Awaria Natalia Włodarczyk
Pewnego pochmurnego, ciemnego i smutnego dnia, szliśmy jak zwykle do szkoły. Pierwszą lekcją miał być polski. Usiadłam w ławce z Łukaszem, moim bratem bliźniakiem. On nie miał dziś nastroju do nauki. Nudził się. Po chwili zaczął uprawiać rmęskąr1; zabawę w pstrykanie linijką i strzelanie gumkami z Markiem. Też bratem bliźniakiem, ale od Małgośki.
- Uspokój się! - szepnęłam do niego rozzłoszczona, bo nie usłyszałam, z czego wszyscy się śmieją.
- Odpimpaj się, siora! - rzucił mi przez ramię. Już chciałam go trzepnąć, gdy zgasły światła w sali.- Co się dzieje? - zdenerwowała się nauczycielka.
- Natala, pójdźcie z Gośką zobaczyć, co się stało.
Wyszłyśmy na korytarz. Było tam już kilku nauczycieli. Zawzięcie dyskutowali, czy to awaria czy głupi dowcip któregoś z uczniów.
- Chodź, poszukamy woźnej. Może coś wie. Może i wiedziała, tylko nigdzie jej nie znalazłyśmy.
- Pewnie zeszła do piwnicy - usłyszałyśmy od sekretarki szkolnej. Ruszyłyśmy do piwnicy. Szybko dotarłyśmy do ciasnego pomieszczenia, skąd dochodziły odgłosy kłótni.
- Ale to nie pani Stasia! - szepnęła Gośka.
- Wiem. Tylko kto? Idziemy zobaczyć?
- Yhm - usłyszałam w odpowiedzi.
- Mówiłem, że niebieski!
- Nie masz racji! Czerwony!
Zaciekawione podeszłyśmy bliżej.
- Ale tu nikogo nie ma - szepnęłam.
- To skąd głosy?
- Nie wiem. Może nam się tylko wydawało.
- Chodźmy tam. Stamtąd zobaczymy wszystko.
Ostrożnie i cichutko zrobiłyśmy jeszcze kilka kroków. Przed nami ukazał się niesamowity widok: dwu kolorowych krasnali, niewiele większych niż mój kciuk, wyrywało sobie pęczki kolorowych kabli.
- Dzień dobry - powiedziałam, jak przystało dobrze wychowanej osobie.
- Witam panów. Czy można w czymś pomóc? Zdumione krasnale odskoczyły w popłochu od siebie. Obrzuciły nas zdziwionymi spojrzeniami, ale się nie odezwały. Spróbowałam jeszcze raz.
- Co robicie w naszej piwnicy?
- A... a próbujemy zacerować.
- Bzdury! Zreperować.
- Zreprocerować kable.
- Tak, ale coś nam dzisiaj kiepsko idzie.
- To wszystko przez pana Władzia.
- Pana Tadzia!
- Nooo... Tak pochował narzędzia, takie porządki zrobił, że niczego nie możemy znaleźć. - Rządzi się, jakby sam tu pracował!- wybuchnął żalem jeden z krasnali.
- Nawet wszystkie latarki zniknęły! I musieliśmy przynieść tę starusieńką latarenkę, której od wieków nikt nie używał.
- Ale co tutaj robicie? - dopytywałyśmy uparcie.
- My tu mieszkamy.
- I naprawimy ustkie wszysterki!
- I naprawiamy wszystkie usterki - tłumaczył kolegę krasnal. - Teraz pomieszały nam się kolory i kable... I kłopot się zrobił.
- To spróbujcie niebieski z czerwonym! - wykrzyknęłyśmy obydwie.
- Najwyżej będzie wielkie bummm...
- Serio? Niebieski z czerwonym czy czerwony z niebieskim?
- Bez znaczenia!
Krasnalowie pochylili siwe głowy nad pęczkami kabli, jak przekupki nad pęczkami kolorowych jarzyn na placu i zamilkli. Po chwili piwnica utonęła w jaskrawym świetle.
- Dziękujemy, dziękujemy - uśmiechy zmarszczyły im twarze.
- Nie mówcie nikomu o nas. Przyrzeknijcie! - Przyrzekamy. Obiecałyśmy i już biegłyśmy do klasy. Wszędzie lampy przeganiały smętny smutek dzisiejszego ranka. Wpadłyśmy do klasy i zobaczyłyśmy mojego brata, który stał mocno przestraszony z dzienniczkiem w ręku...
Natalia Włodarczyk 30-716 Kraków ul. Albatrosów 51 tel. 012/292-44-93
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Bereno Acz · dnia 01.11.2008 14:13 · Czytań: 917 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora: