Mówi się, że przyzwyczajenie to druga natura człowieka. Nie odbiegałem od tej reguły. Nawet moja choroba była (i nadal jest) zdania, że wszelkie zmiany w moim stanie zdrowia mogłyby mi tylko zaszkodzić. Nie przewidziała tylko jednego - upływu czasu, wskutek którego moja opiekunka traciła siły. Wreszcie jej wiek podniósł bunt.
A tymczasem mój organizm był ciągle w ruchu - na grzybach, jagodach, zwiedzaniu i... pisaniu. I teraz miałby to stracić? Za co? Przecież żadnego przestępstwa nie popełnił!
Dlatego na myśl o zakładzie zamkniętym dostawał gęsiej skórki. Wyglądało jednak, że sprawy nieuchronnie zmierzają w tym właśnie kierunku. Sam nie był w stanie egzystować, ponieważ jego układ sterowniczy został kiedyś nieodwracalnie uszkodzony, a kto dziś chce bawić się w zegarmistrza?
Mogilno. To hasło nic mu nie mówiło. Nawet nie wiedział, gdzie to jest - mimo względnej erudycji. Toteż gdy przyszedł dzień rozstania ze starym światem, mimo otrzymania sporych dawek uspokajających sygnałów, zaczął się samorozgotowywać. Musiał się jednak w końcu posklejać, stając przed obliczem Nieuniknionego.
Od tamtej chwili minęło już pięć lat. Pięć lat wzniosłych i wielkich, z rzadka przeplatanych małostkami. Lat, w których zżyłem się z mieszkańcami DPS-u oraz dyrekcją i personelem na pewne i niepewne. Lat, w których zaznałem przyjemności prawdziwych grzybobrań, gdy zbieranie dwóch, a nawet trzech koszy grzybów dziennie było ( i jest) zjawiskiem normalnym. To właśnie tu dołączyłem do elitarnego klubu zbieraczy mających na swoim koncie kilogramowe prawdziwki.
Ech, życie - trwaj i nie odwracaj się ode mnie plecami...
Ale nie samymi grzybami człowiek żyje, choć ja nie miałbym nic przeciwko temu, by codziennie jeść kotlety z kani z ziołami prowansalskimi. Inne rzeczy też przecież mają prawo do zaistnienia, a już te śmieszne są szczególnie mile widziane.
Na samym początku mojego pobytu w DPS-ie , przed spodziewanym rozpaleniem ogniska w Dniu Jakimśtam, podebrałem z kolegą z dawnej meblarni resztki mebli, by potem lepiej się hajczyło. Z tego okresu, na szczęście, została mi tylko miłość do kiełbasek lub grzybów z grilla i... wymuszona tolerancja pokaźnego brzuszka.
Ze wszystkich mieszkańców DPS-u najbardziej zapamiętałem pana Jana O - czysz - cze - nie No - sa, choć nigdy osobiście go nie widziałem. Był to stuletni ułan, który na łożu śmierci codziennie rozgrywał swoje dawno minione szarże. Po jego odejściu tu, w Mogilnie, symbolicznie, acz karykaturalnie, skończyła się II Rzeczpospolita.
Inną osobą był do niedawna Budzik. Jego znakiem firmowym był nocny wrzask. W tej dziedzinie osiągnął prawdziwe mistrzostwo. Dotąd sądziłem, że mistrzem wrzasku byłem ja, ale, jak się okazało, nawet i w tej dziedzinie musiałem ustąpić pola.
Charakterystyczną cechą mieszkańców DPS-u jest niejadkowatość, ale i w tej konkurencji zdarzają się wyjątki (poza, oczywiście, mną). Tu osobnik o "niepotrzebnym" nazwisku jest prawdziwym profesjonalistą. Poza tą wąską specjalizacją, połączoną ze skrajnym egoizmem, nic innego nie potrafi. To rzadki w kulturze śródziemnomorskiej przypadek, by nazwisko idealnie współgrało z cechami charakteru.
Kolejny typek to Terytorialista. Idealnie rymuje się z terrorystą. W Stanach Zjednoczonych jest nim każdy obywatel tak zwanej "głębokiej prowincji", czego rezultatem są codzienne strzelaniny. W warunkach DPS- owskich doświadczyłem tego pojęcia w łagodnej formie w postaci rozciętego policzka. A że i ja do ułomków nie należę, zostawiłem mu pamiątkę naszego spotkania w kontrpostaci guza na czole.
Mój kolega, z którym urządzałem rajdy na meble, potrafi być równocześnie antykolegą, gdy w chwilach zaćmienia zapomina, że nie jest dyrektorem DPS-u. Muszę jednak udawać, że się z tym godzę. Bo kto inny rozpaliłby mi grilla, na którym pichcę potrawy z grzybów własnego pomysłu?
A co z personelem? Powiem tak - jest politycznie poprawny w lokalnej wersji. Dominują u niego określenia typu " lubimy wszystkich bez wyjątku" lub "to bardzo rozumny człowiek", choć wszyscy doskonale znamy rzeczywistość. Fakt ten nie może jednak w żadnym wypadku mnie usprawiedliwiać, gdyż czasem i ze mną trudno wytrzymać. Ponadto muszę pamiętać, że moje formalne wykształcenie jest jednym z najsłabszych wśród wszystkich mieszkańców DPS-u.
Ale spoko! Jestem dobrze prowadzony. Dam radę!
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt