Letta - Josef Hosek
Proza » Inne » Letta
A A A
Klasyfikacja wiekowa: +18

Marzyła o poranku. W cieniach i brzasku prześcieradła nuciła swoją pieśń, i bawiła się włosami. Na zewnątrz zacinał zimny deszcz, świszcząc między drzewami; dudniły w szyby ciężkie krople. Był marzec, leżała naga; gdzieś tam tętniła szalona maszyneria miasta, złowieszczo zgrzytały pędzące tramwaje; była spokojna, promieniała. Radość odwiedziła jej serce na myśl, że nie musi w tym wszystkim uczestniczyć. Za kilka godzin będzie w pociągu, który zaniesie ją w rodzinne strony. Jeszcze raz przerzuciła w pamięci wszystkie połączenia i upewniła się, że dobrze wybrała; jeszcze raz odmierzyła czas. Padła komenda:

- Wstawać!

Uniosłem głowę znad poduszki i z wyrzutem do całego świata wymalowanym na pysku przeleciałem wzrokiem po ścianach sypialni; nowy, mroczny, deszczowy dzień oślepił moje lepkie od snu oczy. Pragnąłem ciemności, pragnąłem najgłębszej ignorancji, pragnąłem zasnąć i nigdy się nie zbudzić. Na pytania: gdzie jestem?, kim jestem?, po co jestem?, pojawiające się w mojej zamroczonej głowie, nie miałem prawa znać odpowiedzi i nawet gdyby przyszło mi narodzić się jeszcze tysiąc razy nie doszedłbym żadnej, bo takiej nie ma w świecie iluzji, w której żyłem. Nie było żadnego sensu, żadnej logiki,  filozofii. Był tylko wiatr, deszcz, fałszywe ego i ta cholerna zima, która nie chciała się skończyć. Łypnąłem na nią okiem i ujrzałem rozradowaną twarz. Nie przestawała mruczeć i dalej w skupieniu przyglądała się końcówkom włosów. Miała wyraz twarzy mechanika pochylającego się nad jakąś częścią zagmatwanej konstrukcji silnika, przy którym akurat grzebie. Zgrabna noga chodziła z elegancją w takt wyobrażonej muzyki; była przy refrenie, którego motyw powtarzał się bez końca. Rzuciła mi szybko jedno czy dwa zachęcające spojrzenia.
 
Nad dachami osiedla wzniosło się stado dzikich wron; kracząc do siebie, wyruszały na żer.

Była świeża, ciepła i smakowita jak pączek zamoczony w lepkim lukrze na półkach cukierni  za rogiem. Szybko zorientowałem się, że poniżej pasa stoję  na baczność, naprężony jak struna, gotowy do przeglądu broni i, kiedy przysunąłem się by jej o tym opowiedzieć, jak bardzo jestem w formie, wsunęła z ciekawością rękę pod pościel, żeby sprawdzić, czy mówię prawdę, po czym zacisnęła palce jakby złapała piłkę do tenisa. Zastygłem. Szelmowski uśmiech przeleciał w kącikach jej ust, ukazując skrawek białych zębów. Zerkając zawadiacko, z ukosa, potrząsnęła dłonią jakby chciała ocenić wartość tej skamieliny oczekującej wyzwolenia. Przyjrzała się wszystkiemu z dokładnością jakby przeglądała curriculum vitae. Wyglądała na zadowoloną. Nie spuszczając ze mnie wzroku przekręciła się powoli na bok, lekko wypinając w moją barbarzyńską stronę i delikatnie pociągnęła za węża.

- Chodź, mój chłopcze...

Wbiłem się w nią po sam kres tęczy; nie przypominam sobie bym kiedykolwiek zwiedzał piękniejsze rejony tego świata. Siłą orgazmu o mało nie zrobiłem dziury w dachu. Po wszystkim wskoczyliśmy pod prysznic.

Podczas śniadania zasypała mnie opisami dzikich stoków zewsząd spływających ku dolinie. Z roziskrzonymi oczami mówiła o zakamarkach i kryjówkach swojego dzieciństwa, dokąd uciekała, i w których spędzała długie chwile na pierwszych rozważaniach. To tam postanowiła zostać tancerką. Mówiła namiętnie o wiecznie zielonych drzewach, pośród których stoi jej dom i szczekającym na łańcuchu psie; wspomniała o kwiatach w ogródku babci, wśród których ganiała udając księżniczkę znad jeziora Titicaca.

W nocy uprawiała płomienną miłość z owocami, które wybierała skrzętnie z koszyka na stole. Tańczyła, piła, śpiewała na cześć Pana, w magicznym kręgu rozkołysanych świec. I kiedy miałem ją już na szpikulcu, i, jak się wydawało, wszystko jest okay, jak podczas stworzenia, wtedy przypomniała sobie coś bardzo ważnego, jakąś uduchowioną frazę, którą wypowiedział jej mistrz zen, podczas posiłku, na jakimś spotkaniu. Nastała wielebna powaga. Nie było mowy o wygłupach, klapsach, kajdankach i całej gamie tych sprośnych rzeczy, na które człowiek naiwnie nieraz czeka, i na które godzi się czasami. Niewątpliwie taka rozrywka wytrąciłaby ją z głębokiego stanu samozadowolenia i równowagi, w które wpędzała się przez ostatnie dwa dni. Kochać się mogła jedynie z truskawkami i grapefruitami.

- Gadaj ze mną normalnie, wstrętny skurczybyku - upomniała mnie, drapiąc się w ramię.

Po śniadaniu zaczyna podkręcać tempo; ogarnia ją lekki szał. Szybko przemieszcza się, pochrząkując w napięciu przed podróżą, z pokoju do pokoju. Właściwie lata jak wariatka; skacze po meblach, wywleka na środek walizki, torby i mierzy je wzrokiem niby koleżanki,  na które właśnie wpadła na mieście; trzaska szafkami, z których wyciąga fatałaszki, przymierza je, układa w walizce albo wrzuca z powrotem do szafy. Po tej ceremonii siada przed lustrem i poprawia sobie makijaż, opowiadając o mamusi. Kątem oka obserwuję kota spacerującego wzdłuż okna u sąsiadów.

- Ach, jeszcze to, zupełnie zapomniałam...

I z niedopudrowanymi polikami sięga po jakąś strasznie ważną kieckę, w której pójdzie na bal.

- Dzwoń po taksówkę - mówi.

W końcu jest  gotowa. Całuje mnie przy drzwiach, odwraca się, przeciąga spojrzeniem po samotnych cieniach mieszkania i już nas nie ma.
 
Wyskakujemy na klatkę schodową - do piersi przyciskam wielką, wypchaną walizkę. Stąpam po omacku, Letta fika obok; zwinnie i lekko. Kiedy jedziemy, robi się zupełnie ciemno. Noc jak wtedy, podczas pierwszego dnia na ziemi. Brakuje tylko oceanu i trzepotu skrzydeł. Na dnie bagna zapalają się morskie latarnie. Parasolki strzelają w niebo. Na ziemie spadają lodowe kulki wielkości żołędzi; syczą, odbijają się, wirują, turlają. Grad bije w maskę samochodu, dachy domów, w drogę, po której jedziemy i trawniki wokół; ludzie sprawiają wrażenie mrówek. Rozbiegają się chaotycznie. Ktoś rzucił kamieniem w ich mrowisko. Masowo opuszczają ulice,zatrzaskują za sobą drzwi, okna, wpełzają pod łóżka, jak gady. Znikają w oczach. Ewakuacja. Nalot bombowy. Wielkie niezadowolenie. Szlag by to trafił!

Na moście jest korek. Letta klnie. Pod nami marznie rzeka. W lusterku widzę zaniepokojoną twarz kierowcy. On też mnie widzi. W radio grają wiadomości. Dżihad!

- Nie da rady szybciej, szefie? - syczy Letta.

Jest poirytowana. Kierowca wzrusza bezradnie ramionami. Zerka na boki. Robi się nerwówka.

- Cóż, proszę pani, jest korek, stoimy...

Mam lekko opuszczoną szybę; jazgot spadających kulek. Jakiż tragiczny los człowieka w całym tym zgiełku. Świat bąbelkuje w kielichu Stwórcy. Dokąd tak naprawdę wyruszyliśmy i dokąd zajedziemy? Czy będziemy mądrzejsi, kiedy matka ziemia wyda ostatnie tchnienie? Ostatnie wersy arcydzieła rozejdą się głucho po wszechświecie jak po naciśnięciu pstryczka w kontakcie. I nastanie upragniona ciemność, upragniona cisza, upragnione nic; żadnej gwiazdy w zasięgu.

W końcu docieramy na dworzec. Pociąg na peronie. Pakujemy rzeczy do wagonu i patrzymy sobie w oczy; dokoła ludzie żegnają się, kiwając do siebie głowami, prychają jak konie; odchodzą, każde w swoją stronę, gnani jakimś nadziemnym impulsem.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
Josef Hosek · dnia 16.07.2016 09:39 · Czytań: 936 · Średnia ocena: 5 · Komentarzy: 7
Inne artykuły tego autora:
Komentarze
JOLA S. dnia 16.07.2016 10:14 Ocena: Świetne!
Świetne! Nie spodziewałam się że w internecie można spotkać tak wartościowe dzieła!
Serdecznie
Jolka
al-szamanka dnia 16.07.2016 10:42
Cytat:
Nie prze­sta­wa­ła mru­czeć i dalej w sku­pie­niu przy­glą­da­ła się koń­ców­ką wło­sów.

końcówkom
Cytat:
za­ci­snę­ła palce jakby zła­pa­ła piłkę do te­ni­sa. Za­sty­głem. Szel­mow­ski uśmiech prze­le­ciał w ką­ci­kach jej ust, uka­zu­jąc skra­wek bia­łych zębów. Zer­ka­jąc za­wa­diac­ko, z ukosa, po­trzą­snę­ła dło­nią jakby chcia­ła oce­nić war­tość tej ska­mie­li­ny ocze­ku­ją­cej wy­zwo­le­nia. Przyj­rza­ła się wszyst­kie­mu z do­kład­no­ścią jakby prze­glą­da­ła

za dużo i za blisko
Cytat:
Nie spusz­cza­jąc ze mnie wzro­ku prze­krę­ci­ła się po­wo­li na bok, lekko wy­pi­na­jąc w moją(, )bar­ba­rzyń­ską(,) stro­nę

wyczernione przecinki zbędne
Cytat:
śpie­wa­ła na cześć Pana(,) w ma­gicz­nym kręgu roz­ko­ły­sa­nych świec.

zbędny przecinek
Cytat:
Po śnia­da­niu za­czy­na pod­krę­cać tempo

Od tego zdania zmieniasz czas na teraźniejszy. Zamierzone?

I mówiąc szczerze, irytowała mnie niespotykana mnogość średników.

Sam tekst ciekawy, do szybkiego czytania. Fajne opisy, dobry, rozgorączkowany rytm świetnie oddający pośpiech.

Pozdrawiam :)
Niczyja dnia 16.07.2016 11:40 Ocena: Świetne!
Piękny tytuł, nie mogłam się nie skusić:)
Letto po włosku znaczy łózko, letti - byłoby w liczbie mnogiej, więc to nie łóżko. A może chciałeś ukobiecić ten wyraz? W każdym razie wyszło pięknie. Tyle tytułem wstępu.

Opowiadanie bardzo mi się podobało. Przeczytałam je jednym tchem, pijąc poranną kawę. Myślę, że i bez kawy poczułabym się wystarczająco pobudzona... Do tego dochodzi moja wyobraźnia, która wszystko widzi i czuje, nawet głębiej niż autor pisze. Tak już mam, widzę więcej, niż jest napisane.

Fajna historia. Czuć pośpiech, entuzjazm, emocje.
Ciekawe dokąd jadą? Jak się poznali? Jak długo ze sobą zostaną? Zawsze mnie interesowały historie innych związków. To arcyciekawe.

Lubię Cię czytać, a ten tekst szczególnie przypadł mi do gustu. Lubię zimę, śnieg, podróże pociągiem, i coś jeszcze...;)

Pozdrawiam serdecznie,
Niczyja
Josef Hosek dnia 16.07.2016 16:26
Jola S, wielkie dzięki!

Szamanko - żeś mnie wypunktowała przepięknie - dziękuję. Wprowadziłem małe zmiany; wieczorem wrócę i jeszcze raz przyjrzę się wszystkiemu.

Dziękuję, Niczyja!

Pozdrawiam wszystkich serdecznie!
Aronia23 dnia 01.08.2016 08:56 Ocena: Świetne!
Cześć, Josefie Hosku. Bardzo dobre opowiadanie, szczególnie narracja - super obrazy tworzysz. Poruszają one wyobraźnię. A opis jazdy taksówką, a raczej tego, co dzieje się na świecie widzianym oczyma narratora naprawdę przykuwa uwagę.
Letta - ciekawa, niepokorna, to ona kieruje całym to się dzieje wokół. Każda rzecz przemyślana - tylko pozazdrościć takiego uporządkowania w chaosie.
Jak fajnie, że dziś sięgnęłam po lekturę tegoż. Pozdrawiam i życzę miłego dnia. A23
Josef Hosek dnia 01.08.2016 10:27
Siema, Aronia! Wielkie dzięki za wizytę, super komentarz i ocenę!
Dzień pewnie będzie miły, po takich odwiedzinach, czego życzę i Tobie!
Aronia23 dnia 01.08.2016 14:58 Ocena: Świetne!
Dziękuję Josef H. Tak, dzień miłym jest. Dziękuję też za odwiedziny mojej żaby. Pozdrawiam. Aronia23
Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
Kazjuno
24/04/2024 21:15
Dzięki Marku za komentarz i komplement oraz bardzo dobrą… »
Marek Adam Grabowski
24/04/2024 13:46
Fajny odcinek. Dobra jest ta scena w kiblu, chociaż… »
Marian
24/04/2024 07:49
Gabrielu, dziękuję za wizytę i komentarz. Masz rację, wielu… »
Kazjuno
24/04/2024 07:37
Dzięki piękna Pliszko za koment. Aż odetchnąłem z ulgą, bo… »
Kazjuno
24/04/2024 07:20
Dziękuję, Pliszko, za cenny komentarz. W pierwszej… »
dach64
24/04/2024 00:04
Nadchodzi ten moment i sięgamy po, w obecnych czasach… »
pliszka
23/04/2024 23:10
Kaz, tutaj bez wątpienia najwyższa ocena. Cinkciarska… »
pliszka
23/04/2024 22:45
Kaz, w końcu mam chwilę, aby nadrobić drobne zaległości w… »
Darcon
23/04/2024 17:33
Dobre, Owsianko, dobre. Masz ten polski, starczy sarkazm… »
gitesik
23/04/2024 07:36
Ano teraz to tylko kosiarki spalinowe i dużo hałasu. »
Kazjuno
23/04/2024 06:45
Dzięki Gabrielu, za pozytywną ocenę. Trudno było mi się… »
Kazjuno
23/04/2024 06:33
Byłem kiedyś w Dunkierce i Calais. Jeszcze nie było tego… »
Gabriel G.
22/04/2024 20:04
Stasiowi się akurat nie udało. Wielu takim Stasiom się… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:44
Pierwsza część tekstu, to wyjaśnienie akcji z Jarkiem i… »
Gabriel G.
22/04/2024 19:28
Chciałem w tekście ukazać koszmar uczucia czerpania, choćby… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:79
Najnowszy:Mateusz199