Ophelio, skoro zostałaś udobruchana tym małym słowem, nie mam więcej pytań

Cieszę się za to, że zwróciłaś na nie swoją uwagę, bo chciałam bardzo, by uniosło ono sens, który mu nadam, bez zbytniej pretensjonalności, wpisane po prostu w wiersz. Jeśli uważasz, że mi się udało, ogromnie się cieszę
P, nie wiem, czy uda mi się utrzymać kurs, wszystko zależy od wiatrów, na razie nie chcę się im za bardzo przeciwstawiać, obserwując na jakie wody mnie niosą. Cieszę się natomiast, że akurat ten klimat przypadł Ci do gustu.
Marku, już tłumaczę występowanie tych minusów, które dla mnie nimi nie są, ale miło jest je z kimś skonfrontować. Wrony, na początku były jaskółkami, ale doszłam do wniosku, że tyle ich już tutaj jest (tzn w poezji na PP), że nie będę się powielać. Co więcej, potem okazało się, że one nawet bardziej pasują do klimatu wiersza, który nie jest ciepły i nasączony czułością, a raczej nieco gorzki, mimo swojego erotycznego wydźwięku. Wrony są więc moim zdaniem jak najbardziej na miejscu, zazwyczaj nie kojarzą się nam z pięknem, a raczej z zimą i chłodem.
Przekłuci/przebici - to synonimy, które stosujemy według uznania, ja tutaj zdecydowałam się na sowo
przekłuci, bo uważam, że w tym kontekście jest bardziej wyraźne, ze względu również na dźwięczność.
Ból, można traktować na różne sposoby, choć w moim odczuciu ten konkretny nie jest bólem samotności. Raczej wynikiem wzajemnie zadawanych sobie ran. Jest bliskość, jest intymność, bo kochając nie potrafimy się od tego oderwać, ale są w tej relacji również momenty gorzkie.
Twoja wersja mi się podoba, ale jest łagodniejsza. Nie ma w niej goryczy, a właśnie tylko bliskość. Jednak dziękuję, że pokazałeś mi drugą stronę tego tekstu.
Pozdrawiam i kłaniam się w podzięce za zostawiony przez Was ślad
