsze.
I sumie wciąż przeciętne.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt