Miałem sobie prętowe dildo
– Serio darujesz Świniakowi?
– Pojebało cię, X, do reszty? Kablom nie można odpuścić. Wyobraź sobie, że cały świat ogarnia frajerstwo, sąsiad podpierdala sąsiada, brat brata, a ojciec syna.
– Już o tym słyszałem. Wystarczy cofnąć się parę lat wstecz.
– Co takiego?
– Nieważne. Jak planujesz się nim zająć?
– Tak się składa, że ten, komu frajer wszystko wypaplał, jest jednocześnie właścicielem rozwalonego wozu.
– Coo?
– Właśnie. To nowy facet od polskiego. Wydaje mi się, że trzeba się z nim policzyć i kto, jak nie Prosiak, będzie do tego idealny?
*
Chałupa całkiem odjebana, jak na nauczycielską pensję. Na podwórku napierdolone drzewek. Wystrzeliwujące w górę świerki rosną rzędami. Szczerze mówiąc, lekkie przegięcie. Witaminy D, to dom się nie nałyka. Świniak jeszcze nie wie, co go czeka. Może to i dobrze. Już z pięć razy zdążyłby zwiać. Nie wiem, skąd dorwał pałę bejsbolową, ale całkiem fikuśna. Ja przytargałem metalowy pręt. Tak na wszelki wypadek. Bicek tylko z pustymi rękami – Figo Fago rąbany.
Czekamy w krzakach. Prosiak się trzęsie. Cały zlany potem. Bicek skupiony jak saper przed szansą na rozczłonkowanie samego siebie. Ja nie mogę pogodzić się z faktem, że zostało nas tylko trzech. Czemu to akurat Kubie zachciało się skakać, a nie jednemu z tych debili.
Idzie. Obcasy półbutów stukają o chodnik. Jakoś na K. Nie mam pamięci do nazwisk. Pozwalamy mu podejść pod drzwi. Przekręca klucz w zamku i naciska klamkę. Wtedy wypadamy z kryjówki i wpychamy chama do środka. Przewracamy go na podłogę. Przypierdalam mu prętem po łapach, żeby nie szarpał się zbytnio. Coś chrumka. Zdarza się. Potem gołymi pięściami zatykamy paskudną gębę. Leję ścierwo, dopóki Bicek mnie nie odciąga. Wyrywam mu się. Muszę to skończyć. Kuba. Kuba. Wyjdź, proszę. Wiem, że jest pod twarzą belfra. Boi się tylko wydostać na zewnątrz. Po tępym strzale kinol przekręca się w bok. Kuby wciąż nie widać, jednak mam pewność, że tam siedzi. Musi.
– Kuba. Kuba. Wyłaź. Kurwa! – Nagle leżę obok krwistej miazgi. Coś mnie jebło przez plery. Bejsbol pewnie. O ty chuju gruby. Przekręcam się brzuchem do góry. To Bicek stoi z pałą. Niedowiary. Niedowidy.
– I co teraz, kapusiu?
– Że co?
– Świniak, powiedz mu, kto wygadał wszystko Kusowskiemu. No powiedz. –Świnię zatyka, ale tylko na moment. Małe oczka już mnie świrdują i drążą w mej twarzy kanion opasły.
– X. X powiedział. Wszystko powiedział. Widziałem. Chciał zgonić winę na nas. On wszystkich nienawidzi. Wyruchać nas miał ochotę.
– Słyszysz? Ty zganiasz na niego, on na ciebie. I kto tu mówi prawdę?
– Przecież wiesz.
– Nic nie wiem. Chodzi właśnie o to, że nic nie wiem. Mogę tylko się domyślać. Czemu tak rzuciłeś się na tego faceta, powiedz? Chciałeś, żeby milczał?
– Popierdoliło cię. Was obu popierdoliło. Jesteście siebie warci. Kurwaaa…– Połamał mi palce. Lewa dłoń do kasacji.
– Coś powiedział, śmieciu?
– To byłem ja. Od samego początku miałem genialny plan, aby was obu wrobić. – Ryj Świniaka zszokowany. Morda Bicka usatysfakcjonowana. Odwraca się na chwilę ku swojej cizi, a ja wtedy dobieram się do metalu i zanim cwel zdąży mrugnąć, przykurwiam mu prętem w bebechy. Nareszcie. I po łapach chuja.
– Fajnie? Fajnie, kurwa? – Powiedzieć, że wyczekiwałem tej chwili z utęsknieniem, to mało. Świni przypierdalam po jajach, a przynajmniej w krocze, bo z jajami, kto go wie. Na dokładkę poprawiam w bęben nabrzmiały. Staję sobie nad Bickiem i nie mogę uwierzyć własnym oczom. Ten skurwiel płacze. Wybucham śmiechem, ale to konkretnym. Słowo opętańczy nie wyrazi tego w pełni.
Tak naprawdę nie chcę wykańczać tego biednego skurwiela, jednak należy mu się dodatkowy upominek na koszt firmy. Na przykład niewładna kończyna. Waham się między nogą, a ręką. Obstawiam za drugim, bo przecież tak uwielbia pakować. Uderzam porządnie w okolice nadgarstka. Skamle skurwiel. Próbuje pogłaskać mnie po nodze jebany. Odkopuję perfidną rękę. Obieram następny cel. Łokietek. Zamach i…
– Czekaj. – Ożeszjaciępierdolę. Prosię odzywa się niepytane. Takich cyrków dawno nie widziałem. Ociągając się, wędruję spojrzeniem ku źródłu rozstrojonego głosu.
– To nie on. Nie… nie… nie on zabił Kubę.
– Co ty pierdolisz w ogóle? Jaki on? Kto?
– Kusowski. To nie Kusowski.
– Nie rozumiem. Powiedz człowieku, o co ci chodzi.
– Kuba skoczył. Widziałem przez okno, jak spada. Wybiegłem z bloku i leżał tam… Martwy leżał. Spadł. Niebieskie oczy. Otwarte miał oczy, rozumiesz? Szeroko. I uśmiech.
Siadam z wrażenia. Jakoś to do mnie nie dociera.
– Jak to skoczył? A co z samochodem? Przecież…
– Nie kłamię. Takich rzeczy się nie zapomina. Trzymałem go na kolanach, wiesz? Cały przemokłem od krwi. Wyrywali mi go siłą. Wszyscy się zbiegli. Was tylko gdzieś wcięło.
– Byliśmy na boisku.
– Niebieskie oczy. Wiesz, oddychał chyba jeszcze.W życiu nie widziałem tyle krwi. Powiedział do mnie coś, jakby: „mamo”. Nie wiem, może się przesłyszałem.
– Jego matka, mówił mi, zabiła się. Podcięła sobie żyły. Znalazł ją w wannie i jakimś cudem wyciągnął stamtąd. Musiała być niewielka, bo podobno wlekł zwłoki do szpitala. Po ulicy. Aż człowiek w masce zadzwonił po psy.
Ktoś zapłakał.
– Panie profesorze? Proszę pana?
– Nic… nic nie mówcie. Idźcie już.
– Ale…
– Proszę. – Nie wyglądał tak źle. Tylko ten nos.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt