Tym razem telefon zadzwonił wcześniej, dopiero mijała dwudziesta druga. Mimo to Jacek nie był zadowolony, dopiero co usiadł do kolacji, a to zawsze oznaczało, że zaraz rozlegnie się alarm.
-Czego? - warknął niezbyt zachęcająco do słuchawki.
-Aleja Sienkiewicza, skrzyżowanie z Grotgera. Przyjedź natychmiast.
Normalnie jeszcze by sobie ponarzekał, ale coś w głosie Krzyśka, jego partnera, upewniło go, że nie czas na to.
Jak zawsze, tak i teraz, migiczące światła radiowozów i łopocząca na wietrze taśma, która odgradzała miejsce zbrodni, wyglądały jak chory sen.
Przy murze, z głową odwróconą w stronę ulicy, leżał młody chłopak. Jacek spotkał jego ciemny, nieruchomy, powleczony mgłą wzrok i zadrżał. Nie mógł się do tego przyzwyczaić, mimo lat spędzonych w policji.
-Co mamy?
-Michał Baranowski, lat dziewiętnaście, trafiony ostrym narzędziem, prawdopodobnie nożem, prosto w serce. Śmierć na miejscu. Zgon nastąpił prawdopodobnie godzinę temu, ale więcej będę wiedział po sekcji - Marty, lekarz sądowy, wstał z klęczek i powlekł się do samochodu.
-Jasne - mruknął Jacek.
-Jest jeszcze coś - zmieniony nagle głos Krzyśka sprawił, że obejrzał się na partnera niemal z przerażeniem.
-Chłopak nie był sam. Odprowadzał dziewczynę z randki do domu.
-Kto?
Krzysiek odwrócił wzrok i westchnął.
-Justyna Mialik.
Jackowi zawirowało przed oczami, musiał oprzeć się o mur, inaczej by upadł.
Justyna.
Brązowe oczy, złote włosy, kpiący uśmiech, wiotka sylwetka.
Wspomnienie piasku, szum morza.
Pocałunki, jej ręce, ona...
Sen?
Nie, to nie sen. Justyna nie była snem.
Była jego błędem, strasznym błędem sprzed lat.
Jacek spojrzał uważniej na ofiarę. Dziewiętnaście lat... Ledwo dwa lata starszy od Justyny. To nie może być...
-Skąd wiesz? - wychrypiał. Krzysiek wzruszył ramionami.
-Dziewczyna zniknęła. Nie czas teraz na rozbudowane fabuły i przypuszczenia. Idziesz?
Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
lina_91 · dnia 28.01.2007 14:01 · Czytań: 728 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 7
Inne artykuły tego autora: