Wczoraj widział jednego. Wciąż nie potrafił ich rozróżniać. Obserwował wyprostowaną sylwetkę, dumną i wyniosłą, zajętą własnymi sprawami. Postać rozpostarła skrzydła i z gracją wzniosła się do lotu. Towarzyszył temu niosący ukojenie szmer, kojarzący się z miriadami przesypujących się mikroskopijnych kulek. Poczuł smutek. A może to była ona?
Ona…
Życie, blask rozpraszający wszelkie obawy.
Tak długo już był samotny. Nie sam lecz właśnie samotny. Dryfował opuszczony, niczym ocean nieobmywający żadnego lądu, rzeka bez ujścia. Odwrócił się do ściany, nagi, niczyj. Wpatrywał się w ledwie widoczne nierówności, skazy materii, próbując odciągnąć myśli od natrętnej wizji jasnowłosej, roześmianej dziewczyny, ale jej twarz prześwitywała przez zawładnięte mrokiem otoczenie. Wstał. Za oknem światło lamp – miotane strugami deszczu – spływało do wypłowiałych kałuż, rozcieńczane przez niechętnie wkraczający świt. Znowu pójdzie niewyspany do pracy. Do licha z tym wszystkim.
Ona…
Byli ze sobą prawie rok („zobaczysz, to zwykły kaprys nadzianej dziewuchy, pewnie na złość rodzicom”), aż wstąpił w najdłuższy miesiąc życia, gdy nie miał o niej żadnej wieści, kompletna blokada. Potem bez uprzedzenia przybyła z obstawą – trzech rosłych mężczyzn o doskonale nijakim wyrazie twarzy. W milczeniu przetrząsali mieszkanie, wrzucając do worków jej rzeczy, nie pominęli nawet rozpakowanej paczki podpasek. Stała nieruchomo, nieobecna, wpatrzona w punkt daleko za nim, daleko za wszystkim.
Mówił. Słowa wędrowały po pomieszczeniu, gubiły się, zdychały w kątach, za słabe by chociażby poruszyć kąciki uwielbianych ust.
– No to cześć – wyrzekła.
Ruszył ku niej. Błyskawicznie unieruchomiły go dwie pary silnych rąk. Były świadectwem przepaści, jaka ich dzieliła. Pochodziła z potężnego rodu, władającego posiadłościami rozsianymi po całej planecie, podczas gdy on zwiedzał świat przed ekranem monitora.
Powstrzymała ochroniarzy i naskrobała coś bez pośpiechu na kartce. Włożyła wiadomość do prostej torebki, podręcznej skarbnicy intymnych przedmiotów, które tak ukochał. Przekazała ją za pośrednictwem najwyższego osiłka, który zbadał zawartość skanerem, ostentacyjnie przeczytał wiadomość, wzruszył ramionami.
– A podobno pierwsza miłość jest najważniejsza – powiedział wielkolud falsetem.
– Dwie, dwie pierwsze są najważniejsze! – stwierdziła dobitnie, odwróciła się i pewnym, sztywnym krokiem opuściła znany mu świat, bo, jak się potem dowiedział, wraz z całą rodziną, w jednej z tych kosztownie troskliwych klinik na Księżycu, poddała się procedurze Przemiany. Stała się skrzydlatą istotą, nieosiągalną jak nigdy dotąd.
Nie rozumiał pożegnalnego wierszyka. Przerażał go dysonans pomiędzy tym, jaką ją zapamiętał, a tym, co napisała.
Postawił przed sobą zakurzoną torebkę. Zakręciło mu się w głowie od zapachu, którym przesiąknięte były jej osobiste drobiazgi. Raz jeszcze przeczytał kartkę:
Taki koniec pisany
Blademu odbiciu uczucia
Etykiety na wyrost… szarady mił(o)ści
Każą noce zarywać nadaremno
„Dwie, dwie pierwsze są najważniejsze”… Te słowa drążyły umysł. Spojrzał na tekst, wybrał tylko po dwie litery rozpoczynające wersy. Zadrżał podekscytowany. Matowy owal ukryła w szmince. Oczyścił go, przyłożył do ucha, usłyszał kojący szmer. Dzielna dziewczyna, ileż ryzykowała.
– W twoje usta – wyrzekł ceremonialnie i przyjął dar. Zastanawiał się, jak to jest szybować nad miastem, wyczuwając prądy powietrza, niczym nocny motyl. Lecieć wciąż w górę, wysoko ponad oparami ludzkich istot i ich tworów. Rodził się na nowo, dla niej. Uśmiechnął się. Teraz nikt go nie zatrzyma. Przemiana trwała.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt