Anna jak zwykle bardzo się spieszyła z pracy. Dosłownie z zegarkiem w ręku wybiegła z nagrania i pędziła do samochodu. Miała tylko dwadzieścia minut, aby odebrać dzieci ze szkoły. Każdy korek, każda dodatkowa rozmowa mogła spowodować niepowodzenie jej przedsięwzięcia. Przedsięwzięcia. Potem szybkie zakupy, gotowanie obiadu i odrabianie lekcji z dziewczynkami. I tak od rana do wieczora bez chwili wytchnienia. Podchodziła do swojego zielonego auta, kiedy drogę zagrodziło jej dwóch rosłych facetów. Przez chwile przeraziła się nie na żarty, ale zanim strach na dobre zacisnął jej serce, mężczyźni pokazali jej służbowe legitymacje i zaprosili do swojego samochodu.
- Ale moje dzieci – zaprotestowała słabo. – Czekają na mnie w szkole…
- Zajęliśmy się nimi – powiedział ten, który usiadł za kierownicą. – Proszę się nie martwić, są bezpieczne.
- Ale gdzie są? Co się z nimi dzieje?
Ale nie odpowiedzieli jej. Potężne czarne auto ruszyło ostro do przodu.
- Jeśli zrobi pani wszystko, o co poproszą, to na pewno jeszcze dzisiaj się pani z nimi zobaczy – dodał tajemniczo cywili siedzący razem z nią na tylnej kanapie. Nie dał się skusić na żadne dalsze zwierzenia. W milczeniu dojechali na ulicę Rakowiecką, a chwilę później przekroczyli bramę wjazdową na dziedziniec potężnego, ponurego gmachu. Milczący towarzysze podróży wprowadzili ją do środka. Potem na pierwsze piętro, gdzie na końcu korytarza znajdował się kolejny mniejszy, a tam szare obdrapane drzwi do niewielkiego pokoju z biurkiem.
- Proszę tu czekać – powiedział jeden z nich zamykając drzwi za sobą. Anna została sama, a po chwili usłyszała zgrzyt klucza w zamku. Zamknęli ją. Nie wiedziała, o co chodziło, nie wiedziała, gdzie są jej dzieci. Przez chwilę chciała zadzwonić do przyjaciółki, ale po chwili zrezygnowała. Cóż mogła jej pomóc, a może tym facetom tylko na tym zależało, żeby poznać jej kontakty…
Na ponurych rozmyślaniach minęła jej pierwsza godzina. Podczas drugiej zaczęła się niecierpliwić. Zapaliła nawet papierosa, chociaż paliła naprawdę w wyjątkowych okolicznościach. Kilka razy przeszła się po maleńkim pokoju. Poczuła w brzuchu znowu ten niepokojący ból, który nie opuszczał ją od kilku tygodni. Była u lekarza, zrobiła pierwsze badania, ale nie zdążyła jeszcze odebrać wyników. W końcu zawołała do pustych ścian, że ma dużo pracy. Ale mury pozostały obojętne na jej głos…
Po trzech godzinach klucz ponownie zazgrzytał w zamku i nagle w małym pokoju zrobiło się tłoczno. Do środka weszło czterech facetów. Wszyscy ubrani byli w ciemne garnitury i jasne koszule. Usiedli wokół biurka i przez chwilę przyglądali się w milczeniu Annie. W końcu kobieta też usiadła na samotnym krześle pośrodku pokoju.
- Jestem pułkownik Witkowski, a to kapitan Nowak – najstarszy z grupy przedstawił się po chwili, a jego młodszy stopniem kolega lekko skinął głową. – A ci dwaj panowie przyjechali z ambasady Stanów Zjednoczonych.
- To takie nietypowe zaproszenie do wywiadu na temat stosunków amerykańsko-polskich? – Anna starała się zachować resztki pewności siebie.
- Niezupełnie – pokręcił głową pułkownik i sięgnął do marynarki, skąd wydobył fotografię, którą położył na biurku. – Zna pani tego mężczyznę?
Anna pochyliła się i spojrzała na zdjęcie. Była to fotografia paszportowa, ale zrobiona kilka lat temu. Kobieta spojrzała na przyglądających się jej mężczyzn. Wyraźnie czekali na jej słowa. Szczególnie Amerykanie. Odniosła wrażenie, ze obydwaj doskonale rozumieją język polski.
- To Adam Mażulis – powiedziała. – Miałam zrobić z nim wywiad telewizyjny po strzelaninie w centrum Warszawy.
- I? – odezwał się po dłuższej chwili milczenia kapitan Nowak.
- I nic – pokręciła głową Anna. – Facet nie zgodził się na wywiad.
- No a co potem? – chciał wiedzieć Witkowski. – Jak rozwinęła się wasza znajomość?
- Nie rozwinęła się – zaprzeczyła. – Nigdy więcej nie wiedziałam człowieka.
- Pani Anno – nieoczekiwanie łagodnie zaczął Witkowski. – Ten człowiek jest poszukiwany za zabójstwo pół tuzina policjantów. Jest szalenie niebezpiecznym przestępcą. Za pomoc temu człowiekowi grozi kilka lat więzienia. To bardzo długie lata, zwłaszcza w wieku pani córek. A nasze domy dziecka, o czym wiemy, nie należą do wzorowych. Jeśli będzie pani współpracowała, to może zapomnimy o popełnionych przez panią przestępstwach.
- Ale ja nic nie zrobiłam! – prawie krzyknęła Anna. Wzmianka o córkach w domu dziecka sprawiła, że o mały włos nie wpadła w panikę. Patrzyła to na jednego to na drugiego, ale wszyscy mieli ten sam obojętny wyraz twarzy.
- Pogrąża się pani – ze smutkiem stwierdził pułkownik. - Taka ładna dziewczyna. Jeszcze przez jakiś czas może pani użyć życia… a tak. Za pięć sześć lat, kiedy wyjdzie pani z więzienia będzie już tylko zmęczoną i zniszczoną kobietą. Szkoda. Pani przyjaciel, weterynarz nie był taki skryty. Powiedział nam wiele ciekawych rzeczy o Mażulisie. Pierwszy raz w życiu widział gościa, któremu w kilka godzin po postrzale odrasta śledziona. To dość niezwykłe. Poza tym wolał nie mieć więcej kłopotów z prawem.
Anna opuściła głowę. Wiedziała, że przegrała. Jej prześladowcy wiedzieli już wszystko. A zresztą, dlaczego miała kryć Adama? Co mu była winna? Przecież ją oszukał i wykorzystał. Sam powiedział, że służy tylko Arche. Wszystkich innych traktuje instrumentalnie. Co była winna obcemu facetowi, z którym spędziła w sumie kilka nocy z winem? Musiała przyznać, że były to jej najwspanialsze noce… Ale to było za mało, żeby ryzykować życie swoje i swoich córek.
- Pani Aniu – ponownie odezwał się Witkowski. – Spróbujmy jeszcze raz. Powiedzmy, że to był mały falstart. Czy opowie nam pani o Adamie Mażulisie?
- Tak – skinęła głową, a po jej policzku potoczyła się jedna samotna łza. Naprawdę nie wiedziała, dlaczego poczuła ten skurcz krtani, jakby kogoś zdradziła. Przecież Adam był obcym. Należał do innego narodu, tak odmiennego od jej własnego, być może nawet naprawdę kochał kogoś innego… Ale w głębi duszy i tak musiała przyznać, że był jej bliski…
- No to może od początku – zachęcił pułkownik. – Pamięta pani tę strzelaninę, podczas której Mażulis zastrzelił cztery osoby?
- Tak.
- Podobno ożywił wtedy martwą dziewczynę. Czy to prawda? Co o tym mówił?
- Nic o tym nie mówił – odpowiedziała wciąż czując ten wstrętny skurcz gardła. – W ogóle nie chciał o tym rozmawiać.
Ta odpowiedź wyraźnie ich nie zadowoliła, ale Witkowski na razie dał spokój. Chciał sprawdzić jej chęć do współpracy.
- Jaki jest ten Mażulis?
- Jak to jaki? W jakim sensie?
- No, normalnie, jako człowiek.
- No nie wiem – Anna autentycznie nie wiedziała, co odpowiedzieć. – Jest silny, zdecydowany. Chyba rzadko choruje…
- Mamy informacje, że jest dość sprawny w relacjach męsko-damskich – podpowiedział kapitan.
- A, o to wam chodzi – Anna popatrzyła na nich jak na smarkatych podglądaczy. – Faktycznie pieprzy się jak mało kto. Może to robić przez całą noc. I pije wino, bardzo dużo wina. Z tym, że poza wprawianiem go w dobry nastrój, nie działa na niego wcale.
- Rewolwerowiec-alkoholik – uśmiechnął jeden z Amerykanów. Mówił z silnym akcentem, ale bardzo zrozumiale.
- To wino mu pomaga? – dopytywał się Witkowski.
- Kiedy był ranny, zażądał wina, dużo wina – przyznała Anna. – Sądzę, że w pewnym sensie mu pomogło.
- Z pewnością – zgodził się pułkownik. – Po kilku postrzałach przez kilka godzin snuł się po mieście, a potem trafił do pani.
- Jest twardy i dość odporny na ból, po dwóch butelkach wina wyjął sobie pocisk z uda…
- Coś o tym wiemy – uśmiechnął się Nowak. – Na komendzie policji wyjął sobie pocisk z piersi. Nikt wprawdzie nie jest kuloodporny, ale niektórzy, jak widać, wykazują pewną hm… odporność.
- Czemu pani tyle dla niego zrobiła? – zapytał znowu ten sam Amerykanin.
- Bo jest inteligentnym, bystrym facetem – odpowiedziała po chwili Anna. – A do tego jest bardzo miły… i jest w nim coś staroświeckiego…
- Co takiego? – dopytywał się Nowak.
- Rycerskość…
Nowak prychnął rozczarowany, ale Amerykanin się zamyślił.
- Pani Aniu, teraz grzecznie pani opowie o wszystkich swoich spotkaniach z Mażulisem – poprosił Witkowski. – A jeśli będziemy zadowoleni, to jeszcze dziś zobaczy się pani ze swoimi córkami.
Anna im powiedziała…
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt