Po różnych morzach pływali
na swoich zbutwiałych łajbach
Panowie Kapitanowie.
A gdy u brzegów Kornwalii,
naszkicowanych szarością,
Panowie Kapitanowie
ujrzeli żagle w oddali,
(zazdr)ość stanęła im w gardle.
Zakotwiczyli vis-a-vis
te swoje zbutwiałe łajby
Panowie Kapitanowie.
Jeden młody - drugi stary.
M: Ta wyspa należy do mnie,
więc odpłyń starcze skądś przybył.
S: Całkiem zabawne zdarzenie
ty wyszczekany smarkaczu.
Jeśli ta wyspa jest twoja,
to ja jestem królem sraczów.
Lecz coby zadość się stało,
umówmy się, że kto pierwszy
tej wyspy dotknie, jest jego.
W mig odkotwiczyli, żagle
postawili, lecz bezwietrznie.
No to prędko w łodzie, w wodzie
wiosła walą w fale, walą
na przód bardzo śmiele.
Młodszy żwawszy, nieco szybszy,
bliższy celu, to prowadzi.
Wstał więc stary, dobył szabli,
prawą rękę sobie uciął.
Nabił działo na swej łodzi
no i dotknął wyspy runo.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Uzytkownik · dnia 31.10.2008 13:55 · Czytań: 1607 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 1
Inne artykuły tego autora: