Za swoją główną wadę uznaję tendencję do przejmowania się sprawami globalnymi bardziej niż życiem osobistym. Zażarcie walczę z owym mankamentem, jednak nadal, miast cieszyć się końcówką lata, zdarza mi się włączać kanały informacyjne w TV, czytać gazety społeczno-polityczne albo oglądać na necie programy, w których bierze udział kilku polityków od prawa do lewa plus jakiś socjolog tudzież ekonomista, i jeden stara się przekrzyczeć drugiego, a prowadzący rozkłada ręce i robi minę psa, usiłującego przekonać właściciela, że to wcale nie on nasrał na środku dywanu. Cóż, przegrywam walkę z moją słabością. Obserwowanie "świata polityki" stało się dla mnie nałogiem. A po przejedzeniu się medialną papką, czuję potrzebę zwrócenia jej na edytor tekstu. Tak więc zapraszam wszystkich – nie tylko emetofili – do skosztowania niniejszego pseudofelietonu.
***
Patrzę w telewizor i widzę populizm.
Prezydent Duda stwierdził, że nie jest gorszy od swojego poprzednika i też powinien mieć własne referendum. Prezydent Duda jednym zagraniem zdobył dodatkowe kilka procent poparcia dla partii, z której się wywodzi. Wykonał poprawnie ten sam ruch, na który nieudolnie silił się poprzedni prezydent zaraz po pierwszej turze wiosennych wyborów. Pamiętacie?
„Chcecie JOWów? Dobra, zrobimy referendum, zagłosujecie za, to wprowadzimy JOWy, serio, właściwie zawsze byłem za JOWami, tylko wstydziłem się powiedzieć, bo nie wiedziałem, że wy też je lubicie. Widzicie, jaki jestem fajny. Można się ze mną dogadać. Dlatego dajcie mi drugą kadencję”. Oto jest przykład populizmu. Najmniej wysublimowanego, pełnego naiwności populizmu, który zamiast doprowadzić do sukcesu politycznego, stał się rekwizytem porażki. Wiecie co? Cieszę się, że Andrzejek wygrał wybory, ponieważ komuś, kto uznał, że tym dwudziestu procentom od Kukiza naprawdę chodziło o jednomandatowe okręgi wyborcze, nie powierzyłbym stanowiska wójta Zadupia Mniejszego, a co dopiero roli głowy państwa.
Wracając do zagrywki obecnego prezydenta – oto jest kolejny przykład populizmu. Ale tym razem populizmu przemyślanego. Oto przypierający rywala do muru blitzkrieg. Trzy pytania – o wiek emerytalny, sześciolatki w szkołach i lasy państwowe – jak trzy ciosy wymierzone w partię rządzącą. Demagogiczne sierpowe. A partia rządząca może jedynie co rusz nadstawiać drugi policzek. Chyba że senatorowie PO powiedzą „nie”. „Nie” dla kolejnego referendum, „nie” dla inicjatywy cieszącego się niesłabnącą popularnością prezydenta, „nie” dla sześciu milionów podpisów pod pytaniami. Zarówno jedna, jak i druga opcja prawdopodobnie okaże się dla partii rządzącej nokautem.
W ten sposób prezydent Duda wygrał bitwę na referenda. Szkoda tylko, że nawet demokracja bezpośrednia została porwana na kawałki, pognieciona i uformowana w bryły niby papierowe kulki, zdatne, by ciskać nimi w obóz przeciwnika.
***
To nie jest tekst o referendach. Usiadłem przed lapkiem z zamiarem popisania o kraju w ruinie, i chyba trzeba wreszcie przejść do meritum.
Pan prezydent w kampanii wyborczej mówił o odbudowywaniu Polski ze zgliszcz. Pan były prezydent mówił o złotym okresie dla Polski.
Wiosną bieżącego roku rywalizacja między dwoma głównymi obozami politycznymi zaczęła przybierać formę sporu o fakt.
Już po zaprzysiężeniu nowy prezydent woła, że tracimy kraj, że znikają kolejne instytucje, rozsypuje się infrastruktura; że przecież MY wiemy, że tak się dzieje. Widzimy to. Nędzę i pogorzeliska. Chwilę później internetowe memy (pamiętacie słynnych hejterów, zatrudnionych przez panią premier?) ukazują amfiteatry, galerie handlowe, fontanny, czy nawet budynek Drutexu – najwyraźniej jakiś symbol dobrobytu, o którym zapomniał Władysław Kopaliński – i wyśmiewają hasło „Polski w ruinie”.
Środowisko PISowskie atakuje z drugiej flanki, mówiąc o głodujących dzieciach na prowincji. Ekipa prorządowa ripostuje, krzycząc w Gazecie Wyborczej o wioskach podłączanych do kanalizacji za unijne pieniądze, o parkingach, obiektach sportowych i rodzinach tynkujących swoje domy.
Spór o fakt. Kłótnia o kwestię, czy w kraju jest dobrze, czy jest źle.
Ktoś powie, że tak już musi wyglądać walka między rządzącymi a opozycją. Jednak ostatnio życie polityczne w Polsce zostało zdominowane przez wbijanie w mózg obywatela własnego obrazu rzeczywistości. Raz na czas in vitro, raz na czas kościół, ale poza tym nieustanne tłumaczenie tępym wyborcom, że Polska umiera, albo że radzi sobie świetnie.
Pieprzyć programy polityczne. Pieprzyć plany i pomysły na konkretne rozwiązania. Droga do władzy to sztuka upośledzania społeczeństwa.
***
Wychodzę z domu i zastanawiam się, czy powinienem skakać z radości jak w dniu urodzin Kim Dzong Una, czy płakać jak po śmierci jego ojca.
Czuję się niedorozwinięty. Czuję, że nie potrafię ocenić, czy żyje mi się dobrze, czy źle. Nie wiem, czy jestem zadowolony ze stanu mojego konta i czy widzę perspektywy na przyszłość.
Nie wiem, czy sąsiad ma ładnie przycięty trawnik, bo zapierniczał pół dnia z kosiarką, czy to za sprawą skoku cywilizacyjnego. Nie wiem, czy myjnia na stacji nie działa, bo Polska jest w ruinie, czy dlatego, że jakiś cymbał urwał myjkę i rozwalił wrzutnik monet.
Dlaczego moi znajomi uciekają za granicę? Polska nie daje im szans na starcie? A po prostu może są nieukami bez ambicji, którym wystarczy praca na zmywaku, byleby zarabiali w euro?
Dlaczego tamten pan leży na chodniku? Padł z wyczerpania, nędzy i głodu? A może właśnie dostał pensję i nabombił się do nieprzytomności?
Dlaczego nie widać dziś słońca na niebie? Bo czarne chmury zebrały się nad Polską? Czy może jestem tak młody, głupi i roszczeniowy, że nie potrafię dostrzec jasnych promieni?
***
Cofnijmy się w czasie o pół roku. Prezydent Komorowski, bijący rekordy w sondażach zaufania, ma ponad pięćdziesiąt procent poparcia i prawie na pewno wygra najbliższe wybory w pierwszej turze. Społeczeństwo ocenia jego urzędowanie pozytywnie. Społeczeństwo jest zadowolone.
A teraz kolejny przeskok – maj 2015. Bronek przegrywa pierwszą turę z europosłem, którego jeszcze niedawno mylono z przewodniczącym „Solidarności”. Mało tego – jedna piąta głosujących stawia krzyżyk przy nazwisku muzyka, któremu nie tylko brak doświadczenia politycznego, ale o którego poglądach nie wiadomo prawie nic, który w kampanii powtarzał jedynie, że będzie walczył z „partiokracją”. Ludzie tak bardzo pragną zmiany, że są gotowi uczynić prezydentem przypadkowego faceta. Byleby na czele państwa stanął „ktoś inny”. Społeczeństwo jest skrajnie niezadowolone.
Co takiego wydarzyło się przez te kilka miesięcy, między zimą a wiosennymi wyborami, jak bardzo pogorszyły się warunki życia, ile ambicji wyparowało i ile znikło perspektyw, że obywatele nagle wnerwili się i postanowili zaryzykować?
***
Spór o fakt. Spór o to, czy woda jest czerwona, czy niebieska. Czy Ukraina leży w Azji czy Afryce. O to, czy delfiny są rybami czy płazami.
Kiedyś myślałem, że populizm to przede wszystkim wykorzystywanie nastrojów społecznych. Teraz wiem, że populizm prawdziwie groźny jest wówczas, gdy sam takowe nastroje wytwarza.
***
Czuję się zagubiony. Wracam do domu i nie wiem, czy mieszkam w ruderze na zgliszczach, którą trzeba odbudowywać, czy w otynkowanym przykładzie egalitarnego dobrobytu, któremu należałoby cyknąć fotę i wykorzystać ją w memie. Odebrano mi umiejętność oceny rzeczywistości. Teraz muszę uwierzyć w czyjeś słowa. W widziany czyimiś oczami obraz mojego kraju i mojego życia. W ruinę albo w złoty okres. Muszę wybrać między zadowoleniem a niezadowoleniem, następnie wyłączyć rozum i pójść na wybory.
***
Nadeszła pora na podsumowanie. Sądzę jednak, że zbędny jest jakakolwiek abstrakt, puenta czy morał. Dlatego, zamiast konkludować, pożegnam się sucharem wygrzebanym spod klawiatury.
Dlaczego coraz mniej obywateli ufa pani premier?
Bo wyszło szydło z worka.
22.08.2015
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt