Mija szare, milczące kamienie. Nie zwraca na nie zbytniej uwagi - w końcu każdy jest taki sam. Wydają się wtapiać w otoczenie, przybierając barwę nieba. Mając za nic drogowskazy, w formie wyrytych na głazach napisów, idzie własną ścieżką. Stawia krok za krokiem, doskonale wiedząc, w którym kierunku powinien się udać. Przecież był tu wczoraj. I przedwczoraj. Trzy, cztery, a nawet pięć dni temu. Przychodzi tu od dawna. Ściskając w dłoni materiał, skręca w lewo, pokonując ostatni odcinek drogi. Ledwo zauważa obecność starszej kobiety, stojącej nieopodal. Nie zwraca uwagi na sąsiednie nagrobki, czy kwiaty, które ktoś na nich postawił. Są teraz sami. Tu czuje jego obecność najmocniej, dlatego odwiedza cmentarz każdego dnia.
Ból, który czuł idąc, staje się nie do wytrzymania. Upada, klękając naprzeciwko grobu. Przed oczami ma zdjęcie blondyna, jednak obraz, który wyrył się w jego sercu znacznie lepiej oddaje całą naturę chłopca.
- Braciszku! Braciszku, nie chowaj się! - naburmuszona twarzyczka wychyliła się zza kanapy. - Wyjdź już!
- Bu! - wykrzyczał brunet, chwytając młodszego chłopca i unosząc go tak, by stopami nie mógł dosięgnąć podłogi. - Mam cię! - Dwa razy zakręcił nim w powietrzu, na co malec roześmiał się w głos.
- Nie możesz się tak chować! - Już stojąc na ziemi, przybrał poważny wyraz twarzy, jednocześnie grożąc starszemu palcem. - Martwiłem się o ciebie! Braciszek musi na siebie uważać, dobrze? - Na usta wrócił mu radosny uśmiech, od razu, gdy jego puszyste włosy zostały zmierzwione.
- Dobrze, dobrze. Ale ty też musisz być ostrożny!
W jego wspomnieniach prawie zawsze był radosny. Trudne sytuacje nie przytłaczały go na tyle, by rozpłakał się przy ludziach. Cieszył się z każdej chwili. Czyżby coś przeczuwał?
Zasłania oczy dłońmi, nie chcąc widzieć nic więcej.
- Jesteś tu? - Błękitnooki zagląda pod łóżko, marszcząc brwi. - Mały, gdzie się podziewasz?
Skrzypnięcie, dobiegające od strony szafy sprawia, że zbliża się w jej kierunku. Otwierając drzwiczki, do jego uszu dociera ciche kwilenie.
- Ukryłeś się tu? Ej, dlaczego płaczesz?
Chłopiec skulił się tak, by nie można było dostrzec jego zaczerwienionej twarzy.
- To wcale nie tak, że płacze. - Przytłumione słowa niezwykłe mocno poruszyły błękitnookiego. - Ja po prostu... byłem zmęczony i... tak wyszło. - Blondyn podniósł głowę, czując obejmujące go ramiona.
- Płacz. Nie musisz się tego wstydzić. Wiesz, nawet ja czasem muszę trochę popłakać.
Oczy chłopca z każdym słowem robiły się coraz większe.
- Naprawdę? Starszy braciszek płacze? - Szok wymalowany na jego twarzy, wywołał uśmiech u starszego.
- Tak, nawet ja. A wiesz dlaczego?
- Dlaczego? - Zaciekawiony chłopiec przychylił główkę.
- Bo jestem człowiekiem. A każdy człowiek ma serduszko, na którym czasem znajduje się za dużo zmartwień. Płacz spuszcza z nich powietrze, przez co serduszko już nie boli.
- Braciszku?
- Tak?
- Ja już nie chcę płakać. Spuściłeś powietrze z moich zmartwień, a moje serduszko już wcale mnie nie boli!
Łapie się za pierś, przypominając sobie każde słowo. Starsza kobieta, którą mijał, wpatruje się w niego przez chwilę, jednak nie podchodzi bliżej. Musi poradzić sobie z tym sam. Nadal jest starszym braciszkiem. Nawet jeśli jego tu nie ma, on dalej pełni swoją rolę. Nie może go zawieść. Rozluźnia uścisk, a barwny materiał upada na ziemię.
- Łaaaaał. - Blondyn przycisnął twarz do sklepowej szyby, szeroko otwierając oczy. - Braciszku, spójrz!
- Na co? - Brunet schylił się tak, by jego twarz znalazła się tuż obok twarzy młodszego chłopca. - Materiały? - Starając się ukryć zdziwienie, kontynuuował - Podobają ci się?
- Bardzo! - Malec podskoczył radośnie, uderzając głową w szybę. - Ajć! - Trąc bolące miejsce, po raz kolejny spojrzał na wystawę. - Są piękne. To jest takie jak tęcza, a to obok biało-różowe. Ale wszystkich tkanin jest tak dużo! - Zupełnie nie zwracając uwagi na to, co działo się wokół, wpatrywał się z zachwytem w wystawę.
Brunet, ciagnąc go za rękaw, wszedł do sklepu.
- Mówiłem, że możesz wybrać sobie prezent. Który podoba ci się najbardziej? - Uśmiechnął się, widząc zdziwienie na twarzy blondyna.
- Naprawdę mogę?!
- Możesz, możesz. Ale tylko jeden. Nie stać nas na więcej.
Chłopiec, nadal nie dowierzając w to co usłyszał, pobiegł do jednej z półek. Chwilę później wrócił, trzymając w dłoni tęczowy materiał.
- Braciszku, chcę ten.
Uwierzył dopiero, gdy ekspedientka podała mu ładnie zapakowaną tkaninę.
Ocierając łzy, podnosi to, co chwilę wcześniej upuścił. Walcząc z samym sobą, zerka na swoje dłonie. Niewielka, wielobarwna bluzka wywołuje w nim kolejny napad płaczu. Wspomnienia, a także ich brak nie pomagają.
- Niee! - Pisk opon, które nie zdążyły zahamować w odpowiednim momencie dotarł do uszu bruneta. - Nie. Nie. Nie! - Podniósł ciało, jeszcze chwilę wcześniej pełne życia, teraz już bezwładne. - Nie. Obudź się. Proszę. Proszę!
Odkłada bluzkę na grób, zaciskając powieki.
- Nauczyłem się szyć, widzisz? - Przełykając łzy, kontynuuje - Może nie jest idealnie, ale bardzo się starałem. To materiał, który sam wybrałeś. Pamiętasz? To było w twoje urodziny. Bardzo się cieszyłeś, ale kiedy wyszliśmy ze sklepu...
Obrazy powracają, zalewając błękitne oczy potokiem łez.
- Zostawię ci ją, dobrze? Może tam, gdzie teraz jesteś, przyda ci się bardziej niż mi.
Pochylając głowę, wstaje, odwraca się i kieruje w stronę ścieżki, którą tu przyszedł. Będąc już za zakrętem, po raz ostatni spogląda na szary, milczący kamień i niedużą, tęczowa bluzkę.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt