Proza » Miniatura » Buka
A A A

Zimno. Na zewnątrz jest tak cholernie zimno. On leży, policzki ma rozpalone, w oczach obłęd, a choć przykryłem go, czym tylko mogłem, cały czas się trzęsie. Niewiele mówi, szczęka za to zębami, otulam, uspokajam, jeszcze sobie język przygryzie czy coś. Za ścianami chatki szemrze mróz.

Wychodzę - wokół zimowy zmrok, siny taki, udawany. Mróz rzeczywiście szemrze, zaczyna wręcz zgrzytać, kiedy pośpiesznie zamykam drzwi i wybiegam w śnieg. Przyszliśmy z tamtej strony - za chatką, gdzie pada światło z okien, majaczy jeszcze ślad moich butów, zatarty częściowo przez płachtę. Na tej płachcie, przez kilka ostatnich metrów, ciągnąłem przyjaciela, bo nie miał siły iść. Nie mam pojęcia, co go wzięło. Teraz pójdę w przeciwnym kierunku. Byle szybko, ściemnia się, jest coraz zimniej.

Przypominam sobie, jak wyglądała mapa: przecież tu gdzieś powinna być osada, właściwie niedaleko, jakiś czas temu sprawdzaliśmy odległości i jeśli nawet nas zniosło, to tylko trochę. Idę, rozglądam się w poszukiwaniu światła, bo światło oznaczałoby kres poszukiwań, czyli siedziby ludzkie z tamtej osady. Widzę połacie śniegu, jakieś rachityczne drzewka, dalej ciemniejące pasmo lasu. Wszystko tkwi niezmiennie, nie przestaje tkwić, a moja twarz już pęka szlaczkami naczyń krwionośnych, drętwieją ręce, buchający z ust oddech zamienia mnie w parowóz, szkoda tylko, że torów brak.

Nie chcę nawet zastanawiać się nad tym, czy temperatura istotnie ciągle spada, albo nad tym, co będzie, jeśli jednak nie znajdę żadnej wsi, niczego. Oglądam się - mój ślad jest wyraźny, trafię po nim z powrotem do chatki. Co zastanę? Trupa? Cholerna zima. W pewnej chwili dostrzegam coś. Ścieżka, to jest naprawdę ścieżka! Dość szeroka, choć nieregularnie tak, na pewno nie jest efektem przejazdu pługiem śnieżnym, może ktoś tędy chodzi, ludzie, dużo ludzi. Może sań używają.

Zmieniam kurs, w międzyczasie zacieram ręce, aż rękawiczki skrzypią i robi mi się trochę cieplej. Maszeruję równo, nieliczne gwiazdy zdają się spadać z nieba, wraz z błękitem i fioletem, a za jakiś czas robi się ciemniej, znacznie ciemniej. Las. Ścieżka zmieszała się z lasem. Gałęzie atakują mnie z premedytacją, ale nie ma tej szczeliny, która wpuściłaby śnieg za kołnierz, więc są bezradne. A ja sobie myślę, że w tej chwili on czeka, rozłożony na płachcie, przykryty szmatami, co jakiś czas rozgląda się wokół mętnym wzrokiem. Czeka, aż zaskrzypię butami na przywitanie, a za mną do środka wejdą inni, pomogą, zabiorą stamtąd.

Ciągle nic. Tylko śnieg, mróz, mróz wszędzie, w płucach, w żołądku, w tętnicach, mróz, mróz, mróz. I ciemno, że hej, idę niemalże z nosem przy ziemi, żeby nie zgubić ścieżki; miejscami zanika, jest rozproszona, miejscami bardziej zwarta, a kiedy przebiega przez polanę, odróżniam trójpalczaste wyjątki wśród tej całej śnieżnej maskarady, jedne małe, drugie duże. Ślady. W głowie mi się kręci, spokojnie, to tylko z zimna, za mało powietrza, zbyt szybko idę, pochylam się. Ale gdzie tam! Zimniejsze od wszystkiego, lodowate przeczucie chwyta mnie za gardło i przygina jeszcze niżej, ku ziemi. Ja też zachorowałem. Gorączka. Dreszcze. A ścieżeczką, może jakieś piętnaście minut przede mną, przemaszerowało jakieś stado. Potwory, jeden za drugim, potwory o trójpalczastych łapach, odwracam się, biegnę, byle dalej, byle wrócić na swój szlak, prędzej, muszę znaleźć ludzi, prędzej, prędzej.

Po kilku upadkach przestaję odczuwać zimno. Mróz szemrze, nuci coś, ale zaraz, ja muszę szukać, potem sobie posłucham, jak znajdę. I pójdę spać. Położę się przy oknie, będę patrzył na gwiazdy, będę słuchał, jak zima śpiewa mi kołysankę. W pewnej chwili, za ścianą z gałęzi, widzę upragnione światło. Osada!

Jest złociste, rozedrgane, ściśnięte. Dokładnie takie. Przyjazne. Ale tak jakby trochę za nisko. Jakby nie w oknie, a wśród śniegowych pierzyn. Mróz szemrze, sypie iskrami, a wokół światła tańczą posuwiście nieforemne postacie, są jeszcze daleko, bo ja dopiero wyczołguję się z lasu, z daleka wyglądają jak ożywione kamienie. To nie jest oświetlone okno, ale ogień, który płonie na śniegu, chociaż mróz mógłby przecież bez wysiłku zdusić niepozorny płomyczek; jestem pewien, że minus czterdzieści stopni jak nic.


Zatrzymuję się za linią drzew, śnieg obsypuje mnie różnej wielkości gwiazdami. Tańczą. Jest to taniec hipnotyczny i niesamowity, prowadzi największy stwór, wyższy ode mnie i to sporo, za nim skrętami bioder podążają te nieduże, suną po śniegu w kółko, wokół ogniska, jeszcze i jeszcze. Dziwne ognisko. Nie trzaska, nie sypie iskrami, nie dymi. Jedynie ów niepozorny płomień, jakby zatknięty na ułożonych w śniegu drewienkach, pełga sobie spokojnie i zgodnie z rytmem tych posunięć i skręceń, a może wyobrażam sobie drewienka, może on wytryska z głębi mrozu i lodu, i w ogóle.

Szkoda, że on został w domu, mógłby to widzieć na własne oczy, iskrząco błękitne oczy, które pewnie w tej chwili śpią, przykryte ciężkimi powiekami. Szkoda. Rozcieram dłonie w rękawicach, potwory jak na komendę odwracają się w moją stronę, suw-suw, dalej wyglądają jak kamienie, a jednocześnie trochę jak grube, paskudne kobiety w szarych szmatach. Na brzydkich, zlewających się z tułowiami głowach, bo twarzami tego nie nazwę, mają uśmiechy niczym kiełbaski-parówki. Zjadłbym kiełbaskę. A tymczasem są to po prostu groteskowe paszcze potworów, niżej ich tułowie rozchlapują się w jakieś
zwisy, falbany, szura to-to po śniegu, a ja wiem, że pod spodem ma łapki.

Takie trójpalczaste.

 

Pod ubraniem, po ciele, może niżej, chodzą mi całe gromady mrówek. I teraz to wrażenie potęguje się, całkowicie wypierając strach. W głowie tylko jedno: ogień. Są te drewienka czy nie? Masywne, szare postacie schodzą mi z  drogi. Zaczynam myśleć, że zostawiam już takie same, trójpalczaste ślady. Nie mam nóg. Nie mam rąk. Wyciągam zgrabiałe kończyny i tracę równowagę, padam w śnieg. Nie, nie jest puszysty. To twarda, okropna skorupa, przy zderzeniu z ciałem wydaje dźwięk podobny do bicia dzwonu. Od ognia nie bije ciepło. Ot, fantom, zjawa mrozista, zjawa pełna nadziei, a szlag by ją trafił, już w sumie nie wiem, czy zamarzam, czy wręcz przeciwnie, może się roztapiam w kałużę z gorąca. Wątłe płomyki, tuż przed moją twarzą, aż się skrzy, tak się skrzy, że poza tym skrzeniem nie ma już nic.

Suw-suw.

 

A on w pewnym momencie zwlókł się z płachty, było jasno, ale pusto, podłoga wirowała, mijały godziny. Nastąpił szary i ponury świt wśród oparów mrozu. Zobaczył drzwi, uwiesił się na klamce, pchnął, ledwo odrywając od niej dłonie.

Suw-suw.

Jakieś piętnaście kroków od domku, w szarym półmroku świtu, stało coś dużego. Jakby nieforemny kamień, z uśmiechem w kształcie parówki.

 

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
tosenevrati · dnia 27.06.2015 12:37 · Czytań: 341 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze
Vanillivi dnia 27.06.2015 12:37
Tekst jest napisany całkiem nieźle, niestety, wygląda jakby został skopiowany z notatnika, co popsuło podział na wersy i akapity. Proszę poprawić formatowanie w programie typu Word (albo darmowy OpenOffice), wtedy przeczytam jeszcze raz, wrócę z bardziej szczegółowym komentarzem i rozważę przeniesienie na górną półkę.
Pozdrawiam serdecznie
amsa dnia 27.06.2015 13:25
tosenevrati - witam:). Bardzo fajny tekst. Wyrazisty klimat, nieco grozy, nieco nadziei i tajemnicy. Bardzo ładne opisy, wciągnęły mnie i z niecierpliwością czytałam co będzie dalej. Chyba pod koniec już się domyśliłam epilogu, niemniej ładnie spuentowane. Masz trochę za długie zdania w niektórych momentach, krótsze podkreśliłyby niesamowitość całej sytuacji i niepokój bohatera. Czasem stosujesz inwersję, niewłaściwy szyk wybija z rytmu. Ale całość bardzo mi się podoba.

Pozdrawiam

B)

Poniżej przykłady, gdzie podzieliłabym zdania.

Cytat:
Nie­wie­le mówi, szczę­ka za to zę­ba­mi(.), (O)otu­lam, uspo­ka­jam

Cytat:
W pew­nej chwi­li do­strze­gam coś. Ścież­ka, to - coś dostrzegam
jest na­praw­dę ścież­ka! Dość sze­ro­ka, choć nie­re­gu­lar­nie tak,
- szeroka, nieregularna
Cytat:
Może sań uży­wa­ją.
- używają sań
Cytat:
I ciem­no, że hej(.), (I)idę nie­mal­że

Cytat:
żeby nie zgu­bić ścież­ki(.); (M)miej­sca­mi za­ni­ka, jest roz­pro­szo­na,

Cytat:
trój­pal­cza­stych ła­pach(.), (O)od­wra­cam się,

Cytat:
a wokół świa­tła tań­czą po­su­wi­ście nie­fo­rem­ne

Cytat:
nie­po­zor­ny pło­my­czek(.); (J)je­stem pe­wien, że minus

Cytat:
śnieg ob­sy­pu­je mnie róż­nej wiel­ko­ści gwiaz­da­mi.
- gwiazdami róznej
Cytat:
Szko­da, że on zo­stał w domu, mógł­by to wi­dzieć na wła­sne oczy, iskrzą­co
błę­kit­ne oczy, które pew­nie w tej chwi­li śpią, przy­kry­te cięż­ki­mi po­wie­ka­mi.
- tutaj zdanie jest niejasne, do kogo należą te oczy?
Cytat:
tra­fił(.), (J)już w sumie nie wiem, czy za­ma­rzam
tosenevrati dnia 29.06.2015 13:53
@ Vanillivi - dokładnie, przeklejałam z notatnika. Może teraz jest lepiej, proszę o ewentualne dalsze uwagi.

@ amsa - Bardzo dziękuję za wgłębienie się w tekst, przyjrzę się sugerowanym zmianom. Twór ma kilka lat, możliwe jest więc, że niektóre z nich będą odpowiadały temu jak sama bym to teraz zapisała.

pozdrawiam, A
Figiel dnia 30.06.2015 19:38 Ocena: Bardzo dobre
Witaj, tosenevrati:)

Podoba mi się klimat opowiadania. Jest mroźno, wręcz namacalnie i powiało grozą. Gdy czytałam Twoją miniaturkę, przypomniała mi się powieść S Kinga o człowieku lodu czyhającym na ekipy wędrowców, którzy zagubili się w bieli lub zbrakło im sił na przejście mroźnego piekła, a wtedy proponował im wyprowadzenie z pułapki, w zamian za coś. W pierwszym momencie, gdy wpadłam w Twój śnieg, myślałam nawet, że całość będzie gdzieś w pobliżu Kingowskiej opowieści, ale nie. I bardzo dobrze, że nie, a na dodatek - sprawnie napisane i dobra puenta.
Pozdrawiam serdecznie:)
Dobra Cobra dnia 01.07.2015 06:01 Ocena: Bardzo dobre
tosenevrati,

Ujęłaś/ ująłeś mnie.

Bardzo wciągająco napisany dramat walki o życie. Czyta się z dużym zainteresowaniem. Jest w tym światło.


Pozdrawiam, ufając, że do następnego! U Ciebie lub u mnie.

DoCo
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty