Sanitariuszka cz. 13 - lina_91
Proza » Fantastyka / Science Fiction » Sanitariuszka cz. 13
A A A
Wyszły osobno. Po prostu parę minut po dwudziestej pierwszej Julia wstała i rzuciła w przestrzeń, że idzie od razu do domu. Karina, nie podnosząc głowy znad stosu ubrań, uśmiechnęła się. Odczekała jeszcze z dwadzieścia minut, po czym cicho zniknęła ze szpitala. Wiedziała, że jej dojście do domu i tak zajmie dłużej niż Julii. Nie dlatego, że nie znała skrótów w Lęborku, po prostu rzadko z nich korzystała. Było ciemno, co jej akurat pasowało. Ale do drzwi nie podeszła, tylko wparowała do garażu i zaskrobała cicho w drzwi. Julia otworzyła natychmiast, jakby warowała w progu i porwała kuzynkę w ramiona.

-Wariatko, co ty tu robisz? To piekło, tutaj...

-Wiem, Julia - Karina zdecydowanie nie była w nastroju na wysłuchiwanie moralizowania. -Od grudnia tu jestem, więc wiem.

-I nie dałaś znaku życia? - blondynka potrząsnęła długimi włosami i pociągnęła Karinę do kuchni. -Jesteś głodna?

Karina zawahała się, patrząc jak Julka krząta się po pomieszczeniu. Wyłapywała subtelne, ale dość wyraźne znaki, że mieszkała sama: kurz w kącie pod kaloryferem, niepozmywane naczynia.

-A macie tu jedzenie? - odpowiedziała pytaniem. Julka wzruszyła ramionami.

-Dla ciebie się znajdzie. Co tu robisz?

Karina zacięła na chwilę usta. Doszła jednak do wniosku, że skoro naraziła Julię, kontaktując się z nią, równie dobrze mogła jej zaufać.

-Muszę nawiązać kontakt z jakąś grupą huzarów.

Julia znieruchomiała z nożem w ręce. Tak nazywali grupy Rosjan, którzy włóczyli się za wojskiem, palili i łupili miasta.

-To szaleństwo.

-Znam rosyjski.

-Wiem!

-Muszę pofarbować włosy - Karina przeszła do rzeczy, zagryzając jednocześnie podpłomykiem.

-Co?

-Jestem w Polskiej Armii - przyznała. -Rosyjscy żołnierze mnie znają. Muszę się zmienić.
Julia wyszczerzyła się radośnie i pobiegła na górę.

-Mam nawet jeszcze farbę - oznajmiła, stawiając na stole papierowe pudełko. Karina syknęła z niecierpliwością.

-Blond? Oszalałaś? Ze mnie blondynki nie zrobisz.

-Nie mam nic innego - Julia nie zmieniła tonu, ale Karina wyczuła w nim hamowaną złość.

-Wiem, przepraszam - skuliła ramiona. -Jesteś sama? - spytała, kiedy Julia zaciągnęła ją do łazienki i rozpoczęła procedurę.

-Tatę powołali jakiś miesiąc temu, może trochę więcej. Mama wyjechała z Patrykiem zaraz na początku do Włoch. Mieli po mnie wrócić, ale nie zdążyła, bo zamknęli granice.

-Masz jakieś wiadomości od rodziny?

Julia zawahała się, przy czym ręka jej drgnęła i spora część farby wylądowała na ręczniku.

-Nie.

-Dupiasto.

-A żebyś wiedziała.

-Nie wiesz, gdzie mogłabym nawiązać kontakt... - zaczęła Karina, ale Julia nie dała jej dokończyć.

-Dostałaś taki rozkaz?

-Nie - przyznała Karina. -Poprosiłam o to.

-Jesteś głupia.

Karina nie odpowiedziała. Znały się z Julią od urodzenia, a przecież nie zawsze się dogadywały. Zaczęły dopiero, kiedy Karina skończyła jakieś dziesięć lat. Potem spotykały się rzadko, najczęściej tylko w wakacje, ale zawsze potrafiły odnaleźć wspólny język. Potrafiły sobie dogadać jak nikt inny. Kłóciły się jednak rzadko. Obie nie lubiły przepraszać. I chociaż rozmawiały o wielu rzeczach, smutne tematy jakoś omijały. To była taka wspólna, niepisana umowa. Dlatego nie potrafiła się jeszcze zmusić, żeby opowiedzieć kuzynce o Niku. O Kornakovie już by było lepiej, ale stwierdziła, że nie bedzie psuła pierwszych ich chwil wspomnieniami wojny. Obie przecież z pewnością przeżyły niejedno.

-Wiem - przyznała niechętnie Julia. -Ostatnio stacjonowali na Sportowej, pod laskiem.

Karina uśmiechnęła się mimo woli. Uwielbiała tamto miejsce. Często tam chodziły.

-Dziękuję - powiedziała szczerze. Julia zacisnęła zęby.

-Nie daj się zabić - poprosiła cicho.

-O co chodzi z tymi szmatami w szpitalu?

-Dużo ludzi wywieźli do Rosji do roboty. Ich domu złupili. Zabrali ubrania, złoto, biżuterię, dosłownie wszystko. Część wzięli od razu, inne rzeczy dają nam do segregacji. Ładne - dla oficerów i ich rodzin. Inne - dla żołnierzy w ogólności.

-Robią łapanki? - Karina poczuła, że na czoło występują jej kropelki potu.

-U nas już nie. Wywieźli wszystkich, którzy się do czegoś nadawali. Ale w większych miastach ciągle.

-Myślałam, że ten etap już mamy dawno za nami...

-Ja też myślałam, że kolejnej wojny już nie będzie - wzruszyła ramionami Julia. Błyskawicznie spłukała włosy kuzynki i wcisnęła jej szczotkę do ręki. -Może ci jeszcze włosy zetnę, co?

-Może lepiej nie - Karina poczuła, że usta same jej się uśmiechają. Wstała i spojrzała w lustro. Dłonie oparła o umywalkę. Ze zdumieniem stwierdziła, że ręce jej drżą. Nie powinna była wracać do tego domu, nie w takich okolicznościach. Po miesiącach bez żadnej wiadomości od rodziny to było prawie jak powrót do rodzinnego domu. Miała miękkie kolana.

-Gdzie chcesz spać? - Julia nie traciła czasu.

-Wszystko jedno, nawet na podłodze. I lepiej przy wyjściu.

-No to kładziemy się w salonie.

W milczeniu rozłożyły koce, poduszki.

-Co jutro robisz? - spytała Karina, kiedy Julia już zasypiała.

-Szpital - rzuciła blondynka lakonicznie. -Albo się zaraz do mnie dowalą. Ale ty jesteś wolna. Idź na Sportową.

-Aha.

Odpłynęła, sama nie wiedząc kiedy. Przed piątą obudził ją nagły huk. Rozpłynął się w porannej mgle jeszcze zanim wstała, ale to jej nie zwiodło.

-Strzelają - rzuciła Julia, zarzucając na plecy kurtkę. Karina zdusiła na końcu języka kpiącą uwagę, że to dość oczywiste, ale była zbyt zajęta wciąganiem butów na nogi. Odruchowo sięgnęła do paska. Julia z politowaniem spojrzała na jej rękę i spod kanapy wysunęła dwa automaty.

-Nie strzelaj, to tylko na wszelki wypadek - rzuciła i jednym ruchem wskazała kuzynce okno w kuchni. Karina przypadła do parapetu dość odruchowo. Wolałaby wybić szybę, ale nie chciała rozrabiać, więc jednym pchnięciem otworzyła zamek. Nie wysunęła lufy. Nasłuchiwała uważnie, ale strzały szybko się oddalały. Po dłuższej chwili zapadła cisza. Karina osunęła się na podłogę i wypuściła z rąk karabin.

-Często tu takie akcje są? - spytała cicho. Julia burknęła coś pod nosem i zapaliła światło. Otworzyła lodówkę i wyciągnęła butelkę wina.

-Czasami.

-Co ty wyprawiasz? - Karina zdębiała. Julia wprawdzie zawsze miała wielką sympatię do procentów, ale nie przypuszczała, że w takich okolicznościach będzie pić.

Julia nie odpowiedziała, tylko gwałtownym ruchem napełniła wysoki kufel czerwonym płynem.

-Masz.

W pierwszym odruchu chciała odmówić. Nie dlatego, że nie lubiła pić. Wiedziała, że nie powinna. Nie teraz. Miała robotę do wykonania. Nagły błysk jednak sprawił, że nie dość, iż siadła na krześle jakby zrobiło jej się słabo, bez wahania wychyliła całość.

Jak żywego, zobaczyła obok siebie Nika na szkoleniu. Dotyk jego silnej ręki na ramieniu, kiedy uczył ją pokonywać wszelkie przeszkody, srebrny uśmiech, gdy śpiewali wieczorami przy ognisku. Stare piosenki, które, zdawać by się mogło, dawno już wyszły z użycia. Widok jego twarzy, zawsze i wszędzie. Nawet na odległość - on gdzieś tam czuwał.

Swój własny śmiech, jak sprzed stuleci, angielski gwar, urodziny kolegi i żartobliwe uwagi. Długie zimowe wieczory, spędzone zazwyczaj nad książką. Mecze siatkówki, wielokrotne kontuzje, poczucie wspólnoty. Świat, który opuściła bez żalu, do którego - wiedziała to dobrze - nigdy już nie będzie mogła wrócić. Jej dzieciństwo zniknęło jak ślady stóp w angielskiej mgle w chwili, gdy wsiadła na prom. Mariusz nie miał racji. Wsiadła jako nastolatka z marzeniami, ideałami. Chciała udowodnić, że wiara działa cuda.

Poprzedniego wieczoru po raz pierwszy od miesięcy naprawdę spojrzała w lustro. Przeglądała się niby codziennie, ale dopiero teraz zauważyła, jak bardzo wychudła jej niegdyś okrąglutka twarz. Jej oczy, choć jak zawsze wielkie i lśniące, nie były już oczami dziecka. Błyskała w nich powaga nieadekwatna do wieku, do pozycji. Stała się dorosła - za jaką cenę?

Julia w milczeniu rzuciła na stół niewielkie pudełeczko. Tabaka.

Karina przekręciła oczami. To może i pomagało w długim dniu pracy, ale nie wydawało jej się, że w tym momencie nie pasowało. Patrzyła, jak Julia wystukuje trochę proszku na stół i błyskawicznie wciąga. Doleciał ją intensywny zapas mięty. Naraz wydało jej się to łatwiejsze niż kiedykolwiek.

Nie minęło nawet piętnaście minut, a odurzone litrami wina i tabaką, spały jak zabite. Karina miała jeszcze tyle rozumu, że nastawiła budzik, zanim obie rzuciły się na posłanie. Zapikał parę minut po szóstej, dzwonił jednak długo, nim Karina zwlokła się z koca i pięścią uciszyła paskudztwo.

-Julia, wstawaj - nachyliła się i szturchnęła kuzynkę. Miała niejasne wrażenie, że Julia już dawno powinna być na nogach.

Blondynka zamruczała coś przez sen, co jednak nie kwalifikowało się jako żaden z nowoczesnych języków, po czym na oślep machnęła nogą.

Karina zaklęła pod nosem, trafiona w goleń. Pięć minut później, ochlapawszy się do woli lodowatą wodą i jako tako przytomna, skapitulowała i do kuzynki wróciła z kubkiem. Odliczyła spokojnie do dziesięciu. Jeszcze raz spróbowała pokojowo, ale Julia wciąż się nie ruszała. Doszła więc do wniosku, że nie ma wyboru i jednym ruchem wylała półtora litra na głowę kuzynki.

Julia poderwała się szybciej niż królik, ale w całkowitym milczeniu. Do Kariny nagle wszystko dotarło tak wyraźnie, że cofnęła się o krok i z trudem powstrzymała łzy. Julia, która kiedyś urządziłaby awanturę na pół Lęborka - teraz nawet nie jęknęła. Karina na moment uciszyła szum w głowie.

-Dzięki - uśmiechnęła się z wysiłkiem Julia. -Jeśli jeszcze raz się spóźnię, ugotują mnie na miękko.

-Mam nadzieję, że tylko w przenośni - Karina nie poznała się na żarcie. Ręce wciąż jej drżały.

Julia wzruszyła ramionami i rzuciła się do łazienki. Pół godziny później wyszły z domu.

Rozdzieliły się przy torach. Karina skręciła w prawo, wzdłuż strumyka. Julia zniknęła między blokami.

Karina z trudem wdrapywała się pod stromą górkę. Wciąż jeszcze miała zawroty głowy. Kiedy wyszła na prostą, zaczęła biec. Musiała się uspokoić. Na pełnym gazie wparowała między drzewa i dopiero wtedy przystanęła. Zaszyła się głębiej. Szła szybko, wypatrując jakichkolwiek znaków obecności człowieka.

Alkohol jednak skutecznie opóźnił jej odruchy. Usłyszała za plecami ciche kroki i wkrótce potem charakterystyczny stukot przeładowywanego glocka. Zanim jednak zdążyła się odwrócić i wykonać jakikolwiek ruch, padł strzał.

Odruchowo, nie myśląc, rzuciła się w bok, nie szukając nawet śladu po kuli, nie czekając na ból.
Głośny śmiech jej nie zaskoczył. Za to widok młodego, może osiemnastoletniego chłopaka w podartym ubraniu i towarzystwie czterdziestolatka - już tak. Spodziewała się prędzej Kornakova.

-Wstawaj - rzucił młody. Starszy nie drgnął, wciąż z ręką na spuście. Wiedziała, że nie spudłował - wcale bowiem do niej nie celował.

-Ktoś ty? - rzucił. Mówił po polsku idealnie, bez akcetu, ale nie wyczuwała w nim rodaka. Bała się zaufać. Nie po to poprosiła o zezwolenie na akcję, żeby skończyć ją pierwszego dnia.

-Ja nic... Na spacer... - wyjąkała.

Młodzieniec parsknął śmiechem i zamierzył się, by grzmotnąć ją między oczy. Odruch po szkoleniach zadziałał sam. Zrobiła unik, zablokowała cios, po czym wyprowadziła kontrę. W tym momencie przypomniała sobie o starszym mężczyźnie. Popełniła najprostszy błąd, jak cywil. Zawahała się i młody wykorzystał ten moment. Grzmotnął ją w przeponę i rzucił na mech. Wiedziała, że nim wstanie, w jej ciało uderzy co najmniej kilka kul. Nawet nie drgnęła, gdy skoczył jej na plecy i błyskawicznie omotał ręce nylonową linką.

-Szpiclówa - rzucił młody półgłosem. Na czoło Kariny wypełzły kropelki potu. Wiedziała przecież doskonale, jak obchodzili się ze zdrajcami - albo chociaż podejrzanymi o zdradę. Zacięła zęby.

-Nie bronisz się? - mężczyzna przesunął dłonią po zaroście i schował pistolet. Chłopak jednym szarpnięciem postawił dziewczynę na nogach.

-A uwierzycie, jeśli cokolwiek powiem? - spytała spokojnie. Chłopak wykrzywił usta w dziwnym uśmiechu.

-Masz rację. Nie uwierzymy.

-Marcin, bierz ją, idziemy.

-A nie lepiej załatwić to już tutaj? - chłopak jednoznacznym gestem przesunął po rękojęści noża za paskiem. Karina z trudem stłumiła westchnienie.

-Co, mokro w gaciach?

-Wal się.

Złapał ją za bluzę przy szyi. I nagle cofnął się jak rażony gromem.

-Ona ma polski nieśmiertelnik - wyjąkał.

Mężczyzna, choć na pozór opanowany, pobladł i szarpnięciem zdarł łańcuszek z jej szyi.

-Zabiła któregoś z naszych? - chłopak wyszarpnął nóż. Karina, pogodzona z losem, w ostatnim, mimowolnym odruchu odsunęła się od ostrza. Wiedziała jednak, że to już koniec.

-Ja znam ten numer - powiedział osłupiały mężczyzna, nie patrząc na młodszego kolegę.

-To świetnie - parsknęła Karina. -To sobie zapamiętaj. I - bo wnioskuję, że jesteście w partyzantce - skoro macie dostęp do wojskowych akt, sprawdź go sobie. Będziesz miał fajny prezent na mikołajki, jak się okaże, że zabiłeś niewinną osobę.

-Pewna siebie - zgrzytnął Marcin, przesuwając ostrze do góry. Mężczyzna jednak odsunął go od dziewczyny i spojrzał jej w twarz. Zdziwiła się, widząc, jak szuka czegoś na jej czole. Potem rozpiął jej bluzkę. Nie cofnęła się, choć w tej chwili całym sercem żałowała, że nie dała się zadźgać parę sekund wcześniej. Szybko odsłonił jej ramię. Zobaczywszy ledwo co zabliźnioną ranę, cofnął się o krok. Na jego twarzy wykwitł przepraszający uśmiech.

-Karina.

Teraz zdębiała dziewczyna.

-My się znamy?
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
lina_91 · dnia 07.11.2008 21:37 · Czytań: 691 · Średnia ocena: 4,5 · Komentarzy: 5
Komentarze
ginger dnia 08.11.2008 12:40
Wczoraj przeczytałam, ale mój internet mi komentarza dodać nie pozwolił... W każdym razie czekam na więcej. Acha - kilka literówek Ci się wkradło, popatrz uważniej na tekst przed dodaniem ;)
pani jeziora dnia 08.11.2008 14:27 Ocena: Bardzo dobre
ja tez przeczytałam wczoraj, ale zabrakło mi sił na jakikolwiek komentarz.

Odcinek bardzo ciekawy, jak zreszta każdy...
czekam na kolejne ;)

bdb
lina_91 dnia 08.11.2008 17:50
Dziękuję za wierność i komentarze :)
Hyper dnia 08.11.2008 19:34 Ocena: Świetne!
To ja tak samo :) Przeczytałam i się zawiesiłam w zadumie. Na komentarz zabrakło mi weny. I w sumie dalej jej nie mam, bo co tu dodać :). Literówki, tak , były, ale teraz nie widzę pobieżnie zerkając, pewnie poprawiłaś szybciutko :)
Lina, to jest naprawdę znakomita powieść/książka, w zależności od objętości. Nie ma momentu, żeby czytelnik się przynudził. Z drugiej strony jest pisana tak czytelnym, dostępnym językiem, że zmęczyć też się nie można. Tylko się chłonie i chłonie... I czeka się na resztę, oczywiście.
Wprowadziłaś nowy wątek i, swoim zwyczajem, ukróciłaś przed wyjaśnieniami. To sprawia, że czuje się niedosyt treści. Świetnie dawkujesz napięcie!
lina_91 dnia 09.11.2008 16:57
Hyper, nawet nie wiesz, jaką mi przyjemność sprawiłaś. Mam bowiem nadzieję, że po raz pierwszy napiszę coś wartego miana powieści. Nie wiem, czy kiedykolwiek uda mi się cokolwiek wydać, ale dałaś mi nadzieję :). Dziękuję.
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
27/03/2024 22:12
Serdeczne dzięki, Pliszko! Czasem pisząc, nie musiałem… »
pliszka
27/03/2024 20:55
Kaz, w niektórych Twoich tekstach widziałam więcej turpizmu… »
Noescritura
25/03/2024 21:21
@valeria, dziękuję, miły komentarz :) »
Zdzislaw
24/03/2024 21:51
Drystian Szpil - to i mnie fajnie... ups! (zbyt… »
Drystian Szpil
24/03/2024 21:40
Cudny kawałek poezji, ciekawie mieszasz elokwentną formę… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:18
@Optymilian - tak. »
Optymilian
24/03/2024 21:15
@Zdzisławie, dopytam dla pewności, czy ten fragment jest… »
Zdzislaw
24/03/2024 21:00
Optymilian - nie musisz wierzyć, ale to są moje wspomnienia… »
Optymilian
24/03/2024 13:46
Wiem, że nie powinienem się odnosić do komentarzy, tylko do… »
Kazjuno
24/03/2024 12:38
Tu masz Zdzisław świętą rację. Szczególnie zgadzam się z… »
Zdzislaw
24/03/2024 11:03
Kazjuno, Darcon - jak widać, każdy z nas ma swoje… »
Kazjuno
24/03/2024 08:46
Tylko raz miałem do czynienia z duchem. Opisałem tę przygodę… »
Zbigniew Szczypek
23/03/2024 20:57
Roninie Świetne opowiadanie, chociaż nie od początku. Bo… »
Marek Adam Grabowski
23/03/2024 17:48
Opowiadanie bardzo ciekawe i dobrze napisane.… »
Darcon
23/03/2024 17:10
To dobry wynik, Zdzisławie, gratuluję. :) Wiele… »
ShoutBox
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
  • Slavek
  • 22/03/2024 19:46
  • Cześć. Chciałbym dodać zdjęcie tylko nie wiem co wpisać w "Nazwa"(nick czy nazwę fotografii?) i "Album" tu mam wątpliwości bo wyskakują mi nazwy albumów, które mam wrażenie, że mają swoich właścicieli
  • TakaJedna
  • 13/03/2024 23:41
  • To ja dziękuję Darconowi też za dobre słowo
  • Darcon
  • 12/03/2024 19:15
  • Dzisiaj wpadło w prozie kilka nowych tytułów. Wszystkie na górną półkę. Można mieć różne gusta i lubić inne gatunki, ale nie sposób nie docenić ich dobrego poziomu literackiego. Zachęcam do lektury.
  • Zbigniew Szczypek
  • 06/03/2024 00:06
  • OK! Ważne, że zaczęłaś i tej "krwi" nie zmyjesz już z rąk, nie da Ci spać - ja to wiem, jak Lady M.
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty