Obudził mnie alarm. Ktoś dokonał włamania do mojego świata. Zwlekam się z łóżka, gotów do konfrontacji. Jestem ubrany, bo spałem w dzień. Noc poświęciłem wykastrowanej Japonii; ochłapowi, rzuconemu długonosym przez Nippon.
Podnoszę słuchawkę domofonu.
- Halo? - mówię, zmieniając barwę głosu na najnormalniejszą z możliwych.
Wiecie, trochę zaspaną, nieco zmęczoną, odrobinę zirytowaną, ale w gruncie rzeczy gotową do kooperacji. Dużo nad nią ćwiczę. Jest dla mnie ważna.
Jest kamizelką kuloodporną.
- Coś tam, coś tam, polecony, coś tam, jestem strasznie wesoły bez żadnego powodu - odpowiada listonosz, a przynajmniej tak mi się wydaje.
O nie. Tylko nie to. Patrzę w lustro.
Włosy mam tak tłuste, że wyglądają jak łonowe. Koszulka utraciła dawny kolor, a szczególnie pod pachami. Spodnie z niebieskich, zrobiły się szarozielone.
Bywało gorzej. Otwieram.
Uśmiecha się. Ja też. Jest uczesany. Ja nie. Pyta, czy jest ktoś dorosły w domu. Ja jestem, kurwa, dorosły. Nie widzi po zaroście?
Podpisz tu, podpisz tam, wręcza wezwanie na gilotynę.
Nie krzywi się, nie odwraca wzroku, nawet gdy się odzywam. Więc nie śmierdzę chyba aż tak bardzo. Powinienem się cieszyć.
Mam już zamknąć drzwi, gdy Pat spogląda na moje stopy. Nie wiem czemu, chyba przypadkiem. Zatrzymuje na nich wzrok, przez krótką chwilę, dosłownie pół sekundy. Stało się. Nie zmienił wyrazu twarzy, ale i tak wiem, że się domyślił.
Straciłem osłonę. Hulk nawiał z więzienia. Hyde mówi dzień dobry.
Morfina krzyczy z szafki, że dobrze smakuje z wódką.
Tylko jak...? Oczywiście. Mam dwie różne skarpetki.
Żegnam się szybko i trzaskam drzwiami.
Zasuwam obydwie zasuwy, potem odsuwam, a potem zasuwam ponownie, następnie zakładam łańcuch, czytnik linii papilarnych i dzwonię po uzbrojonego ochroniarza. Wszystko będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze.
Nie będzie. Nie jestem normalny, a listonosz już o tym wie.
Wróci do domu i powie:
- Wręczałem dziś list kolesiowi, który nie rozmawiał z nikim od czterech miesięcy. W ogóle nie wychodzi z domu, łapiecie? Tylko z psem! I jeszcze miał dwie różne skarpetki!
Buahahahaha. Hihihihihi. Łohohohohoho. Nioch, nioch, nioch.
Nie jestem hikikomori. Ani szaleńcem, czy pustelnikiem.
Po prostu nie mam dokąd wychodzić. Po prostu nie mam przyjaciół, z wyjątkiem psa. Po prostu nie mam komu opowiedzieć filmu, który ostatnio oglądałem.
"Przyczajony tygrys, ukryty smok". Jest świetny. O miłości, o dojrzewaniu, dorastaniu do własnej siły, szukaniu drogi życiowej, lataniu i zielonym mieczu.
Kiedy latają, to czasem widać sznurki, ale i tak zgarnął cztery oskary.
Mój siostrzeniec nazywa się Oskar. Też mam jednego. A Leonardo DiCaprio nie!
Łahaha! Łahaha! Łahahaha!
Boże. Co się ze mną stało?
W którym momencie życia, zacząłem powoli umierać? Czy już w momencie narodzin? Chyba tak. Zależy jak na to spojrzeć.
Każdy powinien wziąć kredę i odliczać, ile mu jeszcze zostało. Każdy powinien wiedzieć, ile dni ma do końca. Niektórzy mieliby nadzieję, inni motywację.
Ja bym mówił: "Nie martw się, facet. Jeszcze tylko chwila".
Nie musisz walczyć już z kuszeniem, ani błagać o Judasza. Nie musisz trzymać morfiny i wódki, choć nie cierpisz alkoholu. Nie musisz udawać, że jest fajnie.
Cholerna bzdura. Przecież i tak nie muszę.
Przecież dobija się pieprzone konie, prawda, panie pisarz?
Przecież Chrystus też miał interes w lądowaniu na krzyżu.
Nie mogę stworzyć sobie tulpy, bo to byłoby morderstwo. Pozostanę sam, jak palec, jak nikt inny, bo nawet cholernych papieży żyje teraz dwóch!
Chyba, że się odważę i krzyknę: "Freeeedoooooooom!!!"
I próbuję, ale pies robi się nagle głodny.
Czasem się zastanawiam, czy naprawdę jest moim przyjacielem.
19.07.2015
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt