Jednowłosy - Bereno Acz
A A A
Jednowłosy
Dominika Nowak-Adamczyk

Nieoczekiwanie wyłonił się z podkrakowskiej góry Krzemionki Smok Wielki Wawelski i Ogniem Ziejący. Rozejrzał się wkoło, uśmiechnął pod nozdrzami, gdy zobaczył kogo się spodziewał. Buchnął z paszczy wielkim płomieniem i zażądał zwykłej porcji dziewic i młodzieńców na dzisiejszy posiłek.
- Albo nici z umowy z Królem - obwieścił.
Zamarł z przerażenia VII Rycerz króla Karola I Twardowicza, potomka słynnego Jana Mikołaja Twardowskiego. Dlaczego? Z wielkiej troski i zmartwienia jeszcze większego o dobro kraju, bo na skutek smoczego apetytu niewielu poddanych zostało Jego Wysokości. A tu masz, nowy szantaż! Podatków nie było już od kogo ściągać, a gad, wbrew uzgodnieniom, zamiast się wynieść dzisiaj gdzie pieprz rośnie, chce jeść. Jeść! Skąd nastarczyć młodości mu ulubionej? No skąd? Kto dla Jego Wysokości pracować będzie? Od kogo poborcy grosiwo wezmą, kto obsługiwać a zabawiać władcę zdoła?
Pieniądz to ważna rzecz... Szczególnie, gdy władca lubi klejnoty i ozdoby wymyślne, i wyprawy do krain odległych w wygodnych pojazdach. Złoto rozjaśnia Jego okrągłe oblicze jak świeża dostawa najwyszukańszych słodyczy. Doskonałe jadło i stroje najnowszej królewskiej mody cieszą go nadzwyczajnie. Zwyczajnie, jak króla...
Ruszył Rycerz tak szybko, jak dygoczące od strachu nogi pozwalały, do Wawelskiego Zamku, by przedstawić Władcy kolejne smocze żądania.
Ten właśnie smakowite słodycze spożywał dla uświetnienia smoczego odejścia: migdałki oblewane karmelkowym syropem z piórkami pomarańczowej skórki, marcepany najświeższej mody w kokosowym strojach, orzechy najprzedniejsze czekoladą z truskawkowym nadzieniem traktowane, ptasie mleczka przeróżnej barwy, smaku i wielkości, trafie ogromne jak pięść zwinięta, a lodów o przeróżnych smakach stało przed nim tyle, jakby dostawa nadeszła prosto od króla Arctosa z Lodolandii. Oddział rozgadanych dworek przysiadł gdzie popadło, zjadając co ze stołu nie spadło i dbając o pogodny nastrój Miłościwie Panującego.
Gdy Rycerz Ów słowa Smoka przekazał, zaskoczony Karol I przestał jeść, a po długim czasie wypowiedział słowa uwiecznione przez Nadwornego Skrybę Gryzipióra 77 Pięknego:
- Ty Smoku smoczy! Potworze potworny! Ty pokrako pokraczna do niczego nie podobna! Dość mówię! Dość! Ja, Karol, mówię dość! Zeżarłeś mi połowę poddanych. Najlepsze roczniki poszły na twój stół. I co z tego mam? Nic! Nic!!! Żadnych skarbów! Umowy nie dotrzymałeś, więc wynocha! Poszedł stąd! Won!!!
Zbladł zaraz, zamarł porażony złością, że nikt nie śmiał głębiej odetchnąć. Nadworny Radca bez Stanu patrzył zrozpaczony na lody, które przejęte cierpieniem Króla topiły się z żalu coraz szybciej
i szybciej... W końcu wielobarwnym strumykiem podążyły po ozdobnym stole na spotkanie
z najmodniejszymi spodniami Jego Wysokości. Ten, po chwilowej niemocy, zakrył głowę połą najnowszej jedwabnoróżanej narzutki tkanej w drobne koronki, berełka, jabłuszka i coś tam ...
I zaczął myśleć. A z tym u niego różnie bywało... Kiedyś, przy okazji nicnierobienia -
a zdarzyło się to jakiś czas temu, tzn. myślenie - wymyślił sobie, że Smok trzyma w jamie ogromne bogactwo. Tak zrozumiał ćwierćsłówka Okropnego Przybysza. Tyle razy sobie to powtarzał, aż uwierzył.
- Kiedy Gadzina się wyniesie, trzeba zbadać sprawę na miejscu, sprawdzić, zabezpieczyć, przenieść wszystko do ukochanego skarbczyka. No tak, ale przecież sam tam nie pójdę, sam tego nie udźwignę - tak medytował jeszcze kilka ciasteczek temu. A teraz? A teraz bestia nie chce się wynieść.

- Co zrobić? Co zrobić? - gorączkowo zadawał pytanie królewskiej głowie, a ta nic. W skutecznym myśleniu przeszkadzał mu brak włosów, dlatego wszystkie pomysły natychmiast parowały
i ulatywały w królewską przestrzeń. Nic ich nie zatrzymywało. Gdyby miał włosy, gładziłby je delikatnie, nawijał na palce, może rwał garściami? Nie! Kazałby sobie zakręcać w loki niezliczone, fryzury piętrowe rozpuszczonym cukrem usztywniane... Miałby czas myśleć o pozbyciu się gada i o tym, że skarb wreszcie trafi we właściwe miejsce. Do jego skarbca.

- Pradziad Twardowski przechytrzył diabelski ród, ja też coś wykombinuję z tą paskudą. Gdyby tak Szanowny Przodek zamiast gapić się na mnie z Księżyca zlazł tu i ruszył głową?! Co zrobić? Co zrobić??? - gorączkowo rozmawiał sam ze sobą.
- Eureka! Precz z dziadkiem! Nie, precz ze Smokiem! Odkryłem! - usiłował zatańczyć z
radości, gdy znalazł znakomite - swoim zdaniem - rozwiązanie. Ale uwiązł w królewskim
krześle, które, niestety, jakoś ostatnio skurczyło się z niewiadomych powodów. Zeschło się?
-Niech poddani moi, i cudzy też, pokonają potwora, co zżera moje poddane podatki! Nie,
podatne podatki. Też nie! Nieważne. Ogłaszam Smoczą Wyprawę. Zwycięzcę zwolnię na rok z
podatków! - obwieścił dumny z rozwiązania problemu.
- Na rok to chyba za długo... r11; zaczął rozważać nowy temat, ale nie zdążył się zagłębić, bo od myślenia poczuł coś dziwnego na głowie. Wyskoczył Mu ogromny bąbel, co jeszcze nigdy się nie zdarzyło.
- Jakie licho mi się przyplątało? - zdenerwował się nie na żarty.
- Zawsze mówiłem, że praca głową szkodzi zdrowiu. Urodzie także. I teraz mam, czego nie chciałem. Medyka! - ryknął. Maleńkie oczka, zamknięte z wysiłku, utonęły w czerwonych fałdach twarzy przypominającej teraz rozdartego, zniszczonego trampka.
-Medyka czy Najodważniejszego z Ochotników? - pytał Nadworny Radca bez Stanu, zgiąwszy się pokornie przed rozzłoszczonym obliczem.
- Obu! - ryknęło zdenerwowane królisko. Skoro jeszcze nie zjadło wszystkich słodkości, a tyle lodów o wyszukanych kształtach i smakach wolało jego spodnie zamiast brzucha, musi sobie to wynagrodzić.
- Niech heroldzi natychmiast ogłoszą Smoczą Wyprawę. On dokończy deser i zechce obejrzeć walkę wiernej Armii Niezwyciężonej przy Stole ze Smokiem Wawelskim - rozkazał.
- Tak, zechce zaszczycić władczym spojrzeniem walczących. Oczywiście, w stosownej odległości, bo lubi sport, nie tylko wyścigi w jedzeniu, ale i prawdziwe sportowe wyczyny cenił bardzo. Cudze...
Przecież nie będzie wystawiał na języki prostaków z zamkowych krużganków Najszacowniejszej Osoby w Państwie! Nie będzie narażał Jej na utrudzenie niegodne Władcy Takiego Kraju! A poza tym czasy jego dumnej i szczupłej młodości przeminęły z prosiaczkami nadziewanymi borsuczym sadłem i przepiórkami smażonymi w miodzie, zającami w buraczkach z chrzanem schowanych sprytnie w tuczonych koźlętach, kaczkami na słodko oblewanymi gorzką czekoladą specjalnie dla niego wykonywaną według tajemnych przepisów pradziada Jana Mikołaja. A tysiące kotletów zwiezionych przez murzyńskich atletów, i tortów przeróżnych armia liczna...
Tak. Karol I Twardowicz zwyciężał w zmaganiach przy stole, przy stole i przy stole... Tu było miejsce jego głowę połą najnowszej jedwabnoróżanej narzutki tkanej w drobne koronki, berełka, jabłuszka i coś tam ...
I zaczął myśleć. A z tym u niego różnie bywało... Kiedyś, przy okazji nicnierobienia - a zdarzyło się to jakiś czas temu, tzn. myślenie - wymyślił sobie, że Smok trzyma w jamie ogromne bogactwo. Tak zrozumiał ćwierćsłówka Okropnego Przybysza. Tyle razy sobie to powtarzał, aż uwierzył.
- Kiedy Gadzina się wyniesie, trzeba zbadać sprawę na miejscu, sprawdzić, zabezpieczyć, przenieść wszystko do ukochanego skarbczyka. No tak, ale przecież sam tam nie pójdę, sam tego nie udźwignę - tak medytował jeszcze kilka ciasteczek temu. A teraz? A teraz bestia nie chce się wynieść.

- Co zrobić? Co zrobić? - gorączkowo zadawał pytanie królewskie] głowie, a ta nic. W skutecznym myśleniu przeszkadzał mu brak włosów, dlatego wszystkie pomysły natychmiast parowały i ulatywały w królewską przestrzeń. Nic ich nie zatrzymywało. Gdyby miał włosy, gładziłby je delikatnie, nawijał na palce, może rwał garściami? Nie! Kazałby sobie kręcić loki niezliczone, fryzury piętrowe rozpuszczonym cukrem usztywniane... Miałby czas myśleć o pozbyciu się gada i o tym, że skarb wreszcie trafi we właściwe miejsce. Do jego skarbca. Pradziad Twardowski przechytrzył diabelski ród, ja też coś wykombinuję z tą paskudą. Gdyby tak Szanowny Przodek zamiast gapić się na mnie z Księżyca zlazł tu i ruszył głową?! Co zrobić? Co zrobić??? - gorączkowo rozmawiał sam ze sobą.

- Eureka! Precz z dziadkiem! Nie, precz ze Smokiem! Odkryłem! - usiłował zatańczyć z radości, gdy znalazł znakomite - swoim zdaniem - rozwiązanie. Ale uwiązł w królewskim krześle, które, niestety, jakoś ostatnio skurczyło się z niewiadomych powodów. Zeschło się?
- Niech poddani moi, i cudzy też, pokonają potwora, co zżera moje poddane podatki! Nie,
podatne podatki. Też nie! Nieważne. Ogłaszam Smoczą Wyprawę. Zwycięzcę zwolnię na rok z
podatków! - obwieścił dumny z rozwiązania problemu.
- Na rok to chyba za długo... r11; zaczął rozważać nowy temat, ale nie zdążył się zagłębić, bo od myślenia poczuł coś dziwnego na głowie. Wyskoczył Mu ogromny bąbel, co jeszcze nigdy się nie zdarzyło.
- Jakie licho mi się przyplątało? - zdenerwował się nie na żarty.
- Zawsze mówiłem, że praca głową szkodzi zdrowiu. Urodzie także. I teraz mam, czego nie chciałem. Medyka! - ryknął. Maleńkie oczka, zamknięte z wysiłku, utonęły w czerwonych fałdach twarzy przypominającej teraz rozdartego, zniszczonego trampka.
-Medyka czy Najodważniejszego z Ochotników? - pytał Nadworny Radca bez Stanu, zgiąwszy
się pokornie przed rozzłoszczonym obliczem.
- Obu! - ryknęło zdenerwowane królisko. Skoro jeszcze nie zjadło wszystkich słodkości, a tyle lodów o wyszukanych kształtach i smakach wolało jego spodnie zamiast brzucha, musi sobie to wynagrodz
- Niech heroldzi natychmiast głoszą Smoczą Wyprawę. On dokończy deser i zechce obejrzeć walkę wiernej Armii Niezwyciężonej przy Stole ze Smokiem W7awelskim - rozkazał. Tak. chciałby zaszczycić władczym spojrzeniem walczących. Oczywiście, w stosownej odległości, bo lubił sport, nie tylko wyścigi w jedzeniu, ale i prawdziwe sportowe wyczyny cenił bardzo. Cudze...
Przecież nie będzie wystawiał na języki prostaków z zamkowych krużganków Najszacowniejszej Osoby w Państwie! Nie będzie narażał Jej na utrudzenie niegodne Władcy Takiego Kraju! A poza tym czasy jego dumnej i szczupłej młodości przeminęły z prosiaczkami nadziewanymi borsuczym sadłem i przepiórkami smażonymi w miodzie, zającami w buraczkach z chrzanem schowanych sprytnie w tuczonych koźlętach, kaczkami na słodko oblewanymi gorzką czekoladą specjalnie dla niego wykonywaną według tajemnych przepisów pradziada Jana Mikołaja. A tysiące kotletów zwiezionych przez murzyńskich atletów, tortów przeróżnych armia liczna...
Tak. Karol I Twardowicz zwyciężał w zmaganiach przy stole, przy stole i przy stole... Tu było miejsce jego królewsko-królewskich zmagań. I w skarbcu... Ale do rzeczy. W mig przybyli wezwani. Najodważniejszy zdał relację z przygotowań do szturmu na Smoka Ognistego, Medyk oglądać jął czaszkę Najważniejszego Swego Pacjenta
- Włos! - wykrzyknął z niedowierzaniem Uczony w Chorobach Władców. - Widzę włos!.
- Włos? Włos!!! - zachłysnął się zdumieniem Właściciel Nieoczekiwanego Szczęścia.
- Gdzie?- roztkliwił się ze łzą w oku. Jedną. Na więcej nie mógł sobie pozwolić przy służbie pałacowej.
-Tu, tu! - wskazywał uniżenie Medyk. - Jaki piękny! Jak dostojnie się prezentuje na Królewskiej Głowie - przymilał się gładząc to, co śmiało znalazło sobie lokum właśnie tutaj.

- Nie dotykaj! Precz z łapami! Pilnuj jak oka w głowie... Jak mi z głowy spadnie, rzucę
cię Tej Smoczej powiedzieć Najjaśniejszy! Nie to! Pilnować będziemy od świtu do nocy i od nocy do świtu - zaklinał się Radca.
- Ja będę stał na straży! - zdeklarował się Najodważniejszy z Odważnych. - Dopilnuję.
- Ty? - uniósł się złością Karol I, zwany od teraz Jednowłosym. r11; Ty?! Ty masz Smoka pokonać! Wynocha stąd! Do jamy! Na Krzemionki marsz! - komenderował.
- Panie Mój Najodważniejszy (w jedzeniu, czego głośno nie powiedział Wielki Medyk),opanuj Swą Osobę, bo wzruszenie wielkie przyczyną zagubienia skarbu stać się może! Spokoju Wam potrzeba, ciszy do jego hodowli, panie Nasz - tłumaczył jak dziecku, używając przy tymbardzo mądrego języka.
- Skarbu? Skarbu! Mój skarb! Który? No tak... Co z Gadziną? Pokonacie ją w końcu czydalej za darmo objadać mnie chcecie? Gdzie ci śmiałkowie? - uniósł się WłaścicielNiezwykłego Efektu Myślenia i krzyknął donośnie na służbę: Zwierciadło mi! Migiem!!
-Boże! Tylko nie Migiem! - wyszeptali przestraszeni dworzanie i wszyscy inni obecni w komnacie.
- Jeszcze tego diabelstwa nam tu potrzeba! - dorzucił pod nosem Najodważniejszy z Odważnych i żeby odwrócić uwagę Jednowłosego od nowego pomysłu zaczął:
- Królu nasz Najsmaczniejszy... Tfu, na psa urok - mruknął - już mnie tu nie ma. Najmądrzejszy racz w Łaskawości Swojej ruszyć się... Wybacz, Nąjleniwszy... Tfu, co ja plotę - mieszał dalej ruszyć zechciej w stosownej dla siebie chwili w miejsce przygotowane zmyślą o bezpieczności Waszej. My, Twoja Najdzielniejsza przy Stołach Armia Świata, ruszamyna przebrzydłego Stwora. Już on więcej nie dostanie do pożarcia żadnej młodej nadziei na nowepodatki! Żadnej! I żadnej umowy więcej nie złamie... A kto go zresztą wie...
- Poszedł już! - skarcił go Władca pokazując wyniośle drzwi tłustą, skromnie ozdobioną kilkunastoma pierścieniami dłonią. Nie nosił byle czego, jako że w spadku po pradziadzie Janie Mikołaju sporo dobra zostało i było w czym przebierać. Diabli je znieśli na poczet duszy zapisanej cyrografem. Choć jej nie dostały, skarby zostały. Pradziad królestwo, bez czarciej
pomocy, na Księżycu założył, by nikt mu o zapis niefortunny domostwa nie nachodził i o Rzym nie nagabywał.Karol I - teraz - Jednowłosy, zerknął w lustro nie Migiem a przez służebną dostarczone.
-Gdzie ten włos? No gdzie? - zapytywał się sam siebie, ale kto mu miał odpowiedzieć na niewypowiedziane pytanie?
- O, tu, na środku królewskiej głowy - sprytnie zachował się Medyk wskazując miejsce pobytu włosa..
- Precz z łapami! - rzucił Zainteresowany. - Ty, Radco, przyjdziesz tu, gdy Armia gotowa stanie. Teraz wszyscy precz.
Został sam. Oddał się błogim marzeniom o bujnej czuprynie, którą będzie mógł upiększać klejnotami zdobytymi na Smoku., aż zapomniał o mijającym czasie.
- Panie, już pora -cicho wyszeptał Radca bez Stanu nie śmiejąc gwałtownie przywrócić Jego Zamyśloność do rzeczywistości.
- A... już? Szaty stosowne dostarczone? Gdzie pokojówce niecnoty? Juże mi! Do roboty! - Po właściwym do założenia nowego stroju czasie, otoczony orszakiem dworzan i służby nacznie przerzedzonej smoczym apetytem, Armią Gotową do Boju przy Stole, ruszył na przeciw gawiedzi. Pouczywszy ją, przez heroldów, o zasadach bezpieczeństwa Królewskiego Majestatu, kazał otrąbić początek zmagań ze Smokiem. Co chwilę dyskretnie zerkał w podręczne zwierciadło, by podziwiać Włos.
- Wyłaź, Smocze! - wołali heroldzi. Nic.
- Wyłazisz czy nie?! - zniecierpliwił się w końcu Najodważniejszy z Odważnych. I nic. - Panie, pozwól, a ruszymy w tę straszliwą jamę, by Gada Wstrętnego na zawsze przegonić - poprosił licząc po cichu na odmowę. Daremnie
- Migiem! - usłyszał z Władczych Ust. Więc poszli, jak na Armię od Stołu przystało r11; z wielkimi brzuchami, zrezygnowani, otoczeni podskakującymi wyrostkami, którzy przypominali młode małpki, jakie nadworny Zoolog Uczony w Piśmie trzymał w swoich komnatach.
- Znowu Migiem - mruczeli posuwając się w głąb pieczary.
- Światła! Dajcie światła! Niech będzie ten Mig - zawołał któryś do pachołka. Dostali ogień, ale gada nie naleźli. Szli, szli i szli. I nic.
-Wracamy? - rzucił ktoś.
- Pewnie tak - przytaknął nieśmiało inny.
- No to do odwrotu r11; zarządził
Najodważniejszy. Wrócili szczęśliwi, cali i zdrowi.
- Gadziny nie ma - obwieścili Władcy.
- To gdzie ona? - dociekał ten.
- Kto wie, może odfrunęła, może przepadła jak Złe, może biesi ją porwali, może, może, może....- i maszerowali. Teraz krok ich był mocny, brzuchy wypięte, głowy uniesione dumnie, by panny - jeśli jeszcze jakieś niezjedzone zostały - ujrzały ich wielkość i urodę i dały się zaprosić na bal z okazji uwolnienia kraju od Smoka.A Karol I Jednowłosy poczuł się oszukany.
- Smok mi zeżarł tylu podatników, kasa przepadła od nich i ze smoczej jamy... Ale czy oni wszędzie zajrzeli? Na pewno? Sprawdzę sam - i kazawszy się odtransportować - oczywiście nie Migiem ze względu na delikatność Osoby, szacunek dla majestatu i obawy przed nowymi wymówkami. Przegoniwszy wszystkich od siebie począł, zerkając nieustannie w błyszczące metalem zwierciadło, obmyślać plan. Może znowu jakiś włos mu z tej okazji wyrośnie? Podjął w końcu decyzję, bo obiecany-nieotrzymany skarb nie dawał mu spokoju i postanowił nocną wyprawę. Nic to. Odeśpi w dzień. A jak się coś stanie? Ale co? Wojacy Armii przy Stole bezpieczni opuścili smocze mieszkania, więc on dobierze z Najbardziej Zaufanych Najzaufańszych i ruszą...
Jak postanowił, tak zrobił. Resztka Krakowian bawiła na balu świętując zniknięcie Gadziny, a Władca, samotrzeć, ruszył w jej domostwo. Włos poprawiając co chwilę maszerował mężnie za Radcą bez Stanu i Medykiem od Chorób Władców, którzy światło nieśli przed nim i drogę czynili bezpieczną. W jamie ogarnęła ich ciemność z błękitną poświatą^ szli więc wyjątkowo ostrożnie i uważnie, by w co nieładną wonią pachnące nie wstąpić.
- Diabli mu tę myśl podsunęli. Żeby cały apetyt stracił! Żeby się własnym pomysłem
przestraszył! Żeby włos mu wypadł...
- Co mruczysz, Medycze Wielmożny?
- Nico, nico, Wasza G... Wasza Godność, nowe medykamenty przepowiadam sobie, bo nazwy niełatwe mają i pomylić się łacno. Coś tu jaśniej! Światło jakie szparą stamtąd wynika! - zawołał używając myślach języka medycznych poprzedników.
- Dajmy baczenie, by nas co złego nie spotkało! - zdążył jeszcze sapnąć z wysiłku i zjechał gwałtownie w boczny korytarz.
- Rata! - wrzasnął i uderzył co sił najzacniejszą częścią Medycznego Ciała w chropawą ścianę jamy. Ta, ku zdumieniu wszystkich, odsunęła się bezszelestnie i oczom trójki jamołazów ukazał się widok taki, że Nadwornemu Skrybie Ćwiczonemu w Piśmie słów później do opisu brakło. Ukazała się komnata ogromna, światła w niej mało-wiele, w różnych kolorach, raz jest a raz go nie ma, i bez służby samo po ścianach biega. Do ryku jakiego nie wiadomo skąd dochodzącego migały, aż biedne jamołazy nie wiedziały co się dzieje.
- Za mną! - polecił Jednowłosy stawiając wszystko na jedną kartę. To, co ujrzeli teraz, prawie pozbawiło ich - jeśli nie życia to z pewnością oddechu: młodzieńcy i dziewice Smokowi na pożarcie oddani, w dziwnych strojach, pląsali z Potworem w przedziwnych podrygach - to skakali, to kłaniali się sobie, a i na ziemi kładąc się przedziwne figury czynili.

- Kłam! Oszustwo! Opętanie! Diable sprawki! Występek przeciw Koronie! Gdzie moja korona? r11; rzucił do Radcy.
- Ostatnio Wasza Z... Zaradność raczył nią rzucać w Nadwornego Kucharza... wymamrotał zapytany - w Kucharza, w Kucharza...
-Wielebnego kanonika wołać! Niech wody święconej weźmie! Diable sprawki odczyniać trzeba - krzyczał rozpaczliwie Karol I Jednowłosy.
- Spokojnie, włos ci się kiwa. Nie szalej, królisko. To moli goście, i bal mój. Me wydzieraj się, jak stara baba ze szmat ostatnich -rzucił Gad przeginając na przemian to siebie, to dziewczynę, której z łap nie wypuszczał.
- Hulanki? Hulanki!!! Koniec hulanek! Koniec swawoli! Do domów marsz! r11; rozkazywał młodym niezjedzonym tancerzom Król.
- Ty do lochu! - wrzasnął w stronę Smoczyska obejmującego czule nie kogo innego jak córkę II Sekretarza VII Urzędu do Spraw Żadnych.
- Jak się ojciec Jejmościówny dowie... - zagroził.
- Nie dowie się, nie dowie - zwołała ze śmiechem - nam tu dobrze! Tańczże z nami, Wasza Wysokość, jedz z nami, baw się z nami. Nam tu dobrze, nie chcemy do domów! Smok krzywdy nie robi. Na nasze prośby zgodził się udawać okrutnego i straszyć wszystkich. Z życia nudnego zabawę a przygodę nam uczynił. Patrzże, Panie, Królu nasz. co zrobiliśmy - i porywając z trudem w niezwyczajne pląsy królewskie tłuste ciało pociągnęła je po grotach ogromnych. Ukazała dziwa niezwykłe, jakoby przez pożartych wykonane: budowle błyszczące co cicho mrucząc grosz gotowy rzucają, materie przedziwne - przeźroczyste, śpiewające, co same się na osobie układały, wodę ze ścian lecącą, światło, co na klaśnięcie dłońmi to gaśnie, to płonie, i jeszcze to, i jeszcze to.
- Koniec hulanek? - zapytali Radca bez Stanu i Uczony od Chorób Królewskich.
- Koniec! - usłyszeli.
- Może się jeszcze zastanowisz. Królu - dobiegł skądś głos Smoka.
- Możemy Ci dać włosy. Możemy Ci dać dużo włosów....
-Rata! Przekupstwo! Do lochu z nim! Straże! - krzyczał Władca, jakby zapomniał, że samotrzeć przybyli z dobrej woli - przynajmniej on - właśnie nie gdzie indziej jak do przepastnych jam pod krzemienieckim wzgórzem. - Mnie do lochu? - rzucił się do niego Smok z łapami. - Mnie, co ci pomoc z dobrej woli chcę dać? Ty paskudo tłusta i przebrzydła, z jednym włosem, który na próbę ci daliśmy! Odwołujesz wszystko czy wracasz do swego pustego zamku? - żołądkował się coraz bardziej. - Wracam, Ty paskudo o śmierdzącym pysku. Ty zielona pokrako! Poczwaro paskudna! - rzucił mu Władca. -
Ty krótkonogi, bezwłosy króliku, co nic nie umiesz! Ty tła...
- Dość! - wykrzyknęli niezjedzeni młodzieńcy i dziewice.
- Nie wypada tak się zachowywać i dawać taki przykład poddanym! To trzeba spokojnie rozważyć. Najlepiej siądźcie w spokojnym miejscu, z wodą dla ochłody, porozmawiajcie, a my zajmiemy się resztą - i odeszli zostawiając ich samych mrugając do siebie porozumiewawczo. Wiedzieli, czym można ich zająć, czym pogodzić. Odeszli. Władcy, każdy innego królestwa, siedzieli nie odzywając się do siebie. Ani słowem.
Jeden gładził pazurzastą łapą długi, zielony pysk, drugi błyskał oczkami pierścieni gładząc jedynego włosa. Do czasu, gdy wniesiono przekąski, potem zupy dymiące, których zapach rozszedł się - Migiem - wszędzie, mięsa wspaniałe błyszczące wypieczoną skórką, góry słodkości na koniec, trunki przednie do potraw właściwie dobrane. Obaj lubili to, co lubili najbardziej, a ludzie mówią, że przy pełnym stole rozwiązują się języki.
To prawda, następnego dnia lud krakowski przecierał zdumione oczy na widok pożartych
a niepożartych młodzieńców i dziewic przechadzających po grodzie, Jednowłosego władcy spacerującego po zamkowych krużgankach w objęciach Smoka. Na pieczęciach królewskich zmieniono przydomek Karola I z Jednowłosego na Krętowłosy. A obiecane skarby? Pozostały w.... miejscu, gdzie do dziś się znajdują i czekają na swego odkrywcę.


Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Bereno Acz · dnia 01.11.2008 14:15 · Czytań: 606 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:102
Najnowszy:Mateusz199