Tamtego lata Stefcia po raz pierwszy została u babci sama. Mama musiała wrócić do domu, do pracy. Troszkę lękała się jak to będzie, ale przecież wszystkich znała od lat. Babcię i dziadka, wujka i ciocię oraz ich syna - jej starszego o kilka lat kuzyna. Mieszkali w malowniczej wiejskiej okolicy. Gospodarstwo wujka otaczały pola i lasy oraz liczne wzniesienia, a wśród łąk spokojnie wiła się rzeczka, w której dziewczynka często się kąpała.
Dom babci był bardzo stary, pamiętał czasy wojny i skrywał wiele mrocznych tajemnic. Najbardziej bała się sieni. Było tam wiecznie ciemno, a słaba żarówka ledwie lizała światłem ściany. Tuż za głównym wejściem, naprzeciwko siebie były drzwi do dwóch pokojów: babci i dziadka oraz wujostwa. W głębi sieni, za grubą kotarą stały potężne, prawie czarne szafy. Zawsze były zamknięte na klucz i nie wiedziała co w nich się znajdowało, ale rozbudowana wyobraźnia podpowiadała jej mrożące krew w żyłach historie. Gdy nocą sikała do metalowego, ukrytego za kotarą wiadra, truchlała na myśl, że nagle odrzwia którejś z szaf otworzą się i wyfrunie z nich duch lub wypadnie kościotrup, prosto na nią. Noc była straszna, pełna dziwnych dźwięków. Stare meble ożywały, może ze sobą rozmawiały i wspominały czasy dawnej świetności. Słyszała też piski myszy i ich malutkie łapki drobiące po zimnej podłodze z grubych desek. Pokój pogrążony był w mroku, przez maleńkie okno wpadało niewiele księżycowego światła, a babcia dodatkowo zasuwała zasłonki, żeby nikt nie zaglądał do wnętrza. Strach nie pozwalał jej zmrużyć oczu, przeszkadzało pochrapywanie dziadka i ciche tykanie zegara. Dopiero, gdy nakryła głowę letnią pierzynką czuła się bezpieczna i wreszcie nadchodził upragniony sen.
Wstawała późno, gdy wszyscy domownicy dawno już byli na nogach, zajęci pracą w polu lub obejściu. Na stole czekało naszykowane przez babcię śniadanie. Zjadała je szybko i wybiegała na podwórko szukać staruszki lub cioci. Zazwyczaj jednak Stefcia biegła do przyjaciółki Bożenki, która mieszkała po drugiej stronie rzeki. Były w tym samym wieku, miały podobne upodobania do zabaw i miło spędzały razem czas. Ich królestwem były porośnięte dziką olszyną i zasnute mgłą moczary. Tam budowały domki, tam bawiły się w dobre wróżki władające ich sekretnym światem.
Wracała potem wpół uśpiona, zaczarowana spokojem miejsca do mrocznej sieni. Niepokój powracał. Poprzedzały go nieuniknione spotkania z dziwnym kuzynem. Widząc, że dziewczynka jest blisko, znajdował perfidną przyjemność w sprawianiu jej przykrości i doprowadzaniu do płaczu. Na jej oczach deptał ślimaki. Zabijał motyle. Boleśnie kopał małe kotki. Miażdżył kamieniem głowy wypadłym z gniazd pisklętom. Patrzył na nią spod oka, wykonując czynności kata zwierząt. Lękała się go. Szukała wtedy babci, a gdy nie było jej w pobliżu, znajdowała schronienie pod puchową kołdrą, jak w nocy.
W deszczowe dni nie mogła odwiedzić mieszkającej daleko przyjaciółki, czytała więc książkę za książką, słuchając kropli deszczu uderzających o szybę. Czasem zapuszczała się do pokoju na poddaszu. Pospołu zaciekawiona i strwożona mijała ciemną sień, wspinała się po kilku schodkach i otwierała skrzypiące drzwi. Pierwsze co rzucało się w oczy, to dwie protezy nóg. Służyły do rozciągania obuwia, ona jednak widziała w nich dwie stojące na baczność łydki. Panicznie się ich bała, obchodziła dalekim łukiem, jakby za chwilę miały ożyć, dogonić ją i wgryźć się w jej drobne ciałko. Uciekając przewracała worki z mąką, padała na pokryte szmatami łóżko i wzbijała tumany kurzu. Sama nie wiedziała, po co tam chodziła. Bała się, ale musiała tam być. Nigdy jednak nie odważyła się wspiąć wyżej, po kilku kolejnych stopniach, aż na strych. Nigdy nie podniosła klapy w suficie prowadzącej do krainy nietoperzy i pająków. Tak przynajmniej babcia opisywała to miejsce.
*****
W czasie żniw dorośli byli w polu. Wujek z dziadkiem ścinali zboże, babcia z ciocią wiązały je i ustawiały w snopki. Stefcia zostawała na miejscu i pomagała tak, jak umiała. Urzędowała w letniej kuchni, którą wszyscy w skrócie zwali przystawką. Białym serem wymieszanym z natką pietruszki karmiła małe, żółte kurczaczki. One kwiliły cichutko wtulone w siebie, a po jedzeniu zapadały w sen. Pilnowała rosołu, który powoli pyrkotał na płycie kuchennej. Gotowała i cedziła makaron. W zagraconej przystawce, nawet w ciągu dnia panował półmrok. Za kotarą było zejście do piwnicy, gdzie babcia przechowywała przetwory warzywno - owocowe. Stefcia zeszła po słoik z morelami. Nagle drzwi zamknęły się za nią i zapanowała ciemność. Usłyszała tylko szczęk zapadającego skobla i diabelski śmiech starszego kuzyna.
Po chwili jej oczy spostrzegły małe okienko. Potykając się o leżące na ziemi kartofle i buraki podeszła do niego. Otwór był wąski, jednak w sam raz dla jej szczupłego ciała. Wkrótce w oknie pojawiła się głowa chłopaka i jego wyszczerzone w uśmiechu zęby. Był szybszy niż ona! Przyturlał skądś beczkę i zamknął jej okno na świat. Nie miała siły jej odepchnąć, choć walczyła z całej mocy. Diaboliczny śmiech przycichł, kroki oddaliły się. Została sama w ciemnościach piwnicy.
Ubrana w letnią sukienkę zaczęła dygotać z zimna. Strop był niski, nie mogła się wyprostować, więc przykucnęła. Bała się poruszyć. Nie chciała, chodząc, przewrócić się na brudne ziemniaki lub potłuc słoików, o co babcia na pewno by się złościła. Zaczęła płakać. W powietrzu unosił się zapach wilgoci i zgnilizny. Po chwili poczuła, że coś długiego przemaszerowało po stopie. Krzyknęła! Wzdrygnęła się z obrzydzenia, to musiały być te straszne krocionogi lub szczypawki, które zawsze omijała z daleka. Tutaj chodziły swobodnie po jej prawie bosych, odzianych tylko w sandałki stopach, po gołych ramionach i łydkach. Trzęsła się z zimna i strachu. Na głowę skraplała się wilgoć. Nie wiedziała jak długo była zamknięta, straciła rachubę czasu. Gdy zgłodniali żniwiarze wreszcie wrócili na obiad, babcia zainteresowała się nieobecnością wnuczki. Odnalazła ją siną z wychłodzenia i tak strwożoną, że nie mogła wydobyć z siebie głosu.
W wyniku przykrego incydentu z piwnicą, który młodzieniec wytłumaczył, bagatelizując sprawę, że to był tylko żart i zapomniał ją wypuścić, Stefcia się rozchorowała. Leżała pod pierzyną i nie musiała chodzić do letniej kuchni, aby doglądać obiadu. Zastąpiła ją babcia. Nawet myć się mogła w pokoju. Truchlała na wspomnienie wieczornych ablucji w przystawce. Odkąd zauważyła, że kuzyn podglądał ją z przyklejoną do szyby twarzą, zawsze już robiła to przy zgaszonym świetle. Nalewała ciepłej wody z garnka do metalowej miski, kucała, omalże kładąc się na podłodze i myła w łunie światła dochodzącej z lampy na podwórzu. Widziała go obserwującego jej intymne czynności, szarpał za drzwi chcąc wejść, na szczęście w porę zamykała się od środka. W przystawce rozgrywał się dramat dwunastoletniej dziewczynki, dramat bez świadków… Dorośli w tym czasie oglądali dziennik telewizyjny lub drzemali zmęczeni całodzienną pracą.
Otoczona troskliwą opieką babci i ukołysana ciepłem powieści Lucy Mount Montgomery spokojnie wracała do zdrowia. Mroczne wizje i niepokoje w jej sercu powoli przycichały. Minął tydzień. Ozdrowiała na tyle, że mogła odwiedzić przyjaciółkę Bożenkę. Siedziały nad rzeczką otoczone zapachem siana, które kilka dni wcześniej było jeszcze wybujałą trawą. Jaskółki latały nisko nad ziemią, zanosiło się na burzę. Osłabiona po chorobie wróciła wcześniej do domu. Babci nie było. Na stole znalazła karteczkę: „Pojechałam do miasta. Obiad jest w przystawce. Babcia”.
Stefcia wiedziała, że to oznacza długą nieobecność opiekunki. Wyprawa rowerem do odległego o kilka kilometrów miasta zajmowała starszej pani kilka godzin, kilka długich godzin. Uśpiony lęk powrócił ze zdwojoną siłą. Szybko zjadła rosół w letniej kuchni, a potem co sił w nogach pognała do pokoju i zamknęła za sobą drzwi na klucz. Nagle się obejrzała. Na łóżku siedział kuzyn! Drżącymi palcami próbowała przekręcić z powrotem klucz i uciec, ale on przyskoczył do niej i unieruchomił mocnym uściskiem. Drugą ręką zasłonił jej usta.
- Bądź grzeczną dziewczynką… - mówił dziwnie chrapliwym głosem. – Nie krzycz, bo zrobię ci krzywdę…
Stefcia wyrwała mu się. Umierała ze strachu! Z krzykiem pobiegła w kierunku łóżka i schowała pod puchową kołdrą.
- Mówiłem, żebyś nie krzyczała – zbliżał się, miał obłęd w oczach. – Jesteśmy sami! Nikt cię nie usłyszy…
Zdarł z niej okrycie. Leżała skulona, z podciągniętymi pod siebie kolanami. Ręce nakrywały głowę. Jasne, zaplecione w warkocze włosy zalegały na poduszce.
- No, maleńka … - mówił chorobliwie przeciągając głoski - Pokaż co tam masz…
Rzucił się na nią gwałtownie, miażdżąc drobne piersi. Ściągnął z niej majtki. Rozpiął rozporek i wyjął nabrzmiałego penisa. Był wielki i purpurowy. Rozdzielił jej zaciśnięte uda. Błagała, by nie robił jej krzywdy. Nie słuchał, zaślepiony żądzą i pragnieniem. Wtargnął w nią raptownie i brutalnie pozbawił dziewictwa. Płakała, on nic nie słyszał. Po wszystkim podniósł się i zapiął rozporek.
- Jak piśniesz komuś słówko, to zabiję cię! – zagroził na odchodne i brzmiało to poważnie.
- Zabiję cię… - powtórzył i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Stefcia leżała w bezruchu, zanosząc się płaczem. Naciągnęła na siebie pierzynę, a spazmy wstrząsały całym jej ciałem.
*****
Gdy babcia wróciła z zakupów wnuczka wybiegła jej na spotkanie i łkając wtuliła w ramiona.
- Już dobrze, już jestem – odpowiedziała tamta krzepiąco. – Spotkałam sąsiadkę i porozmawiałyśmy troszkę.
Dziewczynka pochlipywała, wycierając dłonią płynące z nosa gluty.
- Tęsknisz pewnie za mamą? – pytała staruszka, szukając przyczyny łez. – Przyjedzie po ciebie wkrótce. Zobaczysz… Wszystko będzie dobrze.
Od tej pory Stefcia nie odstępowała babci na krok, do czasu, aż mama zabrała ją do domu. Widząc drastyczną zmianę w zachowaniu córki i lęk przed światem malujący się na drobnej twarzyczce, postanowiła nigdy więcej nie zostawiać jej samej na tak długo, dopóki nie będzie na to gotowa.
Czy skrywane przed światem mroczne tajemnice przestaną kiedyś paraliżować strachem?
(majówka 2016)
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt