Moi kochani!
Od razu przepraszam za ten w rzeczywistości prostacki zwrot. Jest on tak wrośnięty w naszą tkankę, że nawet nie wiemy, dlaczego musimy go używać i skąd pochodzi. To znaczy nie wiecie Wy i za życia nie wiedziałem tego ja. Ale tu, gdzie teraz jestem, znajduje się coś w rodzaju "centrum dowodzenia", odpowiedzialnego za to, co dzieje się nade mną. Oczekuję na decyzję jakiegoś gremium, co ze mną stanie się dalej. Oczekiwanie nie jest rzeczą przyjemną zwłaszcza po tym, czego się dowiedziałem o sobie i innych ludziach. Ale daje też światełko nadziei. Jakie - o tym później.
Zwroty typu "przepraszam", "proszę", "moi kochani" itp. uważałem dotąd za pewne kanony, które świadczyły o naszym człowieczeństwie. Jakże się myliłem! Ci, co rządzą światem, w którym obecnie przebywam, dokładnie mi to wyjaśnili.
Na czym polegała moja niewiedza?
Cóż. Gdy żyłem, byłem niewolnikiem. Jak to mówicie, niewolnikiem sensu stricto. Mieszkałem na wsi jako faktyczny chłop pańszczyźniany(nie było to sformalizowane). Nie wolno było mi jej opuszczać pod groźbą utraty życia. Granice, w ramach których mogłem się poruszać, oznaczone były palikami pomalowanymi na zielono. Wtapiały się one w zieloną trawę, co w praktyce czyniło je niedostrzegalnymi i usprawiedliwiało nadużycia naszych właścicieli - w razie czego mogli się tłumaczyć, że strzelali do nas "przez pomyłkę".
Panowie władający naszą wsią, choć byli członkami naszego narodu, używali naszego języka tylko w bezpośrednich kontaktach z nami, gdy przychodziliśmy do nich w, jak to nazywali, "interesach"(formalnie byliśmy równi!) Gdy ukłoniwszy się, uprzejmie o coś poprosiliśmy, chętnie nam to dawali. Wiedzieli przecież, że za kilka dni odpracujemy to z nawiązką. Zdarzały się im też tak zwane "humorzaste dni". Wtedy, pomimo przymusowej pracy, nie dawali nam za nią nawet jedzenia. Mówili:
- Tydzień temu wam tyle daliśmy. Teraz czas się trochę przegłodzić -
- Przepraszamy- mówiliśmy. - Nasze dzieci głodują -
- Trzeba było ich tyle nie robić - odpowiadali.
A na odchodnym śmiali się:
- Może jesteście szlachetnymi niewolnikami, ale na pewno nie szlachtą -
Takie było nasze życie. Mijał dzień za dniem, rok za rokiem. Nikt nawet nie pomyślał o buncie. Przecież wiadomo, że prawa muszą przestrzegać tylko słabi...
Dziś jednak wiem, że niewolnikami byliśmy nie tylko my. Oni też nimi byli! Niewolnikami własności, pieniądza, obyczajów. Przez tego typu niewolnictwo wykańczali się sami. Na pojedynkach, sporach o spadek, umysłowej pustce. Bo przecież poza umiejętnością zabijania i znajomością mowy francuskiej nie umieli nic.
Ale żyjąc, nic o tym nie wiedziałem. Oszukując się wypowiadaniem grzecznościowych formułek, dyszałem żądzą zemsty. Dzień za dniem, rok po roku. I wreszcie - doczekałem się...
Pewnego dnia, potwornie zmęczony wskutek wyniszczającej pracy, powlokłem się do sklepu w nadziei, że wymienię swoje narzędzie pracy na pudełko ciastek. Mój właściciel, gdyby się o tym dowiedział, ukarałby mnie chłostą, ale to było już bez znaczenia. Skoro te tłuściochy codziennie jedzą dziczyznę z pobliskich lasów, niech raz i ja coś zjem. W końcu jestem człowiekiem, który ma prawo do marzeń...
Jednak strażnicy byli czujni. Przestąpiwszy próg sklepu, od razu poczułem na plecach lufę karabinu. Wtedy coś we mnie pękło. Nagle poczułem w sobie piekielną moc. Błyskawicznie podciąłem mu nogi, a potem wyrwałem z jego ręki karabin i pomknąłem w las.
Oczywiście skończyło się to tym, czym skończyć się musiało - leżeniem w grobie. Zanim jednak padłem od ich kul, przez kilka dni cieszyłem się wolnością, choć głodowałem, nie umiejąc polować.
Czy teraz jest dla Was jasne, dlaczego nienawidzę zwrotów grzecznościowych?
Dziś siedzę w tak zwanej "Poczekalni". Na co czekam? Na decyzję, gdzie zostanę wysłany. Przecież ja żyję nadal, tylko przeprowadziłem się. Właściciele niewolników nie przewidzieli tego. Wielokrotnie słyszałem od nich, jak dobrze być niewolnikiem. Zaproponowali nam transakcję wiązaną - wieczną harówkę w życiu doczesnym w zamian za tak zwane "życie wieczne". Pozornie nie mylili się - istnieje życie wieczne. Najlepszym dowodem na to jest fakt, że zachowuję pełną świadomość i że mogę z Wami rozmawiać.
Rzecz jednak w tym, że oni w to życie nie wierzą! No bo gdyby wierzyli, po co mieliby gromadzić takie bogactwa? I po co dziedziczyliby majątki? Przecież nie po to, by w świecie, gdzie mieszkam teraz, dzielić się nimi ze mną...
No właśnie - co by się stało, gdyby ten, co mnie zastrzelił, spotkał dziś mnie ? Czy doznałby szoku, patrząc na moje ciało bez ciała i wiedząc, że wygląda tak samo? To przekracza granice wyobraźni!
*
- Gdy zmartwychwstasz, zamienisz się z nim miejscami. Chciałbyś tego? -
Nieboszczyk gwałtownie się odwrócił. Kto zna jego myśli? Czyżby król podziemi?
- Tak, dobrze się domyślasz. Koniec oczekiwania. Decyzja zapadła -
- Nie, błagam! Nie chcę wracać do tego gniazda węży! -
- Przestań pismoświętować. Żartowałem. Nigdy już tam nie wrócisz -
I w tej samej chwili nieboszczyk zobaczył, że jest strojnicą baldaszkówką i siedzi na kminku.
Wiem to ja, moderator tego tekstu, ale nie nieboszczyk. On zobaczył obok siebie nie kminek, ale Struna - słynnego na całą okolicę chwalipiętę, który tak się reklamował:
- Chcecie usłyszeć muzykę? Pokażcie więc swoje talenty i rozruszajcie mnie! Ale nie zwlekajcie, bo mi gorąco i dobry wachlarz przyda mi się -
Nie minęło parę chwil, a obok strojnicy usiadła gnojka trutniowata.
- Cześć. Myszor jestem -
- Przepraszam, ale czy my się znamy? -
- Oj, niewolniku... Jak możesz mnie nie pamiętać? Ileż to razy korzystałeś z wiejskiego wychodka? Tam ukrywałam się ja pod postacią myszy z długą rurką oddechową. Pogardzałeś mną, bo byłam symbolem nędzy i upokorzenia. Nie rozumiałeś, że z czegoś muszę żyć -
- Kto ci to powiedział? Głos z podziemia? -
- A coś ty myślał? Krasnoludki? Ja też się przeprowadziłam, by dostać drugie życie, tyle że w inne miejsce na ziemi, a nie tak jak ty. To samo dotyczy tutejszych kopułek, kopulników czy też wyślepków -
- A miejscem spotkania stał się koperek... -
- Strun, przyjacielu, Strun. Ponadto nie popisuj się wiadomościami z poprzedniego życia, bo niepotrzebnie przerazisz wyślepki, które nie wiedzą jeszcze, że może je czekać zły los, gdy przybiorą inną postać. One przecież są tu cudzoziemcami. Nie możemy sobie pozwolić na psucie naszego wizerunku -
Oczywistą konsekwencją tej sytuacji musiała być, według mnie, próba nauczenia Niewolnika - Nieboszczyka - Strojnicy savoire - vivru równoległego świata. Nie wiemy, jak przebiegał ten proces u byłego niewolnika, który w poprzednim wcieleniu byłby zapewne surowo karany za próbę samodzielnego myślenia. Czy zrozumiał, że Słońce to Nadsiła, a nadzorca nad wcieleniami - Podsiła? Czy wyzwoliwszy się z niewolniczych pęt udało mu się powstrzymać naturalną eksplozję egoizmu i nie zakłócać spokoju leniwych muchówek?
Z całą odpowiedzialnością za słowa mogę na to pytanie odpowiedzieć twierdząco, gdyż osobiście obserwowałem ten etap jego życia. Byłem oczarowany sielankową atmosferą, która panowała w Koperlandzie.
Teraz już wiem, że zupę koperkową lubię nie tylko ze względu na jej smak.
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt