Laughton Road - Josef Hosek
Proza » Długie Opowiadania » Laughton Road
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

Ona, on i jeszcze jeden: wyławiani z ciemności przez światła samochodów, raz za razem, na parkingu; dokoła równina rozłożyła swoje ponure skrzydła, pojedyncze kształty drzew rozmyła już noc; księżyc i słona bryza powracają do morza, wyjąc na autostradzie, z której właśnie zjechaliśmy, pełni obaw.

Ciemny, strzelisty ocean nad nami z jasną kropką na czole.

Przed chwilą, jasno i ostro, niczym błyskawica, przepłynęło znowu, wspomnienie szelestu kwiatów jej sukni, przemierzającej swój pokój, w jakimś odległym zakamarku pamięci, gdzieś pomiędzy równikami w kosmosie, na odległej planecie, lata świetlne stąd.

Minęło kilka dni, może tydzień, kiedy widziałem ją po raz ostatni. Rozstaliśmy się w smutku. Był to smutek opadających wiosennych kwiatów, tych, o których pisał Rihaku, rozkładających się teraz w wazonie na parapecie, tych samych, które do niej dźwigałem, po raz ostatni, z żalem w sercu.

Ciemny i strzelisty, z jasną kropką i piegami, poprzez które chmury suną równie cicho jak śledzie w oceanie.

Ona, on i jeszcze jeden, ten najmłodszy, wyprowadzają nas z powrotem na drogę i po kilku chwilach zmierzamy w stronę miasta, za smugami ich świateł.

Głęboka cisza, puste ulice, noc jak czarna, gorzka czekolada. Stajemy przed jakimś domem. Na pierwszy rzut oka wydaje się całkiem przyzwoity jak cała reszta takich samych piętrowych bliźniaków w okolicy. Po kilku głębszych można trafić w niewłaściwy. Ładujemy się na górę. Po drodze odczytuję tabliczkę: Laughton Road. Szybko pokazują gdzie spać, jeść, myć  zęby. Po kilku godzinach snu razem z kumplem jesteśmy już w samochodzie starego Angola z fioletowym nosem, który po nas przyjechał i wiezie do fabryki snów i czekolady. Trajkocze bez przerwy w języku, którego nigdy dotąd nie słyszałem. Myślę, że to dialekt szkockoskandynawski z wyspy Yell . Śmigamy jak skowronki, chyba na północ. Dziewczyny zostały w domu; mają poznać okolice, kupić coś do żarcia- na śniadanie łyknęliśmy po talerzu owsianki, którą zwinęliśmy z naszego byłego mieszkania w Londynie, razem z kijem golfowym, na wypadek Mistrzostw Świata.

Na miejscu dowiadujemy się, że praca jest przy kalafiorze, mrożonym kalafiorze. Stoimy po obu stronach taśmy, po której płynie zmarzlina i rzecz polega na rozdrabnianiu, jak wyjaśnia jakaś kobieta, na widok której mam przyjacielski półwzwód.. Rześko zabieramy się do sprawy. Prócz nas są Estończycy, których już poznaliśmy, cała trójka nie różniąca się niczym od siebie, nawet ubiorem; cisną z jednakowym grymasem i siłą, rozbryzgując na wszystkie strony. Są też Rosjanie, szczególnie Rosjanka, której piersi chętnie wyskakują zza brudnego fartucha, za każdym razem gdy się pochyla, by dorwać z taśmy kawałek warzywa; jej zloty wisiorek przywodzi na myśl przemyt z minionej epoki oraz wędrówkę ludów- historia ludzkości dynda w mrocznym wąwozie między jej cyckami. Są w końcu Bułgarzy, moi ulubieńcy, mieszkańcy byłej Jugosławii, która przed chwilą dostała krwotoku, i inni, cała słowiańska brać, wszyscy nielegalnie; skazańcy, uciekający przed wyrokami i biedą. Samotne planety, krążące po orbicie, z wiatrem lub bez, niekiedy obumarłe, pozbawione uczuć, automatycznie przemieszczające się z wszechświata we wszechświecie, ze wschodu, na wschód. Sponiewierani, nadzy, upokorzeni, często z dyplomami ukończenia wyższych uczelni, zawieszonymi na ścianach rodzinnych domów, do których nie mają już wstępu. Pokrytych kurzem czasu, już nie z tego świata, jakby przeszłość była fatamorgana. Znajomych twarzy, których nie mają prawa wspominać, w obawie, by nie uruchomić tej całej maszynerii ludzkiego umysłu, mechanizmu powodującego rozpacz i ból. Domów, twarzy, które zmiótł im los, wachlarzem z gęsich piór, odlatujących w lepszy sen. Postaci i miejsc, tak odległych, że przestali w nie wierzyć. W życiu nie przypuszczałem, że na świecie może istnieć takie mnóstwo kalafiora, do tego zamrożonego na kość.

Po dwunastu godzinach monotonni, podczas której w głowie napisałem ze trzy nowele, w tym dwie to arcydzieła, oraz kilka wierszy, równie dobrych, wracamy do domu, śpiewając i podgwizdując zberezne piosenki. Na miejscu, ledwo co wysiedliśmy z samochodu, kiedy Dave, schizofrenik, o którym już wspomniałem, oznajmił , że mamy się pakować i wynosić. To trochę dziwne, bo jeszcze nie zdążyłem się rozpakować, a do tego jestem zmęczony i głodny i zaraz znowu będzie noc. I nie mam w okolicy zbyt wielu znajomych.

- Jest was za dużo, robicie hałas.

Kiedy wieczór ma się ku końcowi, wychodzę z flaszką ze sklepu i oto jestem sam na sam z mgłą. Po przejściu kilku przecznic, trafiam na park: kilka drzew, jakaś ławka, na której wygrawerowano czyjeś nazwisko. To Somerset Maugham spędził na niej noc, w drodze na Haiti. Jestem wśród swoich- wszyscy umrzemy, nierozpoznani.

"Me królestwo za kieliszek"

Przeczekam tu chwilę. Jutro posnuję się po mieście. Może przy odrobinie szczęścia zgarnie mnie patrol i odeśle do domu. W drodze do pracy widziałem wyrastające wieże kościołów, zamków króla Artura. Rozejrzę się. Spojrzę na to wszystko raz jeszcze, kołując nad miastem, jak jeden z wielu samolotów nad Londynem, oczekujących pozwolenia na lądowanie.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Josef Hosek · dnia 31.01.2016 22:40 · Czytań: 480 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 3
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
purpur dnia 01.02.2016 11:56
Zainteresowałeś mnie pogmatwaniem słowa i treści w początkowym fragmencie. Ciekawie, ale niestetety mam wrażenie, że odrobinę przesadziłeś z poplątaniem :0 No ja cię pogubiłem, fakt, czasami mysli moje jak karmel się ciągną, ale to raczej po 20, a teraz mamy 11 :) No fakt 11:57, no ale dalej to przed-południem jest :p

Ale nawet to fajnie brzmiało.

Dalej, jak dla mnie odrobinkę gorzej...

Ten kawałek nie przypadł mi do gustu:
Cytat:
Po kilku go­dzi­nach snu razem z kum­plem je­ste­śmy już w sa­mo­cho­dzie sta­re­go An­go­la z fio­le­to­wym nosem, który po nas przy­je­chał i wie­zie do fa­bry­ki snów i cze­ko­la­dy. Traj­ko­cze bez prze­rwy w ję­zy­ku, któ­re­go nigdy dotąd nie sły­sza­łem. Myślę, że to dia­lekt szkoc­ko­skan­dy­naw­ski z wyspy Yell . Śmi­ga­my jak skow­ron­ki, chyba na pół­noc. Dziew­czy­ny zo­sta­ły w domu; mają po­znać oko­li­ce, kupić coś do żar­cia- na śnia­da­nie łyk­nę­li­śmy po ta­le­rzu owsian­ki, którą zwi­nę­li­śmy z na­sze­go by­łe­go miesz­ka­nia w Lon­dy­nie, razem z kijem gol­fo­wym, na wy­pa­dek Mi­strzostw Świa­ta.


Wiesz, jest zupełnie inny od poprzedniej treści, jakby wyrwany, tutaj nagle narrator zaczyna rozmawiać ze mną jakimś ulicznym językiem. Nieciekawe... Zwłaszcza, że tekst jest bardzo krótki i w ten sposób gubisz jego spójność. Autentyczność.

Część o kalafiorze, już lepsza, znowu wpadły tu jakieś "wizyjne" przemyślenia, momentami ciekawe :)

A cała historia, hmm, no tak pół na pół, rozumiem, że to miniaturka, więc bardzo krzyczeć nie będę, ale... :)

Generalnie całość dziwna- ale to wcale nie znaczy, że zła, lubię dziwne i nie powiem trochę mi się to spodobało. Jeśli mogę coś doradzić, to proszę:
A ) przeczytaj to co napisałeś, raz i kolejny raz, zobacz czy jest szansa dla czytelnika aby zrozumiał o czym jest historia.

B ) Jeśli już robisz z tego wierszo-poetyckie-pomieszane treści to może pociągnij to do końca. Niech to będzie Lost Highway na całej długości, bo tak, to trochę nie wiadomo co to :)

Tyle marudzenia, generalnie nie było tak źle, a na pewno wyszło oryginalnie i... dziwnie... no ale ja tak lubię :)

Poczekam na kolejny Twój tekst, a tymczasem zapraszam do siebie!
skroplami dnia 01.02.2016 17:08 Ocena: Świetne!
A mi wpadła do gustu, miniaturka :).
Nie przeżyłem co autor dlatego pożarłem co jest :).
A jest ciekawie. Wnętrze kontrastem z zewnętrzem, to raz.
Dziś i przemyślenia gdy historia w oczy kole, murów starych anglosaskich czy w tym stylu, dwa.
Kawałek rany w sercu i to co ciało czuje, bywa strasznie niezależne ;), trzy.
Interesujące porównania przenośnie wplecione w prozę, cztery.
Ale, bez pewności, za dużo przecinków, pięć.
W sumie odróżniający styl od najczęstszych, sześć.
Suma dwa, prawie świetne :).
Skoro to pierwsze, tzn. tu pierwszy utwór autora, prawie skreślam.
Josef Hosek dnia 01.02.2016 20:17
Bardzo dziękuję za odwiedziny, zapoznanie z tekstem i komentarze. :)
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty