- Ty, Joe, ta historia z dziadkiem, nikt tego nie kupuje.
Wzrokiem po ścianie w kierunku okna; gdzieś tam wśród rozedrganych drzew, pod jedną z sinych chmur, jakiś gołąb wzruszył ramionami.
- Była wojna, grał...
Był marzec kiedy ruszyliśmy w stronę Yalu Jiang. Zwinęliśmy obóz i sruu, na południowy wschód. Długa srebrzysta syberyjska odwilż. Pierwsze promienie dnia dopadły właśnie postrzępionych szczytów wyrastających z ziemi, wyrastających z błota, w którym brniemy po szyje. Ja i moja kosa, codziennie budzimy morderców ze snu.
Coś sprawia, że odczuwam piękno pośród tego wszystkiego. Wdycham woń parującej ziemi, żywicę drzew... Wczoraj widziałem kobietę o twarzy jak skaliste wybrzeże. Matka matek oczekująca wieści znad Yalu. Kolejna jesień, po niej sroga zima, wieczna podróż, a jej wzrok błądzący po bezkresie poszukuje znajomej sylwetki; codziennie wzdycha i umiera na nowo. Wieczór w towarzystwie świeczki, niczym nie kończąca się rozmowa. Pod spódnicą para przyczajonych węży, zwabionych tęsknotą. Anioł z twarzą jak rozgrzane wybrzeże. Fale świata grzmocą w jej samotną zatokę- bałwan za bałwanem. Wzdycha w stronę rzeki gdzie Tamemoto stłukł nas w drobny mak. Wojna przegrana. Wracamy po śladach tych, którzy przegrali przed nami.
Skąd przybywasz, Joe?
Zakłamana, pijacka, nieogolona facjata. Wczoraj wywijał fallusem w tancbudzie. Pierwszą noc Wielkiej Nocy spędziliśmy w burdelu. Są i tacy: w kurwie znajdą to, o czym inni mówią w kościele.
Wygłodniałe oczy, dzikie zmysły. Zaraz po klęsce szukają Boga na ścianach, w chmurach, a prawda tli się w ich sercach. Wiedzą oni kim są... Ale kto dzisiaj porzuci swoje niewolnicze, służalcze życie i pójdzie za słodką prawdą, za Bogiem i przyjmie wyrzeczony szałas w lesie, na gołym zboczu wśród orlich gniazd? Co za nora, ten wasz świat. Człowiek może stracić wszystko, a życie na nowo stwarza okoliczności, żeby jeszcze bardziej ogołacać, wyśmiewać, wyszydzać, upadlać. Kim są te panienki, spędzające każdy dzień z innym mężczyzną; pragną zawsze czegoś innego niż to, co dostają od życia. Poruszają się tak samo, w jednakowym rytmie, jędrne dupy wywijające pląsy na parkiecie, zafascynowane sobą, wpatrzone w siebie jak w obrazki. Człowiek, dokądkolwiek by się nie wybrał, zawsze zabierze siebie i swoją historię. A tam, do Puorto Saavedra wpływają delfiny o uśmiechniętych oczach. Holują kutry rybackie; pełne życia sieci, wielkie poruszenie. Na horyzoncie okręty rozwijają szybkość, pęcznieją żagle, rybitwy wracają w stronę lądu, głośno skrzecząc, wszystko znika co klatka. Mrugam powiekami...
A oni siedzą tu i patrzą na to wszystko, na rozległe morze i niebo, i komentują swoje plemienne wydarzenia; cmokają ze znawstwem, jakby mieli wielki pierdolony dyplom ukończenia szkoły wydelikaconego cmokania od samego Stwórcy, którego duch unosi się nad ich głowami i macha skrzydłami swemi.
Jadą po bruku. Weselą się. Prowadzą ich dwa konie. Idz, zobacz. Smagnij je swoim bezlitosnym biczem za pieniądze wyciśnięte z pracy niewolników.
Wszeteczne uliczki Poronina. Cipki, kędziorki, wspólne spacery. Jaki piękny jest świat kiedy pada śnieg i wyje pies. Noc w nagim oknie miasta. Piszemy, kłamiemy, malujemy. Wszystko dla wydepilowanych turystów, wielce zatroskanych o swoje życie. Ich spocone cielska pochylają się nad sobą w miłości, ich cuchnący oddech nie zna litości dla życia, które zamawiają na wynos i jedzą. Patrzę na nich jak na skoszoną trawę. Ich wyszczekane pudle odlewają się w naszym ogrodzie. Stąd jestem, Joe.
Do głowy przychodzą mi różne myśli, obrazy namalowane w szalonym tempie; malowane przez bezimiennego malarza, kogoś, kto być może potrafi uchwycić ognisty zachód słońca i zniknąć z ostatnim promieniem.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt