Człowiek fatalny - kuba11
Kategoria Konkursowa » Prozo-pagnozja » Człowiek fatalny
A A A

– O Boże! – zawołał listonosz pełnym żałości głosem, wbiegając do półmrocznego sklepu. – Boże, pani Józiu, co się stało! Nie uwierzy pani!

Klienci stojący w kolejce odruchowo skierowali głowy w kierunku wejścia. Odwrócił się również ciemnowłosy mężczyzna w słuchawkach, choć głośno puszczona muzyka nie pozwoliła mu dosłyszeć słów listonosza. Jednak widząc jego przerażoną twarz oraz gwałtowną reakcję ludzi, pospiesznie odkrył uszy.

– Jezu, co się stało?! – wykrzyknęła sprzedawczyni, gwałtownie blednąc.

– O Boże, o Boże!... – powtarzał listonosz, który nie mógł otrząsnąć się z szoku.

– Krzyczy pan, jakby ktoś umarł!... Umarł ktoś?

– Umarł, pani Józiu, o Boże, umarł...

– Kto umarł? – próbowała się dowiedzieć. Ale listonosz, wciąż wzywając żałośnie imienia Bożego, wyszedł równie niespodziewanie, jak wszedł, a za nim pociągnęli wszyscy klienci. Ze sklepu wybiegł także ciemnowłosy mężczyzna w słuchawkach, zabierając ze sobą butelkę piwa, którą w pędzie wyciągnął z koszyka. Ostatnia z półmrocznego pomieszczenia wydostała się otyła sprzedawczyni, pośpiesznie szukając w pęku właściwego klucza, żeby zamknąć sklep. Sytuacja, choć nagła, nie pozbawiła jej troski o rodzinny interes, dostrzegła zatem dokonywaną na jej oczach kradzież. Próbując nadążyć za pochodem, wymyślała głośno na złodzieja. Ale ten, wraz z listonoszem daleko z przodu, wcale nie reagował. Wkrótce więc dała sobie spokój.

Listonosz, nadal wykrzykując, wiódł nietypową procesję drogą przechodzącą pomiędzy domami. Była to jedna z tych nadmorskich wsi, poza sezonem zabitych deskami. Obecnie tętniła życiem. Słońce prażyło nieprzerwanie od tygodnia, wczasowicze zwabieni niemiłosiernym gorącem wyśmienicie dopisywali. Szczególnie cieszyło to właścicieli sklepu, niedużego hoteliku oraz rodzinę posiadającą przy swojej chatce skromną wypożyczalnię rowerów. Poza nimi i kilkoma zaledwie rodzinami rolników, we wsi przebywali wyłącznie przyjezdni właściciele willi. Nic dziwnego, że na wrzaski powtarzane całą drogę prawie nikt nie zareagował. Znudzeni ludzie z miasta, polegujący w ogrodach, byli zbyt ociężali, by sprawdzić, co się dzieje. Jeśli to coś istotnego, jeszcze zdążą nasycić ciekawość wieczornymi wiadomościami w telewizji.

Do pochodu dołączyło w drodze tylko kilka żon rolników łasych na lokalne zdarzenia oraz kilkoro dzieci, które akurat grały w piłkę przy stodole. Potem zeszli z asfaltu i skręcili na utwardzoną, piaskową drogę. W tym miejscu domy kończyły się, a zaczynał las. Kroczyli dalej, aż dotarli do trzech stojących na uboczu willi. Odkąd wyszli spomiędzy zabudowań, listonosz zamilkł zupełnie. Gdy znaleźli się u celu, nacisnął klamkę ciężkiej furty i wkroczyli do ogrodu.

Był zadbany, z wzorowo przystrzyżonym trawnikiem, krzakami białej róży i alejką z ornamentowanych płytek, po których stąpali do samego budynku.

Dom urządzono w środku z przepychem. Ludzie ze wsi w zachwycie wodzili wzrokiem po wytwornym wnętrzu. Oglądali drogie sprzęty, skórzane kanapy, połyskujące podłogi, nie dowierzając, że zostali tak po prostu wpuszczeni do tego innego, lepszego świata, oglądanego dotąd tylko w starych telewizorach, i że nikt z tego powodu nie protestuje.

Ich zachwyt przerwał szybko listonosz:

– Chodźcie na górę – rzucił.

Podążyli więc za nim. Gestem wskazał uchylony pokój na końcu korytarza.

Pierwszy zajrzał tam mężczyzna w słuchawkach. I natychmiast cofnął się jak oparzony. Spojrzał znów, dołączyli do niego pozostali, pojękując przy tym z przerażenia. Pokój był urządzony nowocześnie. Pod oknem stało biurko z otwartym laptopem, a przy biurku w kałuży krwi leżało ciało dziewczyny – wyglądało, jak gdyby w chwili śmierci zsunęło się bezwładnie z krzesła na podłogę. Na oko mogła mieć kilkanaście lat – siedemnaście, może dziewiętnaście. Krew już zastygła, twarz i ciało były blade.

– Popatrzcie tutaj... – powiedział słabo listonosz, otwierając sąsiedni pokój.

Tuż za progiem sypialni, zasłaniając twarz z podziurawionymi rękami, jak gdyby chciała się nimi osłonić przed pociskami, leżała martwa kobieta, także cała we krwi. Podobna uroda nie pozostawiała wątpliwości – była matką dziewczyny.

– I tutaj... – powtórzył listonosz, po czym zszedł wolno na dół, odczuwając ulgę, że mógł z kimś podzielić się strasznym odkryciem.

Wszyscy natomiast zaglądali już do ostatniego pomieszczenia – niewielkiego saloniku, gdzie przy kaloryferze zastygłe w pozycji siedzącej spoczywały zwłoki sześćdziesięcioletniego mężczyzny. Twarz wykrzywioną w potwornym grymasie pokrywała zakrzepła krew. Obok niego na dywanie widniał pistolet. Ręce, oswobodzone po upuszczeniu broni, wyciągał bezwładnie, bez celu. Otwarte oczy wlepiał w sufit, co sprawiało tak okropne wrażenie, że młodsze dzieciaki, wystraszone, spontanicznie przytuliły się do starszego rodzeństwa.

– Zmykać mi stąd! – krzyknęła sprzedawczyni, zdając sobie sprawę, niestety po fakcie, że nie powinno ich tu być. Zabrzmiało to jednak tak nie na miejscu w tym dotkniętym tragedią domu, że już nikt nie ośmielił się odezwać, dopóki z powrotem nie wyszli.

Potem, prowadząc niezbyt ożywioną dyskusję, oczekiwali w ogrodzie na przybycie policji.

 

W tym samym dniu do wsi przyjechała telewizja.

– Pan jako pierwszy dostrzegł, co się wydarzyło i zawiadomił służby. Może pan powiedzieć, jakie są pańskie przypuszczenia? – pytał reporter. – Dlaczego Robert T. dopuścił się takiego czynu?

– Bóg jeden to wie... Pan Robert był miłym człowiekiem. Nieraz zapraszał mnie na szklaneczkę whisky... Odmawiałem, oczywiście. Kto to widział, żeby listonosz pił w pracy? Boże, w życiu bym nie przypuszczał, że on może coś takiego zrobić... W życiu...

– Pani znała Roberta?

– Znałam – odpowiedziała sprzedawczyni. – Sympatyczny, pobożny człowiek. Często ich widywałam razem. Nawet wczoraj. Kto by pomyślał?... – zawiesiła  głos. – Oni przyjeżdżali z Gdańska. Nie dalej, jak trzy lata temu kupili sobie ten domek tuż po budowie. Córa, pamiętam, czasem odstawiała numery. Ale takie prawo młodości. Zdarzało się, że spiła mi się pod sklepem. Sprzedawałam jej, bo pokazywała dowód ojca i mówiła, że to dla niego. Przyjeżdżał potem po nią samochodem, był bardzo spokojny. Ja moją to bym sprała, ale nie on. Razem z żoną byli idealnym małżeństwem. Mało który facet w takim wieku da żonie buziaka przy ludziach, on nie miał z tym problemu. A tu taka sprawa... Że to Pan Bóg dopuszcza takie rzeczy...

– Jak pan myśli, dlaczego Robert T. zabił żonę i córkę?

– No, pewnie był trochę pomylony – mówił młody mężczyzna w słuchawkach. – Psychol jakiś czy coś. Może brał narkotyki. Pił za dużo...

– A pani jak sądzi? – wypytywał żonę jednego z rolników.

– A ja to wiem?... Oni się tak kochali! – zachwycała się. –Jakby ja i stary się tak kochali... Daj, Panie Boże! A tu taka tragedia! Chciałabym wiedzieć, czemu ją i córkę zastrzelił, pewnie, że bym chciała... – Westchnęła pobożnie, kładąc rękę na piersi.

Po nakręceniu materiału, telewizja odjechała. Nazajutrz poświęcono zdarzeniu dwie minuty w wiadomościach. Wiecznie nienasycony odbiorca mass mediów dostał swój kąsek, wkrótce sprawa przycichła i na tym się skończyło.

 

***

 

Dziecko szczęścia – mówili o nim, odkąd skończył podstawówkę. Był ponadprzeciętnie uzdolniony; bogaci rodzice zapewnili mu najlepsze szkoły, dostał się na wymarzone studia. Niesamowicie przystojny zmieniał dziewczyny jak skarpetki.  W akademikach nie było chyba takiej, która nie chciałaby znaleźć się z nim w łóżku. Wszyscy mu zazdrościli.

Wreszcie rok po uzyskaniu dyplomu postanowił się ożenić. Zdecydowała wpadka. Dobrowolnie nigdy by na to nie przystał, lecz rodzice nalegali. Nie wypada jej teraz olać, powinieneś brać na siebie konsekwencje swoich czynów powtarzał do znudzenia ojciec. Więc zwyczajnie musiał.

Ale jakie małżeństwo utrzymałoby w ryzach człowieka o tak płomiennym duchu? Jakiś czas po ślubie wygrał sporo na loterii. Autentycznie. Kupił nowy samochód, dom. I znalazł sobie ładniejszą. Pięć lat – i tak długo wytrzymał z tą pierwszą. Nie była zła ani złośliwa, lecz cierpliwa, wyrozumiała do granic wytrzymałości – wręcz nie mógł trafić na lepszą.

Ale zawsze coś pchało go do autodestrukcji, jakiś tajemniczy, niepojęty mechanizm. Tak ją poranił – pornografią, kochankami – że nie potrafiła na niego patrzeć, a mimo to dalej go kochała i długo, bardzo długo, nie chciała słyszeć o rozwodzie. Wreszcie się rozstali. Zostawił czteroletniego synka, już nigdy go nie zobaczył.

Z drugą był dłużej, zdawało mu się nawet, że ją kochał, ale dawała mu za mało wolności. Gdy zrozumiała, jak ją urządzał po kryjomu, nie chciała nawet rozmawiać. W międzyczasie zarobił trochę pieniędzy na giełdzie, więc bez wahania wyprowadził się do nowego domu.

Wtedy na dłuższy czas został sam. Za stary na przelotne znajomości szukał zaspokojenia w prostytutkach, zaczął pić i już mu to zostało.

Jednak zmęczony życiem, wbrew wszelkim oczekiwaniom, poczuł znowu rześką energię zakochania. Była młodsza, zgrabna i, co stanowiło jej największy atut, niezbyt mądra.  To właśnie małżeństwo po czterdziestce okazało się chyba najszczęśliwszym. Obdarowana bogactwem dwudziestoparoletnia żona czuła się jak w siódmym niebie. Co niebywałe w tak różnym wiekowo małżeństwie, naprawdę ślepo go kochała. W dwa lata po ślubie urodziła mu córkę i żyli sobie spokojnie z roku na rok. Po szaleństwach miał dokąd wracać, miał się do kogo przytulić po usługach dziwek. Żadne podejrzenia nawet nie świtały jej w głowie. Czasem, bardzo rzadko robił awantury, ale żona była zbyt dobroduszna, żeby mu to wypominać. Tylko że ona wcale go nie rozumiała.

Córce niemalże w ogóle nie poświęcał czasu, prawie nie dostrzegł jej pojawienia się – była w końcu przypadkiem. Gdy podrosła, niekiedy przywoził ją pijaną do domu, lecz robił to tylko na prośby żony. Nawet nie wiedział, co powodowało w nim tak ogromną obojętność.

 

Dopiero dziś, gapiąc się bez uwagi w telewizor, ni stąd ni zowąd to sobie uświadomił.

Nikt nie pojmował, że całe życie jak cień wlokła się za nim pustka; że okropna rana gdzieś w głębi duszy, rok w rok powiększała się, ślimaczyła, nie chciała zasklepić. Sam nie wiedział, skąd ta rana. Nie potrafił stwierdzić, ani w którym momencie powstała, ani dlaczego... Musiała pojawić się już dawano, jeszcze za czasów pierwszego małżeństwa. Ale przecież wszystko zawsze szło mu dobrze. Jaki miły facet! mówili o nim, tylko dlatego  że się uśmiechał, że był kulturalny i często żartował.

A w środku pustka...

Po co żył? – to pytanie zawsze umykało. Nie znał odpowiedzi. Życie pędziło samo, dając mu w tym pędzie zawsze odpowiednie miejsce. Czego pragnął? Przyjemności, coraz więcej wygody, pieniędzy...  Ale gdzieś na dnie ciągle tkwił niedosyt, ciągle coś w nim wołało: Więcej, więcej, więcej!...

Czym było, zatem, szczęście? Czuł się oszukany. Miał wszystko, co zechciał. A jednak, w tej desperackiej pogoni za nieuchwytnym, nikt nigdy nie spełnił jego najgłębszych pragnień... Może on nawet nie zdawał sobie z nich sprawy. Także teraz może tylko je przeczuwał?...

Był rozgoryczony. Nikt go nie rozumiał... Nikt nie dostrzegł jego bólu...

Nikt...

 

L’homme fatal otrząsnął się z zamyślenia. Wstał wolno, wyjął z kieszeni kluczyk i otworzył szufladę komody. Sięgnął ręką pod stosik ubrań. To, czego potrzebował, leżało na swoim miejscu.

Spokojnie, spokojnie – powtarzał sobie. – Już niedługo świat zrozumie.

Bez pośpiechu ruszył w górę schodów. Z każdym krokiem był coraz bliżej spełnienia. Za moment zaistnieje, jeszcze tylko chwila...

Ale nie czuł nic. Kompletnie nic. Tylko pustkę.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
kuba11 · dnia 14.07.2015 15:54 · Czytań: 845 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 6
Komentarze
Figiel dnia 16.07.2015 10:03
Pustka wewnętrzna jest przerażająca, zasysa i pożera wszystko co zwyczajne, ludzkie . Jest wiecznie głodna i nie sposób ją nakarmić, bo wciąż chce więcej i więcej, jak czarna dziura w kosmosie. Da się co prawda przykryć, zakamuflować, ale na krótko. Ma ogromną siłę, nieodmiennie prowadzącą człowieka na dno.
Dobry tekst, bo sięga duszy najgłębiej, jak tylko można.
Pozdrawiam serdecznie:)
bemik dnia 16.07.2015 13:57
Ojć, dołujący ten tekst, Kubo. Zawsze żal mi takich ludzi i mam do nich pretensję, że odbierają sobie i innym życie. W tym przypadku wina leży wewnątrz człowieka. Według mnie każdą pustkę da się zapełnić, tylko trzeba się postarać: można pisać, opiekować się psami w schronisku, być wolontariuszem. Trzeba tylko spróbować coś zrobić. Maskowanie się uśmiechem nie jest lekarstwem.
Dobry tekst.
kuba11 dnia 17.07.2015 11:11
Figielku,
to prawda:
Figiel napisała:
Da się co prawda przykryć, zakamuflować, ale na krótko



bemik napisała:
Według mnie każdą pustkę da się zapełnić

bemiku,
być może, ale trzeba mieć odpowiednio dobre zapełnienie. Nie każdy je znajduje.
bemik napisała:
Wina leży wewnątrz człowieka

- owszem, ale ten człowiek o tym nie wie. Sądzi, jak wielu innych, że wina jest poza nim. Gdzieś w zewnętrznych okolicznościach. Mało kto dostrzega prawdę. Tu trzeba pokory.
Dodam, że na początku zastanawiałem się nad tytułem: "Człowiek jest fatalny" ale zostało samo Człowiek fatalny, L'homme fatale, jak homo sapiens.
Heisenberg dnia 23.07.2015 16:14
Początek przegadany, bardzo przegadany. Skróciłbym co najmniej o połowę (nie rezygnując jednak ze szczegółowości opisu czynności postaci, bo fajnie buduje ona klimat - po prostu mniej tego i byłoby lepiej - tak sądzę).
Dalej jest nieźle
Pomysł mi się podoba.
introwerka dnia 26.07.2015 12:25
Przejmujący, mocny tekst. Z literackiej półki przypomniał mi podobną zbrodnię popełnioną przez bohatera "Wykluczonych" Elfriede Jelinek i wariację na ich temat napisaną przez naszą portalową koleżankę: http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/36839/rainer. Porównując Wasze teksty, da się wyciągnąć morał, że pustka potrafi dopaść człowieka w różnych okolicznościach, ale za to, co z nią zrobi, sam już ponosi odpowiedzialność.

Pozdrawiam serdecznie :)
purpur dnia 03.12.2015 14:44
Jakoś tak odnisłem wrażenie, że każda kolejna "sekcja" jest "mniejsza". Początek zrobił się niemalże fabularny, kolejne wydarzenie opisujesz "żywiołowo" i to buduje historię. Która bądź co bądx nie jest jakaś strasznie rozbudowana, więc dobrze, że tak się dzieje. Dalej, opisując "życie" bohaatera pojawiają się niemalże suche fakty, tutaj utraciłeś "opowiadanie" jest tylko opis... Końcówka to właściwie dwa zdania.
Powiem ci szczerze, że nie równo mi się to czytało. Pomimo, iż bez fajerwerów, to przynjamniej początek mnie wciągnął, autentycznie czekałem na to co tam się wydarzyło. Mimo, iż moim zdaniem trochę to niewiarygone, ale... taka pogoń po miasteczku nawet śmiesznie wyszła. Dalej czuje że oglądam "dziennik" :) - fakty, fakty, fakty, a gdzie zgubiłeś wątek fabularny? Trochę szkoda.

Co do pisania. Też bym powiedział nierówno. Początek trochę mi zgrzytał, zdania troszkę mi nie pasowały. Myślę, że to kwestia wprawy, aby "płynniej" dopisywać kolejne zdania. Nie były złe, ale troszkę im zabrało...

Dalsze części już zgrabnie - bez fajerwwerków, ale za to w opowiednim tonie i czytało się płynnie.

Moje podsumowanie ( pamiętaj, że jest to tylko moja opinia i ma na celu pokazanie tobie jak JA odebrałem ten tekst i tylko po to abyś zobaczył jak INNI go czytają - więc prosze nie bierz tego za mocno do siebie. Dobra krytyka - fakt, że moja nie musi być idealna, też się przecież uczę - daje więcej niż głaskanie po główce ). Sam pomysł na opowiadanie: fajny. Pustka jest w każdym, tylko że w różnej ilości i mogę sobie wyobrazić, żę którego dnia może pochłonąć ciało i umysł i pociągnąć za sobą innych. Sposób na prowadzenie treści, też ok - chodź uważam, że można to było zrobić ciekawiej, wiesz, jak bym nie czytał 100 innych opowiadań pewnie bym się nie czepiał ;)

W wolnej chwili zapraszam do sibie a ja ze swojej strony spojrzę na inny twój tekst, aby móc nabrać dystansu :)

Pozdrawiam gorąco!
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty