Nie było dla niej niczym nowym, że widywała ludzi. W metrze, parku, sklepie. Stali spokojnie patrząc wielkimi oczyma w dal. Przyzwyczajona do tego widoku, mijała ich obojętnie. Czasem tylko zdarzyło się jej zatrzymać w pół kroku czy mimowolnie spojrzeć tam, gdzie utkwiony był czyjś wzrok. Od kilku lat wiedziała, że to tylko umysł płata jej figle. Brała odpowiednie leki, unikała stresowych sytuacji i to pozwalało jej w miarę normalnie żyć.
Tego dnia jednakże ujrzała małego: 5, może 6 - letniego chłopca. Patrzył na nią wymownie z otwartą buzią. Miał na sobie bladoniebieską, przykrótką piżamkę. Śpieszyła się właśnie do pracy. Nie miała czasu na rozmyślania. Zresztą – lekarz zabronił jej analizowania takich sytuacji.
Krótko po 16:00 założyła płaszcz, zabrała torebkę i wyszła z biura. Chłopiec stał tuż za parkiem. Serce jej drgnęło. Duchy nie ukazują się dwa razy tej samej osobie; chyba że chcą jej coś przekazać.
Zapomniawszy o zaleceniach medyka, spojrzała na malca. Ten wyciągnął dłoń i czterema palcami wskazał duży, oświetlony budynek po przeciwnej stronie ulicy. Wiedziała, co się tam znajduje. Odwiedzała go wielokrotnie kilkanaście lat temu, gdy jej młodsza siostra zachorowała na nieoperacyjnego glejaka mózgu. To hospicjum. Bardzo nie chciała wchodzić tam ponownie. Złe wspomnienia wróciły jak sępy szukające pożywki. Wiedziała jednak, że chłopczyk potrzebuje kogoś, z kim może nawiązać kontakt.
Zaraz za drzwiami wejściowymi znajdowało się okienko. Strażnik czujny jak pies spojrzał nieprzyjaźnie na jej wykrzywioną grymasem bólu twarz.
- Do kogo? – zapytał nieprzyjemnym tonem.
- Do bratanka – skłamała.
- Która sala? – warknął strażnik.
- Cztery – odpowiedziała wręcz pytająco po chwili wahania.
- Proszę założyć strój ochronny i maskę – rzucił, otwierając wreszcie drzwi wewnętrzne.
Ubrawszy się szybko w kupione w automacie rzeczy przeszła pośpiesznie pod odpowiednią salę. W środku zobaczyła wielkie łóżko i mnóstwo aparatury dookoła. Ogromna ilość rurek łączyła maszyny z drobnym ciałkiem skrytym wśród białej pościeli. Od razu go rozpoznała. Wiedziała, że nie ma wiele czasu. W każdym momencie może przyjść ktoś bardziej kompetentny i każe się jej wylegitymować.
Spojrzała uważnie na chłopca, potem na tabliczkę zawieszoną w nogach łóżka. Dawid, 7 lat. Nie wyglądał na tyle, pomyślała. Diagnoza: śpiączka w wyniku wypadku komunikacyjnego. To już 3 lata…
Rzeczywiście wyglądał jakby tylko spał. „Mały królewicz” pomyślała mimochodem. Delikatnie wzięła jego dłoń w swoje ręce.
- Wstawaj śpiochu – powiedziała szeptem – świat czeka na ciebie.
Nie liczyła na cud. Była tylko szaloną kobietą, która widywała dusze. A jednak malec drgnął lekko.
- Dawid, musisz się obudzić – odezwała się głośniej.
Tak, tym razem wyraźnie zauważyła ruch palców.
- No, chłopaku, do boju – powiedziała z wiarą.
I stało się coś niezwykłego. Chłopiec otworzył oczy i błędnym wzrokiem omiótł pomieszczenie. Aparatura zaczęła wydawać dziwne dźwięki. Ktoś szybko wszedł do sali i zaczął sprawdzać połączenia rurek. Ktoś inny wołał już lekarza. W całym tym zamieszaniu po cichu wymknęła się niezauważona na zewnątrz. Jej twarz promieniała, serce biło jak szalone.
Teraz już wiedziała, była pewna, że ma dar. Jej złudzenia nie są chorobą. Wyjęła telefon i zadzwoniła do swojego lekarza, odwołując kolejną wizytę.
- Tak, czuję się już dobrze… Nie, nie potrzebuję leków… Jestem już zdrowa…
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt