W niebiańskich gzymsach roje much ironizują metaforyczne postrzeganie materii.
Architektoniczna groteska z rumorem skrzydeł i czarnych plamek jak czarne dziury
na białej powierzchni wszechświata; resztki gnijącej przyzwoitości.
Wewnątrz marmurowej sali, jej pustkowie wypełnione natarczywym brzęczeniem szerszeni.
W epicentrum determinacji wstawiłaś mnie matko w gablotę ze złotym sznurem wiążąc go w kokardę u szyi. Odliczyłaś samotne zachody otchłani, za każdym razem sięgając nieskończoności; umieram.
Znów obok Ciebie jako martwy, mocniej lgnąć w ramiona, by móc zwierzyć się ze wszystkiego, co dotychczas nie było mi dane.
Z wyjałowiałej nicości, siwych skrzepów promieni, zastygłego oddechu słońca, żałośnie uczepionego nieba.
Witając pierwsze momenty ciemności, rozgrzeszeniem częstując cienie pośród zbutwiałych drzew, dogoniłem pamięcią miliony spojrzeń – wcielenia tułaczy i sakramentalne demony.
Jako pierwsze istnienie pośród absolutyzmu przemiany, wznosząc obłęd nad wszelakość poznania, przegniłem aż po pustkę narodzin, zlewając się w mrok na horyzoncie, nad którym pastelowa zorza faluje jak suknia w tańcu, szeleszcząc trzepotem skrzydeł nietoperzy wirujących nad martwym ciałem boga. Nad martwą posturą zbawienia, które odebrało potępionym garść błękitów znad samotności.
Uczyniłaś mnie Śmierci różnorodnym gatunkiem, wlewając w żyły eteryczny strumień.
Implozja rozwarła wrota raju, ukazując niebyt, za którym sens staje się mutagenicznym aktem skruchy.
Zwietrzały kamień, niegdyś skała nagrobka z mym imieniem, dzisiaj resztki trzeźwości świata; ostatni pocałunkiem, z namiętnością przywarłem do chłodu skały ssąc z niej resztki powściągliwości, która w ryzach trzymała strukturę marmuru.
Rozwiany w pył, w iskry płonących stosów herezji, przeszywam oczy drobinkami kryształów, kalecząc wyobrażenie kreujące wizję świata.
W utracie zmysłów poznałem czym jest świadomość.
Nazwij mnie Śmiercią, powiedź, że pełen jestem destrukcji, strach przez nihilizmem struktur teraźniejszości wykrzywił ci usta; pozwól ukoić je grzechem.
Drżąc jeszcze od przepowiedni, od niechcianych trosk skupionych na sumieniu, pozwól wygryźć z myśli ostatnie poczucie winy. słodycz wyzwolenia skroplona u ramion, strużkami spływająca pomiędzy twoje piersi, znad których spoglądam na upokorzony wizerunek ufności ideałom.
Bezbożny, pierworodny i wynaturzony, potomek nieistniejącego, skaza w sercach żywych, dla których brak miejsca pośród całości. Każdy ze strzępów lustra chciałby być fragmentem układanki, wielobarwnością w przydrożnej kaplicy.
Pozostały już tylko sarkofagi, trumienne oblicza zapomnienia. Wypełzam w oparach metanu, drażniąc powonienie swądem przeszłości, która na nowo przybiera mglistą formę pojmowania.
Okrzyknięty przybłędą, błądzącą marą pośród sennej miłości, ukazuję oblicze, przed którym krople deszczu stają się radioaktywnym opadem, wyżerającym święte twarze.
Mżawką topiącą miedziane aureole na głowach tej samej trzody. Na głowach martwych dzieci, poległych w imię prawa wyższego, duchowej fanaberii megalomanii umysłu. Samouwielbienie, zachwyt, negliż starannie plecionej duszy, której rozwiązłość pozostawia przestrzeń gotową do przemienia istoty w rozum. W jedność krystalicznej magmy w molekułach której umysł powstaje z bulgoczącej mazi, wszechobecnej i żywej. Z molekuł postanowienia i inwokacyjnych śpiewów woli, której za brakło na ostatnią strofę dla poczęcia.
Potępiony, kusić będę niewinność, by ujrzeć mogła ocalenie, zachowując stałość swej natury. Owoc poznania, listowie skrywające łono wszechrzeczy – beze mnie potępienie byłoby oznaką słabości, wraz ze mną staje się przyzwoleniem do istnienia.
Parafraza boskiej mądrości; inteligencja.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt