Żyletka, naostrzony kawałek plastiku - Bernierdh
Proza » Obyczajowe » Żyletka, naostrzony kawałek plastiku
A A A

Ludzkie spojrzenia wypalają na niej piętno, jak na znaczonym bydle. Sprawiają ból i jedynym sposobem, by go uniknąć, jest ucieczka. Izolacja. Wyłączenie zmysłów.

Oprawcy wciąż popychają i popychają, nieustannie do przodu. I jeszcze usiłują wmawiać, że coś ratują. Własne ideały? Sumienie? Na pewno nie ją.

Bo ona stoi już na scenie, w blasku reflektorów, a łysiejąca kanalia z uśmieszkiem wyższości przytwierdzonym do twarzy unosi topór wysoko nad głowę. I czeka, aż biedna dziewczynka przyzna rację, padnie na kolana. Ale to nigdy się nie zdarzy.

Ostrze opada więc i wchodzi w kark, niczym w masło.

 

***

 

Pieczątka uderza w kartkę papieru, obok ląduje koślawy podpis.

- "Klasyczny przypadek syndromu sztokholmskiego" - czyta na głos Tata. Przeciera spocone czoło chusteczką higieniczną. - Że niby co? Zeznania mojej córki nie będą brane pod uwagę, bo przypiął jej pan etykietkę wariatki?

Z ust lekarza nie schodzi pobłażliwy uśmieszek. Wygląda jak rodzic, tłumaczący dziecku najoczywistszą rzecz świata. I choć rozmawia z ojcem dziewczynki, nie przestaje gapić się na jej matkę, jakby próbował ją zahipnotyzować.

- Współczucie do porywacza nie czyni pańskiej córki wariatką - odzywa się znudzonym tonem. - To tylko maleńki problem, jakby trauma. Nie ma powodu, by się nią przejmować. A policja wysłuchała już zeznań i z pewnością włączy je do śledztwa. Najpierw wyłuska jednak prawdę, z prób manipulacji faktami...

- Że niby moja córka kłamie?!

Mama uspokaja Tatę, głaszcząc go po ramieniu. Uśmiech lekarza staje się coraz szerszy.

- Nie do końca celowo. - Doktorek zapisuje coś w notatniku, wyraźnie zadowolony z siebie. - A dzięki mojej diagnozie nikt nie oskarży jej o składanie fałszywych zeznań.

- Mogliby to zrobić? - pyta kobieta. - Przecież Ania jest jeszcze dzieckiem.

Ojciec zaciska pięści. Lekarz wzrusza ramionami.

- Dzieckiem, które kryje groźnego przestępcę - mówi.

 

***

 

Ludzie pokazują palcami, bo sprawia im to przyjemność. Ania słyszy czasem ich szepty. Wydaje im się, że nastolatka jest tylko ozdobą; niegroźną atrakcją, która doda szaremu życiu odrobinę emocji. Mogą gadać sobie do woli. Ona jest z innego świata, z "Uwagi" i "Wiadomości", więc nic do niej nigdy nie dotrze.

Cóż, niespodzianka. Dziewczynka słucha, rozumie i zapisuje w pamięci.

- Zdobywam pistolet. - Rozlega się dźwięk przeładowania, broń palna pojawia się znikąd w szczuplutkiej dłoni nastolatki. - Kogo powinnam zastrzelić? Ich czy siebie?

- A ile masz naboi? - pyta podświadomość.

- Zawsze będzie zbyt mało.

"Taką laleczkę to sam bym se chętnie porwał" - oblizuje się jakiś oblech.

"Dokładnie!" - szepcze drugi. "Gdzie tu niby pedofilia? Za rok i tak już legalna, a złapać jest za co i jak znam te gówniary z gimnazjum, to ta też pewnie miała już kutasa".

Takie myśli nie bulwersują Ani. Tylko śmieszą.

"Gdybym złapał takiego zboczeńca, zajebałbym na miejscu, bez litości".

Takich pojawia się znacznie więcej. W szkole, w autobusie, u lekarza. Wszyscy chcą jej niby pomóc, solidaryzują się w nienawiści, wpychają nóż do ręki.

Ich Ania zamordowałaby najchętniej.

 

***

 

- Nie ma mowy! - krzyczy Mama, wymachując rękoma i niemal wylewając kawę ze Starbucksa. - Lekarz by cię chyba udusił! Ja bym cię chyba udusiła!

- Mam czternaście lat - mówi Ania. - Potrafię podejmować decyzje.

- Kochanie, posłuchaj - wtrąca Tata. - Dla twojego własnego dobra...

- Bo ty akurat wiesz, co jest dla mnie dobre.

Ojciec znów zaciska pięści. Ale nie reaguje. Doktor powiedział, że trzeba być cierpliwym.

- Koniec rozmowy! - wrzeszczy matka, przyciągając spojrzenia czterech ton zblazowanej młodzieży, czatującej w ogródku kawiarni. - Nie pójdziesz go odwiedzić! W ogóle nie zbliżysz się do tego zboczeńca, choćbym miała zamknąć cię w piwnicy!

Dziewczynka ma łzy w oczach. Ze złości, nie ze smutku.

- Nie pozwoliliście mi zeznawać w jego obronie, nie pozwoliliście mi iść na sprawę, na nic mi, do cholery, nie pozwoliliście, więc pozwólcie mi chociaż go zobaczyć!

- Masz problem, skarbie - odzywa się cicho Tata. - Próbujemy ci tylko pomóc.

- Więc pozwólcie mi tam iść! Przecież nic złego się nie stanie, chcę tylko mu powiedzieć... - milknie nagle, bo przekroczyła granicę szczerości, za ktorą czai się już tylko seppuku, ostateczne uzewnętrznienie.

- Niby co?! - Matka nie wytrzymuje. - Dzięki ci, zboczony skurwysynu, że porwałeś mnie spod szkoły i zgwałciłeś?!

- On mnie nie zgwałcił!

- Badania mówią co innego.

- Nie zgwałcił mnie!

- Chcesz powiedzieć, że straciłaś dziewictwo w inny sposób?

I Ania znów milknie. Tym razem na długo, na parę tygodni. Bo powiedziała już wszystko, a rzeczywistość i tak nigdy nie była jej do niczego potrzebna.

Przechodnie udają, że nic nie słyszeli.

 

***

 

Szkoła. Dawniej świątynia dojrzewania, dziś tylko wielki, betonowy kloc. Ania zakopała jej nauki w ogródku. Zdążyły poważnie stracić na wartości.

- Jestem już dorosła - twierdzi dziewczynka. - A właściwie więcej, stoję jedną nogą w grobie. Zestarzałam się w jego samochodzie, w jego mieszkaniu, a potem w sądzie i na komisariacie. Nie potrzebuję cholernej matury, by to wiedzieć.

Jej dawne koleżanki wciąż są dziećmi. I nigdy nie wejdą na wyższy poziom, nigdy nie odczują prawdziwego strachu, ani nie zaczną naprawdę żyć.

- Skończycie w uczelni, za biurkiem, w wiecznej szkole.

Ania nauczyła się już wystarczająco.

Tworzy gigantyczną bańkę, żeby odciąć się od rówieśników. Przestała ich nagle rozumieć. Ich słowa odbijają się, jak pociski od tarczy. I tak są puste w środku, pozbawione zarówno sensu, jak i celu.

Dzieciaki żyją w innym świecie. Nieporównywalnie prostszym.

 

***

 

Żmija uśmiecha się, wysuwając rozdwojony język. Siedzi na kanapie, wcina ciasteczka i popija herbatkę, zatruwając ją jadem. A Mama mówi i mówi, szczebiocze wesoło, o smutku, ale też o wielkiej miłości. Każde jej słowo ląduję w pamięci dyktafonu.

Wchodzi Ania. Rzuca plecak pod ścianę.

- Kochanie! - piszczy rodzicielka. - Pan chciałby z tobą chwilkę pogadać!

- Sprzedawaj siebie, a nie dziecko - radzi sumienie.

- Ojej, przecież zaprosili was jeszcze do talk-show! - krzyczy portfel.

Lecz dziewczynka ignoruje. Wciąż milczy, a dziennikarzom pokazuje środkowy palec.

Tego wieczoru pewna osobowość telewizyjna zapija się niemal na śmierć. Wspaniały temat przepadł. Nie będzie odcinka o Ani. Znów trzeba będzie gadać z wieśniaczkami, które zdradziły faceta za remizą.

 

***

 

A dziewczynka nadal nie odezwała się choćby słowem. Siedzi na kanapie. Ogląda telewizję. Dryfuje po rzeczywistości, do której inni nie mają wstępu.

Podchodzi Tata, wysłany przez matkę. Próbuje zagadać.

Nic z tego. Kładzie jej dłoń na ramieniu.

- Zostaw mnie - słyszy.

- Aniu, skarbie... - zaczyna. Przysuwa się nieco bliżej, dosłownie o parę centymetrów.

I wtedy dziewczynka wybucha. Zrzuca jego rękę, krzyczy, każe się nie dotykać, każe się wynosić. Grozi, że jeśli jeszcze raz ją tknie, choćby palcem, podetnie sobie żyły.

Ojciec nie wydaje się zdziwiony, ani przerażony. Wbija wzrok w podłogę.

- A kiedyś byliście tak blisko - komentuje później Mama.

 

 

***

 

Dziewczynka nic nie je. Nie pije. Nie mówi.

- To jakiś strajk? - pyta ojciec.

Ania nie odpowiada. Matka jest wściekła. Nie lubi przegrywać.

Następnego dnia oboje są przerażeni.

Jeszcze następnego Tata wchodzi do pokoju nastolatki i siada w rogu łóżka. Ania jest już daleko, ledwie kontaktuje. Sprawdza tylko, czy ten straszny mężczyzna nie zdecydował się jej dotknąć. Gdy odkrywa, że nie, zamyka oczy.

- Chcesz go zobaczyć - mówi ojciec.

Dziewczynka nie musi odpowiadać. Tata przeciera czoło chusteczką.

- Czy coś się wtedy zmieni? - pyta. - Przejdzie ci?

- Ależ ty jesteś głupi - odzywa się cicho Ania.

Siedzą tak jeszcze długo, w milczeniu, w ciemności, dusząc się ciszą.

W końcu słychać skrzypienie łóżka. Ojciec wstaje.

- Porozmawiam z twoją mamą - obiecuje. - Może uda się ją przekonać.

Tej nocy rodzice bardzo długo się kłócą. Ania nie poznaje jednak rezultatu tych zmagań. Zasypia dość szybko, przytulona do poduszki, pośród krzyków i wzajemnych pretensji.

 

***

 

Stary, rozklekotany pociąg zatrzymuje się wreszcie na brudnej i zaniedbanej stacji, w jakimś nieznanym przeciętnemu mieszczuchowi zadupiu. Dziewczynka wysiada z niego niepewnie i przygląda się zgromadzonym tu ludziom. Szuka Królowej.

Nie znajduje. Kobieta sama do niej podchodzi.

- Jesteś pewna, że tego chcesz? - pyta aksamitnym głosem.

Ania kiwa tylko głową. Wspólnie wsiadają do karocy.

 

***

 

- Masz legitymację szkolną lub jakiś inny dokument?

Nastolatka podaje facetowi tekturkę. Ten czyta, sprawdza coś, uśmiecha się przyjaźnie.

Jest już tak blisko. Tak cholernie blisko.

Aż w końcu wyczytują ich nazwiska. Potem przestają istnieć. Wypełnili swoje zadanie.

Drzwi otwierają się powoli, budując napięcie, przyprawiając Anię o szybsze bicie serca, a może nawet groźbę zawału. Dziewczynka ściska mocno dłoń Królowej.

Wreszcie wchodzą. Widzą go, a on wydaje się szczęśliwy.

Jest znacznie chudszy, nieco zniszczony, ale tak wspaniale rzeczywisty.

- Cześć - mówi nastolatka, bo nie wie, co powiedzieć.

- Cześć, Aniu - odpowiada więzień. - Jak leci?

- Strasznie tęskniłam.

- Ja tak samo. Cały czas o tobie myślę, wiesz? Narysowałem nawet twój portret. Wyślę ci, jeśli podasz mi adres. Ogólnie dużo rysuję i uczę się, no bo ty jesteś mądra, a chcę, żebyś miała z kim rozmawiać jak wyjdę. Jestem grzeczny, więc dają mi książki, krzyżówki... Cały czas coś robię. Ale i tak mi smutno, bo wiem, że ty musisz być smutna.

Dziewczynka kiwa ponuro głową.

- Nawet bardzo. Chciałabym już z tobą mieszkać, bo... Bo, cholera, przecież jesteśmy tacy sami. Czy można zrobić coś, żeby tamte trzy tygodnie wróciły? Już na zawsze?

Z poczatku oboje myślą, że nie. Ale wtedy przed jego oczami pojawia się długopis, który dostał wraz z krzyżówką. Spogląda więc znacząco na Królową, a ta znika taktownie, rozwiewając się w powietrzu. Gdy są już sami, więzień patrzy Ani prosto w oczy i mówi:

- Jest pewien sposób.

A potem zdradza jej, na czym miałby polegać.

 

3.05.2015

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Bernierdh · dnia 08.05.2015 11:08 · Czytań: 742 · Średnia ocena: 4,33 · Komentarzy: 20
Komentarze
Heisenberg dnia 08.05.2015 22:50
Kupiło mnie to opko, przede wszystkim za sprawą zgrabnie nakreślonych postaci - bez przegadania, ale dobitnie odsłaniasz ich zarys psychologiczny, głównej bohaterki szczególnie. W sumie takie dynamiczne i "skrótowe", szczątkowe wręcz opisy uważam za najlepsze.

Fabuła - moim zdaniem główny jej plus to to, że jest w paru miejscach pokręcona (jak to zwykle u Ciebie) i ukazana też fragmentarycznie, bo myślę, że w takich nieszczególnie oryginalnych, a co gorsza popularnych ostatnio tematach trudno uniknąć sztampowości i pójść niewydeptaną ścieżką. (Wiem, sam piszę często na oklepane tematy, może to czepialstwo dla samego czepialstwa).

Styl - słabo. Znaczy się, nie słabo, całkiem okej, sprawnie napisane, czytało się lekko, więc niby w porządku. Ale brakuje mi jakiejś ekwilibrystyki językowej, zabawy słowem, śmieszno-nieśmiesznych metafor, czegoś "Twojego", do czego przyzwyczaiłeś mnie w "Gdybym miała" czy chociażby "bełkotach" (bez pejoratywnego wydźwięku; po prostu tak chyba nazwałeś kiedyś pewną grupę swoich tekstów, jeśli się pomyliłem, to sorki ;) ). Może i odrobina czegoś takiego by się tu znalazła, ale ogólnie styl nie zachwyca. Powiedzmy, że jest dobry. Oczekuję czegoś więcej :)
Wśród paru wyjątków znajdzie się np. ten fragment:
Cytat:
milk­nie nagle, bo prze­kro­czy­ła gra­ni­cę szcze­ro­ści, za ktorą czai się już tylko sep­pu­ku, osta­tecz­ne uze­wnętrz­nie­nie.

który udał Ci się bardzo, bardzo, bardzo.

Podsumowując, tekst uważam za udany. Sam pomysł - robiący wrażenie, ale ukazany ze sporą ilością niedociągnięć, może dopiero dojrzewający do przelania na papier. To już strasznie subiektywne odczucia, ale właśnie takie przemyślenia przyszły mi do głowy podczas czytania.
Bernierdh dnia 09.05.2015 04:37
Dziękuję :)
Myślę, że masz rację, choć może to nie sam pomysł musi dojrzeć, tylko ja, żeby móc się z nim mierzyć. Bo na razie nie czułem się zbyt swobodnie, bardzo uważałem, by niczego nie zepsuć i pewnie stąd ten spokojny, raczej typowy styl. Co drugi akapit poprawiałem gdzieś tak z milion razy :p
Ten tekst jest jakimś tam krokiem, ale wciąż muszę nauczyć się pisać o czymś innym, niż ja sam :)
No i być może słabym pomysłem było porzucenie pierwszoosobowej narracji, w której czuję się nieporównywalnie lepiej, ale bałem się, że gdy jej użyję, zniszczę pewną tajemnicę w psychice Ani. I wyszło raczej sucho.
Tak czy siak, masz absolutną rację, a mnie wciąż jeszcze czeka duuużo pracy :)
Spoko, żaden błąd, bełkoty to część moich tekstów, których zdecydowanie nie da się nazwać inaczej :p
Ponownie dziękuję i serdecznie pozdrawiam :)
Miroslaw Sliwa dnia 09.05.2015 11:47 Ocena: Bardzo dobre
Ciekawie skondensowałeś życiową kwadraturę koła.
Happy endu być nie może, bo suma wszystkich błędów przekroczyła masę krytyczną, więc Twój tekst jest po prostu zapisem początku smutnego końca.

Temat bolesny, a przez to trudny jak cholera, ale literatura i od tego jest.
Nie lubię, co prawda sytuacji beznadziejnych, lecz życie, niestety, jest ich pełne.
Trudno, kto utracił instynkt przetrwania musi zginąć.

Opowiadanie całkiem dobrze napisane. Może nawet domaga się dalszego ciągu, choć może pozostać i tak jak jest.

Pozdrawiam. :)

Mirek
Bernierdh dnia 09.05.2015 13:36
Pięknie dziękuję :)
Mam ogromną słabość do opowieści o ludziach i sytuacjach z góry przegranych.
Pięknie podsumowałeś to, co chciałem przekazać.
I również pozdrawiam :)
Quentin dnia 10.05.2015 21:53 Ocena: Bardzo dobre
Ciemność

Ciemność widzę, jak mawiał klasyk. Tak i ja mam teraz. Znaczy dobrze ;)
Mocna, przytłaczająca atmosfera. Bardzo gęsta. Najlepiej "wyszły" relacje pomiędzy wszystkimi bohaterami opowiadania. Nie wiem, dlaczego, ale mi najbardziej przypadł sposób ukazania relacji córki z rodzicami. No bo kat i ofiara to dość oczywiste, chociaż u ciebie, jak widać, brak oczywistości. I to też jest dobre.

Co też usiało zdarzyć się między ową dziewczynką, a owym porywaczem, zwyrodnialcem, przestępcą czy cholera wie, kim jeszcze. Syndrom sztokholmski czy nie jedno pozostaje pewne; w życiu nie ma nic oczywistego i prostego. Najbardziej podejrzane są zawsze rzeczy proste.

Mądrze, świadomie i rozsądnie.

Pozdrawiam
Quen
jackass1408 dnia 11.05.2015 10:43
Podoba mi się. Większość składników opowiadania bardzo dobrze dobrana. Nie przekombinowane pod względem języka, niedopowiedzenia i fragmentaryczność, które wzmacniają siłę przekazu. Cieeekawie
pozdrawiam
Bernierdh dnia 11.05.2015 12:23
@Quentin
Bardzo pięknie dziękuję :)
Dokładnie. Nic w życiu nie jest proste, nic nie jest oczywiste, a łatka przypięta przez psychologa nie sprawia, że zaczynamy nagle rozumieć drugiego człowieka.
Pozdrawiam serdecznie :)

@jackass1408
Wielkie dzięki i również pozdrawiam :)
ekonomista dnia 15.05.2015 17:49
Do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć. Tak, sprawdziłem Twój wiek drogi autorze, przed napisaniem tego komentarza. Dzięki temu zrozumiałem, że mogłeś napisać po prostu naiwne opowiadanie. Poruszanie się po głowie kobiety jest praktycznie awykonalne dla mężczyzny. Poruszanie się po głowie skrzywdzonej kobiety, tym bardziej. Tymczasem Ty poszedłeś jak po sznurku wzdłuż typowych stereotypów. Psychologii jest tu tyle, co kot napłakał, a ja nigdy nie widziałem płaczącego kota.
Styl ciekawy, migawkowy. Dialogi w miarę sprawnie napisane.
Czytając liczyłem na to, że ta historia mnie zaskoczy, że ma drugiego dno. Czas spędzony przy Twoim opowiadaniu uważam za stracony.

Chętnie dam Panu Autorowi jeszcze jedną szansę. Wskaż mi proszę jedno ze swoich opowiadań. To, które uważasz za najlepsze.
introwerka dnia 15.05.2015 18:14 Ocena: Świetne!
A na mnie Twój tekst zrobił wielkie wrażenie, właśnie za sprawą realizmu psychologicznego. Znałam kiedyś osobę, która była we wczesnej młodości molestowana i widziałam, jak stopniowo pogrążała się w fikcji - szczęśliwie, już nie ze swoim oprawcą. Świetnie odmalowałeś nie tylko emocjonalny związek z oprawcą, ale także to zapadanie się w fikcji, swoiste odwrócenie sensów - ofiara myśli, że ta fikcja jest (jedyną) prawdą. Mocny, rewelacyjny tekst. Muszę zacząć częściej Cię odwiedzać ;)

Pozdrawiam :)
Bernierdh dnia 16.05.2015 01:56
@ekonomista
Och, to "autorze" źle mi się kojarzy. Wolałbym Bernierdh, Bernie, wszystko jedno, byleby nie "autorze", bo to brzmi strasznie oficjalnie i z marszu tworzy między nami dystans w rozmowie.
Oczywiście do niczego nie zmuszam, tak tylko sugeruję :)
Nie lubię oceniania na podstawie wieku. Jeśli napisałem naiwne opowiadanie, to napisałem, żadna różnica, czy mam lat 19, czy 49. Trochę nie podoba mi się też to patrzenie na mnie z góry, jako niedojrzałego, ponieważ mam dużo mniej lat od ciebie. Dojrzałość nie musi być kwestią wieku. Nie wiem, po co w ogóle poruszać ten temat.
"Poruszanie się po głowie kobiety jest praktycznie awykonalne dla mężczyzny" - uważam, że się mylisz, ale zaraz powiesz pewnie, że to przez mój wiek :p
Złośliwie mógłbym zapytać, czemu uważasz moją wizję za naiwną, skoro sam przyznajesz (bo jesteś przecież mężczyzną) że nie rozumiesz damskiej psychiki :)
"Poruszanie się po głowie skrzywdzonej kobiety tym bardziej" - to już zależy od osoby i wiek nie ma tu nic do rzeczy.
A tak wgl, moja bohaterka ma tylko czternaście lat, więc nie przesadzałbym z tą kobietą. Ta dopiero się w niej rodzi.
Zgadzam się, że nie ma tu psychologii. Moje zdanie na temat przydatności psychologów wyłożyłem w drugiej części tekstu. Chyba, że mówisz o braku psychologicznej wiarygodności postaci, wtedy przyjmuję to oskarżenie na klatę i obiecuję starać się bardziej :)
Nie interesuje mnie naukowa klasyfikacja, syndrom sztokholmski jest tylko punktem zaczepienia. Dla mnie ważne jest jedynie to, co mogłoby wydarzyć się w głowie tej dziewczyny. Skoro uważasz, że rozegrałem to według stereotypów, wewnątrz się nie zgodzę, ale przyjmę do wiadomości i spróbuję wyciągnąć wnioski z tego oskarżenia, bo do tego służy przecież krytyka.
Tak czy siak, przykro mi. Może po prostu nie dojrzałeś drugiego dna? Albo i go nie ma.
Zresztą w obu przypadkach wina leży po mojej stronie. Wybacz.
Dzięki za pochwałę stylu :)

Strasznie się rozpisałem. Za moje najlepsze opowiadanie uważam chyba "Gdybym miała rewolwer, nie potrzebowałabym smoka". Zapraszam i czekam niecierpliwie na opinię :)
A tak poza tym, to pozdrawiam.


@introwerka
Bardzo pięknie dziękuję :)
Odrzucanie świata rzeczywistego wskutek cierpienia to temat niezwykle mi bliski, toteż wałkuję go czasem na różne sposoby. Wielcem rad, że ci się spodobało.
Również pozdrawiam :)
ekonomista dnia 16.05.2015 22:34
Bernie, wiek ma ogromne znacznie, ale nie dodałem, że tylko w przypadku ludzi inteligentnych. Za takiego Cię uważam, bo widać, że myślisz. Inteligencja to nic innego niż umiejętność wyciągania wniosków płynących z doświadczenia. Gdyby wiek nie miał znaczenia, to równie dobrze moglibyśmy oczekiwać od 10-latka, że będzie miał takie samo postrzeganie świata jak jego dziadek.
Moje uwagi nigdy nie są złośliwe, ale na pewno bardzo subiektywne. Napisałem komentarz po to, aby przedstawić Ci mój punkt widzenia.
PS. Wyznaję zasadę, że w momencie publikacji autor może już tylko przyjmować pochwały i krytyki, bez prawa do wyjaśniania , co też miał na myśli :)
Bernierdh dnia 17.05.2015 02:32
Nie uznałem twojego komentarza za złośliwy. Przepraszam, jeśli moja odpowiedź zabrzmiała jak kontratak :)
W porządku, siedzę więc cicho i kiwam grzecznie głową :)
Figiel dnia 23.05.2015 12:22
Bernierdh, lubię Twoje teksty. Niezależnie od tego, o czym piszesz i w jakim stylu prowadzisz narrację mają one w sobie coś, co nazwałabym elegancją. Żadne inne określenie nie przychodzi mi do głowy i choć wiem, że nie do końca przystaje do tekstów, takie właśnie mam odczucia. Tu podjąłeś delikatny temat i to w dość trudny sposób, bo bardziej pokazujesz niż opisujesz emocje.
Co do stylu - lubię oszczędność, więc doskonale się odnalazłam, tylko potknęłam się na tym:

Cytat:
Drzwi otwie­ra­ją się po­wo­li, bu­du­jąc na­pię­cie, przy­pra­wia­jąc Anię o szyb­sze bicie serca, a może nawet groź­bę za­wa­łu.


Wiem, że chodzi o ten moment, gdy drzwi automatycznie, bardzo powoli przesuwają się w prowadnicy, a jak kiepsko utrzymane, to jeszcze zgrzytają. Istotnie, dla osoby oczekującej na wejście może to być moment wzmagający napięcie, ale " drzwi które budują" jakoś mi nie pasują, podobnie jak ryzyko zawału serca u dziecka, szybciej chyba zwykłe omdlenie.

Pozdrawiam serdecznie :)
Bernierdh dnia 23.05.2015 19:57
@Figiel
Bardzo pięknie dziękuję :)
Nie wiem, czy moje teksty są eleganckie, ale to niezwykle miły komplement :)
Również serdecznie pozdrawiam :)

PS: Z tymi drzwiami to pewnie masz rację.
amsa dnia 24.06.2015 20:11
Bernierdh - o, tak mi pisz. Świetnie napisany tekst. Doskonale pokazane emocje, chociaż właściwie są ukryte, nie siliłeś się na ich opis, nie było to zresztą potrzebne. Nie wiem czy wiesz tak naprawdę, czym jest syndrom sztokholmski, on nie wygląda, jak opisałeś, zależność jest skomplikowana, przypomina nałóg, znienawidzony, bez którego nie można żyć. Jednak mnie osobiście bardziej zainteresowali rodzice, ich postawa - wszystko na sprzedaż, sprzedali też dziecko. To musiało się tak skończyć, skoro zawiedli ci, którzy zawieść nie powinni. Mam jedną uwagę - zamień nastolatka na imię, to lepiej identyfikuje dramat dziewczynki.

Pozdrawiam

B)
Bernierdh dnia 24.06.2015 22:40
@amsa
Pięknie dziękuję :)
Zapewne masz rację, nie jestem psychologiem, nie przeprowadziłem nawet porządnego researchu :) Syndrom sztokholmski jest dla mnie tylko punktem wyjścia i cieszę się, że spodobało ci się to, do czego doszedłem.
Pozdrawiam serdecznie :)
purpur dnia 02.02.2016 11:16
Az sprawdziłem kiedy napisałaś ten tekst.

Hmm. Stosunkowo niedawno, widzę... A jednak wydaje się jakiś inny, inny niż pozostałe. Tak jakbyś hamowała swoje słowa, jakbyś bała się dopisać zdanie, bo nie wiadomo czy będzie tu pasować.
Trochę Ciebie ( oczywiście co ja tam mogę wiedzieć ) tutaj mniej.

Delikatnie, jak na ciebie :)

Paradoksalnie czytało mi się świetnie. Pomysł ( a to cenię w opowiadaniach najbardziej ) świetny, nowy. Mimo, iż oczywiście próbowałem przewidzieć co tam się zaraz stanie, to tak do końca się nioe dało - a to ogromny plus!

Bardzo mi się podobało to zdanie:
"- Jestem już dorosła - twierdzi dziewczynka."
Tak wiem, proste, ale... akurat w tym opowiadaniu, moim zdaniem mówi wszystko.
Dorosła dziewczynka.

Kolejny raz Cię chwalę. Normalnie muszę przerwać czytanie Ciebie, bo przecież nie mogę wyrzucać z siebie takich ilości cukru :p
Podaj jakiś słaby tekst - nakrzyczę, powytykam paluchem i jakoś może wróce do swojej zrzędliwości... :)

Dobra robota pingwinie-czekający-na-windę!
Bernierdh dnia 02.02.2016 13:02
Hah, od publikacji tego opka minął już niemal rok - czas pędzi na złamanie karku. Jeśli czegokolwiek nauczyłem się przez te miesiące, to może lepszego przyjmowania krytyki :p

Myślę, że masz rację. Trochę bałem się tego opowiadania, tematu po który sięgnąłem. Podchodziłem jak do jajka i to chyba widać, niezbyt podołałem wadze tematu :(

Cieszę się, że mimo wszystko się podobało.
Dziękuję przepięknie :)

Trudno samemu wskazać własne słabe teksty. Na pewno te wcześniejsze, zwłaszcza dłuższe. Może też np "Interpretacje wyszły oknem", to bardzo dziwna rzecz. A ostatnio skomentowałeś moje "Mieszkam w Polsce!" i z tego co pamiętam, chyba niezbyt ci się podobało :)

Ponownie dzięki!
purpur dnia 02.02.2016 13:29
Wiesz, generalnie był to trochę żart :) Ciężko czasami za pomocą literek przenieść emocję...

Fajnie piszesz, fajne tematy bierzesz na wrsztat i całkeim zgrabnie wychodzi ci ich obróbka :)

A "Mieszkam w Polsce" to nie tak że się nie podobało, to bardziej osobisty odbiór tekstu, bo po prostu ja sam nie lubie narzekania :)

Ale tekst nie był sam w sobie zły.

Oczywiście, że się uczymy, każdy kolejny tekst, ma coś w sobie czego nie miał poprzedni, no zazwyczaj :) Generalnie ten nie wyszedł źle, ciężki był, i czytało się go dobrze. Moje sugestie są tylko po to abyś, może, coś z tego zabrał do siebie. No przynajmniej ja lubię, jak mi ktoś pisze to co myśli, a nie to co wypadałoby napisać :p
Bernierdh dnia 02.02.2016 18:29
Ja też lubię i jestem za te sugestie bardzo wdzięczny :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty