- Co jest, do jasnej niepospolitej? Wrócił z pierdla i już nie mamy prawa wstępu do domu? – Wreszcie zacząłem reagować jak mężczyzna.
- A moje pięć stów? – Gabi walnęła w drzwi, ale ani ciotka, ani Zygmunt nie raczyli zainteresować się naszymi roszczeniami. Z mieszkania dochodziły przeboje lat siedemdziesiątych i radosne poszczekiwanie Pusi.
Już raz przeżywałem taką akcję po lekcji WF-u, kiedy chłopaki wypchnęli z szatni mnie i Radka, no i , oczywiście, zamknęli drzwi. Miałem na sobie jedynie włosy na tyłku, a wokół wianuszek dziewczyn, z których kilka na pewno była już bez wianka.
Dopóki staliśmy tyłem i rozpaczliwie waliliśmy w sfatygowaną płytę, dostarczaliśmy im niezłej rozrywki. Kiedy uznaliśmy, że sprawa jest beznadziejna, postanowiliśmy nie pękać i zrobić szybki zwrot. Radek nie miał z tym problemu, bo uchodził za najlepiej zbudowanego chłopaka w klasie, ba - chyba nawet w szkole. Nietrudno się domyślić, że przy jego mięśniach każdy mój mięsień (z naciskiem na każdy) prezentował się poniżej przeciętnej. Nie lubiłem takich porównań. Zasłoniłem więc przyrodzenie, podczas gdy Radek pokazał się w pełnej krasie.
- No i co, małolaty? – zapytał, akcentując słowo małolaty i traktując całą tę sytuację jak promocję kiełbasek własnego wyrobu.
Większość koleżanek odwróciła głowy w przeciwnym kierunku, tylko Grażyna i Ewka patrzyły śmiało, bez cienia zażenowania. Ta pierwsza nigdy mi się nie podobała, ale Ewka była laską ostrą jak tabasco i na jej uznaniu zależało mi od zawsze.
- Małolata? – oburzyła się Grażyna.
- Jak ci mało lata, to sobie pomajtaj – dodała Ewka, mistrzyni ciętej riposty.
Na mojego kolegę nie zadziałało to jednak deprymująco, bo miał mocne argumenty.
- Która ma ochotę? – pytał niezrażony, a wyglądał przy tym jak nieogolona hostessa, serwująca potrawy z grilla.
- Słuchaj, Radziu, jak mamy ochotę na ptaka, to idziemy do „Maka” – Dziewczyny huknęły gromkim śmiechem.
Radek stracił rezon, a ja modliłem się w duchu, by te przeklęte drzwi chociaż się uchyliły. Niestety, dopiero interwencja nauczycielki otworzyła nasz sezam i mogliśmy wreszcie schować swoje skarby.
- A ty co się tak cieszysz?- Do rzeczywistości przywołał mnie głos mojej dziewczyny. Gabrysia kopnęła z impetem we framugę.
- Nie ma sensu tu sterczeć. Jedziemy na dół.
Weszliśmy do windy. Pech chciał, że w pewnym momencie ta utknęła między piętrami, a my nie byliśmy w niej we dwoje, co mogłoby być pikantnym akcentem dnia i poprawić nam humor. Towarzyszyła nam pani Sabina. Bidulka nie czuła się pewnie w takich sytuacjach, bo nie miała nic z tamtej baby, która rzuciła się na bukiet Heleny w akcie destrukcji. Teraz trzęsła się jak pudding, drepcząc w miejscu i drąc się wniebogłosy:
- Henryk! Henryk!
Niestety, szanowny mąż się nie odzywał, a pani Sabina zaczęła miotać się po windzie jak niedobity karp po patelni. Próbowaliśmy ją uspokoić, ale kompletnie nie pojmowała, co do niej mówimy. Panika przysłoniła jej rozum, którego i tak nie miała w nadmiarze.
W pewnej chwili winda ruszyła w dół, ale minąwszy pierwsze piętro, znowu zatrzymała się w połowie.
- Boże! – lamentowała sąsiadka. – Pozwól mi stąd wyjść, a wypuszczę z piwnicy kota tej rudej wywłoki spod szesnastki.
I stał się cud. Ruszyliśmy. Niestety, w górę. Dotarliśmy do siódmego piętra, gdzie czekała na windę "wywłoka spod szesnastki" we własnej osobie, a razem z nią, przerażony widokiem małżonki, pan Henryk.
- Coś ty z nią robił na siódmym piętrze? – pani Sabina złapała męża za ucho, które natychmiast zrobiło się czerwone jak ruski sztandar.
- Puść, Sabinko, puść – oponował pan Henio. – Byłem u Zenka na szachach.
- Na szachach, ślepoto jedna? Przecież ty nie potrafisz trafić w drzwi łazienki, a co dopiero mówić o szachownicy.
Miałem jednego kumpla, który po pijaku też nie trafiał do kibelka. Za każdym razem otwierał drzwi od szafy i w dodatku nie spuszczał wody.
Nagle "wywłoka" przerażona sytuacją zaczęła zbiegać ze schodów, najszybciej jak umiała. Pani Sabina zostawiła w spokoju małżowinę męża i pobiegła za nią.
- Czekaj, czekaj! – krzyczała za uciekającą.
Ruda oglądała się za siebie z bojaźnią w oczach, ale nie zamierzała się zatrzymać.
-Stój, kretynko! Chcę ci oddać kota!
Koniec cz. XIX
Poprzednie części:
cz I - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/44732/pompon-z-marabuta-1
cz II - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/44854/kielbasa-z-mysich-psitek-2
cz III - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/45058/ze-szczeka-w-zebach-3
cz IV - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/45278/szynka-z-murzynka-4
cz V - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/45376/ciota-niemota-i-pancia-co-miala-za-mala-5
cz VI - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/45500/kocie-jezyczki-i-psi-wech-6
cz VII - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/45629/cialo-z-ktorym-by-sie-chcialo-7
cz VIII - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/45789/atomy-i-glupki-8
cz IX - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/46020/dziesiec-zlotych-w-naturze-9
cz X - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/46110/schowek-z-klejnotami-10
cz XI - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/46298/bystre-oko-miszy-11
cz. XII - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/46560/klozeolit-i-szuflada-pani-cecylii-12
cz. XIII - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/47144/slowniczek-katoliczek-13
cz. XIV - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/47293/permanentna-inwigilacja-14
cz.XV - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/52418/krolik-w-zajacowatym-kolorze-15
cz. XVI - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/52514/zucie-pszczol-16
cz. XVII - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/52639/trafiony-zatopiony-17
cz. XVIII - http://www.portal-pisarski.pl/czytaj/53171/czy-bede-musiala-sie-rozbierac
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt