25.09.1637 Kuba
Już z odległość kilku mil dało się wyczuć smród palonego tytoniu. Gdy tylko się zbliżyliśmy mogliśmy zauważyć kłęby unoszącego się dymu. Dosłownie cała wyspa była nim spowita. Nim wypłynęliśmy z Tortugi, mój przyjaciel Kapitan Morgan ostrzegł mnie przed groźnym władcą tej wyspy. Legendy o tym człowieku nie pozwalały spać mojej załodze. Ja, za to byłem bardzo ciekaw spotkania z nim. Okrutny, despotyczny władca, rządzący twardą ręką to mój ulubiony typ Pirata.
Dobiliśmy do portu w Havannie. Na powitanie wyszła nam grupka dzieci, która paliła zawinięte liście tytoniu. Chciały nam sprzedać swoje wyroby. Kupiłem parę sztuk. Rozdałem swoim dzielnym kompanom. Wzrokiem szukałem starego druha, o którym wiedziałem, że zakotwiczył na tej zadymionej wysepce. Zauważyłem go siedzącego przy stole obok jakieś tawerny. Jak wszyscy tutaj palił tytoń. Podszedłem do niego przedzierając się przez tytoniową mgłę. Przyłączyłem się do biesiady i sam ochoczo zapaliłem swoje cygaro.
Mój stary przyjaciel, który swego czasu był moim majtkiem w czasie podróży przez Atlantyk obiecał, że następnego dnia zaprowadzi mnie do Fidela. Wznieśliśmy toast i daliśmy się ponieść pirackim rozrywką. Młodszy kapitan zniknął mi z oczu zaraz po zejściu z ROS'E MELANGE. Spotkałem go w okolicznym burdelu, gdzie wdał się w bójkę z właścicielką. Walkę przegrał przez cios butelką w sam środek czoła.
26.09.1637 Kuba
Wraz z moim młodszym kapitanem i starym przyjacielem, który pełnił funkcje przewodnika po tej zadymionej krainie. Wybraliśmy się do domu jej gubernatora. Przed wejściem do jego hacjendy zmuszeni zostaliśmy do złożenia wszelkiej broni. Oddałem moją szable, pistolety, sztylet, amunicje, a nawet mały nóż, który trzymałem na wszelki wypadek w bucie. Mój przyjaciel oddał tylko kijek i maczetę, którą przecinał gęste zarośla. Mój zastępca został na zewnątrz pilnując strażników. Nikomu nie można ufać.
Gubernator był wysokim, nieogolonym, szpetnym tak z wyglądu jak charakteru człowiekiem. Przywitał nas obleśnym grymasem twarzy, który jak mniemam miał być uśmiechem. Szkorbut zżerał mu dziąsła, a palce miał pożółkłe od palonego tytoniu. Z pyska śmierdziało mu na dystans nawet kilku kroków. Rozkazał wyjść swoim przybocznym wartownikom. Miał to być dowód zaufania.
Po dość nieciekawej rozmowie, przehandlowaniu kilku skór dzikich zwierząt, które pożyczyliśmy od hiszpańskiego frachtowca. Udaliśmy się na ucztę, gdzie oczywiście prócz mało smacznych dań, paliliśmy masę cygar i wypiliśmy kilka beczek rumu. Nawalony w trzy maszty, wracałem razem z moim przyjacielem, który równie nietrzeźwy wywracał się o każdy krzak. Kiedy dotarliśmy do centrum osady, wdałem się w bójkę na szable z jakimś tubylczym zakapiorem. Przegrał walkę z wbitym w samo serce ostrzem mojej szpady.
27.09.1637 Kuba
Zabić pirata w uczciwej walce to nie grzech, zabić nie właściwego pirata to ogromy problem. Wczoraj przydarzyło się to mi. Wstrętna morda, którą wczoraj wysłałem na drugą stronę. Okazała się być bratem samego Fidela. Gdy ten się o tym dowiedział, rozkazał pojmanie i ugotowanie mnie oraz całej mojej załogi. Na szczęście mój serdeczny druh, w porę nas ostrzegł. Udało nam się poskładać prawię całą załogę, poza sternikiem, który prawdopodobnie został zabity w którym z domu uciech. Kaprawiec nigdy nie chciał płacić.
Nim nadszedł świt, po ciemku i w popłochu kradliśmy co się dało, zbieraliśmy co wpadło w ręce i piliśmy co się jeszcze dało wypić. Szybko wpakowaliśmy się na naszą ukochaną łajbę. Rozwinęliśmy żagle, wciągaliśmy kotwicę i obraliśmy kurs. Ludzie Fidela nas zauważyli w momencie, kiedy moja załoga obracała okręt do wypłynięcia. Rozległy się strzały. Oberwało kilkoro moich ludzi ale ich życie i tak nie było wiele warte i szczerze wątpię by dożyli końca podróży. Czort z nimi!
Na pożegnanie wystawiłem tym pijanym w trzy maszty, pożal się boże wartownikom moje pośladki i posłałem uroczego buziaka. Ruszyliśmy w akompaniamencie wystrzałów na Jamajkę. Rozkazałem załodze głośno i wesoło śpiewać. Lubię gdy w powietrzu unosi się zapach prochu, rumu, śmierci, krwi i pożogi, a załoga śpiewa wesołe pieśni pirackie. Tak, to jest życie! Kingston nadchodzimy!
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt