Wiesz Clock, to chyba Twój pierwszy wiersz, który do mnie mówi. I to mówi bardzo.
Lubię takie osobiste poetyzowanie, jakby zwierzanie się szeptem czytelnikowi z własnych emocji, co nie znaczy, że dokładnie te emocje czytelnik odczuje, ale najprawdopodobniej swoje własne. Lubię wiersze, które podczas czytania poruszają wewnętrznie swoją historią. Ten wiersz taki właśnie jest.
Jednak mam pewne drobne uwagi odnośnie niektórych fragmentów.
Cytat:
Znów krwawię, (wiele mi nie trzeba)
ale to nie dlatego, że jest ciężko,
tylko spadłem jak meteor
na choinkę i się urwałem:
wszystko zmierza w zbyt nieznanym kierunku,
żebym mógł mieć kontrolę.
Tutaj powtarzające się końcówki -em, niby nic wielkiego, ale przy czterech czasownikach w tak bliskiej odległości, obciążają nieco tę strofę. I słowo "to" niepotrzebne.
Cytat:
Dlatego
słońce, czekaj! nie pędź tak
niedoganialnie.
Objaśnij mnie,
żebym zrozumiał obowiązujące kalendarze
i nieustanne niedowierzanie
Tutaj trzy słowa z przedrostkiem nie-, też wg mnie za dużo. Poszukałabym zamiennika do "nieustannie".
Za to słońce pędzące niedoganialnie- świetne.
Cytat:
że coś może się zatrzasnąć
tak z nagła
i nikt nie przytrzymał drzwi,
wszyscy rozeszli się
w swoją wersję zdarzeń
W tym miejscu ładniej brzmiałoby, gdyby czasowniki były w tej samej formie: "że coś mogło się zatrzasnąć".
Ogólnie, wiersz bardzo mi się podoba.
Pozdrawiam
