Droga do Kisłowodzka - Vanillivi
Kategoria Konkursowa » Konkurs "Bajka" » Droga do Kisłowodzka
A A A
Kiedy się ocknęłam, przez chwilę nie mogłam sobie przypomnieć, co właściwie się stało. Przed oczami wirowały mi obrazy, przedstawiające niezrozumiałe fragmenty rzeczywistości. To, co widziałam niczego nie wyjaśniało, raczej tylko komplikowało sprawę.
Fragmenty maszyn wokół na pewno nie znajdowały się w moim pokoju w akademiku na Lumumbowie, nie był to też dom rodziców. Nic, co mogłabym skojarzyć w jakiś logiczny sposób z dotychczasowym życiem.
Skóra na policzkach mnie piekła. Dotknęłam twarzy po czym spojrzałam na rękę. Na palcach znajdowała się krew.
Spróbowałam się podnieść, lecz przez chwilę czułam jakbym nie była zdolna do wykonania najprostszego ruchu. Wszystkie kończyny miałam jakby sparaliżowane przez obezwładniające poczucie słabości.
Kiedy w końcu przezwyciężyłam to podciągnęłam się do pozycji siedzącej i rozejrzałam w około. Widok wnętrza helikoptera sprawił, że wspomnienia powróciły. Przypomniałam sobie, jak pilot mówił o wycieku paliwa, że będą musieli wylądować awaryjnie i wezwać pomoc. Kilka minut wcześniej wspominał o tym, że są gdzieś na Syberii, podawał nawet konkretniejszą lokalizację, tyle że wtedy kompletnie nie zwróciłam na to uwagi. Nie sądziłam, że może to być istotne.
Wydostałam się z maszyny. Była częściowo zniszczona, jej kadłub rozbity o znajdujący się obok pień drzewa. Widocznie musieliśmy uderzyć weń gdy próbowaliśmy wylądować.
Postawiłam kilka chwiejnych kroków. Kręciło mi się w głowie. Stąpałam niepewnie.Postanowiłam obejrzeć teren. Widok przedstawiał niemal podręcznikowy obraz tajgi. W okolicy nie było nikogo, pilot również gdzieś przepadł.
To co ujrzałam sprawiło, że nagle poczułam straszliwe zimno. Opatuliłam się szczelniej kurtką. Po obejrzeniu zniszczonej maszyny, wiedziałam już mniej więcej, jak doszło do tego wypadku. Nie wyjaśniało to jednak w jaki sposób znalazłam się w helikopterze lecącym nad Syberią. Nie potrafiłam sobie przypomnieć, jaki był właściwie cel tej podróży. Niewiele pamiętałam z tego, co wydarzyło się wcześniej. Gdzieś tam w głowie kołatała mi się myśl o wujku prowadzącym zakład przetwórstwa rybnego w Kisłowodzku.
Była to wizja ledwo zarysowana i oderwana od reszty wspomnień. Nie byłam nawet całkiem pewna, czy mam jakiegoś wujka w Kisłowodzku. Oczywiście wiedziałam też dobrze, że to zupełnie inny region Rosji. Nie potrafiłam jednak znaleźć żadnego innego sensownego wytłumaczenia dla sytuacji, w której się znalazłam, więc uchwyciłam się tego.
Potrzebowałam kilku minut by dojść do siebie. W helikopterze odnalazłam swój plecak. Prawie cały wypełniony był ubraniami ale znalazłam tam również termos z herbatą oraz coś do jedzenia jak również kosmetyczkę i komórkę. Za jej pomocą usiłowałam się skontaktować z pilotem. Niestety, nie było zasięgu. Z kosmetyczki wyjęłam lusterko i obejrzałam ranę na czole. Nie była głęboka. Próbowałam ją opatrzyć, ale było to bardzo trudne ze względu na brak apteczki. Zapewne była gdzieś w helikopterze, ale nie mogłam jej znaleźć, a nie chciałam ryzykować dokładniejszego przeszukiwania zniszczonej maszyny.
W myślach ułożyłam sobie plan postępowania. Należało przede wszystkim odnaleźć pilota, upewnić się, czy nic mu nie jest i następnie wspólnie pomyśleć o jakimś transporcie. Tak myślałam ale przecież oczywiste było, że pragnęłam odnaleźć pilota jedynie z egoistycznych pobudek, miałam nadzieję, że on ma jakiś plan, co zrobić, liczyłam na to, że nas uratuje.
Spakowałam wszystko z powrotem do plecaka i postanowiłam wyruszyć na poszukiwania pilota. Obeszłam wkoło polankę, na której się rozbiliśmy, ale nigdzie go nie było. Postanowiłam bardziej zagłębić się w tajgę. Idąc przez las czułam się bardzo niepewnie. Otaczająca mnie przyroda była mi nieznana i przerażała. Nie wiedziałam w jakim kierunku się przemieszczam. Z każdym krokiem moja nadzieja na odnalezienie pilota malała. Mało tego, droga którą szlam wielokrotnie się rozwidlała i w końcu straciłam orientację. Nie miałam pojęcia, jak wrócić z powrotem do helikoptera.
Byłam przerażona. Nie miałam wiele możliwości. Nie pozostało mi nic innego, jak iść przed siebie licząc, że dotrę do jakiegoś miasta i tam poszukam połączenia do Kisłowodzka. Coraz bardziej ogarniała mnie panika. A jeśli droga którą idę, prowadzi do nikąd? Jeśli w okolicy nie ma żadnego miasta czy wsi, mogłam tygodniami przedzierać się przez tajgę.
Błagałam w duchu, by na mojej drodze pojawił się ktoś, kto mógłby mi pomóc. I tak się wkrótce stało. Wyglądało to jednak zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażałam.
Kiedy przechodziłam koło wesoło szumiącego strumyczka zobaczyłam, że coś porusza znajdujące się nieopoda krzaki, prawdopodobnie znajdowało się tam jakieś zwierzę. W pierwszej chwili przestraszyłam się, jednak jak się okazało, zupełnie nie było czego. Z zarośli wyszło małe tygrysiątko. Biła od niego świeżość nowo narodzonego stworzenia, nieskażonego jeszcze brudem świata. Przez chwilę wpatrywało się we mnie swoimi wielkimi, smutnymi oczami, potem przemówiło.
- Witaj. Nazywam się Miłaszka. A ty? Kim jesteś? Co tu robisz?
Opowiedziałam jej swoją historię, starałam się, by przekazać z niej przynajmniej tyle, ile sama rozumiałam.
- Nie wiem nic o wujku z Kisłowodzka - odparło tygrysiątko - ale też przemierzam Syberię, chodź ze mną jeśli chcesz.
I tak wyruszyłyśmy razem w dalszą drogę. Od tej pory wszystko stało się łatwiejsze. Pomagałyśmy sobie, dzieliłyśmy się jedzeniem. Tajga, którą przemierzałyśmy przestała być przerażająca, zyskała natomiast mnóstwo uroku. Zresztą dość szybko ją opuściłyśmy. Krajobraz na naszych oczach zaczął się zmieniać, drzewa przerzedzały się. Zrobiło się cieplej i ściągnęłam kurtkę. Droga w towarzystwie Miłaszki była nawet przyjemna.
Wkrótce dotarłyśmy do małego miasteczka. Zamierzałam dowiedzieć się, czy kursuje tu autobus. Poinformowałam o tym tygrysiczkę.
- Jest tu przystanek, ale ty na nim nie wsiądziesz. - wyjaśniła Miłaszka. - Ty pójdziesz dalej. Niektórzy wsiądą, ale my kontynuujmy drogę.
Nie rozumiałam wtedy, co ma na myśli, a ona nie umiała tego sprecyzować. Instynktownie jednak czułam, że może mieć rację.
W miasteczku zaopatrzyłyśmy się w żywność i inne potrzebne nam produkty. Poznałyśmy też mnóstwo ludzi i zwierząt. Niektórzy wyruszyli drogę razem z nami. Były wśród nich bliźniaczki o skośnych oczach i azjatyckich rysach twarzy, mężczyzna grający na puzonie, małe czerwone ptaszki, złośliwa małpa i menel znaleziony pod remizą strażacką. Tego ostatniego wcale nie zamierzaliśmy brać ze sobą, ale uparł się.
Od nowych towarzyszy podróży dowiedziałam się co nieco o wujku z Kisłowodzka. Jego przedsiębiorstwo przetwórstwa rybnego miało upaść kilka lat temu, a on sam zaczął pracować przy transporcie ropy naftowej, jednak i to nie trwało długo, gdyż został oskrażony o machinacje cenami i właśnie toczył się przeciwko niemu proces.
Nie miałam pojęcia, czy te oskarżenia są prawdziwe. Mocno kłóciły się z obrazem dobrotliwego wujka, jaki zamiętałam w dzieciństwie. Nawet jeśli jego obraz który zachowałam w pamięci był mocno wyidealizowany, to i tak Kisłowodzk pozostawał jedynym celem, do którego mogłam dążyć w tej podróży.
Droga trwała bardzo długo. W tym czasie mijaliśmy mnóstwo najróżniejszych miast i miasteczek. Niektórzy z nas już tam zostawali, pojawiali się nowi. Jako pierwszy pożegnał się z nami mężczyzna grający na puzonie. Znalazł pracę w klubie jazzowym w jednym z pierwszych miasteczek, do których zawitaliśmy. Poznawałam mnóstwo osób, jednak tak naprawdę przyjaźniłam się jedynie z Miłaszką. Z nikim innym nie byłam raczej związana emocjonalnie.
To się zmieniło kiedy poznałam Aleksandra. On również wędrował z nami przez jakiś czas, stosunkowo krótko, a jednak chwile z nim spędzone burzyły wszystko, co wypracowaliśmy w pocie czoła, natomiast przywracały to, co już dawno zanegowaliśmy.
Na pierwszy rzut oka niczym specjalnym się nie wyróżniał, wyglądał na raczej grzecznego i nieśmiałego. Nawet specjalnie go nie lubiłam. Ale kiedy siedzieliśmy razem nad potokiem i na niebie pojawiały się pierwsze gwiazdy, nie miałam wątpliwości, że to on zapala je dla mnie.
- Któregoś dnia pokonam wszystkich i zostanę cesarzem. Wtedy uczynię cię moją cesarzową. - Mówił, a ja mu wierzyłam.
W jego oczach pojawiała się wtedy zawziętość, jakaś taka żądza władzy, która mnie przerażała.
- A jeśli ja wcale nie będę miała ochoty zostać cesarzową? - pytałam przekornie.
- Wtedy wezmę cię siłą, a potem zabiję - odpowiadał, a ja nie miałam wątpliwości, że dostanie czego chce.
Tej nocy opuściliśmy ziemię i błąkaliśmy się po naszych drogach mlecznych. Nadszedł jednak świt i zgasił gwiazdy, te wszystkie chwile uniesień.
Kiedy obudziłam się następnego ranka, jego już nie było. Nie spotkaliśmy się nigdy więcej. Czasem przyłapywałam się na tym, że o nim rozmyślam. Choć nie chciałam tego przyznać chyba naprawdę brakowało mi Aleksandra.
Tymczasem lata mijały. Przez ten czas już prawie zapomniałam, że kiedyś wiodłam inne życie. Kiedy o tym myślałam, wydawało się to tak nie prawdopodobne, że momentami nie byłam pewna, czy faktycznie miało to miejsce. Były takie chwile, gdy zapominałam, że chcę dotrzeć do Kisłowodzka. Po prostu cieszyłam się wspólną podróżą.
W tym czasie wszyscy bardzo zmieniliśmy się. Niektórzy odeszli, Ci którzy pozostali, nie byli już tymi samymi ludźmi, których poznałam. Bliźniaczki zaczęły się ubierać i czesać zupełnie inaczej i nie były do siebie podobne. Wkrótce jedna z nich poznała przystojnego Czukczę, wyszła za niego za mąż i zamieszkali razem. Dalszą podróż kontynuowała tylko jej siostra. Nie do poznania zmienił się także menel spotkany pod remizą. Przestał pić i uczył się wyrażać poprawnie, chociaż czasem nadal robił żenujące błędy.
Któregoś dnia podeszła do mnie Miłaszka. Nie była już małym tygrysiątkiem, a mierzącą trzy i pół metra, stu siedemdziesięciokilową samicą tygrysa amurskiego. Pokazała mi gazetę, w której pisano o Aleksandrze. Używano innego nazwiska lecz choć wiele się postarzał od momentu, kiedy widziałam go po raz ostatni, nie miałam wątpliwości, że to on. To spojrzenie rozpoznałabym wszędzie.
Aleksander choć nie został koronowany na cesarza, faktycznie zdobył władzę w odległym kraju. Gazeta opisywała, jak krwawo stłumił manifestację opozycji, występującej w obronie wolności religijnej. Oskarżano go również o zlecenie morderstw politycznych.
Oczywiście gazeta mogła być stronnicza, mogła nie podawać całej prawdy. Ale ja nie próbowałam sobie tłumaczyć tego w ten sposób. Instynktownie czułam, że Aleksander faktycznie był odpowiedzialny za wszystko, o co oskarżano go w artykule. Nie obchodziło mnie to jednak. Chciałam tylko, by znów siedział ze mną nad tamtym potokiem i zapalał gwiazdy.
Udawałam, że informacja którą przyniosła Miłaszka wcale mnie nie obeszła. Zachowywałam się normalnie, nikt nie poruszał więcej tego tematu. Kontynuowałam podróż, chociaż z dnia na dzień widziałam w tym coraz mniej sensu. Dawni towarzysze opuszczali nas, w końcu została mi tylko Miłaszka. Oprócz niej najdłużej została z nami małpa, ale w końcu zdała sobie sprawę, że jej złośliwości nie robią już na nas żadnego wrażenia i postanowiła poszukać nowego towarzystwa.
Z czasem coraz częściej myślałam sobie, że choć przeżyłam wspaniałe chwile, nie ma już sensu kontynuować podróży. Jakbym miała świadomość, że wiem już wszystko i nie ma potrzeby, by iść dalej. Kiedy znalazłyśmy się w kolejnym mieście, odnalazłam tam przystanek autobusowy.
Tam pożegnałam się z Miłaszką. Zapytałam ją, co planuje.
- Wiesz, tutaj nocą, koty nie wychodzą na spacer by gdzieś dojść, lecz żeby poznawać. - odparła i w tej chwili wszystko stało się jasne. Zrozumiałam, co miała na myśli, kiedy znalazłyśmy przystanek w pierwszym miasteczku.
Teraz nie miałam wątpliwości. Wiedziałam, że muszę się tu zatrzymać. Nie miałam pojęcia kiedy przyjedzie autobus i dokąd mnie zabierze. Do Kisłowodzka? Być może. Nie miało to w tej chwili wielkiego znaczenia. Nie mogłam mieć nawet pewności, czy autobus w ogóle się pojawi. Wiedziałam tylko, że moja droga tutaj jest już zakończona.
Kiedy siadałam na ławce na przystanku gasły właśnie ostatnie gwiazdy, które Aleksander zapalał mi co noc. Niebo szarzało, gdzieś tam dostrzegałam jeszcze sylwetkę oddalającej się Miłaszki. Niebawem ziemię oświetliły pierwsze promienie słońca.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Vanillivi · dnia 31.10.2008 00:27 · Czytań: 833 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 3
Komentarze
Jack the Nipper dnia 31.10.2008 16:13
Cytat:
o, co widziałam niczego nie wyjaśniało, raczej tylko komplikowało sprawę.
Fragmenty maszynerii które widziałam


Drugie "widziała" czymś zastąp, przed które przecinek.

Cytat:
w akademiku na Lumumbowie,


Ja akurat wiem co to jest Lumumbowo, ale dobrze by było słówko wyjaśnienia dla innych :)

Cytat:
nie był to też dom rodziców. Nie było to nic, co kojarzyłoby mi się w jakiś logiczny sposób z moimSkóra na policzkach mnie piekła


Powtórzenia.

Cytat:
się je przezwyciężyć podciągnęłam się


O jedno "się" za daleko.

Cytat:
Kręciło mi się w głowie i czułam się troszkę niepewnie. Postanowiłam się rozejrzeć


O dwa "się" za daleko.

Cytat:
Opatuliła się szczelniej kurtką


Opatuliłam?

Cytat:
Nie wiele pamiętałam z tego,


Niewiele

Cytat:
której się znalazłam, więc uchwyciłam się tego


Zdiagnozowano: sięjoza. Zalecane: wykopać stronę zwrotną i przejść na stronę bierną lub czynną.

Cytat:
herbatą i coś do jedzenia, kosmetyczkę i komórkę.


I -> oraz, a także, jak również

Cytat:
Nie miałam pojęcia, jak wrócić z powrotem do helikoptera.
Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia co począć.


Powtórka.

Cytat:
W tej sytuacji nie pozostało mi nic innego, jak iść przed siebie licząc, że uda mi się dotrzeć


Powtórki

Cytat:
poruszają się, prawdopodobnie znajdowało się


Cytat:
Z resztą dość szybko ją opuściłyśmy.


Zresztą.

Cytat:
pracować przytransporcie ropy


przy transporcie

Cytat:
jaki zamiętałam w dzieciństwie


Zapamiętałam z dzieciństwa.

Cytat:
Przez ten czas już prawie zapomniałam, że kiedyś wiodłam inne życie, kiedy o tym myślałam, wydawało się to tak nie prawdopodobne, że momentami nie byłam pewna, czy faktycznie miało to miejsce.


Rozbij to zdanie na kilka krótszych, bo tak długie jest kompletnie niezrozumiałe.

Cytat:
sensu kontynuować podróży. Ciągle jednak niezrażona szłam naprzód. Tyle że nie widziałam już w tym żadnego sensu


Powtórka. A poza tym, to zdanie jest niemal przepisane z akapitu powyżej.

Cytat:
znaleźliśmy się w kolejnym mieście, znalazłamtam przystanek autobusowy.
Tam pożegnałam się z Miłaszką.


Brakuje jeszcze masy przecinków.

To nie ejst tak, ze ja czytam po to by znaleźć błędy. Czytam do momentu, aż coś mi zgrzytnie, wybije z rytmu, oderwie od treści. I wtedy ustalam co, wskazując błąd. A tej bajki po prostu nie dało się jednym ciągiem przeczytać. Ilość błędów, które mnie stopowały jest zbyt duża. Ogromna.
Treść niezła. Podoba mi się motyw drogi do poznania a nie do celu. Ale styl, niestety, rujnuje to dobre wrażenie.

Pozdr!
Vanillivi dnia 31.10.2008 22:40
Poprawiłam. Dzięki za wyszukanie błędów.
ginger dnia 04.11.2008 16:20
Genralnie nie każdy jest z Łodzi... W sumie nazwa osiedla nie ma zbyt wielkiego znaczenia dla tekstu, mogłyby być to akademiki gdziekolwiek indziej... Tak tylko sobie głośno myślę ;)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:47
Najnowszy:Mateusz199