- Ile razy mam ci powtarzać – nie garb się przy stole i używaj dobrze sztućców. Nóż w prawej, widelec w lewej… – powtarzała matka.
- I nie toleruję bałaganu w pokoju – dorzucała do wieczornego pocałunku w czoło.
- Buty sznuruje się na kokardki… równe kokardki… patrz – tłumaczyła matka biorąc moje buty do ręki, a potem sprawnie sznurowała je i rozsznurowywała, przeistaczając się w mojej głowie w magika. Takie równe kokardki! Równy zachwyt wywoływały we mnie wtedy balony na hel.
Pamiętam, że matka budziła się codziennie równo o szóstej trzydzieści. Narzucała na swoje ciało beżowy szlafrok, szła szybkim krokiem do kuchni, a potem nastawiała wodę na kawę, odpalając przy tym pierwszego papierosa. Siedziała później przy stoliku, z kubkiem kawy, wyglądając przez okno. Wiesz? Dopiero dziś zaczęłam się zastanawiać o czym mogła wtedy myśleć. O mężu, który zostawił ją z dzieckiem dla jakieś małolaty? O tych mężczyznach, którzy zdradzali swoje żony z nią? Nie widywałam tych mężczyzn zbyt często. Niektórzy byli mili – przynosili czekolady, kupowali lalki, gładzili po włosach, mówiąc A ja mam syna w twoim wieku… O, ty te ładne oczy to masz po matce. Część z nich zdawała się mnie nie zauważać. Przemykali przez przedpokój na palcach, mocno wciągając brzuch.
Znam cię już jakiś czas. Wiem, o czym myślisz. O molestowaniu? Nic z tych rzeczy.
Matka po tym porannym rytuale przy stoliku, a wypalała przy tym kolejne trzy czy cztery papierosy, przypominała sobie o mnie. Budziła mnie, robiła śniadanie, sznurowała bądź kazała sznurować buty, wysyłała do szkoły. Czekała, jak wrócę z zegarkiem w ręku, wypominając każdą minutę spóźnienia. Mówiła, że jestem całym jej światem. Z całą pewnością chciała zawładnąć moim. Nie miałam ani koleżanek, ani chłopaków, a moja codzienność była podzielona pomiędzy naukę i nią.
Rak płuc matki nie był dla nikogo zaskoczeniem. W ostatnich latach swojego życia związała się z poczciwym mężczyzną – łysiejącym i z plamami potu pod pachami. Opiekował się nią do ostatnich dni.
***
Pytasz mnie o te wszystkie rzeczy: o męża, dziecko, o TO. Może masz rację mówiąc, że najtrwalsze są pierwsze miłości, pierwsze prawdziwe związki. Jesteśmy z Markiem ze sobą już dziesięć lat. Amelka ma sześć lat. I jak widzisz – jest śliczną i radosną dziewczynką, rezolutną. Uwielbiam z nią rozmawiać – zawsze mnie przegada. Marek zrobiłby dla niej wszystko. To taki ojciec, który zakłada spódnicę baletnicy, aby wesprzeć córkę podczas pierwszych zajęć z baletu.
Poznaliśmy się z Markiem na drugim roku studiów i to co nas połączyło, to to, że znaliśmy swoje miejsce w szeregu. Na końcu, niezauważani, z książkami pod pachami i płonącymi policzkami, gdy ktoś się do nas odezwał. Od razu odkryliśmy, że obydwoje lubimy pisać i czytamy podobne książki. Z tych czasów pamiętam jego zbyt duże oprawki okularów i rzadką grzywkę.
Szybko się w nim zakochałam i marzyłam o ślubie. Czuły, inteligentny, lojalny i zabawny - czy kobieta - jeszcze ta nienależąca do bardzo atrakcyjnych - potrzebuje czegoś więcej? Wiedziałam też, że mam niewiele czasu, aby wyjść za mąż. Data ważności kobiety szybko się kończy - może nawet przed trzydziestką.
Nasza pierwsza noc - czekaliśmy do ślubu - była niewypałem. Zamknęłam się później w łazience i zgodnie z techniką, którą opracowałam już w wieku 14 lat, doprowadziłam się do orgazmu sama. Każda kolejna z naszych wspólnie spędzonych nocy przebiegała podobnie. Marek nie nadrabiał też ani wyobraźnią, ani otwartością w łóżku. Na każdą moją propozycję wprowadzenia jakiegoś urozmaicenia - choć nie było ich zbyt wiele - reagował burknięciem pod nosem i słowami Dobrze, zobaczymy. Przez wiele lat myślałam, że może nie jestem podniecająca na tyle, aby dał z siebie coś więcej. Nawet zainwestowałam – w siłownię, makijaż, ubrania.
Zauważył zmianę w moim wyglądzie. Prawił komplementy, chwalił się piękną żoną przed rodziną i znajomymi. Pewnie się domyślasz, że pojawienie się na świecie Amelki nie zmieniło w tej kwestii nic. Może nawet pochłonięci rodzicielstwem i codziennością oddaliliśmy się od siebie tak bardzo, że seks przestał nam być w ogóle potrzebny. Od urodzenia Amelki, wszystko co robimy – od wstawania z łózka, chodzenie do pracy, po spłacanie trzydziestoletniego kredytu - robimy z myślą o niej. Kiedyś myślałam, że dziecko to takie postscriptum do życia, teraz uważam, że jest jego treścią.
***
Ojca nie pamiętam. Migają mi w głowie czasami jakieś obrazy z nim związane – zarost, który mnie drapał w policzki, kiedy się do niego przytulałam, niebieska koszula z nierówno zapiętymi guzikami, chropowaty głos. Kiedyś zastanawiałam się, jak nasze życie mogłoby wyglądać gdyby nie odszedł. Widziałam naszą trójkę trzymającą się za ręce, biegającą radośnie po parku. Moje wyobrażenia – jak widzisz – były kiczowate. Matka starała się kochać mnie za nich obydwoje.
***
Jeżeli mam cenić za coś swoją matkę, to za wolę przetrwania, choć może bezwiedną. Przetrwać, mimo porzucenia przez męża, braku wykształcenia i własnego mieszkania, z dzieckiem. Pracować przy taśmie produkcyjnej, rozłożyć pensję na wszystkie dni miesiąca, aby przetrwać. Urozmaicać przetrwanie późnymi wizytami kolegów z pracy lub sąsiadów. Byłam nieodłączną częścią jej przetrwania. Jako nastolatka postanowiłam, że skoro los sprawił, że jestem jej jabłkiem, to padnę tak daleko, aby nikt nie wiedział z jakiej zerwałam się jabłoni.
Usamodzielniłam się zaraz po liceum. Wyjechałam na studia daleko od domu. Dorabiałam pracując w weekendy w restauracjach i w wakacje. Wyszłam za mąż za najbardziej oddanego i lojalnego mężczyznę, jakiego znam. Z pensji pracownika działu finansowego jednej z największych korporacji w Polsce jestem w stanie i sporo odłożyć. Zresztą Marek też dobrze zarabia. Amelka chodzi do angielskojęzycznej szkoły i na lekcje gry na fortepianie. Podróżujemy. Ja – żyję.
***
Chcesz, abym zaczęła mówić i o TYM? Mam tak od razu przejść do tego tematu? Przecież wiesz, że ludzie lubią przemyślane i uporządkowane historie - z zarysowanym tłem i motywacjami. Tylko takie historie nie odzwierciedlają prawdziwego życia. Życie to wir z przypadkowymi i zmieniającymi swój kierunek i siłę prądami, które tylko nielicznym udaje się kontrolować.
Robię to dwa, trzy razy w tygodniu, w zależności od możliwości organizacyjnych. We wtorki urywam się wcześniej z pracy i umawiam z partnerem numer jeden. Spotykamy się w wynajmowanej przez niego kawalerce – na godzinę, maksymalnie dwie. Dzięki niemu uświadomiłam sobie, jak wielką władzę dają kobiecie szpilki i koronkowa bielizna. Taką, że nawet poważny i kulturalny dyrektor jednego z największych banków w Polsce, będzie klęczał przed kobietą, miaucząc i szczekając, błagając o więcej. W czwartki wychodzę na dłuższe przerwy na lunch. Partner numer dwa lubi miejsca publiczne, choć ja staram się wybierać te oddalone od mojego miejsca pracy i zamieszkania. Mamy swój ulubiony park i toaletę w centrum handlowym. Z partnerem numer trzy spotykam się w soboty. Markowi mówię, że idę na siłownię. Żaden inny mężczyzna nie podnieca się tak szybko na mój widok jak on.
Każdy z moich partnerów płaci. Stawki są nieistotne. Płacenie pozwala nam od razu określić relacje. Nie ma mowy o uczuciach, nie rozmawiamy o tych, którzy są w naszym życiu. Chodzi o seks – prosty, mocny i kończący się orgazmem.
I teraz z pewnością się zastanawiasz: dlaczego to robię? I jak żona i matka może zachowywać się jak dziwka? Szukasz odpowiedzi w moim dzieciństwie: kontrolująca matka, która spraszała mężczyzn do domu, brak ojca. Niezdarny w łóżku mąż. Zastanawiasz się przed czym uciekam? Może porwał mnie po prostu jakiś życiowy prąd, którego nie jestem w stanie kontrolować.
Wiesz? Każdego dnia zakładam różne maski – jak każdy z nas. Niektóre z nich wyglądają nawet naturalniej od twarzy. A moja twarz – to twarz kobiety - ma wiele barw i blizn.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt