Ulica coraz bliżej 2 - Josef Hosek
Proza » Inne » Ulica coraz bliżej 2
A A A

W dwie, trzy godziny później sunę w dymie jak we śnie. Jest ciepły i wilgotny wieczór. Z drugiej strony sceny stworzenia nadciąga chłodna noc. Powoli docieram do ratusza; z mgły wyłaniają się przedziwne zjawy; suną niczym nieskrępowane pod neonami. Czasem ktoś przystanie, wsłucha w melodię ulicznego grajka albo pochyli się, zawiąże but, rzuci mięsem, po czym rusza dalej. Zza rogu wybiegają jakieś dzieci, doskakują do mnie, wciskając kartki pocztowe. Udaję obcokrajowca, odchodzę. Wszystkiemu, z okna na parterze, przygląda się kot. Dwóch dziarskich tubylców w bramie odprowadza mnie wzrokiem.

Smętna pieśń spływa z jedynego drzewa życia wśród straganów na rynku. Teraz czuję zapach kwiatów. Jasno i wyraźnie.

Ulicami snuje się lepka mgiełka. W głowie mam tę scenkę sprzed kilku godzin, kiedy gawędzimy sobie beztrosko na przystanku. W chwili, gdy straciłem ją z oczu, z dymu wyłonił się demon, zrozumiałem, że zabrała mi coś cennego. Czuję rozpacz. Przepadłem. Kurwa! Gdyby tylko tu była... mógłbym ją poćwiartować, rozczłonkować; nos, usta, oczy, wszystko. Cały świat wyglądałby inaczej, radośniej, gdybym tylko miał pewność, że przestała oddychać. Tymczasem nad miastem rozłożyły swoje skrzydła powracające dzikie gęsi. Co to za muzyka? Słyszę jej głos w mgławicy nad deptakiem. Strzępy retrospekcji roztrzaskują się o skaliste wybrzeże. Krople domniemań, podejrzeń, oskarżeń. Ziemia ma odpływ, kurczy się i marszczy. Zdychaj. Zamilcz. Wybuchnij.

Muzyka?

Ktoś przypala knot na ołtarzu Stwórcy, w kościele ze strzelistą wieżą, nad którą przycupnął właśnie księżyc; niewzruszony, obojętny, zimny jak stal, płomień. Zdmuchnij albo połykaj to szaleństwo. Z chmur spływa samotność, gęsi jazgot i mgła. Chyba się uśmiecha.

Wcześniej...

Leżymy zwinięci w kokonie. Po suficie i ścianach pełzają pomruki z ulicy. Wpadają poprzez szczeliny w żaluzjach. Drobinki w strugach światła zmierzają na południe, wraz z chmurami. Moje myśli są daleko stąd, sięgają szczytów Kangchenjunga. Czuję się dobrze, tak jak dobrze czuje się Ocean Indyjski. Nadchodzi wiosna... Ma zamknięte oczy, rozedrgane powieki. Nasze ciała są splecione, opowiadają swoją historię. Niczego tu nie brakuje. Ona śpi. Jest cicho i ciemno. Mamy kolorowe serca i receptory. Oddycha. Wznosi się i opada. Jakie to dziwne. Mogłaby przemierzać wszechświat, śpiąc jak kamień w moich ramionach.

Jak wariat schodzę po schodach, na których poznałem ją zeszłej nocy. Jest środek tygodnia. Mieszanina szeptów, muzyki, śmiechu i wódy. Wnętrze jak soczysty owoc. Mury średniowiecza. Wypalane cegły. Szare fugi. Lodowce topnieją w szkle, syczą, pobrzękują. Kelnerka błąka się leniwie wśród stolików. Zwija puste butelki. Dwie parki polerują parkiet w rytm muzyki. Przy barze wygina się jakiś biedak. Mam nerwicę kompulsywną i niespokojne serce. Muszę dotknąć stolika, przy którym siedzieliśmy. Może wyskrobała gdzieś numer telefonu. Czuję, że powinienem też zwiedzić damską toaletę, zajrzeć w kąty, sprawdzić kosze. Mój Bóg skapitulował we mnie i sprawił to co sprawił. Jestem pełen wątpliwości, myślę, że zwariowałem, po czym słyszę znajomy głos:

- Jesteś w końcu.

Letta podpływa z boku, zarzuca mi ręce na szyję i wsadza język w usta. Jest słodka jak prezenterka pogody. Zupełnie zapomniałem, że jesteśmy umówieni.

- Dlaczego nie odbierasz telefonu?

I ciągnie lekko za sobą . Siadamy w odosobnieniu, w półmroku, za filarami. Widok mam na fortepian. Zarzuca mnie opowieściami, pyta o to, o tamto. Siedzimy jakiś czas, z każdą chwilą bardziej oszołomieni, patrzymy sobie w oczy, sprawiając wrażenie małżeństwa, milczymy albo rozmawiamy, dotykamy się, silimy na czułość a krew pulsuje w naszych żyłach; czas mija jak we śnie, z głośników płynie muzyka, ktoś dmucha w trąbkę, sentymentalnie. Ludzie wchodzą, wychodzą, pary mieszają się albo żegnają. Nagle zaczynam mówić o kobiecie swojego życia, tej której obcość jest mi bardzo bliska. Słowa wypływają ze mnie bezwolnie, jakby dotknięte czarodziejską różdżką, przypominając słowotok schizofrenika.

- Więc ma męża.

Letta stara się to wszystko zrozumieć. Sprawia wrażenie nieco rozdrażnionej.

- I dziecko - dodaję.

- I dziecko...

Przysysa się do słomki. Patrzy na mnie spod byka.

- I jest doskonała - mówi. - Twój ideał. I spotyka się z takimi typkami spod ciemnej gwiazdy...

- Dokładnie.

Obserwuję ją. Jej ruchy stają się nerwowe. Rozgląda się. Biega wzrokiem po ścianach rozświetlonej piwnicy. Fortepian milczy.

- Spędza z tobą noc, dwie i wraca do męża i dziecka. Twój ideał.

- Dokładnie.

Rzuca mi pogardliwe spojrzenie. W zamian posyłam jej oko.

- Właściwie męża już nie ma, powiesił się - wyjaśniam spokojnie.

- Ach, powiesił...

Dziwi się i wybucha śmiechem. Kilka osób w pobliżu odwraca się. W nocy pozwoli mi pobawić się sobą. Zrobi coś do jedzenia. Będzie zabawnie. Ale teraz marszczy brwi, rozkłada ręce, jest oburzona. Oczekuje wyjaśnienia, więc mówię:

- Któregoś dnia wróciła do domu a on już tam dyndał, wiesz, w kuchni. Dziecko bawiło się spokojnie na podłodze swoimi zabawkami...

Wskazuję na stolik, przy którym siedzieliśmy zeszłej nocy.

- Tam opowiedziała mi o tym.

- Ty gnoju, to wszystko wierutne bzdury - rzuca we mnie słomką, którą obgryzała. - Wyssałeś to wszystko z palca. Nie wierzę w ani jedno słowo. Zamilcz.

Patrzy i uśmiecha się. Na jej twarz powraca spokój. Jest dobra. Dobra i chora. Cierpimy na podobne choroby. Patrzę na fortepian. Klawisze są czarne i białe. Pół na pół. Też się uśmiecham.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Josef Hosek · dnia 16.05.2016 18:45 · Czytań: 696 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 5
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
faith dnia 16.05.2016 20:17
Witaj Josefie, pozwól, że najpierw sypnę garścią uwag i sugestii, a potem przejdę do tego, co przyjemniejsze :)

Cytat:
Czasem ktoś przystanie, wsłucha w melodię ulicznego grajka, pochyli się, rzuci, po czym rusza dalej.

- widzę to zdanie w nieco innym szyku i bardziej urozmaicone, dlatego, że w tej formie wydaje się jednak niedopracowane. No bo słowo "rzuci" brzmi tu tak, jakby to przechodzeń miał siebie gdzieś rzucić, a domyślam się, że chodzi o drobne dla grajka, więc może tak:

Czasem ktoś przystanie, wsłucha się w melodię wygrywaną przez ulicznego grajka, pochyli i wrzuci kilka groszy do futerału na skrzypce, po czym ruszy dalej.

- oczywiście "futerał na skrzypce" to tylko luźna propozycja mojej wyobraźni, możesz tam sobie dodać, co tylko zechcesz, kapelusz, miedzianą miseczkę, obciętą do połowy plastikową butelkę, czy co tam jeszcze dusza zapragnie. Chodzi tylko o to, byś doprowadził to zdanie do logicznej całości, nakreślając sytuację i nie pozostawiając niedomówień.

Cytat:
Ulicami snuje się lepka mgiełka. W głowie mam tę scenkę sprzed kilku godzin, kiedyśmy gawędzili sobie beztrosko na przystanku.

- zaimek w takiej formie to już raczej archaizm, lub regionalizm, więc nie bardzo tu pasuje, zastąpiłabym go współczesną formą, końcówkę czasownika przyczepiając po prostu do niego, bez kombinacji:

Ulicami snuje się lepka mgiełka. W głowie mam tę scenkę sprzed kilku godzin, kiedy gawędziliśmy beztrosko na przystanku.

Cytat:
Ktoś przypala knot na ołtarzu Stwórcy, w kościele ze strzelistą wieża, nad którą przycupnął właśnie księżyc; niewzruszony, obojętny, zimny jak stal, płomień.

- uciekł Ci ogonek przy "ą", a poza tym trochę nie rozumiem, co opisujesz tym zdaniem, księżyc, płomień, czy może porównujesz księżyc do płomienia. Chyba niepotrzebny jest tutaj ten średnik, wydaje mi się, że o wiele lepiej sprawdziłby się tutaj myślnik:

(...) nad którą przycupnął właśnie księżyc - niewzruszony, obojętny i zimny jak stal płomień.

Cytat:
Jak wariat schodzę po schodach, na których poznałem ją zeszłej nocy. Jest środek tygodnia. Mieszanina szeptów, muzyki, śmiechu i wódy.

- i od tego miejsca zaczynają się moje ambiwalentne uczucia jeśli chodzi o Twoją narrację, ponieważ z jednej strony bardzo mi ona odpowiada, umiesz zbudować intrygujący klimat, ale wystarczy jeden wyraz, by to wrażenie na chwilę zniszczyć. Niepotrzebnie wtrącasz w tekst kolokwializmy, które w ogóle do niego nie pasują i burzą nieco tę tajemniczą otoczkę, którą tak ładnie udaje Ci się prząść przez całą opowieść. Tutaj właśnie zgrzytnęła mi ta "wóda", okropne słowo, którego nijak nie mogę przykleić do atmosfery tej opowieści. Dlatego myślę, że bez udziwnień i prosto byłoby znacznie lepiej:

Jak wariat schodzę po schodach, na których poznałem ją zeszłej nocy. Jest środek tygodnia. Mieszanina szeptów, muzyki, śmiechu i wódki.

Cytat:
Wnętrze jak soczysty owoc.

- to zdanie jest jakieś takie wybrakowane. Powinna znaleźć się w nim wzmianka o jakim wnętrzu mowa.

Wnętrze lokalu przypomina soczysty owoc.

- przy czym tu też możesz sobie wstawić odpowiednie słowo - knajpa, pub, gospoda, bar, etc.

Cytat:
Kelnerka błąka się leniwie wśród stolików. Zwija puste butelki. Dwie parki polerują parkiet w rytm muzyki.

- i znów to, o czym wspominałam wcześniej, czyli jakieś slangowe wtrącenia, które zaburzają tak ciekawie prowadzoną narrację. Dlaczego kelnerka nie może po prostu "zbierać butelek", a pary na parkiecie "tańczyć". Czy tak nie byłoby prościej i bardziej czytelnie? Taka stylizowana narracja moim zdaniem tutaj nie pasuje.

Cytat:
Mój Bóg skapitulował we mnie i sprawił[,] to co sprawił.

- niepotrzebny przecinek

Cytat:
Letta podpływa z boku, zarzuca mi ręce na szyje i wsadza język w usta.

- znowu się czepię, "podpływa" to kolejne mało adekwatne słowo, no i zgubiłeś ogonek przy "szyi";)

Cytat:
Letta podpływa z boku, zarzuca mi ręce na szyje i wsadza język w usta. Jest słodka jak prezenterka pogody. Zupełnie zapomniałem, że jesteśmy umówieni.

- Dlaczego nie odbierasz telefonu?

I ciągnie lekko za sobą .

- w takim kontekście proponuję inny zapis:

Letta podchodzi z boku, zarzuca mi ręce na szyję i wsadza język w usta. Jest słodka jak prezenterka pogody. Zupełnie zapomniałem, że jesteśmy umówieni.

- Dlaczego nie odbierasz telefonu? - Ciągnie mnie lekko za sobą.


Cytat:

Siedzimy jakiś czas, z każdą chwilą bardziej oszołomieni, patrzymy sobie w oczy, sprawiając wrażenie małżeństwa, milczymy albo rozmawiamy, dotykamy się, silimy na czułość a krew pulsuje w naszych żyłach; czas mija jak we śnie, z głośników płynie muzyka, ktoś dmucha w trąbkę, sentymentalnie.

- to jest jedno arcydługie zdanie, które z pewnością wymaga poćwiartowania na mniejsze części.

Siedzimy jakiś czas, z każdą chwilą bardziej oszołomieni. Patrzymy sobie w oczy, milczymy albo rozmawiamy. Dotykamy się i silimy na czułość, mocniej odczuwając pulsującą w żyłach krew. Czas mija jak we śnie; z głośników płynie muzyka, ktoś sentymentalnie dmucha w trąbkę.

Cytat:
Słowa wypływają ze mnie bezwolnie[,] jakby dotknięte czarodziejską różdżką, przypominając słowotok schizofrenika.

- zgubiony przecinek

Cytat:
Wskazuję na stolik[,] przy którym siedzieliśmy zeszłej nocy.

- i tutaj też :)

Cytat:
Patrzy i uśmiecha się. Na jej twarz powraca spokój. Jest dobra. Dobra i chora. Cierpimy na podobne choroby. Spojrzałem na fortepian. Klawisze są czarne i białe. Pół na pół. Też się uśmiecham.

- a tutaj się trochę pogmatwały czasy. Przez pierwszą część tego fragmentu opowiadasz wszystko w czasie teraźniejszym, aż potem nagle wkrada nam się czasownik "spojrzałem", w sumie nie wiadomo dlaczego, bo potem znów wracasz do formy czasu teraźniejszego. Warto więc zachować konsekwencję, by wszystko miało ręce i nogi:

Patrzy i uśmiecha się. Na jej twarz powraca spokój. Jest dobra. Dobra i chora. Cierpimy na podobne choroby. Spoglądam na fortepian. Klawisze są czarne i białe. Pół na pół. Też się uśmiecham.

No dobrze. Było trochę marudzenia, więc dla równowagi napomknę teraz o tym, co dobre :) Przede wszystkim trafia do mnie Twój sposób opowiadania, snucia pewnej onirycznej historii, która ociera się gdzieś o granice narkotycznych wizji, snu i gorączkowych halucynacji. Nie licząc wspomnianych wcześniej paru kolokwializmów, które nieco zaburzają te odczucia, naprawdę przyjemnie mi było zagłębić się w ten świat, gdzie mrok istnieje nie tylko na ulicach i w knajpach, ale przede wszystkim, kryje się w samych bohaterach tej opowieści. Jest w nich pewien pierwiastek tragizmu, lub śmieci, niczym w postaciach z komiksów i to chyba urzekło mnie najbardziej.

Pozdrawiam!
Josef Hosek dnia 16.05.2016 21:08
Wielkie dzięki za komentarz, kawałek fantastycznej pracy. Czym prędzej przystępuję do edycji tekstu: poprawię błędy, przemyślę również zdania, na które zwróciłaś uwagę, . Co do kolokwializmu, slangu... obracamy się w kręgu ulicznej latarni i taka forma ma swoje usprawiedliwienie. Jeszcze raz dziękuję za pomoc. Pozdrawiam serdecznie.
Niczyja dnia 19.05.2016 10:48 Ocena: Świetne!
Przyznam szczerze, że druga część "Ulicy coraz bliżej" bardziej mi odpowiada.
Nie jest już tak głupiutko naiwna, jak pierwsza. Pokazuje prawdę, beż żadnych złudzeń.
Brzydotę życia, marazm codzienności i pozbawioną uczuć beznadzieję.

Tekst wyjątkowo mi dziś odpowiada. Trafia do mnie.
Carpe diem! Chwytaj dzień!
Po co się z kimś wiązać, jak można robić wszystko bez zobowiązań... Tak jest łatwiej i przyjemniej. Można zniknąć kiedy się chce;)

Oczywiście ze strony formalnej nie mam się do czego przyczepić. Dobrze napisane!
Opowiadanie ciekawe i daje do myślenia...

Pozdrawiam serdecznie,
Niczyja
Josef Hosek dnia 19.05.2016 14:48
Bardzo mnie ucieszył Twój komentarz i sama wizyta. Ostatnio czytałem Ciebie, tutaj, na tym portalu i zaimponowałaś mi tematami, które dźwigasz. Nie wiedziałem, że tak piszesz. Masz we mnie swojego czytelnika i kibica. Do tego uważam, że masz coś, czego brakuje mi. Dlatego bardzo cieszy mnie Twoja wizyta. :D

Całuję rączki.
Niczyja dnia 19.05.2016 15:30 Ocena: Świetne!
Twój komentarz dotyczący mojego pisania jest bardzo enigmatyczny.
Co mojego czytałeś? Czym Ci zaimponowałam? Nie podzieliłeś się szczegółową opinią, więc nie wiem, co masz na myśli... A ciekawi mnie Twoje zdanie.

A co takiego mam ja, czego nie masz Ty? Różnica wynikająca z płci, to pierwsze co przychodzi mi na myśl;), ale pewnie to coś innego... Czy uraczysz mnie dłuższym wyjaśnieniem?

Całujesz rączki, hmm, to miłe. Kiedyś całowali je starsi panowie:)

Niczyja
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty