Sanitariuszka cz. 12 - lina_91
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Sanitariuszka cz. 12
A A A
Rozstały się po krótkiej rozmowie. Karina z chęcią przedłużyłaby pogawędkę, ale wiedziała, że to bez sensu. Miały pracować razem, ale na odległość. Zbyt częste kontakty mogłyby wszystko zepsuć. Maciejewski obserwował ją z ławeczki pod drzewem. Przelotem pomyślała, że ta sceneria nie pasuje do wojny, jest zbyt idylliczna.

-Tak?

-Jeszcze jeden warunek.

-Słucham.

-Przyrzeknij, że nie będziesz próbowała dowiedzieć się, co z Nikiem. Żadnych kontaktów z więzieniem. Żadnych interesów.

Karina pobladła. To był ten jeden powód, którego nie wypowiedziała na głos. W Lęborku mieściło się więzienie dla jeńców wojennych. Jedno z kilku, ale tam właśnie przechowywali wszystkie papiery. Nie powiedziała o tym dowódcy, wiedziała, że w życiu nie zgodziłby się na taką akcję.

-Ale...

-Cofnę cię, jeśli nie dasz mi tego słowa.

-Może on żyje - powiedziała cicho, wpatrując się uparcie w pień za jego plecami. Nie zastanawiała się, kto powiedział porucznikowi o nieśmiertelniku w rękach młodego Rosjanina. Maciejewski miał to do siebie, że zawsze dużo wiedział.

-Jeśli nawet dostał się do niewoli... - zaczął z wahaniem Maciejewski. -Karina, posłuchaj. Znasz zasady. Ale gdyby sytuacja była inna... Jeśli go schwytali, trafił do niewoli nie tylko co najmniej raz postrzelony, ale także był wielokrotnie przesłuchiwany. Polski żołnierz to dla nich nie lada gratka. Dlatego musieliśmy wynosić się ze starej bazy.

-Nik by się nie złamał - tchnęła, czując dławiący smak łez w gardle.

Maciejewski zasępił się i odwrócił wzrok. Nie musiał nic mówić, wiedziała przecież. Szanse, że Nik przeżył, były mniej niż zerowe. A jednak ona musiała wiedzieć. Musiała tym razem mieć już pewność.

-Karina, jeśli nie dasz mi słowa, tu na miejscu, słowa polskiego podoficera, że nie narazisz siebie, Oli i całej akcji, wycofam zgodę.

Na końcu języka miała gwałtowną odpowiedź, że zgodę wydał Jarzębski a nie on, ale zmilkła. Dopiero teraz dotarło do niej, że jeśli popełni błąd, może także narazić Olę.

-Panie poruczniku... - prawie jęknęła.

-Nie. Zaufaj mi. Dowiem się, co z Nikiem. Słowo. I dam ci znać. Ale musisz mi obiecać, że nie będziesz próbowała robić tego na własną rękę. Karina - wstał i złapał ją za ramiona.

-Nie wytrzymam tej niepewności. Myślałam, że nie żyje... Ale teraz...

Przygarnął ją do piersi. Krótko, po żołniersku. Potem uniósł jej podbródek i spojrzał prosto w oczy.

-Możesz wierzyć. To pomaga.

-Ty uważasz, że on nie żyje, prawda? - spytała, przechodząc znowu na ty. Maciejewski puścił ją i cofnął się o krok.

-Uważam, że nawet jeśli żył, kiedy go zostawiłaś, teraz już...

Dalej nie słuchała. Tak naprawdę przestała po dwóch słowach: zostawiłaś go. Uniosła dłonie do oczu, żeby ukryć zdradzieckie łzy. Zostawiłaś.

Karina błyskawicznie odwróciła się na pięcie i pobiegła do lasu. Maciejewski chciał za nią krzyknąć, ale Mariusz zastąpił mu drogę.

-Niech ją pan zostawi - rzucił sucho. Maciejewski stanął, jakby mu kto kłodę rzucił pod nogi. O ile Karina dość często mówiła do niego oficjalnie, pozostali żołnierze woleli swobodną formę.

-To nie tak - powiedział bez sensu, bezradnie jak dziecko. Wzrok Mariusza jakby złagodniał.

-Przyprowadzę ją.

Znalazł Karinę przy źródełku, siedzącą na zwalonym drzewie. Skulona w kłębek, kiwała się w przód i w tył i zawodziła cicho. Aż mu się serce ścisnęło.

-Karina... - wiedział, że chciałaby zostać sama, ale nie mógł jej tak zostawić.

Nie odpowiedziała, nawet nie drgnęła, jakby nie usłyszała. Usiadł obok niej i objął jedną ręką, gotów się wycofać przy najmniejszym choćby sprzeciwie.

-On nie chciał tego powiedzieć - zaczął cicho.

Karina potrząsnęła głową, aż jej włosy uderzyły go w twarz. Po przyjeździe do Polski ostrzygła je na krótko, ale odrosły jej zadziwiająco szybko.

-Miał rację. Przecież go zostawiłam. Myślałam, że go kocham... Jak mogłam kochać, skoro zostawiłam go na pewną śmierć?

Mariusz policzył do trzech, odetchnął głębiej i zacisnął na moment powieki. Był zły. Nie miał ani sił, ani nastroju do takich rozmów.

-On podjął decyzję. Ty tak samo. Nie mnie to oceniać.

-Ale co myślisz?

-Myślę, że on kochał cię bardziej niż ty jego. Kazał ci uciekać. Myślał o tobie, nie o sobie. To o czymś świadczy. Jeśli zginął... - zaciął się, wiedząc, że popełnił błąd. -To zginął przynajmniej pewny, że przedłużył ci życie.

-A ja przedłożyłam siebie nad jego - powiedziała spokojnie Karina, ocierając twarz.

-To nie tak. Nie pomogłabyś mu, gdybyś została. Mogłabyś jedynie sama strzelić mu w głowę - wyjaśnił brutalnie. Karina drgnęła.

-Pewnie tak...

-Idź do Maciejewskiego. Pozwól mu się tym zająć. Już ja tego dopilnuję - uśmiechnął się i lekkim pchnięciem wskazał jej drogę.

Karina stanęła przed porucznikiem na baczność. Chciał ją wziąć w ramiona, ale się wywinęła. Maciejewski cofnął się i zacisnął zęby. Zawsze był zdania, że z podwładnymi lepiej żyć na swobodnej, dobrej stopie. Karina nie chciała się zastanawiać, kto zawinił, który obóz popełnił błąd. Bez względu na odpowiedź, wiedziała, że porozumienie zostało zerwane.

-Daję słowo żołnierza Polskiej Armii, że nie będę próbowała dowiedzieć się ani w żaden sposób skontaktować ze starszym kapralem Dominikiem Dąbrowskim - wyskandowała zimno. Maciejewski zawahał się, ale nie skomentował jej wystąpienia. Wyciągnął jakieś papiery z kieszeni.

-Masz dokumenty na fałszywe nazwisko. Tak na wszelki wypadek, jakby jakimś cudem mogli sprawdzić twój udział u nas. Przeczytaj legendę i zniszcz. Znasz zasady.

-Tak jest, panie poruczniku.

Żeby nie patrzeć mu w oczy, wbiła wzrok w dokumenty. Nadia Miediewska...

-Nie mam szesnastu lat - wypaliła zanim pomyślała.

-Jako młodsza będziesz bezpieczniejsza.

-Tak, bo oni akurat sprawdzają metrykę, zanim komuś strzelą w łeb - warknęła z przekąsem.

Maciejewski zesztywniał i podał jej jakiś plecak.

-Masz ubrania. Cywilne, wszystko polskie. Zdejmij wszystkie ozdoby.

-Tak jest.

-Możesz odejść - powiedział cicho.

Z takim zamachem podniosła dłoń do skroni, że strąciła z głowy własną rogatywkę. Kąciki ust Maciejewskiego uniosły się do góry wbrew jego woli. Oczy Kariny błysnęły. Porwała z ziemi czapkę i odwróciła się na pięcie.

-Jutro o szóstej masz pociąg.

Karina opatuliła się kocem i usiadła pod drzewem. Mariusz kucnął obok niej.

-Nie przebierasz się?

-Boję się - powiedziała cicho.

-Czego? Pamiętaj, możesz się wycofać.

-Nie o to chodzi. Boję się, że jak zrzucę ten mundur... Sama nie wiem. Póki go noszę, nawet jak zginę, zginę jako Polka. A kiedy go zdejmę... Boję się, że zapomnę, kim jestem.

-Nie zapomnisz - powiedział cicho i ścisnął ją delikatnie za ramię. -Zawsze będziesz Polką, która żyje ideałami, przeszłością.

Karina drgnęła niespokojnie.

-O czym ty mówisz?

-Ciągle mówisz o Powstaniu. Podziwiasz tych ludzi.

-Byłeś kiedyś na Powiązkach, na cmentarzu Powstańców? - nie skomentowała zarzutów. Mariusz pokręcił głową. -To jest straszne. Na każdej alejce średnia wieku wynosi dwadzieścia lat. Idziesz i tylko czytasz: szesnaście, siedemnaście, dwadzieścia jeden, dziewiętnaście. Oni wierzyli w Polskę.

-Ty też wierzysz. Teraz to rzadkość.

-Ja? - uśmiechnęła się tęsknie Karina. -Nie sądzę. A ty?

-Ty wróciłaś pomagać ludziom. Ja marzyłem o chwale. Chciałem postrzelać elegancko do złych Kacapów i wrócić w blasku glorii.

-Gdyby to była prawda, nie byłoby cię tu.

-Nie zdezerterowałbym. Tak już mam. Nie umiem łamać przyrzeczeń. I przecież w tym my jesteśmy najlepsi.

-Kto i w czym?

-My, Polacy. W czekaniu na cud. W czterdziestym czwartym czekali na zrzuty alianckie, potem na Związek Radziecki. My też czekamy na odzew Zachodu.

-Nie doczekamy się go - Karina wzruszyła ramionami.

-Pogodzisz się z tym? - Mariusz zamrugał gwałtownie oczami. Karina zacięła usta na krótką chwilę.

-Tej wojny nie mogliśmy wygrać. Od początku byliśmy przegrani.

Mariusz pokiwał z rezygnacją głową i rozchylił jej mundur. Była tak zaskoczona, że nawet nie drgnęła. Wyciągnął na wierzch jej nieśmiertelnik i chwycił w palce srebrną blaszkę.

-W Anglii nie miałaś polskiego munduru. A mimo to wiedziałaś, kim jesteś. Nie zapomnisz. Bo wierzysz. Kochasz. Chcesz wiedzieć kim jesteś? Przeczytaj - podetknął jej blaszkę pod nos. Wyrecytowała z pamięci najpierw numer, potem napis u góry: Siły Zbrojne RP.

-Dzięki - mruknęła. Sama nie wiedziała, za co konkretnie dziękuje.

-Powodzenia, Karina - Mariusz ścisnął ją za rękę, potem zawahał się, pochylił i pocałował w policzek, ale tak jakoś dziwnie...

***

Całą noc nie spała. Po północy przysnęła na kwadrans, ale obudziły ją przekleństwa wartownika, który potknął się o czyjeś nogi i wyrżnął czołem o rzucony hełm. Do rana siedziała pod drzewem i przesuwała w palcach srebrną blaszkę. O czwartej nad ranem przebrała się w niebieskie dżinsy, obcisłą bluzeczkę i adidasy, do plecaka wrzuciła drugą zmianę ubrań, a mundur zostawiła Jackowi, żeby zdał go porucznikowi. Nieśmiertelnika nie zdjęła. Wiedziała, że ryzykuje.

Pół godziny później odmeldowała się Maciejewskiemu, który wyglądał, jakby też nie zmrużył oka przez całą noc i ruszyła na dworzec. Po piątej siedziała przy torze numer osiem i bujała nogami. Z daleka zobaczyła Olę, jak ta czesze swoje długie włosy i macha beztrosko torbą podróżną. Pociąg podjechał punktualnie. Wskoczyła do pierwszego przedziału i z ulgą osunęła się na miękkie siedzenie. Nerwy ją zjadały, w dodatku robiła się śpiąca.

-Dokument - ostry, męski głos brutalnie wybudził ją z zamyślenia. O mały włos nie zerwała się na równe nogi na widok rosyjskiego munduru i karabinu automatycznego. Miała tylko nadzieję, że paniki nie było widać w jej twarzy. Sięgnęła do plecaka i wyciągnęła bilet i dowód tymczasowy.

-Nadia Miediewska? Skąd jesteś?

Z trudem przywołała z pamięci szczegóły legendy, w którą zaopatrzył ją Maciejewski.

