Na szczycie
Kiedy na szczyt w końcu się wdrapiesz
i uroczyście oddech złapiesz
pragnąc podziwu i oklasków
staniesz jak struna, zamkniesz oczy, by w blasku
słońca szczęśliwy uśmiech swemu Bogu darować.
Panem świata przez chwilę być, spróbować
tego co niedostępne, dla ludzi zakryte.
A wokoło góry lekko chmurami rozmyte.
Gdy pycha zniknie rodzi się skrucha,
że tak tu pięknie, że Bóg szeptu słucha.
I łza z oka wprost do serca spłynie
drążąc korytarze jak woda w dolinie.
annakoch
Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.