Nieśmiertelność - dom.mich
Proza » Obyczajowe » Nieśmiertelność
A A A

 

Nieśmiertelność

 

Lustro…. Ciekawe czy Afrodyta patrząc w swoje, wykonane pewno z lśniącego koralowca,  dostrzegła w nim swoje piękno, czy z przerażeniem poznała tajemnicę swojego losu? Jeszcze ciekawsze, czy staro-plemienni szamani, odwracając zwierciadła od sinych twarzy zmarłych, naprawdę przepędzali w ten sposób demony? Lustro. Przepowiada przyszłość? Czy jak głosi miejska legenda rozbite na drobne, połyskujące w świetle, kryształki zapędzi mnie w stan siedmioletniego nieszczęścia? Gdybym tylko mogła – z całą moją wiedzą i jeszcze większą siłą, dowiedzieć się co moje małe, opatrzone w srebrny emblemat z literą K, lustereczko zrobi ze mną za chwilę, za miesiąc, za kilka lat. Jeszcze nigdy z taką ciekawością nie przyglądałam się tej małej błyskotce. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że dostałam je od jakiegoś tam Pana X, najwyraźniej nieistotnego w moim życiu, skoro nawet nie mogę przypomnieć sobie jego prawdziwego imienia. Dziwne, wydaje mi się, że to nie ja na nie patrzę, tylko ono na mnie. Z ironicznym uśmiechem świdruje moje ostatnie myśli. Co gorsza, osądza moje ostatnie decyzje. Mogłabym je wrzucić w kąt i o nim po prostu zapomnieć. W końcu, w moim pokoju już od lat roi się, niczym zgraja kafkowskich karaluchów, sterta rzeczy już dawno zapomnianych. Ale jest coś w tym bibelocie co nie pozwala mi oderwać od niego wzroku. Co nie pozwala mi oddać go w niepamięć.

Minęło pół godziny. Może więcej? A ja dalej patrzę, w jego bezbarwny wzrok, skupiony wyłącznie na mnie. Widzę jakiś nieregularny kształt. Jakąś wydatną brew, dziwny a nawet jakby wykrzywiony nos, oczy, których kolor zawsze nijak nie pasował do reszty ciała. Usta, pomarszczone, czerwone, a może malinowe? Zatrzymuję wzrok. Na wzroku. Dopiero teraz zrozumiałam jaki smutek, jaka niepewność zawiera się w tych małych, karykaturalnych  oczach. Brązowych, z lekkodusznie grającymi iskierkami. Kurczowo trzymam się tego co widzę. Chciałabym pamiętać tę twarz. Ten wiek. Ktoś kiedyś nawet powiedział, że jestem ładna. W głowie pojawia się myśl, lekko ociężała, taka leniwa, beznamiętna. Za kilka lat, tej twarzy nie będzie. Zdeformowana przez wiek. Przez zdarzenia, może przez kolejnego partnera, a co gorsza przez macierzyństwo. Ta twarz zacznie przypominać przekwitłą roślinę. Pożółkłą. Pokrytą drobnymi zmarszczkami, jak te które co roku pojawiają się na żyłach jesiennych liści. Tej zmianie będzie towarzyszył uśmiech. Bo nie wypada się nie uśmiechać, prawda? Nawet jeżeli kryje się za nim łza. Myśli biegną. Od jednej do drugiej. Na zegarze wybija kolejna godzina. Lusterko jakby wtopiło się w skórę moich palców. Obracam nim z mistycznym namaszczeniem. Staram się je domknąć. Staram się nie widzieć. Tego co za chwilę się wydarzy. Z letargu budzi mnie obcy głos:

- Zapraszam. Teraz Pani kolej.

Pokój jest zwykły. Chyba najzwyklejszy z możliwych. Ściany w błękitnej tonacji, gdzieniegdzie lekko zabrudzone. Jakieś krzesło, biurko. Mała sofa. Stolik. Za oknem tylko coś się dzieje. Jakiś podmuch wiatru, niepokojące krople deszczu. Może śniegu.

- Czy podać Pani wodę albo kawę? Odzywa się po chwili niski, męski głos. Trochę chropowaty. Jakby milion szpilek przebiegło po moim ciele.  

- Nie dziękuję. Już wypiłam.

Wcale nie wypiłam. Ale nic nie chcę od tego głosu. A już bardziej nie chcę żeby sobie pomyślał, że jak stary przyjaciel może częstować mnie kawą. W końcu wpadłam do niego tylko ten jeden raz. Tak myślę.

- Pani K. co Pani dolega?

Co za głupie pytanie? Jak to co mi dolega? Nie widzi? Kim on jest? Lekarzem pierwszego kontaktu? Zaraz stwierdzi u mnie gorączkę, przepisze jakiś absurdalny antybiotyk i będzie leczył kilka dni. 

            - Hmm…. Nie wiem co Panu powiedzieć. Nie wiem co mi dolega. Wiem, że na pewno nie mam gorączki, a stan fizyczny określam na wystarczająco dobry, żeby doprowadzić tutaj swoje ciało.

            - No dobrze,  w takim razie proszę mi powiedzieć czy jest coś co Panią trapi? A może denerwuje? A może coś się wydarzyło w Pani życiu? Cokolwiek. Dzięki temu będę mógł zdecydować co dalej z Panią zrobimy.

Chwila, moment. Jakie dalej? Pierwsza myśl wskoczyła. Zaraz druga. Co mam mu odpowiedzieć? Że nie mogę spać? Że wpatruję się w przedmioty szukając w nich odpowiedzi na pytanie, którego sobie nawet nie zadałam? A może, że boję się wszystkiego. Że boję się tej minuty. Że tę minutę, źle strawioną oddam. Przez palce.

 

            - Panie (jak on się nazywał?...nazwę go Y). Panie Y. Nie wiem co mnie trapi. Mam pustkę w głowie. Trochę jakby zadał mi pan pytanie co było najpierw? A ja po prostu nie wiem. Myślałam, że jak przyjdę tutaj to wszystko od razu będzie wiadomo. Że popatrzy pan na mnie przez te szkiełka i od razu dowie się co jest nie tak. A przy okazji wytłumaczy mi co ze mną jest nie tak.

Zobaczyłam tylko uśmiech na jego twarzy. Ciekawe co go tak rozbawiło…? Ale ten uśmiech mnie zabolał. Nie wiem dlaczego.

- Pani K. Nie do końca się zrozumieliśmy. Ja mogę postarać się Pani pomóc, jeśli będę wiedział co się dzieje. Nie mogę tego obiecać. Nie mogę nawet obiecać, że się Panią zaopiekuję. To wszystko zależy.

- Rozumiem. W takim razie zacznę od początku. Bo chyba od tego się zaczęło. Nie wiem czy pamiętam wszystko. Oczy dziecka często widzą inaczej, niż pamiętają. Wydaje mi się to wszystko takie banalne. Że dorastałam w miejscu, w którym ktoś zapomniał, że mała osoba może chcieć trochę więcej. A już niekoniecznie chce, żeby wychowywała ją siostra. Chociaż to było całkiem zabawne. Te teatrzyki. Te zabawy w chowanego. Byłam w tym dobra.

- Dobrze – przerwał mi głos. Niech pani powie coś o relacji z matką.

Pff. Relacji? Pomyślałam. Jakiej relacji? Wracam wspomnieniem głęboko, dalej niż wydawało się, że potrafię. Widzę mamę. Zapłakaną. Kolejna nieprzespana noc. Tato wrócił z pracy. Był alkohol. Przekroczył próg domu i już wiem, że nie da jej spokoju. Że my też nie będziemy spać. Że matka będzie słuchała starych, wstrętnych, śmierdzących nikotyną opowieści sprzed kilku lat. Jak byli młodzi. Jak miało być inaczej. Znowu błysk. Teraz widzę ją na przyjęciu. Ubraną w tę złotą sukienkę, złote kolczyki, ze zbyt wielkim diamentem. Dostała je od ojca po której sprzeczce. A może na urodziny? Nie pamiętam już sama. Zaczynają mieszać się wspomnienia. Ale znowu jestem w środku przyjęcia. Ona uśmiecha się do ludzi. Wiem, że ten uśmiech jest tak samo udawany jak mój. I wiem, że jak wrócimy do domu, znowu nie będziemy spać całej nocy. Bo znowu był kieliszek. Znowu te diaboliczne tańce. Te wstrętne uśmiechy. Znowu błysk. Widzę matkę jak pakuje swoje ubrania. Tylko nie mów ojcu – prosi. Wychodzi. Tak będzie lepiej. Miało być lepiej.

- Moja mama była odważna i zaradna – okłamuję, jakby w sekundzie zapominając co przed chwilą zobaczyłam.

- I była zawsze dumna.

Nie potrafię powiedzieć dlaczego skłamałam. Może dlatego, że nie chciałam żeby ktoś wiedział, że ten dom nie był takim o jakim czytałam w książkach. Że płot nie był biały. Że pies nie szczekał. Że nikt się nie cieszył na powrót taty do domu. Że nikt nie wiedział co zrobić jak mama spakowała walizkę.

- Dobrze. Rozumiem. A może powiesz coś o swoich związkach? O partnerach?

Robię głupią minę. Nie wiem czy on to widzi. Co mam powiedzieć o byłych związkach? Nie wiem. Mam pustkę w głowie.

- Moje związki były dziwne. Nigdy nie były prawdziwe. I chyba nigdy nie były związkami – odpowiadam zwięźle. I jakby dziwnie rozluźniona.

- Proszę powiedzieć coś więcej.

- Mogę zapalić – odpowiadam?

-  Niestety nie  – odpowiada.

- Dobrze. W takim razie opowiem o byłych partnerach. Nie było ich wielu. Każdy związek miał w sobie coś niepokojącego. Jakąś tęsknotę za czymś innym. Wielokrotnie szukałam u partnerów jakiegoś związku z moim ojcem. Bo podobno kobiety tak decydują. Ale nie doszukałam się podobieństw. Może jedynie – trochę agresji, połączonej z chęcią zafundowania sobie kolejnego kieliszka. Chyba jednak mieli coś wspólnego. A może to ja przyciągam ten typ? Tak naprawdę nigdy nie umiałam się z nikim rozstać. To dziwne. Zawsze dążyłam do stanu, w którym ktoś mnie porzucał. Zgrywając wtedy niewinną i skrzywdzoną. Szydziłam z tego w duszy, bo tylko ja wiedziałam, do czego doprowadziłam. Tak było łatwiej, luźniej. A potem otwierała się kolejna bramka. Jedno doświadczenie wypełniało drugie. Dlatego nigdy nie byłam sama.

- Przerwę Pani. Interesuje mnie dlaczego? Znamy objaw. Wiemy co Pani robi – nazywając rzecz po imieniu, oczyszczasz się. Czy jest jakakolwiek szansa, że wie Pani dlaczego? Potrafi Pani wychwycić moment, w którym odczuwa Pani tę chęć?

Nastała cisza. Grobowa. Nie wiem co powiedzieć. Normalnie potrafię mówić. Potrafię pięknie mówić. O rzeczach, które nie istnieją albo wydarzyły się połowicznie. Teraz, kiedy mam mówić prawdę. Tylko prawdę. Nie potrafię. Może znowu go okłamię. Może powiem, że to pomyłka. Że tak naprawdę nic się nie dzieje. Że kolejny impuls spowodował, że się pojawiłam w tej poczekalni. Z tym małym, działającym jak magnez lustereczkiem. A może powiem prawdę. Tysiąc myśli spada na moją głowę jak lawina. Powiem prawdę. Postaram się przynajmniej ją powiedzieć. W końcu nie musi wszystkiego wiedzieć. W końcu już tu nie wrócę.

- Nieśmiertelność. To jedyna odpowiedź, która przychodzi mi do głowy. W moim życiu może się walić. Może zmieniać się klimat. Mogą rozpadać się związki, pojawiać się kolejne zmarszczki czy przerażenie przyszłością. A to jedyne co mogę kontrolować. Dzięki temu nigdy nie poczuję stanu, w którym coś jest nie tak. To moje kilka minut. Przez palce przepuszczam swoją niewiedzę, swój strach, swój smutek.

- Lubi to Pani robić? Czy czuje się Pani wtedy wygodnie, spokojnie?

Co za durne pytanie. Czy lubię? Co mam lubić? Popękane palce? Zniszczone policzki? Zapłakane i popuchnięte powieki? Czy ten zapach? W połowie rozkładającego się jedzenia, w połowie tak słodki bo jeszcze zabarwiony smakiem wspomnienia o przeszłej bezie.

- Nie wiem czy lubię. Chyba lubię. Lubię to, że mogę na wszystko sobie pozwolić. Że inni tak nie mogą. Może jestem jedyna w swoim rodzaju? Może jestem inna? Zamknięta szczelnie w kloszu. On pozwala mi na wszystko. A już szczególnie na życie, którego nie mają inni.

- Boi się Pani śmierci? Skoro tak kusi Panią nieśmiertelność?

- Nie. Nie boję się śmierci. Bo codziennie o niej myślę. Boję się starości. Boję się zmarszczki, która powinna być podobno oznaką mądrości. Panicznie boję się macierzyństwa. Bo to kosztuje. Za dużo kosztuje. Boję się, że każdy rok spowoduje, że będę bardziej sama, że będę jeszcze mniejsza niż jestem teraz. Że skurczę się do rozmiaru, w którym ktoś mnie podepta. Boję się tego, że skazałam się na samotność. Że unikam ludzi. Że nie chce się z nimi spotykać. Że za każdym razem wymyślam inną, zwinniejszą wymówkę, żeby nie wyjść na kolację. Bo wiem, że napiwkiem będzie kilka minut spędzone na kolanach w łazience.

W międzyczasie słyszę jak wskazówki zegara równo odbijają się od siebie. Tik – tok. Tik – tok. Nie znoszę zegarów. Dlatego zawsze je chowam.. Mija 50. minuta spotkania z głosem. Jeszcze kilka sekund i będę wolna. Będę mogła wyjść i zapomnieć, że tu przyszłam. Udawać, że mnie tam nigdy nie było.

- Powtarzam. Nie boję się śmierci. Myślę o niej codziennie. Głos słabnie. Nie tylko mój.

- Pani czas już minął.

- Wiem. Śledziłam go.

On z uśmiechem wstaje, podaje mi rękę i dziękuje za spotkanie. Ja – naiwnie i głupkowato dziękuję, za czas, który zmarnował. Nic się nie dowiedział. Dumnie uśmiecham się do siebie bo znowu to zrobiłam.

- Proszę zadzwonić. Może będę mógł zapobiec nieśmiertelności.

- Dobrze. Dziękuję.

Na zewnątrz pada deszcz. Podobno oczyszcza. Tak przynajmniej kiedyś czytałam. Czuję zapach błota, wymieszanego z parującymi kamienicami. Krok do przodu? Czy krok w tył? Nie mogę się zdecydować. Wyciągam lusterko. Patrzę. I widzę tylko łzy. Grube, przysadziste, niepodobne do niczego. Ciekawe co powiedziałaby Afrodyta?

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
dom.mich · dnia 22.03.2015 19:43 · Czytań: 327 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
Heisenberg dnia 22.03.2015 19:50
Drugi tekst, wysłany na konkurs "Imponderabilia", zdyskwalifikowany z powodu znacznego przekroczenia dopuszczalnej objętości.

Opowiadanie ma potencjał, widać pomysł, ciekawa bohaterka. Jednak tekst mocno niedopracowany.

Jak zawsze w przypadku tekstu debiutanckiego, wstrzymam się z wypunktowywaniem błędów do czasu, aż Autor pojawi się pod tekstem, żebym miał pewność, ze w ogóle zagląda na Portal i oczekuje uwag Czytelników.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Marek Adam Grabowski
29/03/2024 10:57
Dobrze napisany odcinek. Nie wiem czy turpistyczny, ale na… »
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:61
Najnowszy:wrodinam