-Moi rodzice pochodzili z Jekaterynburgu, ale w latach dziewięćdziesiątych przenieśli się do Polski. Tam mieszkałam w Krakowie. Jadę do koleżanki w Lęborku.

-Charaszo - mruknął.

-Spasiba - posłała mu śliczny uśmiech. Drgnął, zaskoczony.

-Znasz rosyjski?

-Moi rodzice w końcu mówili po rosyjsku.

-W porządku. Miłej podróży.

Żeby opanować jakoś dygot, wbiła wzrok we wzorki na siedzeniu. Potem odetchnęła głeboko.

-Kości zostały rzucone - mruknęła półgłosem.

Siedziała przy oknie, wyczekując pierwszych domków uroczego miasta, jakim przed wojną był Lębork. Niestety, nie była przygotowana na widok, jaki zastała tuż za tablicą informującą, że właśnie wjechali w obręb miasta. Gruzów było dwa razy więcej niż na ulicach Słupska. Z biciem serca zaczęła zastanawiać się, czy ktoś jeszcze tam żyje, kiedy wjechali na dworzec. Wyskoczyła, kiedy tylko pociąg zwolnił. Ola wolno, elegancko schodziła ze schodków ostatniego wagonu. Nie patrzyła w jej stronę.

Karina potrząsnęła głową i wybiegła na ulicę. Tu, w centrum, było nieco lepiej. Najpierw pobiegła na Czołgistów. Domy stały, ale garaże, gdzie kiedyś rezydowali jej kumple, były puste. W sumie nie powinno jej to dziwić. Setki tysięcy młodych zaciągnęło się do wojska w pierwszych dniach wojny. Ilu z nich nigdy miało nie wrócić do domu? Odpędziła głupie myśli. Stanęła na środku placu zabaw i nagle poczuła, że uchodzi z niej powietrze. Co teraz? Przyjechała tu w ciemno. A gdzieś przecież musiała się zatrzymać. Błyskawicznie podjęła szaloną decyzję. Dziesięć minut później skręcała w ulicę Dębową.

Niestety, drzwi domu jej kuzynki były zabite na głucho. Rozejrzała się bezradnie, kiedy dostrzegła sąsiadkę za płotem. Po krótkim wyjaśnieniu popędziła do niedalekiego szpitala. Weszła niepewnie. Zaraz przy wejściu omal nie potknęła się o dwadzieścia krzątających się kobiet. Poszła dalej, szukając ślicznej blondynki.

Znalazła ją w kącie, segregującą ubrania dla Rosjan.

Jedno musiała Julii przyznać. Wojna i ją zmieniła. Ujrzawszy kuzynkę drgnęła, ale nie zrobiła niczego głupiego. Płynnym ruchem zaprosiła ją na krzesło obok. Karina nachyliła się i wyciągnęła rękę.

-Nadia Miediewska.

Julia spuściła na moment powieki i ten nieznaczny ruch przekonał Karinę, że ma w kuzynce pomocnicę.

-Pomożesz?

-Kacapom? - spytała szeptem i głośniej dodała: Zawsze... - Karina uśmiechnęła się szeroko i wzięła do rąk gruby, futrzany płaszcz.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
lina_91 · dnia 24.10.2008 21:30 · Czytań: 663 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 7
Komentarze
anek_ch dnia 24.10.2008 22:16 Ocena: Świetne!
Znów czytałam z zapartym tchem. Masz jakiś swój fanklub? :D
ginger dnia 24.10.2008 22:19
"Byłeś kiedyś na Powiązkach" - Powązkach :yes:
A poza tym to bardzo ładnie, i czekam na więcej.
pani jeziora dnia 24.10.2008 23:07 Ocena: Bardzo dobre
ach! ;)
lina_91 dnia 24.10.2008 23:59
Dziekuje serdecznie :). Pracuje nad ciągiem dalszym. Błędy popawię, ale może to jutro, jak się wyśpię ;).
Usunięty dnia 27.10.2008 15:25 Ocena: Bardzo dobre
Spoko, ja też czytam w miarę na bieżąco :)
Hyper dnia 28.10.2008 18:48 Ocena: Świetne!
Znowu niechcący bym przegapiła, jakoś zniknął mi tytuł w tłumie :) Lina, ja Cię normalnie kocham za tę sanitariuszkę :rol:
lina_91 dnia 17.11.2008 15:11
Dziekuje :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty