Kiedy wyznał, że nie ma serca, nie mogła nie przytaknąć ze smutkiem. Inteligentny, fascynujący, elokwentny, piękny i zaradny - ale bez serca. Od początku świetnie się dogadywali - zgadzali się w kwestiach zasadniczych, a drobne różnice w upodobaniach tylko dodawały smaku ich wspólnemu życiu. Dysputy o filozofii, wartościach i kulturze należały do wspólnej codzienności, a głębia refleksji i barwność interpretacji różnych i drobnych, i znaczących wydarzeń dawała obojgu poczucie, że ich życie nabiera wyjątkowego sensu. Sens ten odnaleźli w byciu razem, więc są razem. I tylko czasem ona czuje, że to uczucie, rozlewające się po jej wnętrzu, kiedy na niego patrzy, i oblepiające ją szczelnie od środka, napierające na tkanki, domagające się ujścia na zewnątrz, nagle kwaśnieje i kurczy się w małą, zbitą kulkę zawodu gdzieś w żołądku, kiedy on odwraca wzrok albo spuszcza głowę. A jemu jest nieprzyjemnie i czuje się jak zbity pies, kiedy widzi, jak jej błyszczą oczy. Rozumie, że w jej oczach, w jej rumieńcu, w jej dotyku ukryte są oczekiwania, których on nie może spełnić, choć powinien.
Więc musiał wyznać jej prawdę.
- Nie rozumiesz - powiedział, kiedy pokiwała głową i westchnęła. - Ja naprawdę nie mam serca. Urodziłem się bez serca. Mam wszczepione urządzenie regulujące przepływ krwi, ale ono już niedługo podziała.
- Sztuczne serce? Nie można go wymienić? Przecież...
- Już nie - przerwał jej, przejętej, przerażonej, gotowej do działania. - Wymieniam je co kilka miesięcy, od urodzenia. Ostatni raz ponad rok temu. Organizm je ciągle odrzuca.
Znowu ten blask w jej oczach. Zbliżyła się i położyła dłoń na jego piersi, tam, gdzie w klatce żeber powinno bić serce. Prawie-prawie coś poczuł, ale znowu odwrócił wzrok. Zapytała, jak to było, jak to możliwe, by dziecko urodziło się bez serca i przeżyło, więc zaparzył dobrej herbaty i wszystko jej opowiedział. O tym, że był jednym z syjamskich bliźniąt. Rozdzielono ich w czasie porodu, ale jego bratu zostały dwa serca, a jemu wszczepiono nowatorskie urządzenie zastępujące mięsień.
- A co z bratem? - zapytała.
- Leży w śpiączce.
- Od początku?
- Tak.
- To niesprawiedliwe! - wybuchnęła z dziecinną złością i z całej siły rąbnęła filiżanką o ścianę. - On przecież nie ma żadnego życia, na co mu dwa serca, jak i tak nie może nikogo pokochać! Zabierz mu swoje serce!
- To nie takie proste - odparł flegmatycznie i zabrał się za sprzątanie. - Nie można mu wyjąć jednego serca, to by go zabiło. Przecież to mój brat.
Tej nocy on zasnął spokojnie, bo wreszcie poczuł, że zdjęła z niego tę powinność, której nie umiał spełnić. Ona zaś długo leżała, wpatrując się w jego piękny profil i nie myśląc "czy", tylko "jak". Rano powiedziała, że chce zobaczyć jego brata. Nie miał nic przeciwko. Podał jej adres szpitala i umówili się tam po pracy. Ale zamiast do pracy, pojechała prosto do szpitala, podała w recepcji nazwisko pacjenta w śpiączce, którego chciała odwiedzić i niecierpliwie pobiegła do wskazanego pokoju.
Chciała to zrobić szybko, ale nie mogła nie spojrzeć na bliźniaka. Mężczyzna w łóżku, podłączony do skomplikowanej aparatury, był łudząco podobny do jej ukochanego. Tylko bledszy, bardziej wymizerowany, z nieporządnie przyciętym zarostem i tłustymi włosami. I miał w rysach coś, czego bezskutecznie szukała w twarzy swojego mężczyzny, jakąś taką miękkość, obietnicę, czułość. Na dwóch monitorach przy łóżku zobaczyła zapis uderzeń dwóch serc, towarzyszące im sygnały dźwiękowe wybijały równy i kojący rytm. Nie było w nim nic dziwnego ani nienaturalnego, przeciwnie, tworzyły cudowną harmonię, o którą rozbiła się jej determinacja. Poczuła, że to coś w środku, co kuliło się w żołądku, rozlewa się po niej zwycięsko, przenika przez tkanki, wypływa wreszcie na zewnątrz, jest jednocześnie wewnątrz jej ciała, w samym centrum, i wypełnia szpitalny pokój, budynek, ulicę, miasto, cały świat.
Opadła ciężko na krzesło dla szpitalnych gości.
- Przepraszam, że chciałam cię zabić - szepnęła, biorąc go za chudą rękę. - Wstyd mi.
Nagle zrozumiała, co musi zrobić.
Pochyliła się nad wymizerowaną twarzą i pocałowała go w usta. Potem odsunęła się – tylko na tyle, by zobaczyć, jak otwiera szeroko oczy.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt