Ulica coraz bliżej - Josef Hosek
Proza » Długie Opowiadania » Ulica coraz bliżej
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

   Dobrze po północy zobaczyłem ją na schodach winiarni. Po kilku godzinach spędzonych przy stoliku, wyszliśmy na spacer; bursztynowe koguty drogowców rozświetlały nam drogę, mieniąc się w witrynach niczym wędrówka w brzuchu magicznej kuli. Wylądowaliśmy nad Wisłą i przykleiliśmy do siebie. Po chwili, sunąc wzdłuż rzeki, w świetle zachodzącego księżyca, przyglądaliśmy się postrzępionym ruinom zamku krzyżackiego. Dotarliśmy na jedną z uliczek przyległych do Rynku Nowomiejskiego.

   - Tutaj mieszkam - powiedziała.

   Myślałem się żegnać; otworzyła drzwi, weszliśmy na górę.

    Dzień przywitał mnie jej widokiem; w głowie miałem mnóstwo sprzecznych myśli, szalonych pomysłów: "Rzuć to! - wołałem. - Ukrzyżuj swojego kutasa! Ta kobieta sprawi ci mękę, głód i ból jakich do tej pory nie zaznałeś."

    Zaparzyła kawę. Podeszła do okna. Kilka spłoszonych gołębi wystrzeliło z parapetu. Jej egipski profil i czarne loki powitały okolicę: dachy starówki naszpikowane antenami. Wspomniała o ojcu, genialnym pisarzu. Gdzieś na podłodze, wśród innych książek leżała ta ze specjalną dedykacją, której była natchnieniem. Podała tytuł, znalazłem. Kiedy była małą dziewczynką wyruszali wspólnie na poszukiwanie bohaterów do jego powieści. Były to miejsca odwiedzane przez ludzi poruszających się w swym codziennym ustalonym rytmie: bar mleczny, park,  przystanek autobusowy, kino. Często gnali na peryferie. Sadzał ją wtedy na kolanach; tramwaj pędził przez miasto, wchodził w zakręt, trzeszcząc w przegubach; ludzie obijali się o siebie jak te boje wyrzucone na głęboką wodę, a oni z zawziętością godną wygłodzonych sępów wypatrywali cech charakteru, masek, bijącego serca, tajemnicy życia... mięsa.

    Wyszliśmy na dwór. Sine, burzowe chmury sunęły poprzez pomarszczone wiatrem kałuże. Zaprosiłem ją do siebie. Po drodze wstąpiliśmy do banku. Wypłaciłem oszczędności życia. Było tego z dwieście złotych. Kupiliśmy coś do żarcia, picia... Mój pies, Floyd przywitał nas, skacząc nam do gardeł. Kiedy zdejmowaliśmy płaszcze, ze swojego pokoju wyszedł Mihailov, mój współlokator. Wyszedł tak jak go natura stworzyła, golusieńki. Pozdrowił nas serdecznie, fujara dyndała mu między nogami. Po chwili, szczerząc się jak dziecko, zniknął w łazience. Nie miała nic przeciwko. Nastawiłem muzykę. Przylgnęliśmy do siebie. Drogi naszych języków skrzyżowały się, namiętnie. Instynktownie złapała mnie za krocze. Gładziła go dłonią przez materiał. Wyobraziłem sobie jej łono tętniące życiem, rozsiewające wokół bakterie zniszczenia. Poprosiła bym otworzył wino i zrobił coś do jedzenia. Posłusznie wyszedłem.

   - Nowa kobieta? - zapytał Mihailov kiedy pojawiłem się w kuchni. Akurat robił sobie kanapki. Układał je w piramidę na talerzu. Był już w slipach.

   - Sam nie wiem - wymamrotałem - to chyba coś poważnego. Ona jest z kosmosu.

   Na jego twarzy pojawił się drwiący uśmieszek.

   -Jasne - powiedział - Każda jest ważna do czasu pojawienia się następnej najważniejszej.

   Wybuchnęliśmy śmiechem: on z całego serca. Sięgnąłem po kubek. Słodycz herbaty wypełniła mój skręcony z głodu organizm.

   - Zobaczysz - mówił tłumiąc śmiech - za miesiąc zapomnisz o niej.

   Zaprzeczyłem.

   - Słuchaj, przyjdź jak już skończysz. Chcę, żebyś ją poznał. Tylko wiesz... bez numerów. Jej ojciec jest pisarzem - dodałem.

   Mihailov uniósł głowę, źrenice mu się rozszerzyły, zawył jak wilk.

   -Więc o to chodzi. Powiadasz pisarzem. Ha, ha. Wszystko rozumiem.

   Wbił we mnie swój oskarżycielski, wielki paluch.

   - Nic dziwnego, ze jesteś śmiertelnie zakochany. Pewnie chcesz się jakoś wkręcić, co? Dostałeś szansę od losu. Tak to sobie kombinujesz... Powiedz, że tak jest. Wiem o tym, Josef. Już mi niczego nie musisz tłumaczyć. Wszystko jest dla mnie jasne. Nie znamy się od dziś, mój przyjacielu...

   Mógłby tak mówić i mówić, a ja patrzeć na niego z uśmiechem, albo gwizdać sobie pod nosem.

   - Dobra, dawaj te kanapki... - uciąłem.

    Chwyciłem za talerz i wyniosłem się w jasną cholerę. Chciał mnie dopaść, ale byłem szybki.

   - I zrób herbatę - rzuciłem z bezpiecznej odległości

   Wróciłem do niej. Bawiła się z psem. Nie byliśmy długo sami. Ktoś zapukał do drzwi. Otworzył Mihailov. Z wizytą przyszedł Jeremiasz. Rześki jak skowronek targał na barkach zgrzewkę piwa. Po chwili obaj weszli do mojego pokoju.

   - Już wstałeś - powitał mnie wesoło Jeremiasz. - Proszę, proszę, cóż za niespodzianka. Jaki dzisiaj dzień? Trzeba to odnotować...

   Postawił zgrzewkę na podłodze. Wyszczerzył przy tym swoją sztuczną protezę. Udał, że dopiero teraz ją zobaczył. Podali sobie ręce. Wyraził ubolewanie, że jest sama. Złapał się nawet za serce.

   - Chętnie poznam twoje koleżanki - przyznał. - Ten gnojek - wskazał na mnie - dba tylko o własne interesy, chociaż jesteśmy jak bracia.

   Sam usiadł pod ścianą. Otworzył kilka butelek, ot tak, mechanicznie, żeby się nimi otoczyć, po czym wyciągnął z tylnej kieszeni spodni świstek papieru i zaczął recytować na głos, patetycznie. Było tam zaledwie kilka linijek wiersza. Sam przyznał, że musi go jeszcze dopracować. Wszyscy wypuszczaliśmy kłęby dymu, bijąc brawo, pełni uznania. Floyd wcinał kanapki. Mihailov rzucał gromy w jego stronę. Wspomniał coś o zawiłościach rynku zbytu ziemniaków, podczas gdy Jeremiasz rozprawiał o jodze i pojmowaniu w przestrzeni pozakomórkowej. Słuchałem ich słów, ściskając butelkę, w mętnym szczęściu, jakby zza ściany. W końcu chyba zasnąłem.

   Obudził mnie Mihailov. Leżała obok. Ktoś rozłożył łóżko. Wstała pełna niepokoju jak ktoś, kto spieszy się na pociąg. W ciągu kilkunastu minut byliśmy już na przystanku.Nie bardzo rozumiem jak się tu znalazłem, pijany miłością, ani to, o czym do mnie mówi, jeśli w ogóle mówi. Chciałbym jej opowiedzieć o kurzu lepiącym się do ciała podczas długiej wędrówki, albo o śniegu, lawinie  błota i kamieni, w których znika ktoś na kim ci bardzo zależy i dziwnej ciszy, która później nastaje; albo o wiecznym deszczu, potoku zabierającym wszystko, co wielbisz, po drodze, niczym dokładny żniwiarz; powiedzieć o czymkolwiek, co wytłumaczy , że jeszcze tu jesteś i oddychasz i nie możesz wypowiedzieć jednego słowa obojętnie, albo uczynić gestu, bo gdzieś w głębi wiesz, że ten do kogo mówisz musiał stracić o wiele więcej, stracić samego siebie; w tym samym deszczu, śniegu i kurzu, i że ten sam kurz, ten sam pył wżarł się w pory jego ciała, że przyległ już do jego serca i płynie w jego żyłach, i jedyne do czego jest zdolny to zimne, milczące współczucie, jak zimny, milczący sztylet wymierzony w serce.

   Więc rozmawiamy sobie, tam, na przystanku, a ona mnie dotyka, zagląda w oczy i zapamiętuje coś, co pewnie można nazwać czymś przyjemnym i romantycznym, coś, o czym wiedzą jedynie Smoki, kiedy trafią na siebie, ale jeszcze niczego nie podejrzewają, może jedynie domyślają się, niepewnie.

   Dotyka mnie jakby sprawdzała z jakiego materiału jestem; czy to, co przeżyliśmy w ciągu tych kilkunastu godzin odkąd się poznaliśmy jest prawdziwe; czy prawdziwe jest to, co we mnie widzi, jakaś część mnie, która należy tylko do niej, część, którą sama sobie stworzyła i musi ja zapamiętać, zabrać ze sobą; coś, co tylko na początku wydaje się ciekawe, warte zwrócenia uwagi, a co z czasem umiera jak wszystko na tym świecie.

   Noc. Ciepła, słodka, wilgotna noc za nami. A po niej dzień i wieczór jak odpływ morza; jej smutna twarz, niebieskie oczy jeszcze raz wypływają zza chmur.

   Nagle odrywa się. Jej dłoń badająca przed chwilą moje ucho, jej twarz i płaszcz odwracają się ode mnie i oddalają. Zwinnie pokonuje trzy stopnie i jest już w autobusie, który akurat zajechał. Drzwi zamykają się za nią z przeciągłym sykiem. Rzuca zza nich szybkie spojrzenie przez ramię i już tylko brudna tylna szyba, za którą kiwają się czarne głowy jakichś ludzi zmierzających w obcą rzeczywistość.

   I tyle ją widziałem.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Josef Hosek · dnia 06.05.2016 19:55 · Czytań: 599 · Średnia ocena: 4 · Komentarzy: 8
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
skroplami dnia 06.05.2016 22:12 Ocena: Świetne!
Tak, zdarza się, raz jemu raz jej, zmiennie tak, pusty tylko po niej, nim, ślad. I zostaje na całe życie chwila w czasie, pęczniejąc raz, chudnąc raz, odchodząc, wracając.
Krótko opisane, tak jak krótko trwało, jednak zostało w sercu autora jak mi w pamięci utworu treść :).
Dobrze opisany trudny do opisania stan, nagły, trwały, bez zakończenia choć zakończony.
Josef Hosek dnia 06.05.2016 22:24
Dzięki, skroplami. Jak zwykle zakręciłeś mnie swoim komentarzem. Pozytywnie.

Słuchaj, co z Twoją prozą? Miałeś pisać, przynajmniej tak twierdziłeś w komentarzu pod jednym z Twoich utworów i co? Piszesz?
skroplami dnia 06.05.2016 23:40 Ocena: Świetne!
Tak, skrobię, na ukończeniu odc. 5, "już". Czyli jeszcze miesiąc, dwa ;(?
Bo ostatnio, pół roku, rok, jestem żółwiem ;(.
Josef Hosek dnia 06.05.2016 23:53
Ekstra, mistrzu!
Gorgiasz dnia 07.05.2016 10:09
Bardzo dobre opko, wspaniale napisane, rzadko coś czyta się tak lekko, jakby bez udziału woli, jakby zachodził sam proces czytania, a ja byłem tylko biernym obserwatorem i odbiorcą. Masz doskonały warsztat i umiesz się nim posługiwać. Historia zwyczajna, banalna, nudna, ale potrafiłeś ją przedstawić jakby w odwrotnym świetle, oprawiając w ramy uwypuklające coś przeciwnego.

Cytat:
Wszyscy wypuszczaliśmy kłęby dymu, bijąc brawo, pelni uznania.

„pełni”

Cytat:
Mój pies, Floyd przywitał nas, skacząc nam do gardeł.

„nas” - „nam”: trochę nie brzmi. „nam” bym opuścił, wiadomo o kogo chodzi.

Cytat:
Pozdrowił nas serdecznie, fujara dyndała mu między nogami.

Opuściłbym „mu”.

Cytat:
Poprosiła bym otworzyłem wino i zrobił coś do jedzenia.

„otworzył”

Cytat:
Wspomniał coś o zawiłościach rynku zbytu ziemniaków. Podczas gdy Jeremiasz rozprawiał o jodze i pojmowaniu w przestrzeni pozakomórkowej.

Te zdania rozdzieliłbym raczej przecinkiem.

Cytat:
i jedyne do czego jest zdolny to zimne, milczące współczucie, jak zimny, milczący sztylet wymierzony w serce.

„zimne” - „zimny”. Powtórzenie, podejrzewam, że świadome, ale jednak trochę razi. Zmieniłbym to jakoś. Może na przykład tak: i jedyne do czego jest zdolny to zimne, milczące współczucie, jak chłód (lód) sztyletu, wymierzony w serce.

No i spacje czasem są gdzie być nie powinny, a czasem wprost przeciwnie.
Josef Hosek dnia 07.05.2016 10:43
Bardzo dziękuję za wizytę i cenne uwagi. Poprawiłem w kilku miejscach, które mi wskazałeś, Gorgiaszu. Później będzie więcej czasu i spokoju więc wrócę i przyjrzę się raz jeszcze.

Pozdrawiam!
Niczyja dnia 07.05.2016 18:02 Ocena: Dobre
Witaj Josef Hosek,

Bardzo dobre opowiadanie! Styl i treść. Czyta się lekko, historia wciąga, aż nagle bez sensu się urywa.
Przecież logicznie rzecz biorąc, wiedział gdzie mieszka, był u niej, spędzili razem noc... I spokojnie jeśli zechce może ją odnaleźć. Ona uciekła, żeby on ją gonił. O to w tym wszystkim chodzi, o zabawę w kotka i myszkę. Ona ucieka, on ją goni. Gorzej gdy jest odwrotnie, wtedy łowca traci zainteresowanie. Polecam przy okazji moją "Pszczółkę Maję...".

Inne uwagi:
Jak można być pijanym miłością zaledwie po kilkunastu godzinach? No może facet może, ale wtedy nie jest to miłość, tylko pociąg seksualny, który w tym przypadku, przez natręctwo jego kolegów, nie mógł być powtórnie zaspokojony. Stąd to "zakochanie';)

I jeszcze cytat, ta wzmianka o dyndającej fujarze. Po co to?
Cytat:
Wyszedł tak jak go natura stworzyła, golusieńki. Pozdrowił nas serdecznie, fujara dyndała mu między nogami. Po chwili, szczerząc się jak dziecko, zniknął w łazience. Nie miała nic przeciwko.

I czemu ona nie miała nic przeciwko? Dyndającej fujarze kolegi? Czy, że kolega zajął łazienkę? Czy, że w ogóle kolega istniał? Niejasność w tym fragmencie panuje.

I co znaczy tytuł? To dla mnie zawsze ważna sprawa. Jak on ma się do treści opowiadania?

Ogólnie tekst na pewno dobry, ciekawy, ale taki męski. Naiwny i nierealny. Jednak się podobał skoro do niego zajrzałam, ale nie powalił na kolana.

Kobiety są z Wenus, mężczyźni z Marsa:)

Pozdrawiam serdecznie,
Niczyja
Josef Hosek dnia 07.05.2016 23:20
Hmmm, bardzo dobre opowiadanie, ogólnie na pewno dobre, ciekawe, ale męskie... i urywa się bez sensu. Mam nadzieję, że będziemy mieli jeszcze wiele okazji do wymiany poglądów na temat naszych utworów.

Pozdro!
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty