„It was just a beer”
Nieoczekiwanie dla samej siebie zmieniłam plany. Nieoczekiwanie, bo z reguły to co zaplanuję, doprowadzam do końca. Czasem jednak nie mamy wpływu na to co dzieje się dookoła i dopracowana pieszczotliwie w każdym szczególe agenda, nie może być zrealizowana. Tak było tym razem. Z powodu manifestacji i strajku komunikacji publicznej w Neapolu nie mogłam odbyć skomplikowanej wyprawy do muzeum Capodimonte, gdzie chciałam podziwiać obrazy mistrzów, a wśród nich genialnego Caravaggia. Obrałam więc zgoła odmienny kierunek. Poszłam nad morze. Dzień był upalny, iście letni, w sam raz na zażywanie kąpieli słonecznych.
Wdrapałam się na zbudowany z wielkich kamieni falochron i powolutku jadłam zakupione wcześniej w supermarkecie prosciutto cotto (szynka), ricotta pecora (owczy biały ser) oraz pane (ichniejszy chleb), zagryzając wszystko soczystymi klementynkami. Na usypanej z czarnego piasku plaży młoda para miała profesjonalną sesję zdjęciową, trochę obskurną i wulgarną jak na mój gust, ale ludzie są różni i inne mają oczekiwania. Spoglądałam na charakterystyczny kształt Wezuwiusza wznoszący się nad Zatoką Neapolitańską. Uśpiony dumnie drzemał, nie wiadomo jakiego jeszcze psikusa sprawi Włochom. Gorąc mocno dawał się we znaki. Chciało mi się pić, a zakupione piwo Peroni kusiło niemożnością otworzenia. Nie miałam otwieracza!
Spragniona obserwowałam spragnioną siebie parę nastolatków, która rozsiadła się kilka metrów przede mną, wcale nie krępując towarzystwem osób trzecich. On zdarł z siebie T-shirt. Został tylko w niebieskich, poszarpanych jeansach. Zauważyłam delikatne owłosienie łonowe schodzące poniżej pępka. Ona zmysłowo związywała długie, kręcone włosy w kitkę. Czynność tę wizualnie uatrakcyjniał adorator, całując jej usta i szyję. Nie trwało to długo, przerwała mu. Zawiązując koszulę w pasie nęciła go krągłą pupą i głębokim dekoltem skrywającym skarby, które napalony młodzian chciał czym prędzej odkryć. Chciał być zdobywcą nowych ziem, jak Kolumb! Nie mogłam patrzeć wprost, choć bardzo lubię takie sceny, tylko kątem oka dostrzegłam, że położyli się, on zanurzył głowę w jej dekolt, ręce niecierpliwie badały zaokrąglone biodra i odsłonięty brzuch. Dziewczyna tylko odginała głowę do tyłu… i wiła się jak winorośl ku słońcu. Nie słyszałam rozmowy, zagłuszał ją delikatny szum fal, a może wcale nie było żadnej rozmowy, w takich sytuacjach nie jest ona potrzebna.
Nagle na skałach pojawił się mężczyzna. Byłam tak spragniona, że nie wahałam się go zaczepić, wskazując jednocześnie butelkę piwa. Uśmiechnęłam się. Podszedł powoli, wziął ode mnie szkło i rozejrzał dookoła. Faceci potrafią, jeśli tylko chcą. Profesjonalnie otworzył butelkę o wystające ostrze kamienia, kapsel odskoczył, a ja dostałam upragniony napój. Wreszcie! Wypiłam kilka łyków, a widząc, że ciągle jest obok zaproponowałam, aby się przysiadł. Zrobił to chętnie, spokojnie, z namysłem wybierając odpowiedni ku temu kamień.
- Czy widzi pani absurdalność takiej sesji zdjęciowej? – spytał, wskazując młodą parę na plaży.
- Tak! Obserwuję ich od jakiegoś czasu. Dla mnie obrzydliwe jest to, co robią. Brudne, na brudnej plaży, w brudnym morzu, w brzydkich pozach - odparłam z pasją. – Nie ma w tym odrobiny romantyzmu, żadnego piękna.
- Zgadzam się z panią. Też mnie to razi…
Milcząc, patrzyliśmy na młodą parę. Ona siedziała okrakiem na jego biodrach, odginając się do tyłu. On podtrzymywał jej plecy. Śnieżnobiała suknia nasiąkała brudną wodą zatoki, tren zbierał śmieci z plaży. A oni szczerzyli się do kamery pogrążeni w chuci, która nie potrzebuje piękna, ani romantyzmu, a jeśli już to raczej jego ochłapów.
- Jak masz na imię? – spytał mój wybawca, z wyraźnym zainteresowaniem.
- Aurora! – odrzekłam z uśmiechem. – A ty?
- Mario! - wyciągnął do mnie rękę. - Co tutaj robisz? Studiujesz?
- Nie! Jestem turystką – rozbawiła mnie myśl, że dla niego wyglądam na studentkę. Czasy studiów odpłynęły prawie w niepamięć. – Przyjechałam tutaj na kilka dni.
- Dlaczego akurat tutaj?
- Bo tutaj jest uroczo, bo już kiedyś tutaj byłam i chciałam wrócić, bo…
- Gdzie mieszkasz? – spytał, przerywając mi.
- W hotelu przy dworcu kolejowym, ale to mój ostatni dzień pobytu.
- Chodźmy tam dalej – wskazał na piasek – na plaży będzie przyjemniej.
- Mi tutaj jest bardzo dobrze - nie chciałam ruszać się miejsca, a piwo powoli gasiło pragnienie.
Usiadł z powrotem, choć widziałam, że coś ciągnęło go ku plaży. Zdjął niebieską koszulę, później biały T-shirt. Został w samych jeansach, które podtrzymywał czarny, skórzany pasek. Na kamieniu rozpostarł niebieską chustę w muszle, proponując abym usiadła obok. Zgodziłam się. Siedzieliśmy tyłem do wulkanu, patrząc na statki płynące w oddali, na wzgórza z przyklejonymi jakby do nich kolorowymi kamienicami.
- Ciepłe to twoje piwo.
- Mi to nie przeszkadza – uśmiech nie schodził z moich ust. Byłam wyluzowana.
- Czy mogę wymasować twoje stopy? – spytał nagle.
- Lepiej nie. Nie są czyste, ani świeże po kilku godzinach chodzenia - byłam zdumiona pytaniem i nieco skrępowana.
- Na pewno są piękne – nalegał. – Jestem rehabilitantem, choć studiowałem psychologię. Ale szybko los zdecydował inaczej. Moja żona, moja była żona, prowadzi spa i tam zacząłem pracę.
- Ciekawe… - rzekłam w zamyśleniu, pozwalając mu zdjąć skarpetkę. – Ja także studiowałam co innego, a wykonuję zupełnie inny zawód.
- Jaki? – spytał, biorąc moją prawą stopę we władanie. Bardzo delikatnie ułożył ją sobie na udzie i zaczął masować.
- Skończyłam ekonomię, ale jestem… - zająknęłam się, bo czy mogłam wypowiedzieć na głos marzenie, które jeszcze się nie spełniło – Piszę.
- Co piszesz? Książki? Wydałaś już coś?
- Piszę opowiadania. Nic nie wydałam. Zamieszczam je w Internecie, pod pseudonimem.
- Ja też piszę – ucieszył się moim wyznaniem – recenzje książek i filmów oraz opowiadania dla przyjaciół. Podoba im się moje pisanie.
- Niesamowite! – wyrzuciłam z siebie w zachwycie. - Spotkaliśmy się tutaj przypadkiem, a łączy nas tak wiele… estetyka, pisanie, upodobanie piękna.
- Boli to co robię? – spytał.
- Nie! – zaprzeczyłam gorliwie. – Jest bardzo przyjemnie…
Powoli ścignął ze mnie drugą skarpetkę i masował lewą stopę, cały czas patrząc w oczy. Widziałam w nich narastające zaangażowanie. Rozejrzałam się, byliśmy sami. Obie pary znikły niezauważenie.
- Ile masz lat? – spytał, siadając bliżej.
- Osiemnaście – skłamałam, mrugając okiem. – Wczoraj miałam urodziny. Przyjazd tutaj to prezent, od siebie dla siebie.
Odgarnął mi włosy z szyi, co nie było nieprzyjemne. Słuchał.
- Poza tym szukam nowych wrażeń, zdarzeń, inspiracji do moich opowiadań. Uwielbiam obserwować ludzi. Zastanawiać się o czym myślą, co czują do siebie pary na różnych etapach związku. To arcyciekawe.
- Ty jesteś ciekawa… – i dodał. – Masz piękny uśmiech, jak główna bohaterka filmu „Doktor Żywago”. To bardzo stary film, pewnie nie oglądałaś.
- Pamiętam go. Niezmiennie, od lat podoba mi się, a ona jest śliczna. To Julie Christie!
- Uśmiechasz się dokładnie jak ona. W ogóle masz bardzo pogodne usposobienie i chyba jesteś wesołą osobą.
- Nie zawsze – odparłam po chwili zastanowienia. – Tuż przed przylotem wypłakałam szklankę łez. Życie nie zawsze jest kolorowe…
- Masz kogoś w Polsce?
- Mam męża i dwójkę dzieci. Chciałam odpocząć, pobyć sama.
Usiadł za mną, masując mi kark. Był dobrym masażystą, jego dotyk odprężał. Skłaniał do zwierzeń.
- Nie myślisz o nim ciepło, prawda? – delikatnie drążył temat.
- Uderzył mnie kilka razy. Tego nie można wymazać z pamięci. W ogóle o nim nie myślę, a już na pewno nie tutaj, nie w tej chwili.
- Kiedy przestałaś czuć do niego miłość?
- Nie wiem. Nie pamiętam – zirytowałam się. – Nie chcę o nim rozmawiać! Usiądź proszę obok, czuję się skrępowana, gdy siedzisz tak blisko za moimi plecami.
Posłusznie się przemieścił i zaczął wodzić palcami po mojej ręce.
- Twoja skóra jest młoda i gładka. Musisz tylko chronić ją latem przed słońcem. Podoba ci się to co robię?
- Tak… - odpowiedziałam w zadumie, myślami będąc jednak daleko. – Mam dwóch przyjaciół. To o nich myślę, gdy kocham się z moim mężem. Jeden mieszka w Polsce, drugi w Szwajcarii.
- Teraz nie mówisz jak dziewczynka, tylko jak kobieta.
- Jestem przecież kobietą…
- Piękną kobietą, o ślicznym uśmiechu.
- Spójrz na mnie – przysunęłam do niego twarz. – Nie mam na sobie ani grama makijażu. Nic. Jestem w pełni naturalna. I nadal ci się podobam?
- Jesteś piękna! Masz piękne wnętrze. Jesteś wrażliwa. Szczera. Cudowna… Chciałbym cię lepiej poznać – zaczął odważniej. - Czy przeszło ci przez myśl, że mogłabyś się ze mną kochać?
- Nie myślę o seksie. Nie mogłabym.
- Jesteś bardzo seksowana.
- Ależ ja jestem naturalna, niczego nie udaję.
- I właśnie twoja naturalność jest najbardziej pociągająca – po chwili dodał. - Jestem zazdrosny o twojego męża.
Nic na to nie odpowiedziałam, syciłam się wyjątkowością chwili. Nie było w niej żadnego przymusu.
- Wczoraj byłam w Teatrze di San Carlo, na operze – wznowiłam rozmowę. – Magiczny wieczór w przepięknym miejscu, który przerodził się w magiczną noc. Mój przyjaciel ze Szwajcarii zadzwonił o północy, do hotelu, i rozmawialiśmy ponad godzinę… Obaj są przy mnie, w moim sercu. Dniem i nocą.
- Chciałbym się z tobą kochać, nawet wiedząc, że nie myślałabyś wtedy o mnie.
- Nie wiem co mam na to powiedzieć – odparłam szczerze. Nic takiego do niego nie czułam. – Muszę się zbierać, zrobić pamiątkowe zakupy na via Tribunali. Za kilka godzin odlatuję do Warszawy.
- Ja też muszę się zbierać. Wiedz jednak, że te chwile na zawsze zachowam w pamięci. Będę do nich wracać. Stałaś się częścią mojego życia.
- Ja też nie zapomnę tego popołudnia. Było bardzo przyjemnie.
- Nie będziemy wymieniać się telefonami – powiedział smutno, ale z mądrością płynącą z życiowego doświadczenia. – Jeśli kiedyś wrócisz będę na ciebie czekał. Tutaj. Jestem tutaj codziennie. Mieszkam blisko.
Zapisałam na kartce moje pseudonimy i portale literackie, na których zamieszczam opowiadania. Prosił o to, sugerując, że przetłumaczy je z polskiego na włoski. Translatorów nie brakuje, liczą się chęci, te prawdziwe, płynące z głębi serca.
Pozbierałam rzeczy do plecaka. W chwili, gdy patrzyłam na Wezuwiusz i falującą powierzchnię wód Morza Tyrreńskiego przytulił mnie mocno, chcąc pocałować. Uchyliłam się, nadstawiając policzek.
- Dziś przed snem będę o tobie myślał …
- Ja też będę, Mario. To były bardzo miłe chwile.
- Czy kupisz prezent z myślą o mnie, gdy przylecisz tu następnym razem?
- Tak, oczywiście – dodałam z uśmiechem – ale nie wiem, kiedy to nastąpi.
- Będę na ciebie czekał. I kiedy tu wrócisz, zapomnisz o tamtych dwóch. I będziesz kochać się ze mną, myśląc tylko o mnie… – był bardzo pewny siebie, gdy to mówił. - Mam willę na Capri.
Czas naglił. Dotarliśmy na plażę, skacząc z wysokich kamieni. Podał mi rękę, gdy wykonywałam skok.
- Ja tu zostanę – zatrzymał się przy kamiennej balustradzie schodów wiodących ku nadmorskiej promenadzie. – Chcę zapamiętać tę chwilę, ciebie Auroro.
Przytulił mnie jeszcze raz, ponownie uchyliłam się od pocałunku w usta. Wszystko ma swój czas, potrzebuje czasu. Miłość musi przebyć pewną drogę, żeby zaistnieć.
Powoli wspinałam się po schodach, oglądając za siebie. Stał zwrócony twarzą w kierunku zachodzącego słońca, na którego tle majaczył smukły statek o rozpostartych żaglach. Poszłam dalej w stronę Castel dell’Ovo (Zamek Jajka), spoglądając jeszcze za siebie. Nie widziałam go, czułam jednak, że wciąż tam jest. Że trwa w pozycji, w której go zostawiłam. Wkrótce zagłębiłam się w tłum obcych ludzi, w ich głośność, codzienność, w ich radości i smutki. Na moich ustach gościł tylko uśmiech.
(październik 2016)
Ważne: Regulamin | Polityka Prywatności | FAQ
Polecane: | montaż anten Warszawa | montaż anten Warszawa Białołęka | montaż anten Sulejówek | montaż anten Marki | montaż anten Wołomin | montaż anten Warszawa Wawer | montaż anten Radzymin | Hodowla kotów Ragdoll | ragdoll kocięta | ragdoll hodowla kontakt