Ufność matki - krasny
Dramat » Tragedia » Ufność matki
A A A
Od autora: Opowieść o niepełnosprawnym Krzysiu.

   Przyszła do nas dokładnie dwudziestego pierwszego marca. Zaskoczyła zupełnie. Dosyć zgrabnie zaczęła wplątywać się w codziennie obowiązki i swym natchnieniem zaczęła nimi kierować. Starała się być niewidoczną, ale z drugiej strony chciała abyśmy ją zauważyli. Starała się zaskakiwać przy każdej czynności i okazji. Była delikatna jak usta niemowlaka. Spokojna jak chowające się za horyzont Słońce, które cieszyło jeszcze przez chwilę nasze oczy. Jej powietrze było lekko ogrzane. Swym podmuchem sprawiało, że od razu czuliśmy się pewniej i znakomicie odprężeni. Starała się być urocza i hojna w swych podarunkach. Czyste czyste powietrze, jego woń, zielone drzewa i krzewy. Zdradzała się wszędzie. Była w domu, w szafie, w piwnicy i w naszych sercach.

Kto mógłby być tym wszystkim?
Kto mógłby zdziałać tak wiele?
Kto mógłby nas tak zaskoczyć?

To oczywiście Wiosna!



   Na imię miał Krzyś. Był małym chłopcem i bardzo starał się doceniać świat. Uwielbiał przyrodę i zwierzęta. Mieszkał w małym miasteczku niedaleko lasu. Pośrodku znajdował się duży sklep samoobsługowy, do którego razem z mamą codziennie przychodził na zakupy. Miał 10 lat. Był inwalidą i od 2 lat jeździł na wózku, do którego przykuty był na „stałe”. Bardzo chciał być normalnym chłopcem, który tak jak i jego rówieśnicy mógł chodzić do szkoły i mieć jakieś hobby. Pragnął aby ludzie, którzy się z nim stykali nie traktowali go jak człowieka, który już nic nie znaczy. Z natury był bardzo spokojnym i cichym, miłym chłopcem. Starał się, aby wszystko co robi było dobre i aby rodzice byli z niego zadowoleni. Krzyś był blondynem o wypukłych oczach, osadzonych blisko nosa. Twarz okrągła, cera śniada. Usta małe i słabo wyraziste z lekko czerwonymi wargami. Nie miał żadnego rodzeństwa. Pochodził z bogatej rodziny. Ojciec urzędnik, a mama zajmowała się domem.


- Mogę dzisiaj zrobić zakupy? – Zatrzymał wózek i spojrzał się na mamę.
- Poradzisz sobie synku?
- Przecież nie jestem takim niezdarą – dodał.
Zwolnił hamulec, a wózek pod wpływem wywartej przez matkę na niego siły, potoczył się dalej w stronę drzwi, które stanowiły wejście do sklepu.
   Jego mama miała 41 lat, lekko przypudrowane zmarszczki, które z bliska były dość widoczne. Oczy miała bardzo wyraźne, szkliste i niebieskie. Sprawiały wrażenie jakby przez cały czas były lekko zapłakane. Stała z dala gdzie przypatrywała się poczynaniom swego syna. Krzyś do koszyka, który znajdował się na jego kolanach wkładał wszystko co uważał za potrzebne. Czasami szybciej a czasami wolniej poruszał się między niewysokimi regałami i stojakami, które znajdowały się na terenie sklepu. Jego prawa dłoń, która przez cały czas spoczywała na elemencie sterującym z wielkim zapałem i poświęceniem kierowała ruchem wózka. Przyglądał się wszystkiemu co przyciągało jego uwagę, czasami próbował to dosięgnąć, ale stało za daleko lub za wysoko aby mógł to choćby dotknąć. Mimo tego wszystkiego był zawsze uśmiechnięty i radosny, nigdy starał się nie zrażać tym czego nie potrafił osiągnąć lub pokonać. Zawsze wierzył w to, że kiedyś będzie inaczej, zmieni się jego życie. Miał swe marzenia, o których nie przestawał myśleć, i które były dla niego priorytetem. Rzadko się smucił, ale gdy już nawiedzał go taki stan pogody ducha zawsze powtarzał: „Chory nie chory ale zawsze człowiek”.
Doceniali to jego rodzice, którzy z wielką miłością i czułością się nim opiekowali. Starali się zapewnić mu jak najwięcej swobody i dobrą rodzinną atmosferę. Wiedzieli i żyli z tą myślą, że mają syna na wózku inwalidzkim ale nigdy się tego nie wstydzili.
- Co my tutaj mamy? – spytała kasjerka spoglądając w koszyk – Co tam słychać u Ciebie Krzysiu ? – dodała.
- Nic ciekawego, proszę Pani. Mama kupiła mi wczoraj dwie malutkie, białe myszki – odpowiedział Krzyś.
- No... to teraz masz zajęcie. Musisz się nimi opiekować...
- Tak... Bardzo lubię zwierzęta.
- Cieszę się – dodała kasjerka mówiąc na głos wartość zakupów.
- 40,60 zł
- Już daję.
Krzyś zgrabnie sięgnął do lewej kieszeni skąd wyjął niewielki portfelik
- Dziękuję Krzysiu – odpowiedziała kasjerka z miłym uśmiechem na twarzy.
Następnie powtórnie położył sobie pełen koszyk na kolana i odjechał wózkiem dalej w stronę mamy.
- Mamo? Dlaczego ta pani zawsze dla mnie jest tak miła, a dla innych ludzi taka zwyczajna, normalna ?- spytał.

Zdziwiła się trochę. Odpowiedzieć na to pytanie było trudno, ponieważ wiązało się to z jego kalectwem i z tym, że inni ludzie traktowali go inaczej bowiem wiedzieli, że zasługuje na większe zainteresowanie i zrozumienie. Być może chcieli, aby to zauważył. Krzyś nie chciał tego, nie chciał aby tak go traktowano.
- Nie wiem Krzysiu... Pewnie dlatego, że bardzo cię lubi.
- Ale ja tak nie chcę. Chcę aby normalnie do mnie mówili, tak zwyczajnie. Mamo musisz coś zrobić! Mówił do niej dosyć stanowczo i z niewielkim żalem. Wiedział, że jest chory ale nie chciał tego pokazywać. Nie chciał pomocy.

W milczeniu opuścili sklep i natychmiast znaleźli się na zatłoczonym chodniku. Siedział mocno wyprostowany, a jego ręce bezwładnie leżały na oparciach po obu stronach wózka, nie był smutny, ale o czymś myślał. Przez cały czas patrzył przed siebie nie zwracając na nic uwagi. Nie ruszał się ani nie kręcił głową na boki, jak zwykle to robił. Sprawiał wrażenie jakby chciał na coś sobie odpowiedzieć i coś na własny sposób wytłumaczyć. Jego matka szła tuż za nim mocno oburącz trzymając i pchając wózek, na którym siedział. Nie sprawiało Jej to wielkiej trudności, gdyż Krzyś nie był ciężki, a sam wózek można było pchać jednym palcem. Na jednym z ramion wózka wisiała siatka z zakupami. Ruch w mieście był dość spory. Wszędzie dużo ludzi, którzy robili ostatnie zakupy przed świętami Wielkanocy.
- Nie!
- Co się stało Krzysiu?
- Ja chcę sam! Proszę.
- Ale nie mogę puścić cię samego, to niebezpieczne.
- Dlaczego wy zawsze wpajacie mi do głowy, że wszystko jest niebezpieczne, czy nie potraficie zrozumieć tego, że chcę być samodzielny? – krzyczał.
Nigdy nie był złośliwy. Krzyczał ale nie był to krzyk złości czy obrazy. Chciał uświadomić swej matce, że on sam potrafi „przejść” przez przejście dla pieszych. Pragnął zrobić to sam i właśnie dziś.
- Nie mogę Krzysiu! Nie żądaj tego ode mnie. Po prostu nie mogę. Nie robię Ci tego na złość, po prostu martwię się o Ciebie.
- Mamo proszę to dla mnie bardzo ważne! – nalegał.
- Nie wiem, naprawdę nie mogę.
- Mamo, proszę...
- A jak coś ci się stanie?
- Co może mi się przytrafić, przecież tu jest przejście, tak?
Pokazał, też w pełni naładowany akumulator wózka.
- To niczemu nie dowodzi.
- Proszę! Mama tu poczeka, a ja przejadę na drugą stronę.
- Jak już tam będę wtedy dopiero...
- Krzysiu!!! – krzyknęła – ale ja się boję! – przerwała mu.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.



   Znajdowali się na skraju miasteczka, tuż koło swojego domu. Ruszył...
Obejrzał się w prawo potem w lewo i podjechał do samej krawędzi jezdni. Jego mama stała troszkę dalej i ze smutkiem patrzyła. Nie chciała aby tak było, ale tym razem nie potrafiła mu odmówić. Wiedziała, że cierpiał gdy wszystko robiło się za niego i zbyt uporczywie się mu pomagało.
- Uważaj na siebie – dodała ściskając swe dłonie.
- Krzyś obejrzał się za siebie i lekko się uśmiechnął.
- Dobrze mamo ... Będę uważał.
Raz jeszcze obejrzał się w obie strony. Droga była pusta. Pchnął drążek mocno do przodu. Koła wózka zaczęły się kręcić, a Krzyś sunął w nim do przodu. Matka stała z zaciśniętymi pięściami. Uświadamiała sobie, że popełniła błąd, że naraża swego jedynego syna na wielkie niebezpieczeństwo.
Trzymała za niego kciuki jak najlepsza koleżanka swej przyjaciółki, która wybiera się na egzamin w szkole. Wiedziała, że się uda, że da radę ale jednak... tak na wszelki wypadek. Była przekonana, że Krzyś da sobie radę, że jest znakomity, że zwycięży.
- Jezu co ty robisz ?! – Agnieszka.
- Andrzej?! – wykrztusiła z siebie.
Andrzej to tata Krzysia. Widział wszystko co się działo przez okno w pokoju. Nagle wyskoczył z domu. Był przestraszony, blady. Biegł w jego stronę tak szybko jak potrafił. Chciał mu pomóc zjechać z drogi.
- Tato!!! - Krzyś zapomniał o tym, że znajduje się na środku jezdni. Uśmiechnął się i z zadowoleniem podniósł obie ręce w górę. Wózek momentalnie zatrzymał się. Krzyś śmiał się dalej. Był zadowolony i cieszył się z tego, że był sam i nie potrzebował pomocy.
Agnieszka rzuciła torbę z zakupami i chciała poderwać się do biegu gdy nagle...
- Krzysiu, uważaj samochód! – pośpiesz się, jedz!
Chciała zabić w sobie to co się w niej zrodziło i od kilka sekund nie dawało jej spokoju. Nie mogła tego znieść. Wiedziała, że nie da rady. Koszmar. Rozdziawiła szeroko usta i czekała, nic już nie mogła zrobić. Obejrzał się w bok. Był przerażony. Zakrył sobie twarz i mocno z całych sił wtulił się w wózek, który teraz był dla niego najbezpieczniejszym miejscem. Bał się i zaczął krzyczeć.
- Mamo !!!!!!!! Mamo !!! Nie ......................
Ojciec był już bardzo blisko, ale nie na tyle. Z zakrętu wyjechał samochód, który zaraz po wyjściu z łuku drogi nagle mocno zaczął hamować.
- Nie!!!! – krzyczał Andrzej.
Wszystkie cztery koła auta zatrzymały się w miejscu, a on dalej sunął mimo woli kierowcy, zmieniając pozycje podczas poślizgu, obracając się bokiem.
- Krzysiu!? – powiedział cicho jakby do siebie Andrzej. Stanął zdyszany na krawędzi drogi i przyglądał się boleści swego syna. Opadł na kolana i znieruchomiał.
Uderzenie było tak silne, że sprawiło, iż Krzyś natychmiast wypadł z wózka, który zaraz po tym został doszczętnie zmiażdżony po kołami samochodu. Leżał kilka metrów dalej. Nie ruszał się. Jego twarz była cała czerwona i rozpalona. Z nosa silnie ciekła krew, która powoli spływała na rozpalone usta. Były dziwnie ułożone. Jego uśmiech mieszał się ze smutkiem. Brwi opadły. Oczy zamknięte. Zaraz po tym, przy Krzysiu znalazł się Andrzej.
- Wezwę pogotowie – pobiegł szybko do domu.
- Niech go pani nie rusza. To może mu tylko zaszkodzić jeśli będzie miał uszkodzony kręgosłup – jęknął do Agnieszki kierowca. Było mu bardzo przykro był roztrzęsiony i bezsilny. Agnieszka nic nie mówiła. Zaczęła płakać .
- To moja wina. To ja mu na to pozwoliłam. Powinnam być z nim, a na pewno nic by się mu nie stało – szlochała.
- Niech Pani tak nie myśli...
- Nie – On nie mógł być za siebie odpowiedzialny. Był inwalidą, rozumie to Pan! – płakała.
Nic nie odpowiedział. Opuścił głowę i spojrzał na Krzysia. Leżał bez ruchu. Jeszcze kilka chwil temu był taki radosny i uśmiechnięty, a teraz bez sił i bez własnej woli, bez wiary we własne możliwości. W oddali słychać było sygnał zbliżającej się karetki pogotowia. Minęło zaledwie kilka minut. Z ambulansu wyskoczył szybko lekarz, który natychmiast zaczął badać i przyglądać się Krzysiowi. Serce jeszcze biło.
- Wyjdzie z tego? Będzie żył? – zapytał Andrzej.
- Trudno mi cokolwiek powiedzieć – odparł lekarz.
Następnie delikatnie na noszach włożyli Krzysia do karetki.
Stali razem. Zakazano im jechać z Krzysiem. Andrzej obejmował Agnieszkę, która przytulona była do jego ramienia, a jego prawa ręka obejmowała jej ciało.
Po kilku minutach – Krzyś w drodze do szpitala .....zmarł.

Poleć artykuł znajomym
Pobierz artykuł
Dodaj artykuł z PP do swojego czytnika RSS
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • E-mail znajomego:
  • E-mail polecającego:
  • Poleć ten artykuł znajomemu
  • Znajomy został poinformowany
krasny · dnia 06.11.2016 15:08 · Czytań: 351 · Średnia ocena: 0 · Komentarzy: 0
Inne artykuły tego autora:
  • Brak
Komentarze

Ten tekst nie został jeszcze skomentowany. Jeśli chcesz dodać komentarz, musisz być zalogowany.

Polecane
Ostatnie komentarze
Pokazuj tylko komentarze:
Do tekstów | Do zdjęć
ks-hp
18/04/2024 20:57
I taki autor miał zamysł... dziękuję i pozdrawiam... ;) »
valeria
18/04/2024 19:26
Cieszę się, że przypadł do gustu. Bardzo lubię ten wiersz,… »
mike17
18/04/2024 16:50
Masz niesamowitą wyobraźnię, Violu, Twoje teksty łykam jak… »
Kazjuno
18/04/2024 13:09
Ponownie dziękuję za Twoją wizytę. Co do użycia słowa… »
Marian
18/04/2024 08:01
"wymyślimy jakąś prostą fabułę i zaczynamy" - czy… »
Kazjuno
16/04/2024 21:56
Dzięki, Marianie za pojawienie się! No tak, subtelnością… »
Marian
16/04/2024 16:34
Wcale się nie dziwię, że Twoje towarzyszki przy stole były… »
Kazjuno
16/04/2024 11:04
Toż to proste! Najeżdżasz kursorem na chcianego autora i jak… »
Marian
16/04/2024 07:51
Marku, dziękuję za odwiedziny i komentarz. Kazjuno, także… »
Kazjuno
16/04/2024 06:50
Też podobała mi się twoja opowieść, zresztą nie pierwsza.… »
Kazjuno
16/04/2024 06:11
Ogólnie mówiąc, nie zgadzam się z komentującymi… »
d.urbanska
15/04/2024 19:06
Poruszający tekst, świetnie napisany. Skrzący się perełkami… »
Marek Adam Grabowski
15/04/2024 16:24
Kopiuje mój cytat z opowi: "Pod płaszczykiem… »
Kazjuno
14/04/2024 23:51
Tekst się czyta z zainteresowaniem. Jest mocny i… »
Kazjuno
14/04/2024 14:46
Czuję się, Gabrielu, zaszczycony Twoją wizytą. Poprawiłeś… »
ShoutBox
  • Zbigniew Szczypek
  • 01/04/2024 10:37
  • Z okazji Św. Wielkiej Nocy - Dużo zdrówka, wszelkiej pomyślności dla wszystkich na PP, a dzisiaj mokrego poniedziałku - jak najbardziej, także na zdrowie ;-}
  • Darcon
  • 30/03/2024 22:22
  • Życzę spokojnych i zdrowych Świąt Wielkiej Nocy. :) Wszystkiego co dla Was najlepsze. :)
  • mike17
  • 30/03/2024 15:48
  • Ode mnie dla Was wszystko, co najlepsze w nadchodzącą Wielkanoc - oby była spędzona w ciepłej, rodzinnej atmosferze :)
  • Yaro
  • 30/03/2024 11:12
  • Wesołych Świąt życzę wszystkim portalowiczom i szanownej redakcji.
  • Kazjuno
  • 28/03/2024 08:33
  • Mike 17, zobacz, po twoim wpisie pojawił się tekst! Dysponujesz magiczną mocą. Grtuluję.
  • mike17
  • 26/03/2024 22:20
  • Kaziu, ja kiedyś czekałem 2 tygodnie, ale się udało. Zachowaj zimną krew, bo na pewno Ci się uda. A jak się poczeka na coś dłużej, to bardziej cieszy, czyż nie?
  • Kazjuno
  • 26/03/2024 12:12
  • Czemu długo czekam na publikację ostatniego tekstu, Już minęło 8 dni. Wszak w poczekalni mało nowych utworów(?) Redakcjo! Czyżby ogarnął Was letarg?
  • Redakcja
  • 26/03/2024 11:04
  • Nazwa zdjęcia powinna odpowiadać temu, co jest na zdjęciu ;) A kategorie, do których zalecamy zgłosić, to --> [link]
Ostatnio widziani
Gości online:0
Najnowszy:Usunięty