Siedząc w zniszczonym fotelu naprzeciwko Amelii widzę, jak trudno jest jej zacząć. Choć bardzo chcę dowiedzieć się o co chodzi, nie mogę pospieszyć dziewczynki i przerwać tej cienkiej linii zrozumienia, którą stworzyłyśmy przez ostatnie kilkanaście minut. Krótka rozmowa i wspólne przygotowywanie herbaty nie jest niczym niezwykłym, a mimo to dla mnie znaczy bardzo dużo. Mam cichą nadzieję, że dla niej także...
- Nazywam się Amelia Brzoza. Mam 9 lat, ale za dwa miesiące będę miała urodziny. Mieszkam niedaleko i dlatego cię trochę znam. Zawsze kiedy wychodziliśmy z panią Anią do parku, widziałam jak siadasz na ławce. Wydawałaś się smutna, nigdy nie widziałam żebyś się uśmiechała. Bardzo chciałam żebyś w końcu się uśmiechnęła i musiałam cię odwiedzić. - ostatnie słowa wypowiedziane zostały przez łzy.
No nie. Nie może płakać! Nie mam pojęcia, co robić...
- Nie jesteś na mnie zła? - niepewność i strach ukryty w tych słowach bardzo mnie zabolał. Nawet ona się mnie boi. Najwyraźniej wierzyłam w niemożliwe.
- Lena? Obraziłaś się ?
Obraziłam? Nie mam powodu. Przyzwyczaiłam się do tego. Moje milczenie sprawiło, że nawet Amelia uciekła. Nie wiem tylko, dlaczego odważyła się powiedzieć przed wyjściem : "Przepraszam, ale muszę wracać. Pani Ania będzie zła. "
Przecież nie musiała.
*****
Przez swoją głupotę znów jestem całkiem sama. Po wyjściu dziewczynki postanowiłam zostać w domu i przemyśleć wszystko jeszcze raz. Nie wpadłam jednak na nic nowego. Jestem Nietykalną, nie mam rodziny, a pewna mała blondynka postanowiła mnie odwiedzić. Nic z tego nie wyszło. Uciekła. Tak jak wszyscy. Nadal nie potrafię pojąć, dlaczego właśnie my musimy to znosić. W jaki sposób jesteśmy wybierani? Czym zawiniliśmy? Czy naszą "inność" można zmienić?
Chciałabym znać odpowiedzi na wszystkie pytania. Byłoby znacznie łatwiej, gdybym wiedziała, czy mam po co żyć. Chociaż... moja mama miała. Pewnie uznała, że dla dziecka -odmieńca niewarto sie męczyć.
Choć zmierzam ku dobrze znanej mi kawiarni, przed oczami zamiast chodnika znów widzę nieruchome wody rzeki. Wiem, co zobaczę zaraz. Mogłabym to powstrzymać. Ale to przecież tylko kolejna dawka bólu. Nie zauważe różnicy.
Do tej pory jasnoniebieska woda, stopniowo zaczyna zmieniać barwę na czerwoną. Im ciemniejsza się staje, tym bliżej do obrazu, który pojawia się w każdym moim koszmarze.
Nieruchoma mama, unoszona przez Czerwoną Rzekę.
Właśnie to widzę.
Budzę się dość wcześnie. Z reguły wstaję w porze obiadu, ale teraz, gnębiona wspomnieniami, zerwałam się z łóżka o ósmej. Gdybym chodziła do szkoły, nie miałabym z tym problemu. Ale my, Nietykalni nie mamy takiego obowiązku. Oszczędzili nauczycielom spotkań z nami, co właściwie jest plusem. Mimo że nie chodzę do szkoły, to uczę się. Książki, które zostały mi po rodzicach są doskonałym sposobem na dogonienie "normalnych rówieśników".
Nie wiem nawet, jak wygląda zwykły dzień kogoś w moim wieku. Wydaje mi się, że mój jest nieco inny.
*****
Czuję ulgę, gdy zamykam za sobą drzwi domu. Aż do wczoraj lubiłam w nim przebywać. Jednak dziś za bardzo kojarzy mi się z Amelią. Nie powinnam o niej myśleć i zastanawiać się, co mogłam zrobić, by nie uciekła. A jednak robię to. Ta mała, urocza dziewczynka siedzi mi w głowie i nie chce z niej wyjść. Trudno mi się dziwić. Pierwszy raz, od bardzo długiego czasu miałam kontakt z drugim człowiekiem. Nie liczę pani Eleonory, która jest miła dla wszystkich i odkąd pamiętam, zachowuje się wobec mnie zupełnie normalnie. I teraz chyba tylko ona mi zostanie. Trudno mi wierzyć, że Amelka tu wróci. A jednak siedzi we mnie maleńka iskierka nadziei. Wiem, że zawód będzie bardzo bolesny, a jednak zmierzając ku tak przyjaznej kawiarni, nie umiem myśleć inaczej. Także zapach wiosennych kwiatów nie sprzyja ponurym rozmyślaniom. Skoro wszystko wokół mnie zdaje się myśleć pozytywnie, to ja też spróbuję. Resztę drogi pokonuje w zdecydowanie lepszym nastroju, którego nie psują nawet ukradkowe spojrzenia przechodniów. Gdy przekraczam próg kawiarni, natychmiast dociera do mnie zapach świeżej kawy i słodkości, które przygotowuje pani Eleonora. W jednej z naszych rozmów, wyznała, że wszystko przyrządza sama, lecz ostatnio zatrudniła dziewczynę, która miałaby pomóc jej w sprzątaniu i roznoszeniu dań. Podziwiam ją za to. Oddała całe swoje serce temu miejscu. Trakuje je jak własne dziecko, którego niestety nie ma. Tak jak i męża. Od kilkunastu lat jest sama, choć po śmierci pana Marka mogłaby znaleźć sobie kogoś innego. Wydaje mi się, że to miejsce i jej troska wobec niego to wyraz uczuć dla zmarłego męża. Mogę się mylić, jednak widząc jej szczery uśmiech, jestem pewna jednego: jest niesamowitą kobietą.
Już w progu wita się ze mną i proponuję ciepłe wypieki. Nie mogłabym odmówić.
Po zamówieniu ciasta i filiżanki herbaty usiadłam na swoim stałym miejscu, a pani Eleonora natychmiast zajęła miejsce obok.
- Kochana, opowiadaj! Na pewno przydarzyło ci się coś ciekawego! Gdybyś tylko wiedziała, ile tu się działo... Ale najpierw ty! - Nim zdążyłam sięgnąć po łyżeczkę zalał mnie potok słów. To normalne. Mimo, że nadal czuję się odrobinę skrępowana w jej towarzystwie, to bardzo chciałabym opowiedzieć jej o moim wczorajszym spotkaniu z Amelią. Coś mnie jednak hamuje... Bo czy rzeczywiście zechce mnie wysłuchać?
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt