O rysunkach na piasku, złocistym
bursztynie i rybackim kutrze
O świcie, gdy Eni i Ślimak otworzyli oczy, powierzchnia morza przypominała gładki srebrzysto-niebieski jedwab szeleszczący lekko na wietrze. Niebo na wschodzie powoli różowiało i chociaż słońca nie było jeszcze widać, ostatnie poranne chmurki umykały już pod naporem coraz bardziej przebłyskujących promieni. A potem morze jakby obudziło się i fale zalśniły koronkami piany.
– Słyszałem, że na takiej plaży można znaleźć różne ciekawe rzeczy wyrzucone przez wodę – powiedział Ślimak, brnąc powoli za Eni.
– To przejdziemy się brzegiem i poszukamy… – Eni odcisnęła na piasku kolejne ślady, tworząc z nich zgrabną pętlę, po czym skręciła w stronę czystej, nienaruszonej jeszcze łachy. – Wiesz, jak się robi ptaka? – spytała, kładąc się na plecach.
Ślimak pokręcił łebkiem.
– Chyba tak… – Eni przesunęła rękami i nogami po piasku. – A ty możesz zrobić Wielkiego Węża Morskiego – wpadło jej do głowy. – Po prostu ruszaj nogo-ogonem – wyjaśniła, widząc, że Ślimak wytrzeszcza na nią oczka. – O, właśnie! – klasnęła w ręce, gdy z boku zaczął pojawiać się wydłużony, zygzakowaty kształt.
– Tak się zastanawiałem – zaczął Ślimak niepewnie – czy mógłbym nauczyć się pływać…
Eni przystanęła, lekko zaskoczona. – A dlaczego nie mógłbyś?
– No… nie wiem… – odparł z wahaniem jej przyjaciel i dołożył do rysunku jeszcze jedno pociągnięcie nogo-ogona.
– Pomogę ci – obiecała Eni. – Wystarczy, że nauczysz się wstrzymywać oddech i będziesz poruszał ciałem tak jak tu, na piasku – pokazała palcem Wielkiego Węża i Ślimak wyraźnie się ucieszył. – Ale z początku na bardzo płytkiej i spokojnej wodzie – pouczyła, pamiętając wskazówki Żaby czy Szczurka Przewoźnika.
I oboje ruszyli wzdłuż brzegu, szukając zacisznego miejsca na naukę, gdy nagle pod stopami Eni coś zalśniło miodowym połyskiem.
– Na pewno bursztyn – orzekł Ślimak, widząc pytające spojrzenie dziewczynki. – Mówią, że to łzy drzew żyjących przed wieloma wiekami…
Eni podniosła świetlistą grudkę.
– Spójrz – powiedziała z zachwytem – jak słońce przez nią migoce i ile wtedy ma różnych odcieni. Może uda się znaleźć jeszcze parę innych na pamiątki dla naszych przyjaciół? – I zaczęła przesiewać ziarenka.
Tymczasem słońce wędrowało po niebie, coraz silniej nagrzewając plażę, i po niedługim czasie Ślimakowi i Eni zrobiło się za gorąco. Na szczęście pomiędzy skałkami znaleźli mały basenik w sam raz na lekcję pływania i Eni z miejsca pokazała Ślimakowi, jak chować głowę do wody.
– Gdybym… się… nauczył… – dyszał Ślimak przy każdym kolejnym wynurzeniu – to… bym… mógł… odwiedzać… krewniaków… prhh – parsknął na koniec i otrzepał różki.
– A ja z tobą… – I Eni ze śmiechem ochlapała Ślimaka, który niewiele myśląc, machnął nogo-ogonem, posyłając na Eni grad kropel.
– Musicie tak hałasować? – Z wody wynurzyło się dwoje okrągłych oczu i spojrzało na nich z wyrzutem.
– Czy ja cię już gdzieś nie widziałam? – zastanowiła się dziewczynka, strząsając wodę z włosów.
– Pewnie, że widziałaś – powiedziała Ryba. – W dodatku chciałaś uraczyć mnie pierogami, chociaż ich nie jadam. – I, o dziwo, uśmiechnęła się, na co Ślimak aż zamrugał ze zdziwienia.
– Pomożesz nam w pływaniu? – Eni natychmiast skorzystała z okazji, by zapewnić przyjacielowi fachowe wskazówki.
– No to właź, Ślimak – rzuciła Ryba – i staraj się płynąć za mną.
– Ale nie oddychaj, bo się zachłyśniesz! – zawołała Eni, gdy Ślimak z wahaniem zaczął wykonywać pierwsze ruchy.
– No, całkiem, całkiem – orzekła Ryba i dostojnie popłynęła przodem.
Po krótkim czasie Ślimak stwierdził z niemałym zdziwieniem, że coraz swobodniej czuje się pod wodą. Owszem, musiał wynurzać się co kilka minut dla nabrania powietrza, ale Ryba zapewniła go, że dużo wodnych stworzeń oddycha właśnie w ten sposób, i że jest to tylko kwestią wprawy.
Ośmielony w ten sposób Ślimak poczuł się niebawem jak błękitny delfin, o którym śnił na początku wędrówki, i to tak dalece, że nawet spróbował zanurkować głębiej, zachwycony, że w wodzie nie czuje ciężaru ciała, i że jest o wiele zwinniejszy, niż mógłby przypuszczać.
I wtedy właśnie, ku swojemu zdumieniu, zobaczył na dnie rozchylającą się muszlę. Podpłynął ostrożnie, żeby znowu nie oberwać wymiatanym piaskiem, gdy z muszli łypnęło na niego dwoje znajomych oczu.
– To ty wyrzuciłeś perłę? – spytał zaskoczony.
– Jak zwał, tak zwał, ale wyrzuciłem. – Małż przyjrzał się Ślimakowi i zamrugał oczami. – A ty ją zabrałeś?
– No… zabrałem – przyznał Ślimak – ale we śnie…
– Sny też mają moc spełniania – poinformował go Małż i wysypał z muszli garść piasku. – Gdy się czegoś baaardzo pragnie… i to nie dla siebie...
A potem, jak w zapamiętanym przez Ślimaka śnie, zatrzasnął ją, ale już z o wiele mniejszym hukiem.
Tymczasem Eni, zaciekawiona rozmową, chciała podpłynąć bliżej, gdy nieoczekiwanie drogę przeciął jej jakiś zwiewno kolorowy stworek, w którym, o dziwo, rozpoznała znajomego Konika.
– Wszędzie cię pełno – stwierdził rozbawiony Konik, okrążając dziewczynkę, jakby chciał się upewnić, że to na pewno jest ona. – No, całkiem nieźle mu idzie – machnął ogonkiem w stronę Ślimaka. – Krewniacy byliby dumni – rzucił jeszcze i odpłynął, wołając: – Pozdrowię ich od niego…
– Ciebie też wszędzie pełno! – krzyknęła Eni ze śmiechem, który rozszedł się dokoła falą perlistych bąbelków.
Ślimak wsadził głowę pod wodę. – Wychodzimy? – zapytał i Eni skierowała się w stronę powierzchni.
– Tylu rzeczy nie znałem… – powiedział później, gdy już oboje siedzieli w cieniu pod skałką, a promienie słońca tańczyły na falach, rozsiewając migotliwe błyski.
– Ja też – przyznała Eni. – A najbardziej chyba siebie… – dodała zdumiona, na co Ślimak skinął głową, że ma dokładnie to samo odczucie.
– A wcale nie jesteśmy inni, prawda? A może jesteśmy?...
– Jesteśmy trochę inni… – Eni wybrała najlepszą według niej odpowiedź i Ślimak ponownie przytaknął.
Popołudnie zastało ich na przeszukiwaniu piaszczystego brzegu, gdzie ku swojej radości znaleźli następne bursztyny, a także maleńkie muszelki, z których Eni natychmiast postanowiła zrobić korale dla Myszy i Przewoźnikowej tudzież ozdobny pasek dla pana Jerzyka.
– Do głowy by mu pewnie nie przyszło, do czego może się przydać taka czapka na wszelki wypadek – roześmiał się Ślimak, patrząc, jak Eni pracowicie nawleka muszelki na kawałek włóczki ze schowanej w domku liny.
– Więc może pora już wrócić? – zapytała, podnosząc głowę znad muszelek.
– Masz rację – przyznał Ślimak. – Ujrzeliśmy morze, a droga powrotna pewnie zajmie sporo czasu i kto wie, czy zdążymy przed jesienią… W dodatku przyjaciele czekają i dobrze byłoby…
– …podzielić się z nimi światem – dokończyła Eni i Ślimak pokiwał głową, a potem oboje zapatrzyli się na morze i przepływający nieopodal zgrabny rybacki kuter.
– Nie chciałabyś zobaczyć, co jest tam dalej? – Ślimak wskazał różkiem horyzont. – Popłynąć na drugą stronę chociażby takim… – i nagle urwał, gdyż stateczek zaczął wyraźnie zbliżać się do brzegu. – Uszczypnij mnie! – rzucił podekscytowany, ale Eni nie zdążyła tego zrobić, gdyż osłupiała na widok machającej im z pokładu kutra całej rodziny Szczurka Przewoźnika.
– Jak myślisz? Zdążę na naukę do Ptaszaka? – zapytał Ślimak z błogim uśmiechem i ruszył pędem, by powitać przyjaciół.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt