Kusiciel - TamaraUA
Dla użytkownika » Piekło » Kusiciel
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

– No to co, polewamy?

Mężczyzna usiadł przy stole i spojrzał na zamkniętą butelkę z banderolą.

– No co tak patrzysz? Otwieraj i polewaj!

Sięgnął po paczkę papierosów leżąca na stole, wyciągnął jednego, stuknął końcem z tytoniem o blat stołu i włożył go do ust.

– A rozumiem. Musimy się przygotować. To w końcu wielki dzień. Prawda?

Zapala zapałkę i chwilę się jej przygląda, czeka aż płomień strawi jej połowę, po czym przytyka płomień do papierosa.

– Ile to będzie? Sześć miesięcy? Nie! Siedem. To już siedem długich miesięcy. Kupa czasu. Jak ty to wytrzymałeś? Bohater z ciebie!

Papieros spoczął na krawędzi popielniczki snując ku sufitowi, cienką rzekę dymu. Ręce mężczyzny powędrowały do twarzy, zasłoniły ją na chwilę, a potem pogładziły włosy na głowie i zatrzymały się na karku.

– A wiesz? Ja od początku wiedziałem, że prędzej lub później przyjdzie ten dzień. I miałem racje, prawda? To ten dzień.

Chwycił papieros i włożył go do ust, zaciągnął się z tęsknotą, przytrzymał dym w płucach, chwilę smakował go, po czym wypuścił szarą chmurę w pokój oświetlony słabą żarówką.

– Jakoś nie spieszy ci się? Co? Zaczynam podejrzewać, że nie jesteś jeszcze gotów. A może masz wątpliwości? Nie wiesz, czy to dobry pomysł? Zastanawiasz się, ha? Głupiś i tyle! Zrobili ci pranie mózgu, wmówili ci, że masz problem i teraz masz tego efekty! Co ci przyszło z tych siedmiu miesięcy bez picia?! Było lżej?! Było więcej kasy? A może ona wróciła?

Papieros zgubił w popielniczce cząstkę popiołu i powrócił do ust.

 

– Siedem miesięcy, psu w dupę! Jak mogłeś się tak dać ogłupić?! Nie wierzę! Siedem miesięcy celibatu w imię czego? Wytłumacz mi, co dzięki temu zyskałeś? No powiedz, co zyskałeś?!

 

Mężczyzna przy stole poruszył się nerwowo, zmienił ułożenie nóg, oparł się wygodniej na krześle, lewą dłoń położył na udzie. Spojrzał na szary, nie prany od tygodni obrus, na czerwoną plamę po barszczu, który jadł, nie pamięta kiedy, na popielniczkę z papierosem, mimo białej powierzchni, jest w środku szara z czarnymi plamami od gaszenia w niej petów. Wzrok spoczął na litrowej butelce z przezroczystym płynem. Szybko odwrócił ją tak, by mógł przeczytać etykietę.

Czterdzieści woltów; tak jak jego pierwszy alkohol w życiu. Zero-siedem litra. Mimowolnie sięgnął pamięcią do lat młodzieńczych.

– Widzę, że zebrało ci się na wspomnienia. No cóż, mamy co wspominać i musisz przyznać, że to były piękne czasy, prawda? Ty i ja, nierozłączni na każdej imprezie. Wóda lała się strumieniami, dupencje same pchały się nam do łóżka, a muzyka grała do rana. To mogło trwać wiecznie, wiesz o tym.

 

Zamknął oczy, jakby nie chciał tego widzieć, jak gdyby obrazy sprzed lat, miały gorzki smak.

 

– Wiem co myślisz? To były tylko kolorowe okulary, nierzeczywisty świat, zachwiany obraz rzeczywistości. Tak myślisz, bo tak cię przeszkolili; jak dzieciaka w szkole za Stalina. Wmówili ci, że to wszystko było iluzją, a ty im uwierzyłeś. Głupiec z ciebie! Uwierzyłeś ludziom, którzy co wieczór wypijają lampkę wina do kolacji, lub sączą drinka, oglądając wieczorny program w telewizji. Którzy nieraz w swoim życiu zazgonili, na niejednej imprezie wlali w siebie tyle alkoholu, że nie byli w stanie sami wrócić do domu i z pewnością narobili masę głupot dla żartu, dla zabawy. Ty im uwierzyłeś!

 

Rozejrzał się po pomieszczeniu, które kiedyś było pokojem dziennym. To tu jadł z żoną niedzielne posiłki, to w tym pokoju, przy tym stole poczęli swoje jedyne dziecko, to na tej kanapie rozmawiali godzinami o przyszłości.

 

– Pamiętasz jak to się zaczęło? Co tak naprawdę stało się tamtego poranka? Zastanawiałeś się dlaczego poszedłeś do tej głupiej poradni? Przypomnij sobie, co wówczas czułeś. Masz to? Masz tę chwilę? No dalej!

 

Potarł dłonią zarost na brodzie, uniósł wzrok szukając czegoś w pamięci.

 

– Miałeś kaca, zwyczajnego kaca. Pamiętasz? Nie potrafiłeś myśleć racjonalnie i wymyśliłeś sobie, że jesteś chory! Wmówiłeś sobie, że potrzebujesz pomocy! A to był tylko kac!! Wielki kac spowodowany jej odejściem!! Jej!! Rozumiesz to?! To znowu jej wina! Gdyby cię nie opuściła, gdyby została z tobą, byłoby jak dawniej. Bylibyśmy razem, ty i ja, do końca…

A stało się inaczej, i to za sprawą kobiety, która zdradzała cię, okradała i na końcu zostawiła!…

Więc polej do diabła i zapomnij wreszcie! Wlej w siebie tę flaszkę i przestań cierpieć!

 

Usta wygięły się w grymasie wysiłku i wypluły z siebie: - Nie mogę!

 

– Upierasz się, walczysz z tym, idziesz pod prąd. Tylko po co? Dla kogo? Dla niej?! Przypomnij sobie.

Była sobota rano, a ty obudziłeś się sam! W domu nie było nikogo. Na tym stole znalazłeś kartkę z jej pismem:

Nie potrafię dłużej tak żyć, nie umiem patrzeć jak się staczasz. Odchodzę.”

 

Oczy mężczyzny zwilgotniały.

 

Zabrała Marcina, spakowała swoje rzeczy i odeszła! Zostawiła cię!

 

Zacisnął mocno powieki.

 

– Tak, to boli. Ale musisz wiedzieć, że to była zdrada! Ona cię zwyczajnie zdradziła!

 

Zamachnął się dłonią, jakby chciał odgonić natarczywą muchę.

 

Myślisz, że to nie jej wina?! Że miała prawo tak postąpić?! Tak myślisz? To powiedz mi, gdzie jest teraz?! Gdzie była przez te siedem miesięcy twojej samotności?! Mówię ci! Ona z nim była już wcześniej! Znała go długo przed twoim załamaniem! Chodziła do niego i się z nim pieprzyła! Patrzyła w milczeniu, jak się dręczysz domysłami! Zabijała cię od środka, a potem pogrzebała żywcem!!

 

Łza wydostała się spod zamkniętych powiek i spłynęła leniwie na policzek.

 

– Ostatnia wasza noc sylwestrowa. Jak zwykle myśmy się dobrze bawili, no może potem trochę za dużo wypiłeś, ale to nie powód, by cię zostawiła przy stole, z głową na obrusie, a sama poszła tańczyć z tym, jak mu było? Z tym kolegą z jej biura, Zygmunt, czy może Jerzy? Nieważne! Byłeś piany, to fakt, ale nie na tyle, by nie zerkać co robią. Podpatrywałeś, zamykając jedno oko, jak tańczą, jak się uśmiechają, jak świetnie się bawią. Cierpliwie czekałeś, aż podejdzie do ciebie, sprawdzi co się z tobą dzieje, zatroszczy się o ciebie. Nie zrobiła tego! W przerwie na posiłek już nie wróciła do stolika. Zniknęła gdzieś. Zmusiłeś się by podnieś głowę i się rozejrzeć, poszukać jej, lub jego, miałeś nadzieje, że nic się nie dzieje. Nie utrzymałeś głowy na tyle długo, by ją odnaleźć.

 

Mężczyzna potarł wierzchem dłoni policzek, zgarnął łzę nasączoną żalem i wstydem.

 

– Nazajutrz, gdy leżeliście w łóżku, a ona jeszcze spała, patrzyłeś na jej uśmiechniętą przez sen twarz. Zastanawiałeś się, czy nadal jest w jego ramionach? Czy nadal czuje jego dłonie na swoim ciele? Spojrzałeś na pierś unoszącą się powoli, spokojnie i miarowo i pomyślałeś, czy on trzymał tą pierś wczoraj. Czy gładził jej sutek, czy położył na nim swoje wargi. Pamiętasz, co wówczas czułeś? Pamiętasz jak bardzo bolały te myśli? Jak miażdżyły pierś, dusiły oddech, zgniatały serce?...

 

W końcu nie wytrzymałeś i wyszedłeś do kuchni. Nie mogłeś znieść jej widoku, tej spokojnej twarzy i jej uśmiechu. Tego zadowolenia, jakie promieniowało z jej ciała. Zanim się obudziła wypiłeś już dwa drinki. O dziwo tego dnia nie miała do ciebie o to pretensji. Nawet uśmiechała się do ciebie...

Coś się zmieniło. Coś stało się tamtej nocy.

 

Papieros dokończył swego żywota, tląc się samotnie w popielniczce.

 

– Nigdy nie spytałeś jej o to? Nigdy nie zadałeś nawet pytania, kim jest ten facet z którym zatańczyła, nie zadałeś pytania - gdzie była, gdy leżałeś na stole. Nigdy! Wiesz dlaczego? Powiem ci dlaczego: Bo bałeś się, że to będzie prawda, że zobaczysz w jej oczach wahanie, że zdradzi się zaprzeczając wszystkiemu, lub zwyczajnie przyzna się by to zakończyć. Ona cię już nie kochała. Już dawno spisała cię na straty.

 

Otworzył mokre oczy, zamrugał kilkakrotnie by odzyskać ostrość i spojrzał przed siebie, na pusta ścianę i cień na niej, cień po obrazie.

 

– Nie odeszła z tym kolesiem, znalazła sobie kogoś innego. Jak mówiła potem, gdy spotkaliście się na korytarzu w sądzie, kogoś kto inaczej poprowadzi jej związek. Kogoś, kto będzie o nią dbał.

A ty niby nie dbałeś?! Kto pracował od rana do nocy na utrzymanie jej, syna i domu?! Cały ciężar finansowy był na twoich barkach. To twoje ręce pracowały przez całe wasze małżeństwo: by miała na sukienki, na buty, by w walentynki dostać coś, czym będzie mogła pochwalić się przed koleżankami. Gdzie była potem, gdy ZUS dobrał ci się do skóry? Gdzie jej wsparcie, gdy komornik zabierał po kolei, maszyna po maszynie, aż musiałeś zamknąć zakład? Gdzie była wtedy?! Zdradziła cię dwukrotnie! Zostawiła z twoimi problemami! Zostałeś sam!

 

Kolejny papieros trafił do ust, zapalił go, zaciągnął się głęboko i wypuścił chmurę wprost w stojącą przed nim butelkę.

 

– Ty to ukrywasz przed sobą. Widzę to wyraźnie. Ukrywasz przed sobą myśl, że ona nigdy nie była z tobą. Nigdy tak naprawdę nie kochała cię z całego serca. Pamiętasz co kiedyś powiedziała w twoim zakładzie? Piliśmy wtedy wódkę. My, Władek i ten nowy, którego zatrudniłeś na próbny okres. Powiedziała: „… nie musisz wracać do domu, tylko kasę wysyłaj pocztą.” Rzekła to śmiejąc się jak z dobrego żartu, a ty tego nie zrozumiałeś. Nie usłyszałeś tego jak należy!

 

Mężczyzna wstał i podszedł do kredensu za sobą, otworzył barek i spojrzał na zakurzone kieliszki, literatki. Sięgnął po jedną z nich i postawił obok butelki.

 

– Dobry krok! Nie kupiliśmy jej przecież po to, by się jej przyglądać.

 

Usiadł prosto, zapierając się mocno plecami o oparcie. Jego dłoń, wsparta na stole, zaczęła wystukiwać palcami nierytmiczne dźwięki.

 

– Mówię ci, to był znak. To był sygnał ostrzegawczy! A potem jej praca. Po co poszła do tej pracy? Kto ją prosił? Nagle po tylu latach zachciało jej się pracować? Mówię ci! To był tylko pretekst, by spotykać się z innymi facetami! Zdradzała cię z każdym i wszędzie!

 

Pięść uderzyła mocno w stół, strącając papieros z krawędzi popielniczki, żar niespiesznie zaczął czernić szary materiał.

 

– Teraz to widzisz, prawda? Teraz jest to dla ciebie jasne, ale wtedy nie chciałeś tego ujrzeć, zaprzeczałeś sam przed sobą, przed światem. A potem, gdy zrozumiałeś, że to już koniec, udałeś, że sam jesteś jego twórcą. Obróciłeś klęskę w sukces wmawiając sobie i innym, że jest dziwką! Że nie jest warta twoich pieniędzy i twojego życia! Że sam ją wygnałeś!

 

Pokręcił głową w zaprzeczeniu.

 

– Tego dnia, gdy znalazłeś na stole kartkę, zrobiłeś wielką libacje. Pojechałeś do sklepu i kupiłeś całą siatę wódy. Byliśmy wówczas tylko my. Kartka wylądowała w koszu na śmieci, a my piliśmy by zapomnieć … i zapomnieliśmy.

 

Mężczyzna chwilę obserwował tlący się obrus, jak tworzy się coraz większa plama czerni wokół papierosa. W końcu podniósł go i zaciągnął się krzywiąc usta z niesmaku.

 

– Przez dwa dni mieliśmy spokój. Cała sobota i niedziela była nasza. Pamiętasz? To nie był zmarnowany czas. To była skuteczna terapia i gdyby nie twoja słabość, udało by się nam. Ale ty stwierdziłeś, że coś jest z tobą nie tak. Że ona ma racje, że za dużo pijesz. Za dużo pieniędzy wydajesz na alkohol. To były słowa kobiety, która wielokrotnie cię oszukała! Przez te wszystkie lata, gdy wmawiała ci, że alkohol niszczy wasz związek, sam szła się puszczać!

 

Dłonie chwyciły głowę w imadło i zacisnęły się w pięści, chwytając kępy włosów, rwąc co słabsze z nich, sprawiając ból.

 

– Nie masz co narzekać. Mogło być gorzej, mogła zostać i zdradzać cię z kolejnymi. Mogła dalej żyć na twój koszt, a ty byś udawał, że tego nie widzisz. Lub tak jak lubisz: udawałbyś, że to nie twoja sprawa. Nie twoja dupa, nie twoje usta… Pamiętasz ten dzień? Trzy dni balangi! Tylko ty i ja, do upadłego, do świtu i do zmierzchu. Nawet sen nie potrafił nas powstrzymać! Było ostro muszę przyznać, nawet nie pamiętam, który z nas zadzwonił po dziewczynę. Ale wiem dlaczego to zrobiliśmy. By się zemścić! By udowodnić tej suce, że też potrafimy być okrutni! To był nasz pierwszy dzień, gdy naprawdę czułeś się wolny! Bez jej spojrzenia, bez tego nieznośnego milczenia. Bez patrzenia na jej łzy. A potem zamykała się w pokoju syna i tam zostawała do rana. Udawała, że się ciebie boi! Pokazywała twojemu synowi, że ojciec jest zły, że trzeba go unikać, bo jesteś chory i niebezpieczny...

Pamiętasz? Zostałeś sam z synem w domu. Zostawiła cię z nim, a sama poleciała do koleżanki. Prosiła, byś nie pił tego wieczoru; robiła tę swoja smutną, zakłamaną minę i błagała, byś był tego dnia trzeźwy. Wypiliśmy tylko dwa drinki. Tylko dwa! I zasnąłeś ze zmęczenia. Nie słyszałeś jak płacze, byłeś pewny, że śpi w sąsiednim pokoju. Zadzwoniła do niej sąsiadka z dołu. Zamiast przyjść, zapukać, ta suka zadzwoniła do twojej żony! To były tylko dwa małe drinki, a zrobiła taką awanturę, jakbyś był winny holokaustu! Widzisz to? Widzisz jak perfidnie cię niszczyła? Cały świat piję wieczorem, a twój czyn urósł do rangi przestępstwa! Dwa małe drinki, rozumiesz to? Dwa, małe, drinki…

A ty się wahasz. Masz wątpliwości. Teraz? Gdy jesteś sam? Gdy uwolniłeś się od tej suki?! Zrzuć ten ciężar z siebie! Zerwij kajdany! Stań się wolnym człowiekiem! Pozwól nam zapomnieć. Utopić to i być wolnym…!

Pamiętasz jeszcze co to jest wolność? Co to jest wolna wola? Jak to jest być sobą? Pamiętasz czas, gdy to ty decydowałeś o sobie? Pewnie, że pamiętasz. To my byliśmy wtedy górą. To my decydowaliśmy, gdzie i kiedy się bawimy i nikt nas nie mógł powstrzymać. Nawet ona. A teraz jej nie ma, a ty się wahasz? Siedem miesięcy poświeciłeś na trzeźwość, siedem miesięcy walki, by udowodnić jej, że nie miała racji. By pokazać jej, że tylko straciła, odchodząc od ciebie. I nic.

 

Mężczyzna wstał, wyszedł do łazienki i przemył twarz zimną wodą, spojrzał w lustro.

 

– Nie podoba ci się ten widok, prawda? To nie jest twarz, człowieka szczęśliwego. Nie tak chciałeś żyć, prawda? Widzisz tę zmarszczkę pod lewym okiem? Nie było jej wcześniej. Objawiła się nam miesiąc temu, zaskakując swoja głębokością i brakiem bliźniaka po drugiej stronie twarzy. Nie było jej wcześniej i być może nigdy by jej nie było, gdyby nie problemy, które sobie narobiłeś. A raczej ciężaru jaki przyjąłeś na siebie…

Czy ty nie zauważyłeś, że twoje problemy sprzed okresu abstynencji, były łatwiejsze do strawienia? Były równie trudne, ale łatwiej było je przeżyć znieczulając się lekko. Czy tak nie robią normalni ludzie? Czy nie piją, gdy coś ich zdenerwuje, czy nie wznoszą toastu, gdy są szczęśliwi? Alkohol jest właśnie po to, by pomagać, by rozweselać, by życie było prostsze. Nie jest trucizną, jak dałeś sobie wmówić!…

Przypomnij sobie słowa terapeuty, które powiedział na pierwszym spotkaniu. Pamiętasz co ci powiedział? Jak zawyrokował? „Umrzesz za kilka miesięcy.” Tak powiedział! A ty mu nie uwierzyłeś, nie zaprzeczyłeś ale w głowie już miałeś wątpliwość. On cię okłamał i to było jego pierwsze kłamstwo…

Osiem tygodni spotkań z alkoholikami! Tyle miałeś chodzić, by się wyleczyć. Tak powiedział. Nie jakieś lekarstwa, tylko durne chodzenie na spotkania.

Witam, mam na imię Tomasz i jestem alkoholikiem.” Pamiętasz to? „Nie piję od siedmiu lat.” Czy ty to słyszałeś?! Facet nie pije od siedmiu lat i nadal tu przychodzi! Co wówczas pomyślałeś? Że to nie ma sensu, że to jakaś kpina. Chciałeś wyjść już na pierwszym spotkaniu. Zostawić tych żałosnych ludzi i pójść do domu. Ale byłeś za słaby. Nie miałeś siły, by wstać i powiedzieć: -Dziękuję ale to nie dla mnie.-

Wiesz dlaczego tego nie zrobiłeś? Bo w głowię miałeś treść z kartki. Jej słowa wryły ci się w łeb, jak pocisk utkwiły w czaszce. I wybełkotałeś ze spuszczoną głową, swoje imię, swoje przyznanie się i że nie pijesz od wczoraj. Co wówczas czułeś? Pamiętasz? Tylko wstyd, upokorzenie i poczucie marności. Nigdy tak bardzo nie upadłeś, jak właśnie tamtego dnia. Ale robiłeś to nadal. Co tydzień szedłeś do nich z nadzieją, że to coś zmieni. Że ona wróci, że będzie tak jak dawniej, że zobaczy twoje poświęcenie...

Przetrwałeś osiem tygodni spotkań by dowiedzieć się, że nadal jesteś chory i tak będzie do końca życia! Do twojego końca! Nigdy nie staniesz się normalnym człowiekiem! Nigdy nie będziesz mógł wypić, nawet jednego kieliszka. Tak do końca! Przez wieczność, odmawiać sobie tej przyjemności!…

I te zakazy: Nie wchodzić do sklepów z alkoholem, nie używać wody kolońskiej na alkoholu, płynu do spryskiwaczy na alkoholu, spreju na alkoholu, nie chodzić na imprezy gdzie spodziewasz się alkoholu, ostrzegać lekarzy, ze jesteś alkoholikiem, by nie dali ci czegoś z alkoholem. Czy ty to słyszysz? Zrobili z ciebie inwalidę!

 

Usiadł na krześle i zapalił kolejnego papierosa. Butelka nadal stoi obok pustej literatki i trzyma jego zmęczony wzrok.

 

– Wiesz, że wystarczy jeden kieliszek, by uwolnić się z tego wszystkiego? - Tylko jeden, na początek, by ciało przestało się dręczyć, a potem będziesz miał już spokój…

Zrób to a obiecuję ci, że nigdy już nie będziesz czuł się tak podle jak teraz.

 

Kolejny papieros skończył swój żywot wśród pogiętych, zmasakrowanych braci.

 

– Jesteś słaby i rzygać mi się chcę, jak na ciebie patrzę. W dniu gdy twoje stopy stanęły w progu poradni, straciłeś jaja! Przestałeś być mężczyzną i stałeś się płaczliwą babą! Łkającą i proszącą o łaskę, stałeś się żebrakiem czekającym aż ktoś rzuci ci ochłap!

 

Wstał gwałtownie z krzesła i zaczął przechadzać się po pokoju. Jego oczy uciekły przed pełnym szkłem na stole i teraz śledzą dywan pod stopami.

 

– Kiedyś nie byłeś taki. Byłeś twardy, stanowczy. Miałeś odwagę brać z życia co najlepsze. Miałeś kobiety, pieniądze, świat był twój! Bo byłeś bogiem!!…

A dziś? Co się z tobą stało? Gdzie twoja radość? Gdzie lekkość z jaką żyłeś?

Gdzie kobiety, gdzie pieniądze i gdzie twój syn?…

Tak przyjacielu, jego też straciłeś. Nie chce dziś z tobą rozmawiać, nie chce cię znać, zapomniał kim dla niego jesteś! Zdradził cię! Pamiętasz jego pierwsze urodziny? Albo nawet wcześniej, jego narodziny? Piliśmy na jego cześć kilka dni! Radowaliśmy się, jak nikt na świecie! A okrzyknięto cię nieczułym gnojkiem. Ciebie! Człowieka, który świętował jego narodziny przez tydzień! Tak samo było w jego pierwsze urodziny. Były wspaniałe, byli rodzice, chrzestni i cała rodzina. Było idealnie. A na drugi dzień żona powiedziała ci, że spieprzyłeś wszystko. Że wstydziła się za ciebie. Za co. Za to, że inaczej widzisz radość? Że nie odpowiada jej to, jak świętujesz? Głupia dziwka! Zapomniała jak przynosiła nam drinki z baru, jak sama wlewała w siebie, byle byś tylko na nią spojrzał. Łasiła się jak kotka, kręciła tyłkiem, kusiła aż w końcu uległeś. To nie było złe, była piękną dziewczyną, gotową przychylić ci świata, oddaną i lojalną we wszystkim.

Ale to się zmieniło, gdy dostała co chciała. W białym welonie szła już inna kobieta. Oszukała cię. Gdy urodził się Marcin, była już obcą osobą. Zostałeś odstawiony na boczny tor. Już niepotrzebny…

Zrób ten pierwszy krok. Weź w dłoń butelkę i ulecz swoje cierpienie!

 

Zatrzymał się i spojrzał tęsknym wzrokiem, pełnym cierpienia, w kierunku stołu.

 

– Nie wahaj się! Zmyj z ciała ten bród, który dręczy twoje ciało!…

Pamiętasz jak smakuje pierwszy kieliszek? Czujesz jego smak? Jak drażni przyjemnie gardło? A potem to uderzenie w głowie i ogromna ulga! Czujesz to?! Przypomnij sobie tę przyjemność, tę lekkość. Świat będzie znowu należał do nas! Będziemy jak Rolling Stonesi! Jak Mick Jagger! Będziemy żyć jak królowie!!!

 

Chwycił butelkę w dłoń i spojrzał na jej etykietę.

 

– Nie piszą na niej trucizna. Sprzedają bez recepty. Można ją dostać tak samo łatwo, jak chleb. Czemu ci jej zakazują?! Czemu uwierzyłeś, że tobie to szkodzi?! Milionom Francuzów nikt nie wmawia, że są alkoholikami, a piją codziennie. Miliardom ludzi na świcie daje się to w prezencie, a ty uwierzyłeś, że to jest złe?

 

Trzymając butelkę w dłoni, podszedł do drzwi i wyszedł w ciemny korytarz klatki schodowej. Przeszedł kilka metrów do wnęki ze zsypem i wrzucił ją w czarną czeluść. Odbiła się kilka razy od metalowej ściany, by na końcu brzdęknąć krótko i cicho.

 

– Myślisz, że to już koniec? Że w ten sposób uwolniłeś się ode mnie? Jesteś głupcem! Ja jestem w tobie, słyszysz?! Nie wyrzucisz mnie, jak tej butelki, bo jestem częścią ciebie!

 

Zamknął za sobą drzwi i oparł się ciężko o nie plecami.

 

– Co teraz? Pójdziesz spać? Udasz, że mnie tu nie ma? Zrób tak. Proszę bardzo, ale pamiętaj, że jutro, gdy tylko otworzysz oczy, ja przypomnę ci o sobie. Przypomnę ci, kim jesteś, kim się stałeś i… poczekam.

 

Przeszedł wolnym krokiem do sypialni i zwalił się na łóżko. Zamknął oczy i zasłonił twarz rękoma.

Pomyślał, że tym razem mu się udało. Że przetrwał kolejny dzień, a jutro podejmie walkę na nowo.

 

Mam na imię Mateusz i jestem alkoholikiem. Jestem trzeźwy 4012 dni.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
TamaraUA · dnia 22.06.2016 18:39 · Czytań: 698 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 2
Komentarze
Barbara Kirszniok dnia 25.08.2016 12:35
Plusy:

Problem alkoholika – wiarygodny, bo przecież takie osoby długo nie przyznają, że mają problem i obarczają winą innych (główny bohater – swoją żonę).

Za „Butelka nadal stoi obok pustej literatki i trzyma jego zmęczony wzrok.”

Minusy:

Tytuł – nie można prowadzić monologu z wrogiem (że z kimś), co najwyżej wróg może prowadzić monolog (że z samym sobą).

Powinny być długie myślniki a nie krótkie.

Czemu na końcu zdań jest myślnik?

Z czasu przeszłego przechodzisz do teraźniejszego: „Zapalił zapałkę i chwilę się jej przygląda, czeka aż płomień strawi jej połowę, po czym przytyka płomień do papierosa.”

Skoro pracował od rana do nocy, to jakim cudem miał problem z ZUS-em i komornikiem?

„(...) maszyna po maszynie, aż musiałeś zamknąć zakład (...)” - Jaki zakład? Czym się tam zajmował?

Trochę nie podoba mi się, że przez ponad połowę tekstu bohater siedzi przy stole. Ciekawsze byłoby, gdyby coś jeszcze robił. Np. oglądał stare zdjęcia ze swoją żoną i synem. Albo chociaż otworzył tą butelkę, nalał sobie jednego i ledwo by się powstrzymał, by nie wypić.
TamaraUA dnia 07.09.2016 12:17
Już kilkakrotnie spotyka mnie krytyka za tak "koślawy" tytuł. Nie mogę mieć racji, choć tak bardzo zależało mi, aby pokazać punkt myślenia zdrowiejącego alkoholika. W jego oczach to walka z kimś obcym, pomimo, że rozgrywa się ona w jego umyśle. Z tą cząstką siebie, którą odrzuca, jak odrzuca organizm chorą tkankę. Będąc w "ciągu" nie rozpoznaje się obcego ciała w sobie, mało tego, jest się przekonanym o swojej władzy nad całością. To pułapka, z której po uwolnieniu, trzeba się zmierzyć ostatecznie. Dlatego monolog z samym sobą. Monolog chorej części bohatera, która jest w nim i jest nim, póki nie uwolni się od niej ostatecznie.

Dziękuję za zwrócenie mi uwagi na zapis dialogów. To, nie pamiętam z jakich czasów, przyzwyczajenie z którym postanawiam ostatecznie się pożegnać.


A skoro pracował od rano do nocy, to nie oznacza wcale, że interes ma obowiązek przynosić profity -prawda? Zgadzam się co do zdania z pomieszanym czasem. Dziękuję.
Nie zgadzam się, że mógłby otworzyć butelkę, nalać do kieliszka i ... w to nie uwierzę. Wypiłby, jeśli nie w tym momencie, to za kilka dni. Alkoholik nie ma takiej mocy w sobie by się zatrzymać na samym skraju, nie na początku swojego trzeźwienia. I tak uważam, że przesadziłem stawiając przed nim butelkę a potem kieliszek.

Pisząc ten tekst miałem wrażenie, że jeszcze nie dorosłem do niego, jeszcze nie umiem sprostać ciężarowi jaki ten temat niesie. Wnioskując z opinii jakie otrzymuję, dotarłem tylko do połowy prawdy.

Dziękuję za uwagi i podpowiedzi
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty