W pewien jesienny, piątkowy poranek, jechałam pociągiem do Warszawy Wileńskiej. Naprzeciwko mnie usiadł starszy mężczyzna, może nie zwróciłabym uwagi gdyby nie jego strój i to, czym się w danej chwili zajmował. Ubrany był w niebieską koszulę z kołnierzykiem, granatową marynarkę, na której widniały maleńkie, delikatne płatki łupieżu, kremowe, uprasowane w kant spodnie oraz czarne, solidnie wypastowane pantofle. Na głowie miał trzy białe włosy i długie, gęste wąsy. Ubrania śmierdziały stęchlizną a z ust wydobywał się niemiły zapach, który pomimo znacznej odległości wyczuwałam.
Otóż owy mężczyzna pochłonięty był przez całą drogę dzierganiem, albo czymś, co mi najwyraźniej wtedy dzierganie przypominało. Miałam problem z zdefiniowaniem czynności, ponieważ nie posiadał drutów, szydełka, wełny, za to zwinnie przeplatał palcami tym samym tworząc ze sznurka serwetę. Nakładał sznurek na palce i wiązał supełki, czasami pomagał sobie trudnym do określenia narzędziem, któremu ja oczywiście nadałam własną nazwę-metalowym patyczkiem, korzystał również z małych nożyczek. Zupełnie nie wiem dlaczego, ale po pięciu minutach bacznego obserwowania, próbowałam zakwalifikować tego pana do jakiejś warstwy społecznej.
Wydawało mi się, że ten człowiek należał do warstwy wyższej - w młodości musiał pełnić bardzo istotne dla kraju funkcje. Wyobrażałam sobie jak w czwartkowy wieczór przygotowuje wszystkie dokumenty oraz pieniądze potrzebne do podróży. Jak dokładnie prasuje koszulę, marynarkę oraz spodnie, a przed snem pastuje pantofle. Do tego wszystkiego popija mocną, własnoręcznie zaparzoną herbatę i podśpiewuje pod nosem stare pieśni, które przypominają mu lata świetności. Jak do torebki wkłada sznurki owinięte na szpulkę oraz metalowy patyczek i małe nożyczki. Zaobserwowałam nawet krople herbaty spływające po białych, zawiłych wąsach i psa Cywila siedzącego przy kuchni węglowej, wpatrującego się w swojego pana.
Wszystko to, dokładnie rysowałam w wyobraźni w taki sposób, by nie ominąć żadnego szczegółu, ponieważ każda rzecz wydawała mi się bardzo istotna.
Śledziłam jego pracę przez całą drogę, czekałam tylko na zwyczajne oburzenie, bo gdybym ja była na jego miejscu, odłożyłabym sznurki i z taką samą ciekawością wpatrywałabym się w ślepia osoby, która jest mną zainteresowana. Jednak pan nie zwracał na nikogo uwagi, ewidentnie widać było, że świat rzeczywisty go mało interesował.
Dojechałam do Warszawy, miałam ogromne trudności z ogarnięciem się i wyjściem z pociągu. Szalik wplątał mi się w suwak od kurtki a torebka z książkami wędrowała między nogami, przez co w jednej sekundzie zrobiłam się czerwona i postanowiłam przeczekać napierający do wyjścia tłum. Pan spojrzał tylko na stację i powrócił do pracy. Ja nadal walczyłam z torebką i niesfornym szalikiem, po pięciu minutach udało mi się zasunąć kurtkę, owinąć wełnianym szalem, przełożyć przez ramię torebkę i dojść do wyjścia. Zanim wyszłam krzyknęłam:
- Uwaga stacja końcowa, proszę wysiąść z pociągu!
Usłyszałam w oddali głos starszego pana:
- Takie życie mój Boże, wiecznie cię o coś proszą.
Pełna dobrego humoru pobiegłam na ulicę Targową i przez dobre cztery minuty czekałam na tramwaj. Włączyłam mp3 i przypominałam sobie starszego pana. Moja wyobraźnia dokładnie rysowała jego dalsze poczynania. Wymyśliłam, że mój zasłużony staruszek przyjechał do Warszawy w odwiedziny do córki, która mieszka na ulicy Kijowskiej. Przed spotkaniem postanowił kupić świeże bułeczki oraz bukiet kwiatów.
I na tym zaprzestałam wymyślać, co i jak zrobi pan starszy przed rodzinną wizytą, ponieważ usłyszałam mocny, męski, burzący moje wszystkie zebrane myśli głos:
-Dzień dobry! Kontrola biletów, bilecik poproszę!
-Boże, zapomniałam!
-Proszę pani, Bogiem to ja nie jestem, ale skoro widzi Pani we mnie małe podobieństwo, to ja z chęcią na ten, czy na inny- bardziej mnie interesujący temat z Panią pokonwersuję.
Na kolejnym przystanku wysiadłam z panem, który ewidentnie przypominał mi diabła, jedyna rzecz, która poprawiła mi samopoczucie to uśmiech Starszego Pana, który po chwili skręcił na ulicę Kijowską.
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
Pioro · dnia 10.11.2008 17:57 · Czytań: 640 · Średnia ocena: 3,33 · Komentarzy: 9
Inne artykuły tego autora: