Ukryty wśród gęstwiny lasu.
Obnażony wstydem, niewygnany, lecz z góry osądzony.
Zahacza bosymi stopy pokrzyw, rani zdrową ziemię.
Ona krzyczy za cicho by dotrzeć...
Za cicho by nadać swym słowom przenikliwość;
Broniącej animuszu do życia.
One jedynie zatrzymują na krótką chwilę, na jeden takt zegara.
Nie chwytają serca, łaknąc jego miłości
Nie karmią, nie ubierają, nie pragną naszego dobra.
Po prostu biegną, próbując go dogonić i przerwać linę śmierci.
To na nic. Jego Bóg nie wystawia na próbę,
Nie dbał przecież o wewnętrzne sacrum; kilku kolorów, krótkiego tekstu.
Czyż nie byliby to owi cudzy bogowie? Którym nadaremno oddawałby cześć?
To wszystko nie możliwe; poprzestał gestów, mowy, myśli
I to tylko dzięki linie śmierci wynoszącej swój triumf pod bramy piekieł.
Nie odciśnie więcej piętna na świecie;
Bo był tylko jeden
Idealny Judasz.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Yoras · dnia 09.11.2008 17:02 · Czytań: 618 · Średnia ocena: 3,4 · Komentarzy: 8
Inne artykuły tego autora: