Ewelina Hańska i Honoriusz Balzak - OWSIANKO
Publicystyka » Eseje » Ewelina Hańska i Honoriusz Balzak
A A A

Jego prywatny, domowy rynsztunek, to habit, strój przywdziewany do przymusowej, regularnej, rzemieślniczej pracy, codzienny ubiór służący skupieniu nad tworzonym tekstem. Kiedy pojawia się wśród innych pisarzy, w oczach ma iskierki rozbawienia. Rozluźniony i oswobodzony z nadmiaru wrażeń, odpoczywa od poważnego myślenia. Gada byle co i byle jak, bez sensu, nierzadko - logiki. Nie musi udawać wielkiego człowieka. Ma świadomość swojej wartości, może więc, podobnie jak bohater jednego z dzieł „Komedii Ludzkiej”, Jakub Collin, powiedzieć: „… nie uważam się za wielkiego człowieka! JESTEM NIM!” Natomiast gdy pozostaje sam, odizolowany od pustej gadaniny, w nocy i ciszy, zanurzony w rękopisach, z dala od rejwachu przyjaciół, okiem wytęsknionej wyobraźni dostrzega bezkresne, równinne połacie zbóż: kolorowe stepy zagadkowej Ukrainy. Widzi i wspomina, że był tam osobistością szanowaną i podziwianą, kimś ważnym, otoczonym miłością, ale ważnym tylko dla siebie.

Dla ludzi, u których gościł, a więc dla hrabiego Hańskiego i jego żony, Eweliny, uchodził za ciekawostkę, rozrywkowe urozmaicenie nudnej egzystencji. Tak hrabia Hański, jak i Ewelina, odnoszą się do Honoriusza z dobrze zamaskowanym, dumnym lekceważeniem: mają go za ekstrawaganckie stworzenie o artystycznych nawykach, urozmaicenie monotonnego krajobrazu, jest dla nich mglistym pojęciem obrosłym w „zajmujące” powieści. Ich opinie na temat twórczości Balzaka są powierzchowne, lecz zgodne z modą. Przyjmują go w swoich włościach, bo miło nosić popularny breloczek. Nie jest przecież dobrze urodzonym; wszak to tylko pisarzyna z kałamarzem w herbie!

Odległy, lecz dobrze znany głos Eweliny Hańskiej jest z nim blisko, on zaś, złakniony zakazanej, arystokratycznej miłości, wierzy mu lub nie, ucieka w morderczą pracę nad swoimi literackimi tekstami, szuka ukojenia i podniety zarazem - w kawie, gdyż czuje za dużo, by odpisać za mało; przeżycia, to zadry, trwałe rany uwidocznione postępowaniem. W kameralnej, ascetycznej scenerii biurka, gęsiego pióra, inkaustu i wymiany korespondencji z Eweliną, wspomina nieczęste chwile spędzone razem.

*

Kochał nie ją, lecz naiwną teorię na temat miłości, swoje zamglone wyobrażenie, namiastkę tęsknoty za uczuciem. Jest stały w swojej niewierności, a jego świat okraszony jest niezmożoną ilością miłosnych pomyłek. Za, przed i po Rewolucji, Wielkiej, czy Lipcowej, miłość była towarem deficytowym, abstrakcyjnym, iluzorycznym i być może z tego powodu nieosiągalnym dla niego, bo pięknym i sztucznym jak próchno udające kwiat.      

Dla Balzaka Miłość Prawdziwa istnieje tylko między bajkami. Prawdziwa, nie jest jednostronna, lecz wzajemna. Zraniona, odepchnięta, wystawiona na pośmiewisko, bywa karykaturą upragnionej, przemianą w swoją odwrotność. Miłość w potocznym rozumieniu, to ślepa gra niewidomych namiętności i schodek do kariery: parostwa, czy perfumerii. Wyrachowana zamiana społecznej pozycji. Przesiadka z trotuaru do powozu, z jaskółki do loży, z całowania pańskiej klamki do bycia jej właścicielem. To rzekomy interes; rzut w niepewne, skok w złudzenia, brawurowy cwał żarliwości połączony z człapiącą agonią uczuć.

Czysta, gorąca, wzajemna, w otaczającym świecie występowała incydentalnie. Tak rzadko, że niejako wcale. To wyścig do majątku; z kotem w worku na głowie. Miłość, to kochanka w powozie i Rotszyld w liberii na koźle. Albo bezpardonowa walka na podstępy, intrygi, wzajemne bijatyki i poszturchiwania. Utwory jego nadal są aktualne, jak usposobienia malowanych przez niego kobiet. Listownie go uwielbiają, utwierdzają w przekonaniu, że je zna, a on, podekscytowany i szczęśliwy bez reszty, wodzi zmęczonym wzrokiem za byle suknią.

W odwet za ziemskie porażki narzuca czytelnikom własne obrazy kobiet, potworków wyssanych z autopsji i awanturniczych dykteryjek, przenosi je na papier, a pisząc o nich ze swadą, wtłacza w powieści rozliczne ambasadorki mętnych spraw, jawnogrzesznice o gdaczącym rozumku, megiery paplające wytresowane, głodne kawałki, wyrzucające z siebie oficjalne biuletyny o rotacyjnych nastrojach, płodzi misterne, zniewalające, rozkoszne Drętwy („Blaski i nędze kurtyzany”) , które kochają za krótko, za żarliwie i za bezinteresownie, by były prawdziwe, które są poślubione śmierci, skazane na grzech, występek, zbrodnię, tworzy pięknotki zdarzające się w snach, wojownicze insekty przywleczone z najgorszych koszmarów, chciwe na uwielbienie, cwane kręgosłupy swoich galeretowatych mężów, kochanków i absztyfikantów, kobiety - anielice, kobiety - muszki, kobiety - gnidy i kobiety - klęczniki, które stroją przed audytorium kontrolowane fochy, mają niszczące wymagania, posługują się myślami pasującymi do koafiury.

Opisuje przechery, posępne matrony, żylaste szkapy, kute na cztery nogi, przeżarte cynizmem, sprężyste w gadce, pyskate, gderliwe babsztyle udające ciotki Jakuba Collin, „Azje” i „Europy” („Po czemu miłość wypada starcom”), których jedynym zajęciem jest sprawianie sobie przyjemności, które tolerują mężczyzn tak, jak znosi się cudze zwyrodnienia, bawią się nimi, jak kot bawi się strachem z myszy; zawsze pod bronią, skoncentrowane na sobie, demonstracyjnie tkliwe i przeważnie bezgrzeszne. Mężczyzna nie ma u nich szans, jeżeli jest karmiony szpakami, jeżeli ma niedochodowe przywary lub ubogich krewnych. Staje się interesujący i powabny, kiedy można go zeszmacić, oskubać i wypchać, gdy za głośno nie narzeka na niecny los jelenia.

*

Balzak, jako erotyczny turysta, jako amant od wielkiego dzwonu, cierpliwie dojeżdżający do humorzastych wdzięków Eweliny, ma bezsporną zaletę: jest za daleko. Otrzymywanie od niego listów bawi ją, zaspokaja próżność. Jej altruizm podszyty jest egoistycznymi względami; przestrzeń dzieląca ją od pisarza jest ratunkiem przed opinią doktrynerskiej ławicy krewniaków troszczących się o jej morale, o niedeptanie Carowi po imperialnych odciskach, o nie niszczenie mu jego łaskawej wrogości do Polaków, o utrzymanie złudzeń po [niegdyś] bezwstydnie pokaźnym bogactwie. Obawia się w nim inteligentnego szaleńca, rozrzutnego pisarza po uszy zanurzonego w długi, nieobliczalnego geniusza wstrząsanego chroniczną iluzją pragnienia wyjścia na prostą. Pruderyjna sensatka i zrzędliwa syrena jednocześnie, myśli o nim z ostrożną tkliwością rozkapryszonej "skąpicy" [listy Balzaka do Hańskiej]. Z wielkiego wszędzie i nigdzie, z domu wypełnionego dobrobytem, dokonuje mu małostkowych ocen postępowania, zwodzi go obietnicami rychłego małżeństwa, jednocześnie trzyma go na smyczy z dobrych rad i piłuje bezustannymi apelami o zachowanie rozsądku, i trzyma na dystans: z dala od swoich peniuarów.

Bez większego uszczerbku mogłaby zlikwidować jego finansowe zobowiązania, lecz wie, że metoda skrócenia mu trosk obróciłaby się przeciwko niej, przyspieszyłaby się bowiem chwila legalnego związku z niepoprawnym utracjuszem, no i moment, gdyby, jako mąż, zaczął puszczać się na swoje bankructwa. Do tego warto by zadać sobie czysto retoryczne pytanie: czy pisałby bez bata niepewności? Zwleka więc z podjęciem decyzji o małżeństwie do chwili, gdy upragniony mariaż staje się dla niego spóźnioną rekompensatą twórczej niemocy, gdy może być tylko bezwładnym kibicem własnego szczęścia, daremnym obserwatorem spełnionych rojeń [na kilka miesięcy przed zgonem, dochodzi do ślubu (1850, Berdyczów), na który czekał kilkanaście lat].

*

Kiedy Ewa nie odzywa się przez tygodnie, Honoriusz nie tworzy. Wyfruwają z niego dobre pomysły, nie ma w mózgowej przechowalni odpowiednich słów, słów też więc zapomina co i rusz, mało co mu się klei, a wszystko wydaje mu się nie takie, jak planował, niezręczne, wydumane, dęte, nadęte i pokraczne; niepokoi go, mąci mu resztkę optymizmu cała ta sarabanda z oczekiwaniem, te miłosne zgrzyty i niepotrzebne korowody. Ale gdy na widnokręgu pojawia się lekarstwo, list, oficjalny znak pamięci, życie powraca do ustabilizowanych rytmów, słońce świeci znowu, deszcz nie pada tak ciągle, a czarne oceny świata zabarwiają się na zielono; potrzeba nieustannej adoracji, to silny narkotyk. Kiedy słucha jej cierpkich pouczeń, gdy otrzymuje skwaszoną przesyłkę z Rosji, stwierdza, że kochanka jest nieznośną formalistką, gdyż odpowiada na jego serenady stylem obrachunkowym, pełnym liczb, kwot i utyskiwań, stylem kaznodziejskim i odcedzonym z miłości. Dostrzega, że Ewelina przedstawia się na tle rodziny, pogrążona w oceanie sprzeczek, napięć i animozji z pociotkami. W takich momentach powinien ją uspokoić, pocieszyć, ujrzeć w niej biedną, uciśnioną, słabą i przez nikogo nie rozumianą kobiecinę, prawie rezydentkę we własnym domu, zrozumieć, że jego zmartwienia są bagatelne, nieważne, przejściowe, więc posłusznie i zgodnie z jej intencjami zmienia je w bagatelki, odwraca kota ogonem i blaguje, i baja i wlewa jej do serca hektolitry otuchy: pociesza ją pisząc, że nie jest tak źle, bywało gorzej, lecz wychodzili z tarapatów, bo mieli siebie, mogli na sobie polegać, drogę rozjaśniało im kochanie, przecież nikt jej nie wypędza na tułaczkę w mróz, a czy perspektywa życia razem z nim, to dla niej nic? Mimochodem nadmienia, że w imię tej umykającej, lecz niezmordowanej wizji, pracuje ponad ludzkie wyobrażenia. Już wkrótce przyjdą pieniężne efekty i sława stanie się podstawą jego bogactwa, a jej dumy. Tłumaczy jej, że zbrodnią wobec własnych nadziei, jest poprzestać na nich; nie robiąc nic, żyć w przeświadczeniu, że się je zaspokoiło, uprawiać wegetację lalusia wiodącego odświętny styl życia, fircyka przytulonego do boku złotodajnej kochanki, tłumaczy, że nie potrafi skazać się na taką rolę w jej życiu. I wierzy w to, co pisze. Rozpływa się w swoim rozbuchanym kłusowaniu po korespondencyjnych całuskach na dobranoc, a magiczne słowo „wkrótce”, zaciera w nim ponure, złowieszcze słowo „nigdy”.

*

Chciał być jej wilkiem; uznanym przez świat i zalegalizowanym przez Kościół; wilkiem - przywódcą rozwojowego, jeszcze dwuosobowego stada, ale już powiększonego o przypuszczalnego następcę, o nowe wcielenie rodu Balzaków, Wiktora Honoriusza, kontynuatora nieistniejącej tradycji literackich infantów. Lecz głównie chciał być uważany za wilka oszczędnego, roztropnego i rozważnego, za władcę jednoosobowego haremu, kierownika magazynu intymnych uciech - wypłacalnego i niezawodnego, jakim zresztą widział się w trakcie pisania. Z tym "oszczędnym zamiarem" buduje dla niej „Istny Pałac”, reprezentacyjną norę godną kupionej komody Marii Medycejskiej, ziemiankę ociekającą komfortem, fabrykę beczek bez dna, kosztów za bezcen i pobożnych życzeń na niski procent. Pałac w środku, ruina na wierzchu: obraz ten do złudzenia przypomina Balzaka po ślubie.

*

Na wieść, że za jego sprawą Ewelina znajduje się w stanie odmiennym, szaleje z dumy, czuje się odpowiedzialny za smarkaczowski los przyszłego dziedzica powieściopisarskich splendorów. Honoriusz Wiktor dodaje mu sił, rozpala gęstniejącą krew, pobudza wenę, uaktywnia mrzonki: "Blaski i nędze życia kurtyzany" pisze przez 9 lat (1838 - 1847), ale kolejne arcydzieło, "Kuzynkę Bietkę" (1846) - w dwa miesiące. Jest rok 1847, gdy nadzieje związane z dzieckiem rozpadają się razem z jego przedwczesnymi narodzinami: Ewelina zostaje matką wspomnień po szczęściu, a Honoriusz ból i żal zagłusza syzyfową pracą.

Fragment eseju o Balzaku zamieszczonego w książce Po-ranne noce

 

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
OWSIANKO · dnia 02.06.2015 10:46 · Czytań: 802 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 1
Komentarze
Miroslaw Sliwa dnia 03.06.2015 16:56 Ocena: Świetne!
No tak, któż większy w tworzeniu miłosnych widziadeł od genialnego pisarza, obdarzonego potężną wyobraźnią?

Tylko, niestety, widziadła owe, na ogół nijak do rzeczywistości nie przystają i biada temu, który uwierzy, że noszą one w sobie, choćby pozór prawdy.

A kimże takim jest pisarz czy jakikolwiek inny artysta?
Otóż, w gruncie rzeczy, to jedynie dostarczyciel płytszych lub też głębszych wzruszeń; ogólnie rzecz biorąc rozrywki.
W porządku; kiedy już sczeźnie, kiedy pozdycha tysięczne pokolenie robaków, które go żarły, wtedy być może, ale to również loteria, ktoś go światu przypomni, a wtedy świat dawaj go wyzywać od geniuszy, od wybitnych artystów, cytować, wydawać milionowymi nakładami, ekscytować się jego pełnym przygód życiem; no, chyba wszyscy wiemy, że nasze przygody polegają głównie na wiązaniu końca z końcem.
A niby jak tu się czuć geniuszem, skoro potencjalnego czytelnika nasza literatura obchodzi tyle co zeszłoroczny śnieg?
Ciężki kawałek chleba, a właściwie okruszynka chleba, owa literatura.

Pani Hańska była arystokratką; była kimś.
Pan Bazak, był tylko dostarczycielem wzruszeń i jak się okazało człowiekiem, który z dużym wdziękiem potrafił zwodzić samego siebie.

Bogata arystokratka i genialny parweniusz; no takie rzeczy udają się tylko w bajkach.

Miło i ku przestrodze pożytecznie, było sobie przypomnieć historię tego związku.
Dzięki Marku.

Pozdrawiam.

Mirek
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty